*26


Wtulam się w jego klatkę piersiową i wybucham płaczem. Dlaczego to właśnie mnie spotyka najgorsze?

-Nie płacz-mówi w moje włosy delikatnie mną bujając, dosłownie jak matka z niemowlęciem- znajdziemy ich- dopowiada.

-Co?- wysilam się by na niego spojrzeć, lecz widzę tylko zamazany obraz.

-Mówię, że znajdziemy ich i zabijemy- odpowiada mi przytulając mnie mocniej do siebie. 

Minho zanosi mnie do pokoju na piętrze . Kładzie na łóżku po czym wychodzi. Chyba myśli, że zasnęłam.. No cóż. Do snu mi jeszcze daleko. Nie mogę zamknąć oczu, bo od razu widzę twarz Jonghyuna. 

Dlaczego wszyscy ode mnie odchodzą? Dlaczego do cholery?

***

Krzyczę!  Zaczynam rzucać się na łóżku, ale nie mogę otworzyć oczu. Nie śpię, ale boje się otworzyć oczy.

-Cicho, już spokojnie- czuje na swoim ramieniu czyjąś dłoń, więc niepewnie otwieram oczy.

Widzę Minho, dlatego mrugam kilkakrotnie by upewnić się, że to nie sen- już cicho, to tylko sen- mówi znów przytulając mnie do siebie.

Nie ogarniam co się dzieje. Czy Minho po raz enty tego dnia okazuje mi współczucie? Może jednak ma jakieś uczucia. Nie, to raczej litość...

-Uspokój się maluchu- mówi cicho. O mamy nową ksywkę- obiecuje, że znajdziemy ich, a teraz śpij. Szepcze i chce wyjść. 

-Minho?- mówię niepewnie, gdy on jest już przy drzwiach- mógłbyś ze mną zostać?- pytam cicho, wiedząc jaka jestem żałosna- albo zapomnij o pytaniu -dopowiadam szybko chowając się pod kołdrę. Już drugi raz go o coś takiego pytam.Słyszę tylko cichy śmiech chłopaka i czuje jak materac ugina się pod ciężarem. 

Wystawiam głowę zza kołdry i widzę siedzącego chłopaka, który ściąga swoją bluzkę. O mój Boże... Jakie on ma mięśnie? Mimo, ze jest ciemno widać je doskonale. Podnosi kołdrę kładzie się obok mnie.

-Śpij maluchu, jutro czeka nas długa podróż- mówi po czym się kładzie.

Czując , że chłopak jest blisko mnie, zaczynam czuć spokój. Nie boje się kolejnych koszmarów, które mnie przed chwilą nękały.  Delikatnie przybliżam się do niego i niedługo po tym zasypiam.

***

Gdy się budzę zegarek wskazuje 3.00 No tak zmiana czasu... Ale z tego co słyszę wszyscy inni też już wstali. Postanawiam pójść ich ślady i wstaje z łóżka po to by zejść na dół. 

-Soorim?- słyszę kobiecy głos za sobą, na co podskakuje- chodź na dół- uśmiecha się dziewczyna.

Podążam za nią na dół, gdzie spotykam chłopaków siedzących przy stole i zażarcie o czymś rozmawiających. Jednak ja idę za dziewczyną do kuchni. W ciszy jem swoje śniadanie, ale przerywam, gdy do kuchni wbiega Minho.

-Mamy zmianę planów, musimy wyjechać już dziś- mówi szybko - Jaehe, kupiłaś jakieś ubrania?- dopowiada

-Kiedy? Przecież jest ledwo przed czwartą nocy- odpowiada dziewczyna.

-No trudno, Rim chodź- wychodzi z pomieszczenia a ja patrzę na dziewczynę zdezorientowanym wzrokiem.

-Czemu nie mogę zostać z wami?- pytam

-Musisz jechać nim, bo on jest w stanie cię obronić bardziej niż ja i V. My jesteśmy tu tylko dla zmyłki. Spotkamy się w  Manchesterze - mówi i uśmiecha się bym mogła jej zaufać

-Manchesterze ? Przecież to drugi koniec kraju- odpowiadam.

-No właśnie. Przylecieliśmy do Londynu, by zmylić gang. Gdybyśmy kupili bilety do Manchesteru  od razu by wiedzieli gdzie nas szukać, a teraz będą szukać w Londynie i trochę im zajmie dojście, że ciebie i Minho  tu nie ma. Leć do niego- mówi na jednym wdechu dziewczyna

Przytulam dziewczynę i wychodzę z kuchni tym samym wpadając na V.

-Trzymaj się mała- uśmiecha się i zamyka mnie w żelaznym uścisku

-Kurwa V nie mamy czasu!- krzyczy  do niego Minho, a chłopak od razu mnie wypuszcza.

Minho ciągnie mnie za rękę w stronę garażu i praktycznie wpycha do samochodu. Okrąża go i zajmuje miejsce kierowcy szybko odpalając samochód. Wyjeżdżamy z podjazdu i od razu kierujemy się na autostradę.

-Jak się trzymasz?- ni stąd ni zowąd zaczyna

-A jak mam się trzymać? Zostałam sama, nie mam nikogo, jestem w dalszym ciągu porwana i nie rozumiem dlaczego ciągle mnie ze sobą ciągniesz. Jonghyun nie żyje, nie wiem po co zabrałeś mnie ze sobą do Anglii ,po co ?  – marudzę

-Za dużo gadasz. Ucisz się- warczy zbywając mnie

Powrócił zimny i bez uczuciowy Minho...

-Otwórz schowek- mówi a ja robię to co chce- jest tam duża szara koperta?

-Tak- odpowiadam

-Okej, wyjmij ją- nakierowuje mnie- otwórz ją i powiedz co tam jest.

Biorę do ręki dużą kopertę i otwieram ją, jej zawartość mnie dziwi, nie tyle dziwi co przeraża. Znajduje tam paszporty, dowody, pieniądze. Patrzę na zdjęcia i przerażam się, bo widzę moją twarz.

Imię: Soorim

Nazwisko: Choi

Lat: 20

Data urodzenia: 11.09.1993

Imię Matki: Isabelle

Imię Ojca: Junhyun

Nazwiska rodowe: Song

-Co to jest?!- krzyczę patrząc na te wszystkie papiery

-Paszporty nie widzisz?- kpi sobie ze mnie

-Dlaczego mam twoje nazwisko?- pytam, a on milczy- dlaczego pytam?!

-Od teraz jesteśmy małżeństwem- zamieram- nie denerwuj się Rim, tylko fikcyjnym- śmieje się

-Ciebie to wszystko śmieszy?! - krzyczę

-Tak trochę- znów się uśmiecha

-Dupek!- rzucam kopertę na tylne siedzenie i spoglądam w okno- jak zdobyłeś je tak szybko?- pytam- no słucham!

-Wtedy co cały dzień jeździliśmy po Seulu, w tym klubie, wtedy-odpowiada.

-Miałeś to wszystko zaplanowane? Skąd mogłeś wiedzieć, że z tobą pojadę? - kpie- czy, to już wtedy... czy wtedy Jonghyun...- zaczynam a do moich oczu napływają łzy

-Tak. V miał do niego pojechać i doprowadzić do porządku, ale znalazł go leżącego w kałuży krwi z karteczką w ręce.

-Co pisało na tej kartce?- pytam z łzami w oczach

-„Jesteś następna Soorim"- mówi cicho z nadzieją, ze nie usłyszę 

-Dlaczego?- tylko tyle potrafię wydusić.

-Powiem ci wszystko. Wszystko to co ukrywał przez ostatnie lata Jonghyun, ale musisz mi obiecać, że będziesz silna 

-Obiecuje- chlipię przez łzy

-Dobrze. A więc...- zaczyna ale urywa zdanie dostrzegając za nami czarny samochód- cholera, jak tak szybko nas znaleźli?- pyta sam siebie chłopak.- trzymaj kierownice !- nakazuje, a ja odruchowo chwytam kółko.

Chłopak opuszcza szybę i wymierza parę strzałów z pistoletu w samochód za nami, celuje w koła, by nie mogli nas gonić. Trzeba przyznać, że znowu mu się udało. Gdy powrotem przejmuje „stery" jestem spokojniejsza.

-Dokończ- przerywam ciszę podczas, gdy chłopak zamyka szybę.

-Ale co?- pyta posyłając mi szybkie spojrzenie

-To co zacząłeś

-Dobrze, ale później- zbywa mnie

-Obiecujesz?- pytam

-Yhm- mamrocze

-Minho!- piszczę

-Tak, obiecuje. Teraz już siedź cicho!- warczy

Dalsza podróż mija spokojnie, już nikt nas nie goni, a ja i Minho wymieniliśmy może dwa zdania. Gdy się ściemnia chłopak zjeżdża z drogi do jakiegoś hotelu. Wysiadam z samochodu, a chłopak dołącza do mnie. Niespodziewanie chwyta mnie za dłoń i ciągnie do budynku zatrzymując się przy rejestracji.

-Dobry wieczór- mówi starsza kobieta.

-Dobry- odpowiada Minho - Choi - mówi niedbale do kobiety.

-Ach tak, proszę-  mówi kobieta i podaje mu klucz.

Nikt nic więcej nie mówi, a on  ciągnie mnie po schodach. Zabieram klucz od chłopaka i otwieram pokój. Jest jedno łóżko małżeńskie.

-Śpisz na podłodze- mówię od razu

Chłopak odchyla głowę do tyłu głośno się śmiejąc

-Chyba nie- odpowiada- ta ja tu płacę

-No to ja śpię na podłodze- podchodzę do łóżka i zabieram poduszkę i kołdrę.

-Przecież jesteśmy małżeństwem- chłopak chwyta mnie w tali i przyciąga do siebie przez co zderzam się z jego twardą klatką piersiową. Moje serce zabiło mocniej

-Tak fikcyjnym- syczę- łapy przy sobie- warczę i odpycham go od siebie

-Dzisiaj w nocy sama się do mnie kleiłaś- szydzi przyciągając mnie mocniej do siebie

-Tak, bo miałam zły sen a ty byłeś pobliżu- odpowiadam i ponownie go odpycham.

Chłopak ściąga bluzkę , spodnie i wchodzi pod kołdrę podczas, gdy ja ciągle stoję w tym samym miejscu z poduszką w dłoni.

-Jeny chodź, ja nie gryzę- mówi chłopak- łóżko jest wystarczająco duże Pani Choi-  mówi wykrzywia usta w uśmiechu.

-Dobrze, ale łapy przy sobie- mówię i wchodzę pod kołdrę

-Nie będzie ci za ciepło w tym wszystkim?- kpi chłopak.

-Zamknij się- warczę odwracam się do niego plecami. Znów słyszę jego cichy śmiech.

-To będą długie i trudne dni- mówi pod nosem i również się kładzie.

Nie komentuje tego, bo wiem, że to tylko go rozśmieszy. Zaciskam powieki i próbuje zasnąć, co przy tej zmianie godziny jest trudne.

***

-Tak...- budzi mnie ściszony głos chłopaka- jest ze mną... tak cała i zdrowa... obiecałem, że jej wszystko powiem... powinna wiedzieć, nie ma już nikogo to chociaż niech wie dlaczego i jakie niebezpieczeństwo jej grozi...Ym.. śpi... Tak obiecuje... Przestrzegajcie planu, jakby były komplikacje macie od razu zadzwonić... Pa.

Dziwna ta rozmowa, ale głupi by się domyślił, że chodzi o mnie. Niebezpieczeństwo? Jakie niebezpieczeństwo?

_________________________

Mam nadzieje, że rozdział się podobał. Chce przeprosić, że nie pojawił się nowy rozdział z Assistent ATEEZ, ale dziś postaram się go dodać...Szukanie gifów jest dla mnie trudne  :)

Do następnego !

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top