🥀~Rozdział 13~🥀
🥀~Noc~🥀
Perspektywa Annabeth
Prawda jest taka, że jest taka pora, w której każdy z nas zaczyna być sobą. Nie ukrywamy tego, jacy jesteśmy tylko się otwieramy. Nasze wszystkie koszmary nas dopadają oraz samotność która tak naprawdę jest w każdym z nas. O czym mówię? O nocy, to właśnie wtedy ludzie się zmieniają. Inni wchodzą do klubu i robią rzeczy, których nie zrobilibyśmy, gdyby byli trzeźwi, inni zaszywają się w domach i wylewają swoje łzy. W dzień każdy jakoś się trzyma, stara sobie jakoś radzić, udawać, że wszystko w porządku u niego. Chociaż nie zawsze na to zwracamy uwagę, to tak już jest. Noc sprawia, że każdy mierzy się ze samym sobą. Jednak warto pamiętać, że każdy koszmar, może niekiedy jest wytworem naszej wyobraźni, a niekiedy przeszłością to i tak minie. Musimy z nim po prostu zwyciężyć...
Czasami zaczęłam się zastanawiam, jakby to wyglądało, gdybym urodziła się w innej rodzinie. Miała kochających rodziców, którzy mnie wspierają, rozmawiają ze mną I po prostu kochają. Niby to nic wielkiego, ale ja bardzo chciałabym to poczuć. Przez całe swoje życie nie czułam niczego takiego. Może to trochę smutne, jednak taka była prawda. Moja rodzina była na pokaz. Tak naprawdę każdy był obojętny względem tego drugiego, zachowywaliśmy się tylko normlanie, kiedy wychodziliśmy do ludzi. Kiedy wracałam do domu z sierocińca, nie chciałam wracać do domu. Znowu był ten czas co nie wyłam zbytnio wystarczająca dla ojca. Widział ciągle moje niedoskonałości, a jeszcze się nie zdarzyło, żeby raz mnie pochwalił. Chciałabym, żeby był ze mnie dumni, ale dla niego byłam tylko popychadłem. Wyciągnąłem z plecaka paczkę papierosów, po czym odpaliłam jednego. To chociaż na chwilę pozwało mi odreagować, od całej tej sytuacji. To nie był dobry nawyk, wiedziałam. Ale to tylko pomagało. Przełknęłam ślinę, bojąc się o to, co zastanie mnie w domu. Pewnie znowu będzie, że jestem rozczarowaniem i nigdy nie dojdę do niczego. Tylko to mogłam usłyszeć. W sierocińcu pracowałam, jako wolontariuszka. Pomagałam opiekunkom przy dzieciak. W takich momentach wiedziałam, że tylko to miało sens w moim życiu. Reszta była tylko, żeby zadowolić rodziców. Przełknęłam ślinę przechodząc obok grupki chłopaków, chociaż lubiłam nocny klimat, to trochę się bałam chodzić obok takich grupek. W końcu oni byli mężczyznami, ja nie miałam z nimi rządnej szansy w razie czego. Kiedy skończyłam papierosa, rzuciłam go na ziemię, po czym wzięłam do buzi dwa cukierki miętowe. Starałam się, żeby nigdy nikt nie wyczuł dymu. Chociaż nie zawsze było to łatwe, jednak do tej pory się udawało i miałam nadzieję, że tak już zostanie.
Jednak niczego nie można być pewnym...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie I dawanie gwiazdeczek. Wiele to dla mnie znaczy. Dziękuję ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top