3
Kiedy doszliśmy do jakiegoś pierwszego lepszego marketu, w myślach starałam się dobierać taki prowiant by był pożywny i zarazem mały by zmieścił mi się do plecaka. Mam nadzieję, że gdy będziemy iść to będziemy zatrzymywali się by uzupełnić zapasy. Sklep w ogóle zadawał się być opuszczony zupełnie jakby jakaś grupa podobna do naszej już tu była. Niektóre artykułu spożywcze, były porozwalane na podłodze. Kas nic nie obsługiwał, więc to znaczyło, że mogliśmy brać wszystko co chcieliśmy za darmo.
-Bierzcie co najpotrzebniejsze i czekajcie na wszystkich. Nie wychodźcie z budynku sami- powiedział Minho i rozejrzał się po wszystkich z naszej grupy.
Tak jak reszta kiwnęłam mu głową i ruszyłam w stronę pierwszej alejki sklepu. Jako ,że w głowie zrobiłam sobie listę tego co powinnam wziąć znacznie szybciej mi szło szukanie tych produktów. Cały czas słyszałam , że ktoś za mną chodzi, ale nie przejmowałam się tym zbytnio, bo tylko nasza grupa tu była i wątpię, by ktoś chciałby mi zrobić krzywdę.
-Ile masz lat?- usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam tam Minho, który prawdopodobnie chodził za mną od początku.
-Kobiet o wiek się nie pyta- odpowiedziałam i gdy odwróciłam się by iść dalej, uśmiechnęłam się lekko
-Po prostu wyglądasz młodo i zastanawiam się czemu jesteś sama. Coś się stało twojej rodzinie?- zapytał i podszedł do mnie bliżej.
-Nie znam swoich rodziców. Jestem sierotą- powiedziałam zupełnie bez emocji.
-Przepraszam nie wiedziałem- powiedział, a ja spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się, by dać mu znak, że nic się nie stało
-Przywykłam do tego- powiedziałam i wróciłam do robienia zakupów.
Minho nadal szedł obok mnie i gdy zobaczył, że już nic nie zmieszczę do plecaka powiedział, że czas wracać. Wróciliśmy pod drzwi i gdy reszta do nas dołączyła ruszyliśmy w drogę powrotną. Minho tak jak wcześniej prowadził, a ja szłam kawałek za nim.
-Podobno wirus się szybko rozprzestrzenia- usłyszałam głos jakiegoś mężczyzny z naszej grupy
-Podobno inne grupy juz wyruszyły w stronę południa. My też powinniśmy- dodała jakaś kobieta
-Tak, nie powinniśmy czekać do jutra. Może być już za późno- powiedział ktoś inny
-Może powinniśmy iść tam sami. Większa grupa jest zawszę bardziej widoczna
-Widoczna dla kogo? Da tych krwiopijców?- zapytał ktoś i prychnął pod nosem- Błagam oni kierują się też węchem. Z najdą cie nawet gdy będziesz się ukrywać
-Ale zawsze jest większa szansa
-Tak szansa na śmierć!
-Uciszcie się, bo ktoś nas usłyszy!- warknął w ich stronę Minho, a ja przeraziłam się gdy zobaczyłam jego surowe spojrzenie.
Słyszałam jak niektórzy wybełkotali przeprosiny, a potem zapadła między nami cisza. Kiedy zbliżaliśmy się do naszej bazy po naszej prawej stronie gdzieś w oddali usłyszeliśmy wybuch. Wszyscy stanęliśmy w miejscu i patrzeliśmy w tamtą stronę.
-Zaczyna się- szepnął Minho i chyba tylko ja go usłyszałam bo byłam najbliżej. Spojrzałam na niego z przerażeniem, bo domyślałam się co oznaczały jego słowa.
-Chodźmy nie ma na co czekać- powiedział i złapał mnie za nadgarstek i ruszył dalej.
Spojrzałam na jego dłoń i byłam zaskoczona tym co zrobił. Nie znaliśmy się i trochę dziwnie się poczułam gdy mnie prowadził w taki sposób. Nie wyrwałam mu się, bo nie było w tym geście nic złego. Może to był po prostu jego odruch.
Minho puścił moją rękę dopiero gdy zaczęliśmy schodzić do metra. W środku panował półmrok i musiałam uważać by nie podeptać nikogo. Niektórzy już spali, a inni nadal próbowali zasnąć. Nasza grupa po wejściu zaczęła się rozchodzić. Minho oczywiście wszystkich nas przeliczył, by upewnić się, że wszyscy wróciliśmy bezpiecznie. Kiedy odwrócił się i zaczął iść w stronę tunelu, w którym prawdopodobnie była ta cała grupa , nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Byłam tu sama i nie widziałam nawet nikogo znajomego. Wzrokiem poszukałam sobie jakiegoś wolnego miejsca pod ścianą i gdy takie znalazłam usiadłam tam i westchnęłam. Przeczuwałam ,że nie uda mi się zasnąć, bo strasznie się bałam. Szczególnie po tym co zdarzyło się u mnie w domu. Byłam pewna, że ten chłopak został zarażony. A to oznaczało, że jeśli wyszedł z mojego mieszkania i rzucił się na kogoś na pewno zaraza doszła już do tego miasta. Podobno gdy takie osoby kogoś ugryzą ta osoba po kilku minutach zmienia się w wampira.
-Też jesteś tu sama?- usłyszałam czyjś męski głos obok siebie. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka w brązowo rudych włosach, który na mnie patrzył wyglądał jakby miał tyle samo lat co ja, więc mu odpowiedziałam.
-Tak, a ty?- zapytałam
-Moja rodzina została zabita. Byli z poza Seulu i gdy dowiedzieli się o wirusie było już za późno. Całe miasto przestało istnieć- powiedział smutnym głosem. Po wyrazie jego twarzy widziałam, że potrzebował się komuś wygadać. Zrobiło mi się go trochę żal.
-Przykro mi- szepnęłam i usłyszałam jak zaczął płakać.
Nie wiedziałam co mam zrobić, więc odwróciłam od niego wzrok i rozejrzałam się na innych. W tedy poczułam jak chłopak opada na moje ramie i się we mnie wtula. O tworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na niego z przerażeniem. Chłopak zaczął płakać mi na ramieniu, a ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Pierwszy raz byłam w takiej sytuacji.
-Przepraszam, ale czy możesz mnie na chwile przytulic?- zapytał i spojrzał na mnie proszącym wzrokiem. Trudno mi było odmówić, widząc stan w jakim on teraz był, więc zgodziłam się. Położyłam swoją dłoń na jego plecach i zaczęłam niepewnie klepać go po nich. Ponoć taki gest uspokajał.
-Jestem Jackson- powiedział po chwili. Jego głos nadal był przepełniony smutkiem, ale przynajmniej już nie słyszałam płaczu
-HaRin- przedstawiłam się i posłałam w jego stronę uśmiech, który odwzajemnił.
***-***
Gdy usłyszałem odgłos zamykanych drzwi, rozejrzałem się do okoła z przerażeniem. Zupełnie nie wiedziałem co tu się stało. Wcześniej gdy się obudziłem było tu czysto, a teraz wszędzie walało się jakieś niedojedzone jedzenie. Zrobiło mi się strasznie niedobrze, wiec wymiotowałem do zlewu, bo nie wiedziałem gdzie jest łazienka i nie chciałem tracić czasu na szukanie jej. Opierając się o blat, zacząłem zastanawiać się co mi jest. W tedy zobaczyłem, że moje ręce i ubrania są brudne od prawdopodobnie tego całego jedzenia.
-To ja to zrobiłem?- zapytałem się sam siebie i odwróciłem tak by widzieć kuchnie i salon.
Przez chwile starałem się sobie przypomnieć jakim cudem do tego doszło, ale nic nie pamiętałem. Ostanie co pamiętam było to jak prosiłem dziewczynę bibliotece o pomoc. Później pamiętam jakieś urywki jazdy samochodem i tego jak się obudziłem , a ona patrzyła w okno.
Wtedy rozejrzałem się jeszcze raz, bo może ona gdzieś tu była. Może wytłumaczyła by mi co się ze mną stało. Powoli podniosłem się i zacząłem przeszukiwać pokoje w tym mieszkaniu. Jednak jej nigdzie nie było. W pewnym momencie zobaczyłem jakiś zeszyt, który przykuł moją uwagę. Schyliłem się po niego i zacząłem go oglądać.
Treść tego zeszytu była dla mnie przerażająca... Od razu po przeczytaniu go byłem załamany. Przypomniało mi się jak idąc ulicą zauważyłem jakąś małą dziewczynkę, która wyciągała coś ze śmietnika. Kiedy ciałem ją zapytać o pomoc, ona rzuciła się na mnie i mnie ugryzła w prawy bok tułowia.
Podniosłem swoją koszulkę i tak jak myślałem zobaczyłem tam ślady po ugryzieniu. W tedy wiedziałem, że zostałem zarażony przez wirus, który został przez kogoś opisany w tym zeszycie.
Zacząłem się trząść ze strachu, bo stałem się zagrożeniem dla innych. To pewnie dlatego zrobiłem tu taki bałagan. Kiedy o tym myślałem zacząłem się martwić o te dziewczynę, która mi pomogła. Bałem się, że jej coś zrobiłem. Odrzuciłem ten zeszyt i szukałem jakiś śladów, które mogły by potwierdzić to ,że ją zabiłem, ale nic takiego nie znalazłem. Odetchnąłem wtedy z ulgą i wróciłem do czytania tego zeszytu. Liczyłem na to, że może osoba, która to pisała wie jak mnie uratować. Niestety nie znalazłem czegoś takiego. Były tam tylko informację na temat jakiejś bezpiecznej strefy. Przeczuwałem, że ta dziewczyna właśnie tam poszła, więc postanowiłem iść zgodnie ze wskazówkami i dołączyć do niej. Liczyłem na to, że ktoś mi pomoże pozbyć się tego wirusa.
____________________________________
Napisałam dla was już 3 rozdział i mam nadzieje, że wam się podoba. Za parę godzin dokończę pisanie pisanie rozdziału z DANGER i opublikuję go, wiec czekajcie cierpliwie.
Pamiętajcie by zostawić po sobie chociaż jeden komentarz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top