♡ 23. Kiedy umierasz ♡
Umówmy się: Najpierw mam pierdolony horny mood, przez który usunęłam zaczęte pierwsze uzupełnienie, w którym zdążyłam skończyć pisać pierwsze spotkanie, a następnie zaczęłam pisać dwa uzupełnienia, z których w jednym nawet nie zaczęłam tego pierwszego spotkania pisać, a w drugim zaczęłam także pisać i pierwsze spotkanie i opis przyjaźni. A teraz moja psycha robi mentalny Breakdance, więc piszę to... NO KURWA CIEKAWIE.
Nie chce mi się opisywać walki [Y/N]-chan, YOUR PROBLEM, NOT MINE. Więc od razu przejdę do rzeczy.
⚠️ CRINGE ALERT ⚠️
Po prostu się troszczę o Was, OK? XD
~
~Kamado Tanjirō~
Pokonanie tego demona nie było łatwe dla Tanjirō. Zadanie to, również nie było dla Ciebie łatwe, nawet jeżeli tak sądziłaś. Na Twoim ciele nie mogło zabraknąć licznych ran, w większości nawet głębokich, a nawet wyczerpania walką. Kiedy Kamado odcinał mieczem głowę demona, ty leżałaś na ziemi praktycznie bez sił, a Twój oddech z każdą sekundą stawał się coraz mniej wyczuwalny. Zbliżał się wschód słońca, więc nawet jeśli demon ostatkami swoich sił stawiał chłopakowi opór i tak jednak zniknął po kontakcie ze światłem dziennym.
- [Y/N]!!! - w Twoich uszach głos czerwonookiego nie był już taki wyraźny, a sprawiał wrażenie, jakby się od Ciebie oddalał.
- T-Tanji...ro... - sam Twój głos był ledwo wyraźny. Nagle młody zabójca demonów przyklęknął przy Tobie i próbował opatrzeć Twoje rany. Cały ten widok sprawiał, że z jego oczu napływało coraz więcej łez. - Zaraz przyjdzie pomoc, dasz radę [Y/N], spokojnie! Ja...
- Hej... - przerwałaś mu swoim słabnącym głosem. - Kocham Cię i na pewno kiedyś się spotkamy jeszcze raz... Ja zawsze... Na C-Ciebie... poczekam...
- Nie wygaduj bzdur [Y/N]! - tym razem Kamado nawet nie próbował kryć swoich łez i załamującego się głosu. - BARDZO, ALE TO BARDZO CIĘ PRZEPRASZAM, ŻE NIE UDAŁO MI SIĘ POMÓC CI SZYBCIEJ!
Głos chłopaka zaczął Ci się odbijać coraz większym echem, ostatnimi siłami zdobyłaś się na nikły uśmiech ze swojej strony, gdy przypomniały Ci się wszystkie szczęśliwe chwile, jakie z nim spędziłaś. Chłopak widząc Twój stan oraz brak oddechu u Ciebie rozpłakał się na dobre, a informacja o Twojej śmierci dalej była dla niego nie do pojęcia.
~Agatsuma Zen'itsu~
Blondyn ujrzał rozpadające się ciało potwora, którego właśnie pokonałaś. Nagle jednak, nie tylko ciało wroga upadło na ziemię. Zenitsu w ostatniej chwili zdążył Cię złapać, a następnie ułożył Twoją głowę na swoich kolanach. Byłaś ranna - to jedno - ale największa i najgłębsza rana znajdowała się na Twojej szyi, co dawało Ci nikłe szanse na przeżycie.
- [Y/N]-chan! - wykrzykiwał chłopak, pragnąć Cię usłyszeć i wiedzieć, że to nie jest jakiś koszmar senny. Przyłożył rękę do Twojej rany i tym sposobem ubrudził ją szkarłatną cieczą. Spływających z jego oczu łez nawet nie próbował kryć.
- W-wybacz... m-mi... - wydukałaś z siebie słabym głosem.
- NIE PRZEPRASZAJ MNIE ZA COŚ, CZEMU JA JESTEM WINNY! - krzyknął brązowooki pozwalając swym łzom spadać na Twoją brudną od kurzu i krwi twarz. - TO JA MOGŁEM ODCIĄĆ GŁOWĘ TEMU POTWOROWI, A T-TY MOGŁABYŚ DALEJ ŻYĆ! J-JESTEM TAKI GŁUPI...!
- Nie jesteś głupi... Pamiętaj, że w każdej chwili będę przy Tobie... I zawsze będę Cię kochać takim, jakim jesteś... - mówiłaś swoje ostatnie słowa.
W tym momencie czułaś przyjemne mrowienie. Zamknęłaś oczy, których więcej nie otworzyłaś, sprawiając tym samym, że Zen'itsu przez dłuższy czas siedział, wypłakując swoje oczy nad Tobą.
~Tomioka Giyū~
Czarnowłosy naprawdę wiele przeżył. Widział śmierć najbliższych mu osób. Przez demony zdążył stracić swoją siostrę, a także swoich najlepszych przyjaciół. Wszystko to, wydarzyło się stosunkowo dawno, lecz widząc Twoje wycieńczone w ostateczności walką ciało, czuł, jakby wszystko znów musiał przeżyć na nowo.
Nawet dla filara wody pokonanie tego potwora sprawiało pewne trudności. Gdy tylko dobił demona, zaraz objął Twoje zakrwawione ciało swoimi ramionami, próbując jakoś do Ciebie dotrzeć.
- [Y/N]...! - wysapywał niebieskooki. - Proszę, odezwij się! Nie rób mi tego!
Ty jednak leżałaś praktycznie bezwiednie w jego ramionach. W swojej zimnej dłoni, trzymałaś jeszcze swój miecz. Giyū ostrożnie wyjął go z niej i odłożył na ziemię, próbując w dalszym ciągu się z Tobą skontaktować.
- [Y/N], powiedz coś! Nie zostawiaj mnie! - krzyczał, ale dalej bezskutecznie. Czując zimno Twojego ciała, delikatnie ułożył je na ziemi, a obok niego, w ziemię wbił Twój miecz.
Zdjął z siebie swoje haori, którym Cię okrył. Lekko ujął Twoją dłoń, a z kącików jego oczu zaczęły spływać łzy.
~Rengoku Kyōjurō~
- UDAŁO MI SIĘ! WIDZIAŁEŚ TO, WIDZIAŁEŚ?! - zaczęłaś wołać, dysząc, gdy udało Cię się odciąć głowę demonowi. Mieliście wyjątkowo ciężkiego przeciwnika, a Wam nie zabrakło ran. Blondyn uśmiechał się w Twoją stronę dumny z Ciebie. Nagle usłyszał, jakby ktoś zaczął dławić się krwią. Gdy tylko opadł bitewny kurz, zobaczył, jak demon ostatnimi siłami zdołał wyciągnąć swoją ostrą kończynę i przebić Cię na wylot w miejscu serca.
- [Y/N]! - gdy tylko demon się całkowicie rozpadł, w Twoim ciele widniała okropna rana. Złotooki w porę zdążył do Ciebie podbiec, łapiąc Cię w swoje ramiona i przy okazji owinąć Twoje ciało w swoją pelerynę.
- A-ale... J-jak... - zaczęłaś próbować coś z siebie wydusić, nie mogąc uwierzyć, że tak właśnie skończysz. Blondyn widząc Twój stan wiedział, że pomoc może nie zdążyć nadejść, a nawet tamowanie krwawienia, tak, jak Cię uczył nic tu nie pomoże.
Jednak nie miał zamiaru tak łatwo tracić nadziei. Ciebie również starał się wesprzeć, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Trzymał Twoją dłoń, która z każdą minutą, stawała się coraz zimniejsza, a także przypominał Ci wszystkie szczęśliwe chwile, jakie razem przeżyliście. Uśmiechnęłaś się słabo, chcąc coś powiedzieć, jednakże Twoje oczy się zamknęły, a Twój oddech ustał, co wystraszyło Twojego partnera.
- Nie, nie, nie...! - zaczął szybko. - [Y/N], wytrzymaj jeszcze... Proszę... - w kącikach jego oczu pojawiły się łzy. Starając się je ukryć, przytulił Cię do siebie. - Otwórz oczy...
Jednakże już ich nie otworzyłaś. Blondyn starł resztki krwi spływającej z Twoich ust. Wyglądałaś, jakbyś tylko spała. Naprawdę wiele by dał, by tak było lub by to wszystko okazało się tylko sennym koszmarem.
~Tokitō Muichirō~
- [Y/N] - krzyknął miętowooki. Nigdy nie sądził, że posuniesz się aż tak, by uratować go z wiru walki z demonem. Potwór nie dość, że najpierw odebrał Ci miecz i wbił go prosto w Twoje ramię, to dodatkowo odrzucił Cię na tyle daleko, że praktycznie prawie złamałaś jedno z drzew.
Filar mgły jednak zdążył chwycić za swoje ostrze i gdy tylko wróg zaczął zmierzać w kierunku Twojego wycieńczonego już walką z nim ciała, by dobić Cię w ostateczności, Muichirō w mgnieniu oka pozbawił go głowy.
Niedługo potem pobiegł Cię czym prędzej znaleźć. Lecz czy sukcesem można nazwać znalezienie swojej umierającej partnerki? W to szczerze wątpił. Twoje obrażenia były poważne. Czuł, że widok ten, będzie prześladował go w koszmarach.
- M-Mui-Muichirō... - wydukałaś ledwo słyszalnie czując, jak czarnowłosy patrzy na Ciebie z pojawiającymi się w oczach łzami. - J-ja... Nie chcę Cię stracić... Ja...
Nie zdołałaś dokończyć, ponieważ przerwał Ci płacz młodego filara. Była to ostatnia rzecz, jaką spodziewałaś się przeżyć kiedykolwiek. A on? Sam czuł narastający ból w sercu.
Usiadł koło Ciebie, kładąc Twoją dłoń na swojej głowie i trzymając ją tak, by mógł czuć Twój dotyk ten ostatni raz. Po prostu zachowując tak, jakby od Twojego dotyku zależało, to, że będzie o Tobie zawsze pamiętał.
~
OKEJ, ZANIM MNIE POBIJECIE, TO POWIEM TYLE:
1. AKURAT ZDĄŻYŁAM WRZUCIĆ W OSTATNIEJ CHWILI, OH YEAH!
2. NIE PŁACZCIE, [Y/N]-CHAN ŻYJE I MA SIĘ ZAJEBIŚCIE!
Wynagrodzę Wam to w formie jakiegoś przyjemniejszego rozdziału lub uzupełnienia, OK? Nie bijcie mnie-
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top