*31


Stoję otępiała, a słowa bruneta powoli do mnie docierają. Teraz wszystko składa się w całość. Te sytuacje, gdy Jaehe mówiła, że jestem podobna do „Niej" Miała na myśli Yunmin, młodszą i zmarłą siostrę Minho. Dlatego patrzy na mnie z bólem w oczach, to dlatego wyładowywał złość na mnie, bo przypominam mu kogoś kogo kochał, a zostało mu odebrane. Nie byłam podobna do Yoony tylko do niej.. Nie mogę sowie wyobrazić jak to jest, gdy pewna osoba ciągle przypomina ci o śmierci siostry, a gdy patrzył na mnie widział Ją.

-Powiedz coś- mówi po chwili zniecierpliwienia

-A co mam mówić?- pytam

-Cokolwiek, byle nie ta cholerna cisza- z trudem zdobywa się na normalny ton głosu

-Ale ja nie wiem co, jestem w szoku- przyznaje zgodnie z prawdą

-Nie powinienem ci tego mówić- mamrocze pod nosem 

-Dlaczego?- pytam patrząc mu w oczy ze współczuciem

- Nie powinienem, nie wiem czemu ci powiedziałem, przecież i tak masz to gdzieś

-Nie, nie mam. Teraz dopiero cię rozumiem. Wcale nie jesteś urodzonym w bogatej rodzinie i zajmujący się ... tym czym się zajmujesz, bo rodzice nie chcą ci czegoś kupić. Teraz rozumiem jaki jesteś naprawdę- odważam się położyć dłoń na ramieniu chłopaka- Jesteśmy podobni- dodaje bardzo cicho. Minho chyba nawet tego nie usłyszał

-A jaki jestem naprawdę?- uśmiecha się lekko

-Miły, czuły i opiekuńczy- także się uśmiecham

-A jesteś pewna, że nie wredny, chamski , szalenie przystojny i seksowny?- unosi brew

-Tak, jestem pewna- odpowiadam  śmiejąc się

-Słodki dźwięk- wypala chłopak, ale po chwili orientuje się co powiedział i poważnieje

Nie! Nie uciekaj mi. Bardzo lubię takiego Minho. Wyluzowanego i wesołego. Ale jest już za późno. Chłopak zrzuca moją dłoń i odchodzi kawałek. Szkoda już liczyłam na to, że załapiemy jakiś kontakt z sobą...

-Gdzie idziesz?- pytam ale nie odpowiada, więc podążam za nim.

Minho zatrzymuje się przy bagażniku samochodu i otwiera go. Następnie wyjmuje czerwoną skrzynkę i podchodzi do mnie. Dopiero z bliska zauważam, że to jest apteczka.

-Siadaj- mówi otwierając mi drzwi od samochodu.

Posłusznie wykonuje polecenie. Dopiero teraz, gdy sobie przypomniałam odczuwam ból w lewym ramieniu. Chłopak delikatnie rozdziera rękaw mojej bluzki by mieć lepszy widok. Ja, gdy dociera do mnie zapach krwi zamykam oczy i odwracam głowę na co chłopak się cicho śmieje.

-Boisz się krwi?- pyta, a ja potrząsam głową. Znów się śmieje- nic poważnego się nie stało, to tylko draśnięcie- mówi, co mnie uspokaja- może szczypać- ostrzega, a ja zaczynam czuć jeszcze większy ból, który po chwili na szczęście mija.

Gdy odważam się na otwarcie oczu dostrzegam, że po krwi nie ma śladu, a moja ręka jest właśnie owijana bandażem.

-Dziękuje ci bardzo- mówię, gdy mój opatrunek jest skończony

-Nie ma za co maluchu- uśmiecha się Minho- ale mam złe wieści.

-Jakie?

-Chyba będziemy musieli tutaj nocować

- No chyba se jaja robisz...Tutaj, że gdzie? Na środku niczego?- pytam, a chłopak potwierdza ruchem głowy- dlaczego?

-Przód auta jest zmasakrowany, jestem niemal pewny, że nie odpali.

-Spróbuj- nalegam

-Ale nie...

-Spróbuj!- podnoszę głos

-Dobrze, dobrze kochanie. Nie denerwuj się- mówi z uśmieszkiem na twarzy i obchodzi samochód, by usiąść na miejscu kierowcy.

Przekręca kluczyki w stacyjce, ale samochód w ogóle nie reaguje

Każe chłopakowi ponawiać próby, ale to nic i tak nie daję. Samochód nie reagował, a żadne z nas nie było i nie jest mechanikiem by go naprawić...

-Super i co robimy?- pytam

-Zaraz się ściemni, więc musimy tu zanocować, a rano wyjdziemy w stronę miasta

-Żartujesz? Powiedz, że żartujesz- chowam twarz w dłonie i jęczę przeciągle

-Ja nie żartuje, naprawdę musimy tu zostać- mówi jakby mu nie robiło to różnicy

-Telefon! Przecież możesz zadzwonić po p....- zaczynam

-Nie ma tu zasięgu, sprawdzałem-  mówi wcinając mi się w zdanie

-Jak to możliwe, że nikt tu nie jeździ?

-To zapomniana trasa, była używana, zanim zbudowano autostradę- wyjaśnia

-To dlaczego my nią jechaliśmy?- zapytałam i patrze na niego z wyczekiwaniem. Minho drapie się po karku i uśmiecha niewinnie

-Chciałem jakoś zgubić gang- przyznaję

-No to owacje na stojąco- burczę i zaczynam mu klaskać 

-Przecież to nie moja wina! To ty puściłaś kierownicę!- krzyczy

-Zostałam postrzelona!- również się unoszę

-Wielkie mi rzeczy- burczy pod nosem, a ja się gotuje od środka

Prycham i odwracam się do niego plecami patrząc na drzewa. Nie wierzę, że musimy spędzić noc w samochodzie. Nie po prostu nie wierzę! I jeszcze ten bipolarny dupek obwinia za wszystko mnie? Niedoczekanie jego!

-Co tak zamilkłaś?- słyszę  jego głos za plecami

-Nie mam nic do powiedzenia- burczę

-Boże trzymaj mnie, bo nie ręczę za siebie- mruczy pod nosem chłopak, myśląc, że nie słyszę.

-Mogłabym powiedzieć to samo.

Mam dość tych jego zmiennych nastrojów, gorzej niż kobieta w ciąży...

-Zaczynam mieć powoli dość- mówię spokojnie

-O czym ty mówisz?- pyta

-Mam dosyć tych twoich zmiennych nastrojów, zdecyduj się na coś- mówię spokojnie.

-Nie rozumiem...

-Dobra nie ważne- poddaje się

Już po chwili tak jak powiedział Minho zaczęło się ściemniać, a my siedzieliśmy w tym samochodzie przy włączonym świetle w zupełnej ciszy, która po prostu nie może się skończyć. Po paru minutach na dworze panują już egipskie ciemności i zaczyna robić się zimno, a moja cienka i podarta bluzka nie daje wystarczająco dużo ciepła przez co drżę. 

Dyskretnie spoglądam w stronę Minho i zaczynam mu zazdrościć tego, że ma na sobie grubą bluzę z kapturem. Wzdycham ciężko i przyciągam sobie kolana pod brodę, by się bardziej ogrzać. Kiedy chłopak to zauważa ściąga swoją bluzę i  podaje mi ją bez słowa

-Będzie ci zimno- mówię biorąc od niego nagrzany materiał. Widząc jego nagie ciało czuje, że moje policzki płoną.

-Mną się nie przejmuj- posyła mi słaby uśmiech

-Ale..- zaczynam , ale on mi przerywa

-Po prostu przyjmij te bluzę i mi ładnie podziękuj- jego uśmiech się powiększa

-No to w takim razie, bardzo ładnie dziękuje- mimo mojemu sprzeciwowi, na usta wkrada mi się uśmiech.

-Do twarzy ci z uśmiechem- odzywa się chłopak i opiera głowę o zagłówek fotela

-Uderzyłeś się w głowę?- pytam

-Nie, a czemu py...

-Bo mnie komplementowałeś- przerywam mu

-To źle? Powiedziałem po prostu prawdę- mówi i delikatnie wzrusza ramionami

-No to w takim radzi bardzo mi miło, że się tobie podobam- mówię celowo, by zobaczyć jego reakcję

-Co? Nie!- mówi od razu- nic takiego nie powiedziałem, a nawet jeśli to i tak by nie wyszło...

-Czemu?- pytam

-Już nie chodzę na randki, nie umawiam się- mówi spokojnie

-Nigdy?

-Nigdy- odpowiada obojętnie

-Dlaczego?- nie mogę powstrzymać mojej ciekawości

-Bo kochałem Yoone. Nie udawało nam się i dodatkowo została mi odebrana. Nie chce jeszcze raz przechodzić tego samego. Teraz są panienki na jedną noc- powiedział

-Jesteś dupkiem, traktujesz dziewczyny jak zabawki- mówię

-Może, ale to jest zabawne- wzdycha a ja parskam

-Zabawne? Bawienie się dziewczynami jest zabawne?- parskam

-Tak, jest, bo to mi pozwala zapomnieć o tym, że ją kochałem Możemy zmienić temat?


-Idę spać- mówię i odsuwam sobie fotel do tyłu, a następnie go rozkładam by było mi wygodniej usnąć. Nie mam ochoty z nim gadać, więc to chyba najlepsze rozwiązanie. 

Parę minut się kręcę by najwygodniej się ułożyć do spania, ale ciągle nie mogę usnąć. Gdy słyszę otwierające się drzwi drżę z zimna otulającego moje plecy. Minho otwiera tylne drzwi i składa siedzenie, by następnie wyjąć coś z bagażnika. Już po chwili otwierają się drzwi z mojej strony i czuje zimno na całym ciele. Chłopak pochyla się na de mną i łapie pod kolanami by mnie podnieść. Instynktownie łapie się kurczowo jego szyi. Nie wiem co robi, ale uspokajam się gdy kładzie mnie na tylnym siedzeniu. Zrobił miejsce, ponieważ wyjął wszystko z bagażnika i jak wspomniałam rozłożył siedzenie, dzięki czemu można było się położyć i wyprostować nogi.

-Dziękuje- mówię już prawie przez sen

-Za co?- pyta Minho i kładę się obok mnie

-Za wszystko, za to, że jesteś- mówię i zamykam oczy.

Zaśnięcie nie zajmuje mi dużo czasu.

____________________________

Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Jeśli macie jakieś pomysły na kolejne to możecie napisać o tym w komentarzach :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top