*24
-Jasne, to o czym chcesz porozmawiać?- pyta dziewczyna.
-No nie wiem, co zjemy na kolacje?- zapytałam o pierwszą rzecz jaka mi przyszła do głowy, a dziewczyna zaśmiała się głośno. Miałam ochotę uderzyć się w czoło z własnej głupoty.
-Może zamówimy jakąś pyszną zapiekankę?- pyta z uśmiechem, który miał mnie do tego zmusić
-Czemu nie- odpowiedziałam
-To zadzwonię teraz , bo chłopacy zaraz będą głodni.
-Chyba już są- wskazuje na V, który stoi w drzwiach.
-Czego?- śmieje się brunetka
-Soorim ma racje. Tak jakby burczy mi w brzuszku- robi smutną minkę na co ja śmieje się głośniej.
- Minho, chyba też- dopowiada wyciągając chłopaka zza ściany.
-A może sami byście coś zamówili dla siebie- proponuje na co zostaje obdarzona wściekłym spojrzeniem siostry V
-Nie! Ostatnio jak im na to pozwoliłam- zrobiła pauzę jakby sobie coś przypominała- to nie był dobry pomysł! - mówi szybko dziewczyna.
-Ostatnio nie było tak źle- staje w swojej obronie V
-Jak to nie? Wydaliście całą kasę na okropną indyjską kuchnie! - burczy dziewczyna na co zaczynam się głośno śmiać.
-Zawsze trzeba próbować czegoś nowego- odezwał się Minho i podał siostrze V komórkę, by zamówiła dla nas wszystkich jedzenie
***
Jedziemy całą czwórką samochodem do Seulu. Nie wiem znowu po co bo nikt mi nie chce powiedzieć, znaczy Jaehe też nie wie, więc to jest podejrzane. We mnie pojawia się iskierka nadziei, może Minho się nade mną zlitował i może będę już wolna. Być może doszło do niego to, że Jonghyun teraz nie za bardzo mi pomoże...Ta sytuacja jest trochę śmieszna..Jonghyun ratował mnie przed samobójstwem, a przed przyjacielem jakoś nie chcę...Żałosne wiem.
Już po chwili zatrzymujemy się, a chłopacy wysiadają z pojazdu. V każe nam zostać, na co patrzymy po sobie z dziewczyną, ale wykonujemy ich prośbę, ale gdy nie wracają od godziny postanawiam wysiąść. Nie kojarzyłam tego miejsca. Wszystko było tu obce, choć z daleka było widać wysokie , wyróżniające się budynki, które pamiętam.
-Soorim, wracaj tu- mówi pewnie brunetka
-Nie wytrzymam dłużej w tym samochodzie, chcę chociaż rozprostować nogi- mówię i wysiadam z pojazdu.
Dziewczyna idzie w moje ślady. Gdy stoimy tak jeszcze chwile Jaehe nachyla się do schowka i szuka czegoś, by wyjąć paczkę papierosów. Nie spodziewałam się tego po niej.
-Palisz?- pytam zaskoczona
-Tak, okazyjnie, najczęściej gdy jestem zdenerwowana- odpowiada mi i zapala papierosa- chcesz?- wyciąga ku mnie paczkę ,ale odmawiam.
Od zawsze nie lubiłam jak ktoś pali. Mój tata był nałogowym palaczem i zawsze cuchnęło od niego dymem. Gdy mijają kolejne minuty a chłopaków nie ma moja towarzyszka zaczyna się jeszcze bardziej martwić. Już wypaliła dwa papierosy i kończy trzeciego co szczerze mówiąc mnie przeraża. Z jednej strony nie mogłam jej go wyrwać tak jak robiłam to Jonghyunowi gdy palił...
-Dobra, pójdę ich poszukać- mówię pewnie i robię pierwszy krok
-Co? Nie. Masz zostać ze mną- protestuje dziewczyna
-Ale przecież martwisz się o nich- mówię patrząc na nią przenikliwym spojrzeniem
-No tak, ale lepiej im nie przeszkadzać, gdy coś załatwiają- dziewczyna chwyta mnie za nadgarstek.
Wzdycham ciężko i zostają przy dziewczynie. Stoimy jeszcze chwilę po czym zdenerwowana wyrzucam paczkę papierosów za siebie, bo dziewczyna sięga po czwartego. Było tego za wiele, więc w końcu mi się udało do tego zmusić.
-No ej!
-Nie uważasz, że spaliłaś o trzy za dużo?- pytam z uniesioną brwią
-Nie, nie uważam, ale...- zaczyna , ale przerywają jej... strzały.
Co do cholery?! Patrzę przerażona na brunetkę, ona również. Do jej oczu napływają łzy. Bez słowa podchodzę do niej i ją przytulam. Wiem, że obstawia najgorszego, ja także, bo były tylko dwa strzały... tylko dwa...
Gdy dociera do mnie to co się dzieje od razu spoglądam na dziewczynę, która bezradnie opada na ziemię z płaczem. Od razu do niej dołączam, by ją wesprzeć. Martwiły mnie te strzały, ale coś mi mówiło, że chłopakom nic nie jest. Może to była nadzieja...
-Jaehe, nie bój się, te strzały mogły być ostrzegawcze lub do kogoś innego- mówię i przytulam dziewczynę, która jest roztrzęsiona
-Soorim to były dwa strzały. Były tylko dwa strzały. Ostrzegawcze byśmy zobaczyły, a w środku jest gang składający się z parunastu osób. To na pewno były strzały do chłopaków- łka
Mimo, że słowa dziewczyny są prawdopodobne, próbuje jakoś ją uspokoić, bo przecież jak chłopacy zostali postrzeleni my musimy stąd odjechać. Nie chce by i nam się coś stało. Z jednej strony byłam ciekawa czemu oni wzięli nas ze sobą...to było nieodpowiedzialne z ich strony.
-Wstawaj. Musimy stąd odjechać- mówię do płaczącej dziewczyny
-Nie mogę, muszę tam iść- zaczyna się podnosić i iść w stronę budynku, ale ja ją powstrzymuje.
Podnoszę wzrok słysząc czyjeś ciężkie kroki, już miałam razem z dziewczyną uciekać ale napotykam znaną wysoką sylwetkę . Wstaję by mieć lepszą widoczność i już dokładnie widzę Minho i V, którzy idą powolnym i ciężkim krokiem w stronę samochodu.
-Jeahe, wstawaj jedziemy- powtarzam
-Nie, nie nie!- mamrocze
-Wsiadać do tego cholernego samochodu, obie!- krzyczy Minho, gdy z lokalu wybiega paru umięśnionych kolesi.
Ciągnę dziewczyna na tylne siedzenie, a chłopacy podbiegają do samochodu. Minho od razu wciska pedał gazu i odjeżdżamy.
-Co to było?!- krzyczy Jaehe- tak mnie przestraszyliście- po jej łzach zostały tylko czarne ślady tuszu do rzęs.
-Przepraszam, ale jesteśmy cali- uśmiecha się do niej brat
-Nie odzywaj się do mnie!- warczy dziewczyna, na co Minho się uśmiecha.
-Gdzie jedziemy?- pytam i patrze na kierowce
-Jak to gdzie? Do motelu- mówi Minho
-Po co my byłyśmy wam potrzebna?- nie chcę tego mówić, ale pytanie samo wydobywa się z moich ust.
-Po to byś zadawała pytania!- warczy chłopak i odwraca się na chwilę, by spojrzeć na mnie gniewnie
Już się nie odzywam. W ciszy i to takiej cholernie krępującej ciszy wracamy do motelu przy drodze w lesie i w takiej samej ciszy wchodzimy do jednego z pokoi. Ja i dziewczyna od razu oddzielamy się od chłopaków i siadamy na łózkach. Oni zaś siadają przed telewizorem.
-O co chodzi?- pytam szeptem dziewczynę
-Mam złe przeczucia. Pewnie nie wiesz gdzie byliśmy, prawda?- pyta a ja kimam przecząco głową - no właśnie. Tam jest najniebezpieczniejszy gang w całym Seulu, Minho kiedyś był jednym z nich, ale później odszedł z Jonghyunem. Od tamtego czasu, gdy odszedł mają wiecznie jakieś spory. Dlatego się boję, i zastanawiam się też dlaczego nas ze sobą wzięli.
-Mozę po prostu nie myśleli, że tak wyjdzie, może chcieli..- zaczynam ale przerywają mi pękające szyby w budynku.
Po chwili chłopacy stoją obok nas, a jeszcze sekundę później zostaje pociągnięta na podłogę i upadam. Za całą trójką czołgam się ku wyjściu. Chłopak nakierowuje mnie na drzwi i wprowadza do samochodu osłaniając przed strzałami . V i Jaehe już siedzą na swoich miejscach. V na miejscu kierowcy, a jego siostra siedzi na fotelu pasażera.
-Co to było?- pytam cicho
-Nie sądziłem, że znajdą nas tak szybko- mówi Minho sycząc - V, wiesz gdzie jechać, prawda?- pyta przyjaciela
-Tak. Ale pierw muszę zgubić ogon- mówi chłopak patrząc w środkowe lusterko.
Cała nasza trójka odwraca się i widzi czarną furgonetkę podążającą za nami. No to mamy kłopoty. Nigdy nie sądziłam, ze znajdę się w takiej sytuacji.
-Schyl się- mówi Minho i pociąga mnie w dół, przez co prawie na nim leżę.
Już po chwili tylna szyba pęka, a o siedzenie zahacza pocisk. Minho delikatnie mnie z siebie zsuwa i podnosi się z wyciągniętą bronią i zaczyna strzelać w czarny samochód.
________________________________
Przepraszam za spóźnienie ,ale miałam masę spraw do załatwienia... Mam nadzieje ,że rozdział jest ok i macie ochotę czytać dalej . Uprzedzam, że rozdziały do moich książek nie będą dodawane tak często ze względu na pracę. Jeszcze dziś postaram się dodać rozdział z ASSISTANT ATEEZ :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top