10


Siedziałam własnie w jednej ze stołówek. Obok mnie siedział Jackson , Minho i Taeyong . Kiedy oni jedli i rozmawiali na temat wirusa VPR01 i o tym jakie katastrofy z tym nastąpiła ja cały czas myślałam o Taeminie. Byłam ciekawa co się z nim dzieje i czy na pewno był bezpieczny. Do mojej głowy często trafiała myśl, że może oni już go zabili, jednak odtrącałam ją, i wmawiałam sobie, ze wszystko jest z nim ok.

-Słyszeliście coś o Taeminie?- zapytałam w stronę chłopaków

Kiedy usłyszeli moje pytanie od razu zamilkli zakańczając swój temat. Odwrócili głowy w moją stronę i przez chwilę żaden z nich się nie odezwał. Ich reakcja dała mi dużo do myślenia. Może oni wiedzą, że go zabili i nikt po prostu nie chce mi tego powiedzieć.

-Powiedźcie coś w końcu? Jeśli coś o nim wiecie...

-Dlaczego cię on tak obchodzi?- zapytał dość agresywnie Taeyong 

-Bo...

-Widzisz sama nie wiesz- powiedział, a ja westchnęłam

-Prosił cie o pomoc, bo wiedział, że jesteś porządną dziewczyną- odezwał się naglę Jackson

-On chciał cię tylko wykorzystać, by mógł dalej żyć. Gdybyś mu wtedy nie pomogła on na pewno zginąłby jak reszta zakażonych- powiedział ponownie czerwonowłosy chłopak, a ja zaczęłam wbijać sobie paznokcie w dłoń

-Nie on na pewno by czegoś takiego nie zrobił- odezwałam się po kilku minutach ciszy

-HaRim przecież wy się nawet nie znacie. Wiesz chociaż czym się zajmował przed tą pandemią?- zapytał Minho, a ja poczułam jakby ktoś wbił mi nóż w serce.

Patrzyłam na nich z żalem w oczach. Myślałam, że po całej historii jaką im opowiedziałam na temat Taemina będą oni po mojej stronie. Myślałam, że oni poprą mój  i chłopaka pomysł. Liczyłam na to, że przyznają  mi rację co do tego, że Tae może pomóc naukowcom wynaleźć lek na wirusa... Ale oni mnie zawiedli.

Wstałam od stołu i zaczęłam iść w stronę wyjścia. Osoby zdrowe mogły poruszać się swobodnie po ośrodku i do dyspozycji mieliśmy także część pustego placu na którym stały auta służb, helikoptery i jakieś palety z żywnościom . Było tu także miejsce gdzie można było posiedzieć na trawie przy jedynym w okolicy drzewie i to właśnie tam postanowiłam iść, by się uspokoić i w spokoju pomyśleć.

Kiedy zastanawiałam się nad tym czy jakimś sposobem mogę wejść do zamkniętych pomieszczeń, do których wstęp ma tylko personel rozległ się hałas spowodowany  przylotem jednego z helikoptera. Patrzyłam w jego stronę i z daleka widziałam jak wojskowi wyciągają z nich rannych żołnierzy. Właśnie wtedy jeden z nich przykuł moją uwagę...

-Jonghyun..- szepnęłam widząc platynowe włosy należące do mężczyzny, który był wyciągany na noszach. 

Podniosłam się szybko z ziemi i od razu ruszyłam za nimi mając nadzieje, że to własnie będzie Jonghyun. W sercu czułam , że to on, ale mój mózg ciągle chciał mi mieszać i  czułam się z tym okropnie. Kiedy wbiegłam do budynku wojskowi zniknęli mi gdzieś w tłumie, ale na szczęście poznałam już trochę  te miejsce i wiedziałam  gdzie zabierano wszystkich rannych wojskowych. Od razu zaczęłam biec w tamta stronę. Przepychałam się przez ludzi , którzy jakby na złość wchodzili mi w drogę jednak kiedy w końcu dobiegłam do pomieszczenia medycznego od razu zaczęłam rozglądać się za platynowymi włosami.

W pomieszczeniu było chyba ze 100 jak nie więcej łóżek. Same pomieszczenie wyglądało jak jakiś hangar ,a ranni  i lekarze ciągle byli w ruchu  co utrudniało mi znalezienie Jonghyuna. W pewnym momencie stanęłam w miejscu i zaczęłam się rozglądać po łóżkach ustawionych przy samych ścianach . Powoli traciłam już nadzieje, że on może tu być, ale  wtedy go zobaczyłam . Rozpoznałam go nie tylko po włosach, ale i także twarzy, która  była skierowana w moją stronę. Gdy chłopak zobaczył ,że na niego patrze od razu uśmiechnął się w moją stronę. A ja odetchnęłam z ulgą i zaczęłam biec do niego. 

- Całe szczęście, że nic ci się nie stało- powiedziałam i dopiero po tym podeszłam do niego na tyle blisko, by móc go przytulić. Chłopak odwzajemnił mój gest i odetchnął jakby chciał mi powiedzieć to samo co ja mu przed chwilą

-Oprócz złamanej nogi i postrzelonego barku , nic mi nie jest- powiedział z uśmiechem, a ja od razu odsunęłam się od niego

-Przepraszam- powiedziałam  przyglądając mu się

Chłopak leżał na łóżku z usztywnioną prowizorycznie nogą, a jego klatka piersiowa i bark były owinięte bandażem, który był nieco ubodzony od krwi chłopaka. Zrobiło mi się smutno z tego powodu, ale mimo to uśmiechałam się  bo Jonghyun przecież żyję...

-Cieszę się, że tobie nic się nie stało, ale musimy porozmawiać- powiedział  i nieco z poważniał 

-Chodzi ci pewnie o tego chłopaka?- zapytałam 

-Tak- odpowiedział i chciał dalej kontynuować, ale przerwali nam lekarze, którzy do niego podeszli

-Przepraszam, ale musimy się nim zająć. Jeśli nie ma tu nikogo z pani rodziny nie może tu pani wchodzić- odezwał się lekarz, który spojrzał porozumiewawczo na jednego ze strażników. Gdy ten do nas podszedł od razu złapał mnie za ramie i chciał mnie wywlec stąd jak zwykłego śmiecia.

-Jest moją żoną!- krzyknął Jonghyun, a strażnik od razu mnie puścił- może wchodzić tu w każdej chwili- dodał, a ja stałam w szoku

-W takim razie w porządku, ale uprzedzam, że to nie będzie przyjemny widok

-HaRim idź do chłopaków- powiedział do mnie Jonghyun, a ja przytaknęłam i zaczęłam od niego powoli odchodzić

-Powiadomimy panią jak skończymy- odezwał się jeszcze lekarz i chwilę po tym wyszłam z hangaru medycznego i zatrzymałam się  przy jednej ze ścian. 

Nie chciałam iść teraz do Taeyonga i Minho, ani do Jacksona. Nadal żywiłam do nich urazę...Postanowiłam więc poczekać tutaj. Prze kilka minut zaczęłam się zastanawiać jak Jonghyun może zareagować na to co mu powiem. Bałam się, że będzie z nim tak samo jak z chłopakami. Pomyślałam nawet o tym , by okłamać chłopaka, ale to byłoby głupie. Przecież Taeyong mógłby mu powiedzieć jak było naprawdę...

Minęła godzina odkąd tu tak siedziałam. Zaczęła boleć mnie już za przeproszeniem dupa , więc podniosłam się i zaczęłam chodzić w kółko jak jakaś obłąkana. Zaczęłam się niecierpliwić tym, że leczenie chłopaka tak długo trwa. W pewnym momencie  odwróciłam się w stronę drzwi do hangaru i zobaczyłam jak w moją stronę idzie jeden z wojskowych. 

-Pani jest od Kim Jonghyuna?- zapytał, a ja od razu przytaknęłam- Proszę za mną- dodał i ruszył w stronę hangaru


___________________________________

Mam nadzieję, ze rozdział wam się spodobał. Cieszycie się na powrót Jonghyuna, czy wolicie jednak wątek z Taeminem. Jeśli chcecie się dowiedzieć co się z nim stało dajcie mi znać w komentarzu, a ja postaram się napisać kolejny rozdział jeszcze w tym tygodniu😄 

PS. PRZEPRASZAM ZA TE MEDIA DZIEWCZYNY 😏😘

Do następnego ! 😁

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top