》4《
- Cieszę się.- delikatnie zacisnęłam palce na jego dłoni, co spowodowało zaróżowienie się moich, a on spojrzał na mnie uśmiechnięty.
- Lody?- zapytaliśmy w tym samym czasie, po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem.
- Ja stawiam.- poszliśmy w kierunku lodziarni, trzymając się za ręce.
Zamówiliśmy sobie desery lodowe, które zgodnie z obietnicą postawił nam Antek. Wspólnie zajęliśmy miejsce przy stoliku w rogu. Był on z dala od ludzi i zbędnego tłumu.
- Masz pomysł na jakiś następny film?- zapytał uśmiechnięty Antek.
- W sumie nie. Jak narazie skupiam się na tym projekcie.- odpowiedziałam cicho, w sumie bardziej wymamrotałam.
Byłam lekko zawstydzona jego obecnością. Tym niby nic nieznaczącym gestem dał mi do zrozumienia, że on myśli o czymś więcej.
Przyszły nasze zamówienia, które zaczęliśmy jeść ze smakiem i uśmiechami na twarzach.
- Poczekaj...- powiedział cicho i kciukiem wytarł ubrudzony od loda prawy kącik moich ust.
- Dziękuję.- powiedziałam zawstydzona. Policzki mi płonęły, a wzrok był skupiony na w połowie zjedzonym deserze.
- Do twarzy ci w rumieńcach.- szepnął patrząc na mnie.
Ja nic nie odpowiedziałam. Żadne słowo nie przeszło mi przez gardło. On cicho się zaśmiał i wrócił do konsumpcji deseru.
- Odwiozę Cię do domu.- powiedział uśmiechnięty, gdy opuszczaliśmy galerię.
- Ja też jestem samochodem.- powiedziałam cicho.
- A... rozumiem.- powiedział zrezygnowany.- W takim razie do jutra.- rzucił na pożegnanie.
- Dziękuję za dzisiaj.- pocałowałam go w policzek.- Do jutra.- pomachałam mu i oddaliłam się w kierunku mojego samochodu.
Z torebki wyciągnęłam klucze do samochodu, a pilotem odblokowałam drzwi. Wsiadłam do samochodu i jedyne co miałam w głowie to jego słowa... miłe, ciepłe, pełne troski i czegoś jeszcze, czego najbardziej się boję. Boję się nawet użyć nazwy tego określenia. Bo co jeśli on nie odczuwa tego tak, jak ja?
Z mętlikiem w głowie wróciłam do domu. W drzwiach minęłam się z sąsiadką. Przywitałyśmy się, po czym nasze drogi się rozeszły. Ja weszłam do klatki, a ona na dwór. Dojechałam windą na moje piętro i zaczęłam grzebać w torebce w celu odnalezienia kluczy do mieszkania. Klucze znalazłam, ale nie było czegoś o wiele bardziej ważnego. Nie było mojego portfela. Miałam tam wszystko. Dokumenty, pieniądze, karty płatnicze. Natychmiast zbiegłam do samochodu. Przeszukałam wszystkie możliwe miejsca, ale nigdzie go nie było.
- Antek!- krzyknęłam do telefonu.
- Co się dzieje?- zmartwił się.- Miałem właśnie do Ciebie dzwonić.
- Nigdzie nie mogę znaleźć mojego portfela.- czułam, że zaraz się popłaczę.
- I ja właśnie w tej sprawie. Gdy ty poszłaś, wyszedł do mnie kelner z kawiarni. Portfel musiał ci wypaść.
- Zaraz u Ciebie będę.- powiedziałam poważnie i zakończyłam połączenie.
Pod domem Antka byłam po 15 minutach. On wpuścił mnie na posesję, gdzie czekał na mnie z moim portfelem w rękach.
- Proszę.- wręczył mi moją zgubę.
- Dziękuję.- przytuliłam się do niego.
- Nie ma za co.- oddał uścisk.- Wejdziesz ma chwilę?- zaproponował, odrywając się ode mnie na niewielką odległość.
- Tym razem podziękuję. Mam już sporo wrażeń jak na jeden dzień.- wskazałam na portfel.- Jeszcze raz dziękuję.- uśmiechnęłam się i opuściłam jego posesję.
Wsiadłam do samochodu, gdzie sprawdziłam zawartość portfela. Niestety zginęły wszystkie banknoty jakie miałam. To było około 400 złoty. Karty płatnicze i moje dokumenty są. Tym trzeba się cieszyć. A złodziej niech się po prostu cieszy z tych pieniędzy. Ja nie mam czasu na jakieś sprawy na policji...
Wróciłam do domu, ale przed nim zobaczyłam kolejny bukiet, z kolejną karteczką. Mamy 14 kwietnia, czyli następny 14 dzień miesiąca. Zabrałam ten nieszczęsny bukiet różowych piwonii, z karteczką tego samego koloru w ręce i weszłam do mieszkania, zamykając za sobą drzwi na klucz.
Do trzech razy sztuka <3
P.
- Daruj sobie...- warknęłam cicho i poszłam do sypialni.
Gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki, oczy mi się zamknęły, a moje myśli odpłynęły w krainę snów.
Poza tym spotkaniem, spotkałam się jeszcze kilka razy z Antkikem... pewnego razu zaprosił mnie do siebie.
- Dzisiaj u mnie. O 20.- powiedział poważnie odprowadzając mnie do samochodu.
- Czy ja coś robię o 20?- specjalnie się zamyśliłam.
- Nie robisz nic. Ja zarezerwowałem sobie ten czas.- zaśmiał się.
- Skoro masz rezerwację, to przyjadę.- zaśmiałam się i cmoknęłam jego prawy policzek.
- Do zobaczenia!- powiedział taki szczęśliwy.
- Pa.- wsiadłam do samochodu.
Ciekawa jestem, czego mogę się spodziewać. Pojechałam do domu, gdzie natychmiast poszłam się przygotowywać do spotkania. Ubrałam zwiewną, czarną koszulę i białe rurki. Do tego wybrałam grafitowe szpilki i małą, czarną torebkę na srebrnym łańcuchu. Włosy wyprostowałam i spięłam w wysokiego kitka. Pomalowałam się bardziej wieczorowo. Zrobiłam mocniejsze oko niż zawsze, podkręciłam rzęsy, a usta pomalowałam na czerwono, matową pomadką. Jako biżuterię wybrałam srebrny łańcuszek i srebrne kolczyki w kształcie kół.
Gotowa poszłam do drzwi. Gdy je otworzyłam, przed nosem stał Antek. Wyglądał... cudownie. Ubrał czarny garnitur, białą koszulę i czerwony krawat. Jego lśniące w świetle ledów, czarne jak węgiel włosy były zaczesane, a w oczach zielonych jak szmaragd widziałam iskierki zauroczenia.
- Jezus...- prawie zeszłam na zawał.
- Aż tak źle wyglądam?- zapytał smutny.- Starałem się.- spojrzał na mnie smutny.
- Głupek.- złapałam go za policzki.- Wyglądasz świetnie. Po prostu się nie spodziewałam.
- I tak miało być.- powiedział uśmiechnięty, patrząc głęboko w moje oczy.- Wyglądasz przepięknie.- nie odrywał ode mnie wzroku.
- Dziękuję.- lekko się zarumieniłam.- Dobrze, więc co teraz?- zapytałam zaciekawiona z uśmieszkiem na twarzy.
- Teraz jedziesz do mnie.- wziął mnie za dłoń i ucałował jej wierzch.- Zapraszam.- zdecydowanym ruchem przyciągnął mnie w swoją stronę.
Ja zamknęłam drzwi na klucz. W domu Antka byliśmy niecały kwadrans później.
- Zapraszam.- powiedział szarmancko i trzymając mnie za dłoń poszedł w stronę wejścia do domu.
W przedsionku czułam woń pysznego jedzenia, która unosiła się w powietrzu. Mój brzuch od razu dał znać, że czeka na jedzenie.
Przeszliśmy do kuchni, gdzie widziałam cudownie przygotowany stół. Na środku były kwiaty i świece. Na parapetach również znalazło się kilka podgrzewaczy. Na obu końcach stołu były naszykowane talerze, sztućce i kieliszki do wina.
- Jak Ci się podoba?- zapytał uśmiechnięty.
- Cudownie.- powiedziałam cicho, zapatrzona na to wszystko.- Jest po prostu cudownie.
Antek posadził mnie przy stole, a sam poszedł zająć się kolacją. Najpierw nalał nam czerwonego wina do kieliszków.
- Skąd wiedziałeś, jakie wino lubię?- zaśmiałam się, wyczuwając w winie nutkę słodyczy.
- Domyśliłem się.- puścił mi oczko.
Po chwili przyszedł z kolacją. Zaserwował makaron z krewetkami. Nałożył nam danie, po czym w ciszy zaczęliśmy je jeść. Jednak to nie była niezręczna cisza. To było coś innego, przyjemnego na swój sposób. Nie potrzebne nam były żadne słowa, żeby móc cieszyć się sobą. Od czasu do czasu zerknęliśmy sobie w oczy i wymieniliśmy się niewinnymi uśmiechami. Czułam się niezwykle komfortowo.
- Smakowało?- zapytał, gdy zobaczył, że skończyłam jeść.
- Było pyszne.- powiedziałam szczęśliwa wycierając usta w serwetkę.- Musisz koniecznie dać mi ten przepis.- uśmiechnęłam się w jego kierunku.
- Może nie będzie to konieczne.- powiedział cicho, bardzo tajemniczym tonem. Zabrał ode mnie talerz, który następnie schował do zmywarki.
- Co masz na myśli?- zainteresowałam się.
- Może będę ci codziennie gotował taki makaron. Albo inne dania, jakich jeszcze ci nie gotowałem.- podszedł do mnie z śliczną, czerwoną różą w ręce, a ja wstałam i podeszłam naprzeciw niego.- Mógłbym codziennie robić ci śniadanie do łóżka. Mógłbym zawsze budzić Cię pocałunkiem w czoło i gorącą kawą z mlekiem.- mówiąc to niepostrzeżenie złapał mnie za dłonie. Cały czas patrzył mi w oczy z nadzieją, prawdą i miłością. Taką piękną i prawdziwą miłością.- Chciałbym spróbować. Chcę być z Tobą.- wydusił to z siebie.
- Ale...- powiedziałam cicho.
- Łucja... Ja Cię kocham.
///\\\///\\\///\\\
I takim miłym akcentem kończymy ten rozdział.
Czy Łucja czuje to samo, co Antek? Jak odpowie na jego wyznania?
Daję wam chwilę do namysłu.
Miłego dzionka Bestyjki
Wasza Bielska ❤❤❤
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top