❅ xix ❅
❁ ════ ❅• 𝑫𝑨𝒀 𝟏𝟗 •❅ ════ ❁
❅❅❅
┏━━━━•❅•°•❈•°•❅•━━━━┓
𝑺𝑷𝑰𝑫𝑬𝑹𝑺𝑶𝑵
┗━━━━•❅•°•❈•°•❅•━━━━┛
❅❅❅
𝑷𝒆𝒕𝒆𝒓 𝑷𝒂𝒓𝒌𝒆𝒓 𝒙 𝑳𝒐𝒌𝒊 𝑳𝒂𝒖𝒇𝒆𝒚𝒔𝒐𝒏
"Jingle bell, jingle bell, jingle bell rock
Jingle bells swinging and jingle bells ring..."
Przyjemna dla ucha świąteczna melodia rozbrzmiewała w radiowozie zmierzającym w stronę komendy, a siedzący za kółkiem czarnowłosy mężczyzna postukiwał w kierownicę palcami w rytm melodii. Natomiast brunet siedzący na tylnym siedzeniu pojazdu jedynie zeszklonymi oczami wpatrywał się w swoje skute kajdankami dłonie, nie mając zielonego pojęcia, jak właściwie się tam znalazł. Chociaż prawdę powiedziawszy ,bardziej prawdopodobny był fakt, że młodzieniec przez, no cóż, strach i zawstydzenie spowodowane całą tą sytuacją po prostu nie pamiętał niczego.
— Młody... nie martw się tak. Jeśli faktycznie nie zrobiłeś nic celowo, to może nie czekają cię jakieś wielkie konsekwencje — powiedział z pociesznym uśmiechem drugi mężczyzna siedzący obok czarnowłosego policjanta, który to posłał swojemu partnerowi surowe spojrzenie.
— Thor, przysięgam na komendanta, że jeszcze jedno słowo do zatrzymanego i przestanie być tak kolorowo — warkął ozięble brunet, zaciskając palce, którymi wcześniej wystukiwał rytm świątecznej piosenki, na kierownicy, a jego wzrok ponownie skupił się na drodze. Blondyn westchnął cicho, po czym jeszcze raz spojrzał w lusterko, w którego odbiciu można było dostrzec tylne siedzenia. Kiedy wzrok mężczyzny skrzyżował się ze wzrokiem młodszego, posłał mu pocieszający uśmiech, który ten, mimo że dalej był przygnębiony, odwzajemnił delikatnie. W końcu policjant, nazwany przez swojego partnera “Thorem” mógł mieć racje i dwudziestolatek w ostateczności nie musiał się aż tak przejmować.
Oczywiście – prawda była inna. Peter zdawał sobie z tego sprawę, ale wciąż łudził się, że nie zawiedzie cioci May czy Pana Starka, którzy w końcu na pewno nie przypuszczali, że Parker w tak idiotyczny sposób zepsuje sobie swoją kartotekę. A jednak pomimo tej wiedzy, chłopak po prostu postanowił nie stresować się aż tak bardzo, co nie wychodziło mu do końca, ponieważ jego dłonie wciąż mocno drżały i oczy również nieustannie miał zeszklone, jednakże, przecież liczą się chęci - czyż nie?
・‥…━━━━━━━☆☆━━━━━━━…‥・
— Wysiadaj _ powiedział oschle Laufeyson, kiedy podjechali już pod komendę, a on sam wysiadł z samochodu i otworzył tylne drzwi radiowozu. Peter, pomimo, że był wystraszony, wyszedł powoli z pojazdu ze spuszczonym wzrokiem. Pomimo wcześniejszych słów Thora, szatyn na moment obecny znów był niemiłosiernie wystraszony, co spotkało się z cichym prychnięciem opuszczającym wargi czarnowłosego, który, kiedy młodszy mężczyzna nareszcie wyszedł na zewnątrz, złapał go mocnej za ramię i poprowadził do wnętrza budynku komisariatu. Natomiast, kiedy weszli już do środka, młody chłopak został zaprowadzony do tak zwanego „dołka”, w której to miał zaczekać, aż jeden z policjantów przygotuje pokój przesłuchań.
Szatyn westchnął cicho, opierając się o ścianę, a jego wzrok spoczął na podłodze. Co chłopak miał powiedzieć na zeznaniach? I czy Pan Stark będzie na niego bardzo zły? W końcu takie zatrzymanie z posadzeniem o kradzież splami, jak dotąd nieskazitelną, kartotekę chłopaka, który jedne, co mógł na moment obecny robić, to prawdopodobnie współpracować z policją i modlić się, aby ta go szybko wypuściła. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia.. jego pierwsze święta bez cioci May, która odeszła z tego świata na początku roku. Właśnie dlatego chłopak miał spędzić święta z Ned’em, który zaoferował mu wspólne, świąteczne oglądanie Star Wars niczym za nastolatka, aby chociaż w ten sposób poprawić humor przyjaciela. Jednakże, patrząc na obecną sytuację. Jednakże na moment obecny nie zapowiadało się, aby chłopak wyszedł z aresztu zbyt szybko. Chociażby dlatego, że jego mentor, przyjaciel jak i, według świętej pamięci May, niańka – Tony Stark, był wraz swoją żoną oraz córką na jakiejś egzotycznej wyspie. Dlatego też Peter nie liczył, że w najbliższym czasie Anthony wpłaci kaucję za wypuszczenie swojego „podopiecznego”.
— Wracamy na Ziemię, dzieciaku, zanim Thor łaskawie przygotuje miejsce do przesłuchania Cię, my załatwimy sobie kilka spraw — powiedział obojętnym tonem Loki, kiedy podszedł do celi, aby zabrać aresztowanego na pobranie odcisków palców. Kiedy przestraszony wzrok chłopaka spotkał się z obojętnym wzrokiem funkcjonariusza, dwudziestolatek skinął, po czym posłusznie podszedł do wyjścia z celi, a kiedy stanął już policjant wypuścił go i skuł mu nadgarstki, został zaprowadzony do odpowiedniego stanowiska. Czarnowłosy rozkuł jedną dłoń chłopaka, po czym przyłożył jeden z jego palców do nasączonej poduszki daktyloskopijne, a następnie jego odciski zostały odciśnięte na odpowiednich polach karty rejestracyjnej. Prawdę powiedziawszy, szatyn czuł się odrobinę nieswojo, kiedy wyższy od niego mężczyzna pobierał od niego odciski palców, ale mimo wszystko uścisk policjanta nie był tak mocny, jakby przypuszczał dwudziestolatek, a nawet wręcz przeciwnie, tym razem Laufeyson był, jakby to ująć, delikatny na swój sposób.
— Gotowe — odparł z cichym westchnieniem mężczyzna, ponownie zakuwając nadgarstek chłopaka w kajdanki, z zamiarem zaprowadzenia młodego z powrotem do celi, co jednak nie było mu dane, ponieważ z pokoju przesłuchań wyszedł Thor, który następnie podszedł do swojego partnera i poinformował go, że są gotowi do zebrania zeznań od Petera.
・‥…━━━━━━━☆☆━━━━━━━…‥・
—Tylko idiota uwierzy, że ukradłeś te ozdoby przypadkiem, a jak widzisz, nie siedzi tutaj sam Thor — odparł z nutą pogardy w głosie Laufeyson, kiedy Parker po raz kolejny zaprzeczył temu, że ukradł cokolwiek świadomie. — Z łaski swojej, zacznij mówić prawdę, inaczej oskarżymy cię dodatkowo o fałszowanie zeznań, dzieciaku. Nie wydaje mi się, aby dobrze wpłynęło to na twoją już i tak kiepską sytuację — dodał zaraz potem czarnowłosy, prostując się i patrząc z powagą w zeszklone oczy zatrzymanego, który to ze stresu ponownie spojrzał na swoje drżące dłonie. Chłopak był niewiele od rozpłakania się, co spotkało się z kpiącym prychnięciem ze strony zielonookiego mundurowego.
— Loki.. a jeśli on mówi prawdę? Nie naciskaj tak na niego, bo jeśli się rozpłacze, to wątpię, abyśmy wyciągnęli z niego cokolwiek — wtrącił cicho blondyn siedzący obok swojego partnera, z lekkim współczuciem spoglądając na roztrzęsionego dwudziestolatka.
— Idioto, spotkałeś się kiedykolwiek z tym, aby ktoś ukradł przypadkiem pięć opakowań bombek? — zapytał rozdrażniony funkcjonariusz, zerkając na swojego durnego partnera, który był zarówno jego bratem, z uniesioną brwią, przez co ten jedynie westchnął. Niebieskooki domyślał się, że jego brat zapewne tak jak zwykle ma rację, ale mimo wszystko to bardzo, ale to bardzo chciał wierzyć w to, że chłopak był niewinny. Według blondyna, młody Parker nie wyglądał mu na kogoś, kto mógłby skrzywdzić muchę, a tym bardziej być jakimś złodziejem. I właśnie dlatego, patrząc na przybitego chłopaka, mężczyźnie o podobnym imieniu do nordyckiego boga piorunów łamało się serce.
— P-p-przep-prze-przepraszam P-pa-pana, j-ja n-naprawdę n-nie ch-chcia-chciałem z-zrobić n-nic z-złego — powiedział cicho, załamującym się ze strachu głosem. Peter naprawdę nie miał pojęcia jak doszło do tego, że ukradł bombki wspomniane przez mundurowego, który teraz mierzył go jedynie zażenowanym przez zachowanie chłopaka spojrzeniem.
— Nie przepraszaj, bo zbyt wiele ci to nie da, a po prostu powiedz jeszcze raz, po co było ci kraść ozdoby na choinkę — westchnął czarnowłosy, wiedząc, że późniejsza papierkowa robota będzie już przyjemniejsza niż przesłuchiwanie tego przestraszonego kretyna. Jednak, kiedy po dwóch minutach dalej nie otrzymał żadnej odpowiedzi, uniósł lekko brew, po czym przeniósł wzrok na swojego brata.
— Zaprowadź tego dzieciaka z powrotem do dołka, bo, tak jak powiedziałeś, na razie nic z niego nie wyciągniemy — powiedział Laufeyson, po czym z poważnym wyrazem twarzy wstał z krzesła, a następnie wyszedł z pomieszczenia, aby zaparzyć sobie kawy.
・‥…━━━━━━━☆☆━━━━━━━…‥・
— P-przepraszam, że nie powiedziałem nic, co chcieli panowie usłyszeć — powiedział cicho Parker, kiedy już Thor odprowadził go do wskazanego przez Lokiego miejsca, na co blondyn uśmiechnął się z lekka przygnębiony.
— Młody, nie przepraszaj, jeśli faktycznie mówiłeś prawdę _ odpowiedział przyjaźnie blondyn, jednakże zrobił to równie cicho, aby przypadkiem nikt nie usłyszał ich rozmowy. Pomimo wszystko nie chciał sprawić kłopotów sobie, ani szatynowi. Jednakże słysząc, że ktoś odchrząknął za jego plecami wiedział, że ktoś usłyszał. Natomiast, gdy za sobą Thor ujrzał swego brata był prawie pewien, że jeśli teraz nie skończą rozmowy, to o całym zajściu dowie się ich komendant – Odyn, dlatego też szybko, po zamknięciu celi, udał się jak najdalej od swojego aresztowanego oraz Laufeysona, który zareagował na to prychnięciem.
Czarnowłosy obserwował jeszcze chwilę swojego idiotycznego, uciekającego brata, a kiedy ten był wreszcie wystarczająco daleko, wzrok zielonookiego spoczął na ich mazgaju, który teraz patrzył wystraszony na imiennika bożka oszustwa.
— Uspokój się, przyszedłem tylko z tobą porozmawiać — mruknął czarnowłosy, upijając niewielki łyk kawy z trzymanego przez siebie kubka. — Ponieważ widzę, że jesteś skłonny do nie płakania tylko przy takich miękkich idiotach jak mój brat ── mruknął, ponownie na chwilę spoglądając w stronę, w którą poszedł blondwłosy. Peter, słysząc słowa funkcjonariusza, speszył się lekko. Jednakże, czy rozmowa z Lokim nie była jedynym wyjściem, aby możliwe ten mu uwierzył.
Właśnie dlatego brązowowłosy skinął lekko, chowając rozkute dłonie do kieszeni swojej bluzy, a jego wzrok ponownie powędrował na dół, aby obserwować lekko zabłocone buty chłopaka. Natomiast Loki widząc, że młody, ku jego nieszczęściu, zgodził się na rozmowę, został zmuszony do wymyślenia tematu rozmowy, który nie będzie zbyt niekomfortowy dla nich obojga.
— Więc.. uh.. masz kogoś z kim spędzisz Święta albo kto w prezencie zapłaci ci kaucję? — zapytał czarnowłosy, ponownie upijając niewielki łyk swojej kawy. Dwudziestolatek uniósł wzrok na swojego rozmówcę, po czym zastanawiał się, w jaki sposób wypadałoby mu odpowiedzieć.
— Miałem spędzić Święta z przyjacielem, ale jedyna osoba, która mogłaby zapłacić kaucję, jest obecnie za granicą razem ze swoją rodziną — odparł zgodnie z prawdą Parker.
— Jeśli mogę zapytać, kim jest ta osoba? — zapytał funkcjonariusz, patrząc z prawie niezauważalnym zaciekawieniem na niższego od siebie chłopaka, który, pomimo, że wciąż był spięty, przynajmniej nie miał już łez w oczach.
— Och.. to Pan Stark, Anthony Stark _ mruknął dwudziestolatek, niepewnie patrząc na Lokiego, który na wspomnienie o filantropie zmarszczył lekko brwi.
— Nie wiedziałem, że Stark bawi się w opiekunkę — prychnął zielonooki, krzyżując swoje ramiona tak, aby przypadkiem nie wylać kawy. I właśnie w tym momencie, to Parker zainteresował się odrobinę bardziej swoim rozmówcą, który widocznie również znał się z milionerem, przez co postanowił, że o to również zapyta w trakcie ich rozmowy, która, jak się później okazało, trwała kilka, całkiem przyjemnych dla nich obojgu godzin, w czasie których nastała godzina wieczorna, kiedy to na posterunku nie było już zbyt wielu osób. Mężczyźni, po znalezieniu wspólnego tematu jakim był Stark, zdążyli porozmawiać o jego jakże osobliwym charakterze i poczuciu humoru.
・‥…━━━━━━━☆☆━━━━━━━…‥・
— ...naprawdę ludzie nie mają co robić w życiu — odparł bożek kłamstwa, kiedy oparty o jego tors Peter skończył czytać jeden ze znalezionych przez siebie fanfiction.
— Racja.. ukraść przypadkiem bombki? Przecież to niedorzeczne! — powiedział z cichym chichotem brązowowłosy, wyłączając swój telefon i przenosząc wzrok na Lokiego, który na słowa swojego chłopaka uniósł lekko brew.
— Czy bardziej przeszkadza ci fakt, że w tym - jak ty na to mówiłeś? Ach tak, fanfiction – ukradłeś ozdoby choinkowe niż to, że ludzie piszą o nas cokolwiek? — zapytał brunet, kręcąc z niedowierzaniem głową, a gdy jego ukochany pajęczak ponownie się zaśmiał, uśmiechnął się ledwo zauważalnie. — Ciężko mi cię czasem rozgryźć, dzieciaku — stwierdził, jedną dłonią zaczynając bawić się włosami Petera, na co ten uśmiechnął się radośnie.
— I tak wiem, że to lubisz! — stwierdził nastolatek, wtulając się w bożka, który jednym ramieniem obejmował go w talii.
A/N
Więc ten.. mam nadzieję, że wasze oczy żyją, bo inaczej organizatorce na rachunek przyjdą do koszty za leczenie.
No, ale cóż, pomijając już rachunki, jestem tutaj po to, aby życzyć wam wesołych świąt, udanych prezentów, aby ta jedna ciotka nie pytała, kiedy wreszcie przyprowadźcie przyszłego męża/żonę, smacznego karpia, zero mandatów za zbyt dużą liczbę osób no i przede wszystkim zdrowia!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top