14
Kiedy skończyłam płakać, Jonghyun nic nie powiedział. Siedzieliśmy przez chwile w ciszy i w jej trakcie podziwiałam widok zza okna. Byłam ciekawa kiedy będę mogła stąd wyjść. Nie lubię szpitali, bo jest tu nudno i dużo tu starych ludzi.
-Może chcesz wyjść na spacer?- zapytał mnie nagle Jonghyun
-Po korytarzach szpitala?- zapytałam i prychnęłam pod nosem dając mu znać, że to beznadziejny pomysł i nie mam na to ochoty
-Pytałem się lekarzy i możesz wyjść na zewnątrz- powiedział, a ja słysząc to odwróciłam się w jego stronę- To co idziemy?- zapytał, a ja przytaknęłam.
Chłopak zawołał jedną z pielęgniarek, która odłączyła mnie od kroplówki i powiedziała nam jak mamy dojść do małego parku na terenie szpitala. Od razu się tam pokierowaliśmy i dopiero gdy wyszliśmy, zobaczyłam jak jestem ubrana. Miałam na sobie swoją piżamę, którą chłopak musiał mi przywieść gdy byłam w śpiączce i białe laczki, które noszą lekarze. Dziwnie się czułam chodząc w piżamie, ale nie miałam nic innego. Całe szczęście, że było w miarę ciepło.
-Załóż to- usłyszałam głos chłopaka, który w wyciągniętej do mnie dłoni trzymał swoją czarną bluzę
-Nie jest mi zimno- powiedziałam
-Ale pewnie zaraz będzie- przyznał, a ja zgodziłam się z nim w myślach.
Chłopak nie czekając na to aż coś powiem zaczął ubierać mi swoją bluzę. Czułam się trochę jak dziecko ubierane przez ojca. W jego spojrzeniu widziałam troskę i muszę przyznać, że Jonghyun z każdym dniem mnie zaskakiwał.
-Dzięki- powiedziałam i uśmiechnęłam się nieśmiało
Jonghyun uśmiechnął się delikatnie pod nosem i zwiesił głowę w dół bym tego nie widziała, ale zrobił to za późno. Szliśmy powoli uliczkami wyznaczonymi między krzakami, kwiatami i drzewami. W okół nas przechadzali się także inni, ale było tu ciszej niż w normalnych parkach. Było tu tak spokojnie, że mogłam porozmyślać o swoim życiu.
Nie mogłam znieść tego, że byłam adoptowana. Zadawałam sobie pytania typu dlaczego i kto mnie zostawił. Dlaczego los mnie tak potraktował i dlaczego matka, która mnie adoptowała, mnie nie kochała. Przecież nie na tym chyba polega adopcja, prawda?
-Myślisz o tym?
-Hm? o czym?- zapytałam gdy Jonghyun wyrwał mnie z rozmyśleń
-Myślisz o tym co będzie teraz ze swoim życiem?- zapytał i skupił na mnie swój wzrok
-Tak...Znowu jestem w dołku- przyznałam
-Nie poddawaj się. Jeśli chcesz mogę ci pomóc - zaproponował
-Dlaczego chcesz mi pomóc?
-Bo chce i to zrobię- odpowiedział i wsadził rękę do kieszeni bluzy, którą miałam na sobie. Spojrzałam tam nieco wystraszona, ale gdy zobaczyłam, że chłopak wyciągał z niej paczkę papierosów i zapalniczkę, odetchnęłam i pokręciłam głową.
-Spokojnie nie zgwałcę cię. Za dużo tu ludzi- powiedział i wsadził jednego papierosa do ust.
-Nawet o tym nie pomyślałam- powiedziałam cicho i odwróciłam wzrok, by nie rozpoznał z mojej twarzy, że to kłamstwo
Jonghyun zaśmiał się i palił papierosa, a ja szłam równym z nim krokiem i obserwowałam jak oboje stawiamy kroki na rozchodzonej drodze. W mojej głowie ciągle pojawiały się myśli dotyczące mojego życia. Znowu muszę poszukać sobie pracy. Jeśli jej szybko nie znajdę to z czasem nie stać mnie będzie na utrzymanie mieszkania, a później na jedzenie...Na samą myśl łapie doła.
-Miałem ci powiedzieć jak to było ze mną- powiedział Jonghyun gdy w pewnym momencie postanowiliśmy usiąść na zielonej trawie pod drzewem. Spojrzałam na niego i zauważałam, że trochę posmutniał. Pewnie w jego życiu też nie było tak kolorowo. Musiało coś się stać, że skończył robiąc to co robi...
-No tak, miałeś mi o sobie opowiedzieć
-Jesteś pewna, że chcesz to usłyszeć?- zapytał, a ja przez chwile się zastanowiłam.
Chłopak swoim spojrzeniem dawał mi znaki, bym jednak odmówiła. Z jakiegoś powodu chciał, bym nie poznała jego życia. Byłam ciekawa dlaczego. Teraz wydaje mi się, że nikt nie ma tak przegranego życia jak ja. Nie dość, że on dziecka byłam niekochana to jeszcze teraz po skończeniu 20 lat dowiaduję się, że byłam adoptowana i rodzice żałowali na mnie pieniędzy. Żyłam w kłamstwie i na dodatek nie mogę nigdzie znaleźć pracy.
-Chyba nie miałeś gorzej niż ja- powiedziałam i uśmiechnęłam się, by go jakoś zachęcić do opowiadania. Jonghyun westchnął i po chwili namysłu zaczął mi wszystko opowiadać
-Kiedy się urodziłem od zawsze miałem to czego chce. Moja starsza siostra zachorowała i wtedy wszystko się zmieniło. Dla rodziców, przestałem istnieć. Podobnie było z rodziną. Stałem się wyrzutkiem, nikogo nie obchodziłem i obwiniałem za to siostrę. Przez nasze kłótnie jej stan się pogarszał. Trafiła na stałe do szpitala. Rodzice wydawali na nią pieniądze. Robili to nie potrzebnie. Siostra powiedziała mi pewnego razu, że ona czuję, że umiera. Mówiła, ze chce umrzeć i prosiła mnie bym ich przekonał do tego, by nie wydawali już pieniądze na leki, czy jakieś niepotrzebne operację i robiłem to. Robiłem to z dwóch powodów. Pierwszy z nich był taki, że kochałem ją i widziałem jak patrzy na nas wszystkich z tęsknotą. Ona wolała już umrzeć,niż żyć jak warzywo i patrzeć jak matka skrycie płacze...A drugi był taki, że żyjąc niszczyła naszą rodzinę. Oczywiście rodzice znienawidzili mnie za takie gadanie i często mnie bili. Nie pozwalali mi już jej odwiedzać w szpitalu. Byłem wtedy nastolatkiem, więc zacząłem się buntować, by mnie w końcu ktoś zauważył. Wpadałem w różne tarapaty , ale ich to nie obchodziło. Oni nawet nie wracali często na noc do domu. Kiedy moja siostra wróciła do domu. Rodzice nie mogli na mnie patrzeć...
-Obwiniali cie za śmierć siostry?- zapytałam, a on przytaknął . Zwiesił głowę i wyglądał jakby miał się rozpłakać.
-Wyrzucili mnie z domu, bez niczego. Z pustymi kieszeniami, ubrany jak na lato. Znienawidziłem ich. Błąkałem się po Seulu i starałem się jakoś przeżyć. Zacząłem kraść i żyłem wśród bezdomnych. Dopiero po roku życia w taki sposób powiedziałem sobie dość. Stałem już na moście i chciałem z niego zeskoczyć, ale bałem się to zrobić. Znalazłem sobie cel....Wciągnęłam się do dilerstwa i z czasem wychodziłem na prostą. Kupiłem te mieszkanie i wtedy poznałem Minho i Yoone. Oni dołączyli do mnie i od tamtej pory tylko im ufałem.
-Reszty chyba mogę się domyślać- powiedziałam cicho i położyłam mu dłoń na ramieniu, by go jakoś wesprzeć- A co się stało z twoimi rodzicami?- zapytałam i spojrzałam na niego niepewnie.
Jonghyun zacisnął pięści i odwrócił wzrok w przeciwną stronę. Chyba nie chciał mi tego mówić, więc zaczęłam się podnosić z trawy.
-Gdy odszedłem często podchodziłem pod dom...Pewnego razu zobaczyłem tak małego chłopca. Adoptowali syna. Do dziś ich nienawidzę- powiedział, a ja spojrzałam na niego z żalem.
-Miałeś rację...Twoje życie było gorsze od mojego- przyznałam- Ale ty chociaż sobie poradziłeś, a ja za każdym razem gdy się podnoszę, to prędzej czy później znowu upadam na dno...
-Bo byłaś sama, ale teraz już nie będziesz- powiedział i szybko podniósł się i stanął naprzeciw mnie.
Oboję patrzeliśmy sobie w oczy, aż w końcu chłopak mnie pocałował. To była chyba najlepsza chwila mojego życia. Ten pocałunek połączył nas i pokazał jak jesteśmy do siebie podobni. Czułam się dobrze będąc przy Jonghyunie. Kiedy mnie przy sobie trzymał i przyciągał mnie jeszcze bliżej, czułam się silniejsza i bezpieczna.
Nie spodziewałam się tego, że Jonghyun mnie pocałuję i ,że ja to odwzajemnię. To chyba było spontaniczne, ale muszę przyznać, że nie żałowałam tego. Kiedy zaczęło nam brakować tchu, rozdzieliliśmy swoje usta i stykając się czołami patrzeliśmy na siebie. Zatracałam się w jego oczach, a on w moich.
-Nie pozwolę ci więcej upaść- powiedział i przyłożył swoją dłoń do mojego policzka- Pozwól mi być twoją ostatnią nadzieją
Dodał, a wtedy moje serce zaczęło mocniej bić. Te słowa brzmiały jak jakaś bardzo ważna obietnica, którą Jonghyun mi niedawno złożył. Były to piękne słowa i pasowały do obecnej sytuacji. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że on chce mi pomóc. Wpatrując się w jego oczy wiedziałam, że nic złego mnie przy nim nie spotka...
Uśmiechnęłam się delikatnie i oparłam swoją głowę na jego piersi, a ręce obięły go mocniej w pasie. Chłopak podparł swoją brodę na czubku mojej głowy i przytulił mnie do siebie jeszcze bardziej niż chwile temu. Zamknęłam oczy i chciałam by ta chwila trwała jak najdłużej.
-------------------------------------------------------
Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał. Zostawcie po sobie komentarz, bym wiedziała, że czytacie :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top