❅ v ❅

❁ ════ ❅• 𝑫𝑨𝒀 𝟓 •❅ ════ ❁

❅❅❅

┏━━━━•❅•°•❈•°•❅•━━━━┓

𝑪𝑳𝑰𝑵𝑻𝑨𝑺𝑯𝑨

┗━━━━•❅•°•❈•°•❅•━━━━┛

❅❅❅

𝑪𝒍𝒊𝒏𝒕 𝑩𝒂𝒓𝒕𝒐𝒏 𝒙 𝑵𝒂𝒕𝒂𝒔𝒉𝒂 𝑹𝒐𝒎𝒂𝒏𝒐𝒇𝒇

❅❅❅

        Clint nie miał zamiaru spędzić wspólnego wyjazdu w góry w inny sposób, niż wygrzewając się na kanapie przed kominkiem z kubkiem kawy w ręku i przykryty fioletowym kocykiem, który przywiózł ze sobą. Zrobił to mimo kąśliwych uwag Natashy na temat tego, że górski domek rodziców Starka na pewno jest w nie zaopatrzony, a on sam zachowuje się jak dziecko, targające za sobą wszędzie ulubioną zabawkę. Za oknem od początku wyjazdu sypał śnieg, który może i wyglądał ładnie, ale niekoniecznie zachęcał do wyjścia na dwór. Wręcz przeciwnie, żadne z czwórki przyjaciół nie miało ochoty wysuwać nosa spod ciepłych koców, ale Natasha już na początku zapowiedziała, że gdy tylko śnieżyca się skończy, idą na stok. W końcu „po to tutaj przyjechali”, a jak na razie wyszli zaledwie raz. Clintowi udało się uniknąć założenia nart i spędził większość czasu siedząc na ławce, próbując przywrócić do życia telefon, którego bateria wysiadła z zimna.

— Naprawdę musimy? — spytał Clint, rozkładając się na kanapie, z głową opartą o kolano rudowłosej, kiedy ta znowu wspomniała o wyjściu na dwór — Pada śnieg. Idealna pogoda na robienie niczego. Na dodatek jest mi zimno — dodał jeszcze, spoglądając na nią z dołu.

— Mogłeś się cieplej ubrać — stwierdziła Natasha, poprawiając rude kosmyki sterczące na wszystkie strony, nadal naelektryzowane od czapki, którą niedawno zdjęła.

— Mówisz to dosłownie siedząc ubrana w moją bluzę — mruknął, śmiejąc się pod nosem. — Wyglądasz w niej lepiej niż ja, tak swoją drogą. — Puścił jej oczko, a z drugiego końca pokoju dobiegł ich śmiech Tony'ego, który obserwował ich rozmowę, popijając gorącą kawę.

— Oj Barton, i tak wyciągnę ciebie na dwór — oznajmiła Natasha, tym samym gasząc wszelkie nadzieje blondyna na to, że uda mu się jakoś ją przekupić.

        Jednak mimo to przez kilka godzin nie ruszyli się z miejsca, spędzając czas na kanapie, z włączonym telewizorem. Clint powoli zaczynał odzyskiwać nadzieję na to, że nie będzie musiał tego dnia podnosić się z obitej pluszem kanapy, ale około dwunastej śnieżyca ustała. Barton próbował udawać, że śpi, jednak rudowłosa nie dała tak łatwo się nabrać.

— Okej Clint, ale czy ty kiedykolwiek miałeś narty na nogach? — spytała, wstając i z cichym westchnieniem prostując nogi. Spodziewała się odpowiedzi, więc nie zdziwiła się również kiedy blondyn pokręcił głową.

— Nie. I to się nie skończy dobrze, jestem tego pewien — westchnął, ostatecznie również wstając z kanapy i uśmiechając się do Natashy — Czy to uwalnia mnie od wyjścia na dwór? — zadał pytanie z nadzieją w głosie, rzucając niechętne spojrzenie na śnieg leżący za oknem.

— Wręcz przeciwnie. Nauczę cię jeździć na nartach — powiedziała rudowłosa, posyłając mu figlarny uśmiech.

         Clint zmarszczył brwi, zastanawiając się, czy rudowłosa aby na pewno mówi serio, a nie tylko próbuje sobie z niego żartować. W końcu za oknem było tak zimno, że na samą myśl blondyn miał ochotę ciaśniej owinąć się kocem, na dodatek nigdy nie miał zbyt wysokich umiejętności, jeśli chodzi o sport. A jednak, Natasha mówiła zupełnie serio, uśmiechając się do niego niewinnie, jakby to była najbardziej oczywista i najprostsza rzecz na świecie. Dla niektórych mogłaby to być zwykła propozycja, a może nawet przyjemna okazja do nauczenia się czegoś nowego – dla Clinta jednak było to równoznaczne z wyrokiem. Postanowił więc najzwyczajniej w świecie zgrywać głupiego, licząc na to, że dziewczynie skończy się cierpliwość i tym razem mu odpuści.

— Um tak, co to są narty? — spytał, uśmiechając się, chociaż w tym momencie mentalnie zdzielił się w policzek. Graj głupiego Barton. Tak, to był dobry plan, ale nie aż tak głupiego.

         Wiedział, że teraz już nie uda mu się wykręcić z wyjścia na dwór. To jedno zdanie było jego szansą – której nie wykorzystał, co doskonale było widać po uśmiechu Natashy, która nawet nie skomentowała tego co powiedział, przyzwyczajona do jego bezgranicznej głupoty. Po prostu ruszyła do drzwi, pokrzykując na niego, żeby się ruszał, a Clint nie miał serca dalej się kłócić. Bo z drugiej strony była to przecież okazja do spędzenia czasu z Natashą. A takowe zawsze wykorzystywał. Bo mimo, że zdarzały się dni, w których rudowłosa niemiłosiernie go denerwowała, on i tak cieszył się z każdej spędzonej z nią chwili. Sam niekoniecznie widział w tym sensu. Po prostu taki był stan rzeczy i on się z nim pogodził.

         Po paru minutach ubierania się w milion warstw ciepłych ciuchów, mających na celu uratować ich przed zimnem, wreszcie udało im się opuścić pomieszczenie. Szli jedynie we dwójkę, gdyż reszta przyjaciół wolała zostać przed telewizorem, a Natasha nie miała siły ich przekonywać. Oczywiście Clint nie mógł zaprzestać rzucania w ich stronę zazdrosnych spojrzeń, patrząc na nadal siedzących na kanapie, przy dającym przyjemne ciepło kominku znajomych. W końcu oni mogli spędzać zasłużone wakacje w cieple, w czasie kiedy on zmierzał właśnie w kierunku stoku, marznąc mimo ciepłej bluzy i kurtki. Ubrał nawet czapkę, a to było do niego niepodobne.

    Droga do stoku i wypożyczalni znajdującej się obok prowadziła prosto w dół. Chodnik pokryty był warstwą śniegu, która ukrywała pod sobą inną pułapkę – oblodzony beton. Natasha była na to doskonale przygotowana i mimo ciężkich, narciarskich butów udało jej się uniknąć spotkania z twardą ziemią. Clint nie miał tyle szczęścia i już kilka minut później narzekał na mokre od śniegu spodnie, po niezbyt przyjemnym spotkaniu z chodnikiem.

       Do wypożyczalni dotarli szybko, po drodze denerwując siebie nawzajem komentarzami na temat pogody i tego o ile lepsze od zimy jest lato. Większość leciała oczywiście ze strony Clinta, a Natasha zbywała je tylko delikatnym uśmiechem, wyjątkowo nie chcąc znowu rozpoczynać sprzeczki. Dopasowanie odpowiedniego rozmiaru nart też nie zajęło długo, zważając na fakt, że blondyn ociągał się, próbując oddalić moment wejścia na stok. Nie udało mu się to jednak i już wkrótce stali przy taśmie, prowadzącej na niewielką górkę, pełną dzieci uczących się jeździć. Clint nie zamierzał przyjąć do wiadomości faktu, że nawet one jeżdżą zapewne dużo lepiej od niego, a starannie ukrywany uśmiech Natashy tylko to potwierdzał.

— No, dawaj Clint. Naprawdę w ogóle nie umiesz jeździć? — Rudowłosa zadała dosyć oczywiste pytanie, zważając na fakt, że właśnie przytrzymywała nartę chłopaka swoją, żeby ten nie zjechał do tyłu.

— Mówiłem ci, że nigdy w życiu nie miałem na nogach nart — powiedział, zdenerwowany, że nie może nawet utrzymać się na nogach, bo ciągle traci równowagę, albo ma uczucie, że grunt dosłownie ucieka mu spod nóg — Tasha, jutro mikołajki. Naprawdę mogłabyś mi odpuścić — marudził, poprawiając zsuwającą się z burzy jasnych, przydługich włosów czapkę.

— Zawsze możesz o tym pomarzyć — powiedziała spokojnym głosem, posyłając w jego stronę z pozoru miły uśmiech, który jednak mógł równie dobrze znaczyć „nie marudź, bo nie dożyjesz mikołajek”. W każdym razie Clint wolał nie sprawdzać, o które znaczenie chodziło tym razem.

        Nauka jazdy na nartach nie jest prosta i wymaga czasu. Jednak nauczenie jazdy na nartach Clintona Francisa Bartona jest rzeczą po prostu niewykonalną, o czym rudowłosa dosyć szybko się przekonała. Nieustannie lądował na ziemi, czując, że grunt sam ucieka mu spod nóg. Natasha uparcie wpajała mu podstawy jazdy na nartach, jak zahamować lub jak skręcić, jednak jej słowa puszczane były z wiatrem, a cierpliwość powoli się kończyła. Po trzydziestu minutach nauki stało się jasne, że blondyn raczej nie zjedzie samodzielnie z górki. Przynajmniej jeżeli nie chciał skończyć z połamanymi kończynami. Natasha jednak jeszcze długi czas się nie poddawała, wygrzebując skądś resztki spokoju. Clintowi jednak nadal krzyżowały się narty przy każdej próbie zjechania z troszkę większej odległości. W końcu zdenerwowana rudowłosa zatrzymała się nie asekurując chłopaka, pozwalając mu trochę zjechać do tyłu.

— Barton przysięgam, to naprawdę nie jest trudne, tylko ty masz jakiś oporny mózg — zdecydowała, mówiąc tonem nauczyciela, który właśnie wytłumaczył zadanie po raz trzeci i osoba siedząca w ostatniej ławce znowu spytała, co mieli robić.

— Ja nawet nie chciałem tu być — zauważył trafnie, stawiając ostrożnie kroki, próbując utrzymać równowagę i znowu nie zsunąć się z niewielkiej górki — Mówiłem ci, że nie umiem. Ostrzegałem. Powinnaś była się albo z tym pogodzić, albo za to nie brać — mruknął, w złości otrzepując mokre od śniegu nogawki spodni, próbując chociaż trochę się ogrzać.

— Niby wszystkiego się da nauczyć, ale ciebie ta zasada nie dotyczy — powiedziała, machając na to ręką. Już miała zaproponować żeby wracali, ale przyszło jej coś do głowy. — Okej, raz zjedziesz z górki i stawiam ci gorącą czekoladę.

— Żartujesz? Nie uda mi się — westchnął, spoglądając na swoje nogi, którymi bał się ruszyć, żeby nie zjechać do tyłu. Ale wizja gorącej czekolady z Natashą była kusząca. Przecież nie ma tu praktycznie ludzi, zjedzie raz i tyle. — No dobra, niech ci będzie. Jak się zabije to będzie twoja wina.

         Natasha pokręciła ze zrezygnowaniem głową i trzymając Clinta za rękę pomogła mu podejść do orczyka, który miał zawieźć ich na niewielką górkę treningową. Pomagała mu przez calutki czas, bo blondyn jak małe dziecko nie potrafił ustawić odpowiednio nart. Rudowłosa zaczęła wątpić, czy zjeżdżanie z górki aby na pewno było dobrym pomysłem, ale sama to zaproponowała, więc teraz nie chciała się wycofywać. Pomogła mu ustawić się na szczycie górki i zahamowała.
   
    — Dobra jedź, asekuruje cię — westchnęła, przygryzając wargę, żeby się nie roześmiać.

        Clint ruszył w dół stoku z lekkim opóźnieniem, ściskając w dłoniach kijki od nart. Nie jechał szybko, ciągle hamując i blokując drogę tym paru wytrwałym dzieciom, które również uczyły się jeździć na tym stoku i którym wychodziło to zdecydowanie lepiej. Ale ogólnie, nie szło mu tak źle. Uświadomił to sobie w połowie stoku i chciał obrócić się, żeby posłać tryumfalny uśmiech jadącej za nim Natashy. To był zły pomysł i szybko się o tym przekonał, bowiem od razu stracił równowagę i wywrócił się do tyłu, upadając na tyły nart. Niby nic mu się nie stało, ale nie mógł się zatrzymać i wpadł w niezłą panikę, bowiem nie potrafił w żaden sposób zahamować. Próbował na wszystkie sposoby, wbijając dłonie w śnieg, obracając się w bok, nadal jednak jechał prosto w dół. Nie minęła nawet minuta, ale Clint za każdym razem gdy opowiadał później tę historię wyolbrzymiał to, mówiąc o tym, w jakim śmiertelnym niebezpieczeństwie się znalazł. Dziewczyna przyspieszyła wymijając go i po prostu zajechała mu drogę, szybko go zatrzymując. Sama jednak również skończyła przy tym na ziemi, śmiejąc się wesoło.

— Barton, ciebie trzeba owinąć folią bąbelkową bo zaraz się zabijesz — powiedziała ze śmiechem, ignorując to, że blondyn praktycznie na niej leży, dociskając do ziemi po tym jak oboje upadli.

— Nic by się nie stało gdybyś nie kazała mi tutaj przyjść — mruknął, uśmiechając się do niej jednak, podnosząc z ziemi do siadu i strzepując śnieg z czapki. Odwrócił głowę w stronę Natashy, która uśmiechała się do niego, dalej siedząc na śniegu, tuż obok niego. — Co?

— Jesteś cały w śniegu — zaśmiała się lekko, patrząc na jego włosy, które przykryła warstwa białego puchu. — Wyglądasz uroczo.

— Uderzyłaś się w głowę? — spytał ze śmiechem, za co oberwało mu się w czubek głowy. — Ałć, ale nie musisz od razu mnie bić.

— Oh, zamknij się idioto — zaśmiała się, przysuwając blisko i łącząc ich usta w delikatnym pocałunku. Blondyn uśmiechnął się, oddając pieszczotę. Chciał położyć jedną z dłoni na jej policzku, jednak była tak zimna, że nie miało to większego sensu.

        Nie chciał się odsuwać, jednak powoli marzł coraz bardziej. Siedzenie na śniegu nie było przyjemne, w szczególności zważając na fakt, że już wcześniej zdążył porządnie zmarznąć. Ostrożnie odsunął więc głowę, uśmiechając się do rudowłosej.

— Idziemy na tę czekoladę? — spytała dziewczyna, dalej z rozmarzonym uśmiechem na twarzy. Jej policzki i nos były zaczerwienione od zimna, a ich kolor mieszał się z delikatnym rumieńcem. Wstała, wyciągając dłoń do chłopaka, który dalej nie do końca wiedział jak się podnieść i każda próba znowu kończyła się na ziemi — Chodź, została nam tylko końcówka. Tylko tym razem się nie odwracaj — zaśmiała się i pojechała do przodu, przez co Clint nie miał wyjścia i ruszył za nią.

         O dziwo udało mu się dojechać na sam dół, chociaż jego myśli krążyły wkoło zupełnie innych tematów. Natasha musiała pomóc mu zdjąć narty, bo prawie po raz kolejny wylądował na ośnieżonym chodniku. Zostawili sprzęt i ruszyli do niewielkiej kawiarni, znajdującej się u dołu stoku.
 
         W środku było ciepło i przyjemnie, a świątecznej atmosfery dodawały klimatyczne piosenki i ogromna ilość lampek choinkowych. Zajęli wygodną kanapę w rogu lokalu, odgrodzoną od ludzi i, ku radości Bartona, stojącą tuż obok kaloryfera. Zdjęli przemoczone kurtki, czapki i rękawiczki. Po chwili siedzieli już blisko siebie, popijając gorącą czekoladę, trzymając ciepłe kubki jak wybawienie. Weszli do środka w idealnym momencie, na dworze bowiem znowu zaczął padać śnieg. Rudowłosa oparła głowę na ramieniu Clinta, obserwując powoli opadające płatki śniegu. W lokalu panował przyjemny rumor, ludzie rozmawiali wesoło, ciesząc się ciepłem i świąteczną atmosferą. Blondyn miał wrażenie, jakby czas zupełnie zwolnił, pozwalając mu w pełni rozkoszować się tą chwilą. Nie żałował ani trochę, że rudowłosej udało się jednak wyciągnąć go z domu. I nie przeszkadzała mu nawet myśl o wspinaniu się w czasie śnieżycy pod górkę po oblodzonej ścieżce prowadzącej do domku. Postanowił, że to jest problem dla Clinta z przyszłości. Teraz zamierzał cieszyć się świętami, ciepłym napojem i przede wszystkim – towarzystwem Natashy. Niczego więcej w tym momencie nie potrzebował.

❅❅❅

dobry wieczór tu niszczycielswiatow , mam nadzieje, że one shot się spodobał!! upadki clinta mogły (lub nie) być inspirowane na prawdziwych zdarzeniach. to chyba tyle, wesołych mikołajek !!!

❅❅❅

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top