*35
Nieśmiało otwieram oczy. Boje się, że Jackson gdzieś tu jeszcze jest i niestety moje obawy potwierdzają się. Na tym samym krześle co dziś rano siedzi mój porywacz i dręczyciel. Obok niego siedzi dziewczyna o blond włosach. Gdy próbuje się podnieść uniemożliwia mi to ogromny ból na całym ciele, a najbardziej w podbrzuszu i na głowie. Odruchowo łapie się za te miejsca.
-Nieźle ją załatwiłeś- słyszę piskliwy głos dziewczyny
-Po prostu jest za słaba by się bronić, nie rozumiem po co Choi ją ciągle trzyma..- wzdycha chłopak
-Może jest dobra w łóżku?- proponuje dziewczyna
-Może, nie miałem okazji się o tym przekonać- śmieje się głośno a ja krzywo na niego spoglądam
Nie wiem jak długo mnie bił i szydził ze mnie, ale wiem, że straciłam przytomność po to by obudzić się obolała na podłodze i słuchać jak dalej ze mnie kpią? Nigdy nikt mnie tak nie upokorzył i może pragnęłam śmierci, ale teraz chcę jej jeszcze bardziej. Chce umrzeć by nie czuć już bólu. Jak i fizycznego tak i psychicznego. Chcę po prostu odejść w zapomnienie. Nie chcę istnieć na tym świecie, bo nie mam nikogo. Jestem sama jak palec...
-Jackson, jest tu prawie cztery dni, a Choi jeszcze się nie odezwał- zaczyna dziewczyna
-Wysłałem mu wiadomość, jutro o 10:00 w magazynach- odpowiada chłopak
-Myślisz że się zjawi?- pyta
-Tak, myślę, że tak
-A jak nie?
-To ją zabije, po co mi ona jak mu na niej nie zależy?- pyta retorycznie.
-Przecież zabijesz jutro Minho , więc dlaczego jej nie pozbawisz życia już teraz?- ten wścibski głos dziewczyny...
-Chcę się nim trochę pobawić, wiesz. Nich patrzy jak umiera na jego oczach, tak jak umarła jego siostra- mówi cicho-Ciekawe co zrobi gdy dowie się, ze to nie ja ją zabiłem... Zapłaci mi za to co robił obwiniając mnie o to -śmieje się Jackson, a ja już nie chce tego słuchać.
-Zabij mnie teraz- mówię cicho
-Co?- pyta dziewczyna
-Zabijcie mnie teraz- powtarzam- Minho się nie zjawi, więc możecie zrobić to teraz.
-Skąd taka pewna, że twój chłoptaś się nie zjawi?- pyta blondynka
-Czarna, daj jej mówić- wtrąca się Jackson- ale przyłączam się do pytania.
-On nie jest moim chłopakiem, trudno nazwać nasze relacje choćby znajomością. Nienawidzę go za to, że porwał mnie by zemścić się na Jonghyunie, nienawidzę go za to, że wbrew mojej jakiejkolwiek woli wywiózł mnie na inny kontynent. Nienawiść, jedyne co nas łączy Nienawidzę dnia w którym go poznałam..go i Jonghyuna. Gdybym miała jeszcze raz ich spotkać..wolałabym umrzeć- warczę.
-To dobrze, czyli nic cie nie ruszy jak powiem, że tu jest?- pyta z szatańskim uśmiechem na twarzy- wprowadźcie go!- krzyczy
-Że co kurde?- pytam sama siebie
Podnoszę się lekko na łokciu by lepiej widzieć. Drzwi się otwierają a przez nie wchodzi dwóch młodych chłopaków prowadzących Minho . . To jak Choi Minho się na mnie patrzy... Zupełnie jakby słyszał to co powiedziałam... Co on tu robi? Jego oczy rozszerzają się dwukrotnie gdy dostrzega mnie, ale po chwili odwraca wzrok.
-Oh Minho- zaczyna Jackson. Pierwszy raz słyszę jak mówi jego imię- co ty sobie myślałeś? Że nie mam tu kamer?- kpi chłopak- są wszędzie, w każdym pokoju, więc pewnie widziałeś i słyszałeś rozmowę, co?
-Tak- odpowiada chłopak- słyszałem. I tak, domyśliłem się, że macie tu kamery.
-To dlaczego dałeś się złapać?- wtrąca czarna, ale zamyka się gdy Jackson piorunuje ją wzrokiem.
-Rose? Ty też tutaj? Ciekawe- uśmiecha się Minho- dawno się nie widzieliśmy, co?- uśmiecha się.
-Rok- mówi dziewczyna
-Nie wiedziałem, że pracujesz teraz dla Wanga. Jak tego dokonałaś? Mu też wpakowałaś się do łóżka?- śmieje się Minho
-Zaliczyłeś już tą swoją małą?, bo teraz zbyt atrakcyjna już nie jest- zajmuje mi chwilę by dojść, że mówi o mnie.
-Proszę cię kochanie- wzdycha chłopak i spogląda na mnie obojętnym spojrzeniem- nic dla mnie nie znaczy- mówi to tak beztrosko, że aż mnie to boli.
-To po co tu jesteś?- pyta tym razem Jackson
-Wyrównać rachunki, ewentualnie porozmawiać- szybko odpowiada Minho
-Jesteś głupcem przychodząc tu sam- kpi
-Może jestem, a może nie- uśmiecha się.
-Czyli ci na niej nie zależy?- pyta Rose
-Proszę cię, jest kulą u nogi. Przez śmierć Jonghyuna nie wiem co z nią mam zrobić- mówi szybko Minho, a mnie coś kuje.
To nie z fizycznego bólu, tak ranią mnie jego słowa... Nie mam już ochoty słuchać dalszej rozmowy, po prostu zwijam się w kłębek i myślę o swoim i tak beznadziejnym już życiu. Chwilę po tym Minho wychodzi, nie zostaje wyprowadzony, wychodzi sam. Beze mnie. Sam. Zostawił mnie tutaj. Z nim. Z nią. Ze strachem. Z bólem. Z upokorzeniem. Ze śmiercią...
Przyjmuje parę ciosów, po których już nic nie czuje. Napastnicy wychodzą zostawiając mnie samą ze sobą. Nie mam nawet siły by podnieść się z podłogi i położyć na łóżku tylko ponownie zwijam się w kłębuszek płacząc. Dlaczego mnie tu zostawił? Rozumiem, że mnie nie lubi, ale obiecał, że dowiezie mnie bezpiecznie do Manchesteru, mówił, że robi to dla mojego dobra, a teraz? Zostawił mnie i szydził ze mnie razem z innymi... Co teraz ze mną będzie? Czy w końcu mnie zabiją? Zlitują się nade mną i strzelą mi kulkę w łeb? Błagam by tak było, bo ja już tego dłużej nie wytrzymam.
***
Nawet nie wiem ile czasu tak leżę, ale wiem, że jest już dawno po północy. Można rzec nawet, że za chwile świta, bo niebo z czarnego zmieniło odcień na ciemnogranatowe. Nawet nie reaguje na dźwięk otwieranych drzwi i kroków w moim kierunku. Kurczę się bardziej w razie kolejnych ciosów, ale tak się nie dzieje. Osoba podchodzi do mnie i kuca nade mną by lekko szturchnąć moje ramie.
-Rim?- mówi, a ja już po chwili rozpoznaje duże ciemne oczy.
-Minho?- pytam niepewnie
-Rim, przepraszam- mówi i delikatnie, jakbym była jakimś piórkiem podnosi mnie- przepraszam, że tyle to trwało
-Minho, ja..- zaczynam
-Cii- ucisza mnie- zaraz wychodzimy, ale Rim posłuchaj. Musisz być teraz cicho, chodź wiem, że trudno ci nie mówić- mimo wszystko zaśmiewam się cicho- ale musisz się powstrzymać- w ciemności widzę, że też lekko się uśmiecha.
Przytulam się delikatnie do jego torsu od razu czując moc jego drogich perfum. Nie wiem czemu, ale uwielbiam ten zapach. Jestem niesiona przez parę najbliższych chwil. Chłopak skrada się korytarzem i mija ochronę, strażników czy jak oni tam się nazywają. Jak na razie była tylko jedna komplikacja, ale on nawet ze mną na rękach go pokonał. Gdy czuje powiew zimnego powietrza orientuje się, że jesteśmy już na dworze. Znów wtulam się w chłopaka.
-Minho. Zimno mi- szepczę
-Już, wytrzymaj jeszcze dwie minutki- delikatnie przytula mnie do siebie i idzie dalej.
-Minho..- zaczynam znów
-Co?
-Zjadłabym coś- mówię cicho, a chłopak zaczyna się śmiać.
-Oh Soorim, Soorim- mamrocze.
-Minho co z nią?- słyszę po chwili głos... V.
V tu jest. Jeny V tu jest. Nie wiem czemu tak się cieszę, ale przez te dni brakowało mi jego i Jaehe.
-Dobrze, że trzymam ją na rękach, bo inaczej wróciłbym tam i oderwałbym mu tą głowę, która pomyślała by zrobić jej coś takiego- warczy oschle Minho
-Nie teraz, musimy ją jak najszybciej zawieść do domu. Czeka tam Onew, opatrzy jej rany i powie czy nie ma większych urazów. Jestem ciekaw co zrobią Taemin i Key jak ją zobaczą- zastanawia się V
-Pewnie pomogą mi dopaść tego skurwysyna- znów warczy Minho, a ja drgam, bojąc się jego zamiarów.
-Dobra , musisz się opanować. Wsiadaj do samochodu- nakazuje mu V i otwiera drzwi.
Chłopak delikatnie kładzie mnie na tylnym siedzeniu, sam siadając obok tak, że praktycznie znów trzyma mnie w swoich ramionach.
-Minho ja nie miałam na myśli, że cię nienawidzę- mówię cicho, gdy samochód rusza- ja po prostu..
-Nie przejmuj się, wiem to. Ja też nie miałem na myśli mówiąc, że jesteś ciężarem.- mówi i delikatnie całuje mnie w czoło.
Czy Minho właśnie pocałował mnie w czoło? Nie zastanawiam się nad tym długo, bo po prostu usypiam wykończona przeżyciami tego dnia.
__________________________
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Akcja Minho się udała, ale zapewniam was, że jeszcze przeżyjecie tu zwrot akcji...Ciekawe jak obstawicie, co to będzie?
Jeśli chcecie kolejny rozdział zostawcie po sobie komentarz :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top