⋆⸙͎۪۫。• prolog • ⋆⸙͎۪۫。
Siedziałam w wysokiej trawie wyrywając z niej pojedyncze, suche źdźbła.
Ciepłe, sierpniowe słońce świeciło jasno wskazując wczesną godzinę.
Położyłam się na ziemi ciężko wzdychając.
Rześki wiatr poruszył moimi długimi, kasztanowymi lokami.
Tak naprawdę byłam w tym miejscu po raz pierwszy, a już tak bardzo chciałam je opuścić.
Nie to, że mi się tu nie podobało, było wręcz przeciwnie. Cisza, spokój, dużo natury na około... Słowem - było tu wszystko, czego człowiek może zapragnąć.
Ale to nie było to czego ja potrzebowałam do szczęścia.
Ja chciałam po prostu wrócić do domu.
Do mojego domu.
Doskonale wiedziałam, że to nie możliwe, ale ja tak bardzo tęskniłam, tak bardzo chciałam znowu móc się tam znaleźć.
To było miejsce, w którym się wychowałam, w którym spędziłam wszystkie lata swojego życia.
Ta niepozorna przeprowadzka zostawiała po sobie wielką pustkę w sercu, a niestety tak wielkiej dziury nie da się od razu zacementować...
Lekko potrząsnęłam głową, próbując pozbyć się tych myśli.
Nie możesz o tym tyle myśleć. Po prostu zapomnij, to rozgrzebywanie przeszłości w końcu cię kiedyś zgubi.
Jesteś teraz w nowym miejscu, nie przejmuj się i zacznij wszystko od nowa. Tak będzie najlepiej.
Podniosłam się i ruszyłam w stronę złocisto - żółtego domku stojącego nieopodal.
Faktem było to, iż niewymownie mi się nudziło, a nie miałam ochoty rozpakowywać pudeł z przeprowadzki, więc idąc do domu zaczęłam mocno rozmyślać nad jakimś zajęciem.
Ile ja bym dała za to, żeby poczytać jakąś dobrą książkę, albo poszła na spacer do parku...
W tym momencie przypomniało mi się, że od czasu przeprowadzki tu tak naprawdę nie miałam jeszcze okazji pozwiedzać tej okolicy.
Raven Brooks jest stosunkowo małym miasteczkiem, więc jestem pewna, że mają tu jakieś ciekawe, odludne miejsca idealne na samotne przechadzki.
Od razu pobiegłam żwawym truchtem ku frontowym drzwiom, uchylając je tylko, by chwycić bluzę po czym ruszyłam w stronę furtki.
Zatrzymałam się jednak, gdy przypomniałam sobie, że moi rodzice zaniepokoili by się moim zniknięciem, gdyż mogli wrócić ze sklepu w praktycznie każdej chwili, a ja nic wcześniej nie wspomniałam o moim małym ,,obeznaniu terenu".
Po chwili namysłu zdecydowałam się zostawić im karteczkę na drzwiach.
Napisałam, przyklejając papier do drzwi.
Teraz już pewnie ruszyłam w stronę płotu uchylając skrzypiące drzwiczki, by wyjść na ulicę.
Jak już wspomniałam to miasto nie jest najbardziej zaludnionym na świecie. Pełno tu zieleni, wolnych działek przepełnionych wysoką do kolan świeżą trawą, wysokich, starych i mocnych drzew...
Jedyne czego mi tu brakuje to parku -, a przynajmniej jeszcze na niego nie natrafiłam.
Postanowiłam iść cały czas w tą samą stronę ku większymy ulicom, aby poznać lepiej ludzi tutaj mieszkających, oraz przy okazji zaoszczędzić sobie błądzenia po różnych zarośniętych polanach w wyniku zabłądzenia gdzieś w gęstwinie zarośli.
Z tego co zdążyłam zauważyć chyba nie ma tutaj osoby, która nie byłaby tak samo serdeczna i życzliwa, jak jej sąsiad, czy sąsiadka. Wszyscy zdawali się znać wszystkich - atmosfera była tu luźna i przyjemna, więc mocno liczyłam na to, że poznam tu kogoś w moim wieku, kto wie, może nawet przyszłych kolegów z klasy?
Pokonywałam tak ulicę za ulicą serdecznie witając każdą napotkaną osobę, lecz nadal nie dostrzegłam nikogo, kto wyglądałby na osobę uczęszczającą do podstawówki.
W pewnym momencie przekroczyłam ulicę z dość dużych rozmiarów zieloną tabliczką ,,Friendly Court".
Tutaj również przywitałam kilku uprzejmych dorosłych.
Mijałam dom za domkiem, gdy w pewnym momencie natrafiłam na przytulny, turkusowy budynek.
Jak on świetnie wygląda! Gdy tylko będziemy odmalowywać nasz będę musiała podrzucić pomysł z tym kolorem bo wygląda to naprawdę świetnie.
Po drugiej stronie ulicy zauważyłam dość wysokiego mężczyznę w fioletowym swetrze w romby taszczącego ze sobą dużych rozmiarów worek ze śmieciami.
- Dzień dobry! - powitałam go z entuzjazmem, lecz ten nie odpowiedział mi i tylko wyrzucił odpady za płot po czym znowu skierował się ku drzwiom do swojego domu. Mogłambym przysiąc, że przez chwilę patrzył on na mnie dziwnym, strasznym, przeszywającym do szpiku kości wzrokiem.
Zrobiłam coś nie tak?
Ubrudziłam się czymś?
Przez przypadek zdeptałam czyjąś grządkę?
To było dość dziwne...
Pomimo zniknięcia osobliwego mężczyzny nadal jednak czułam na sobie czyjś wzrok.
Odwróciłam się w tamtym kierunku dostrzegając chłopaka gdzieś mniej - więcej mojego wzrostu o brązowych włosach i tego samego koloru oczach, które właśnie w tej chwili patrzyły na mnie w pełnym skupieniu, ze zdziwieniem zmieszanym ze... Strachem?
Co ja do jasnej ciasnej zrobiłam nie tak?
I co najważniejsze - czy on właśnie przypadkiem nie wspinał się po trejażu?!
Patrzyłam się jeszcze chwilę na niego, po czym zreflektowałam się, że nie dość, iż nie wypada lampić się tak w kogoś przez tyle czasu, to jeszcze cały czas miałam zmarszczone brwi.
Szybko jednak uśmiechnęłam się na nowo i zamachałam do chłopaka rzucając szybkie ,,hej".
Nie chciałam pokazywać się od razu z tej gorszej strony dziewczyny z dziwnym akcentem, która wita się z kimś, z kim najwyraźniej nie powinna, po czym obserwuje ruwieśnika z dziwnym wyrazem twarzy nie zważając na jakiekolwiek normy społeczne, czy prywatność, tym bardziej, że już jutro zaczynał się rok szkolny, a nie wykluczone było to, że mogłam być z tym chłopakiem razem w klasie.
Jednak ten nic nie odpowiedział i tylko lekko się uśmiechnął nadal pozostając w lekkim szoku.
Nieco speszona ruszyłam dalej w przód próbując nie wyglądać, jakbym właśnie starała się uciec przed nowo poznaną osobą.
To było serio dość dziwne.
Nie tylko zachowanie tego mężczyzny, który jak gdyby nigdy nic wyrzucił śmieci na chodzik.
Po co w końcu niby ten dzieciak miałby się wymykać trejażem z pokoju?
Jasne, było dość wcześnie, ale nie sądzę, żeby to tłumaczyło wymykanie się przez okno.
Jak dużą karę musiał dostać, aby zrobić coś takiego?
Pogrążona w myślach szłam tak dalej, nim nie zauważyłam, iż znajdowałam się już nie na wyasfaltowanej drodze, a leśnej dróżce prowadzącej do dość sporych rozmiarów jeziora.
Było ono naprawdę urokliwe, pływały po nim małe i większe kaczki, a wiatr chulał wśród żagli popychając tym samym łódki coraz to dalej brzegu.
Zaczęłam podchodzić do błyszczącej tafli, gdy nagle coś mnie tknęło, by skontrolować godzinę.
11:17.
Nie mogłam do końca w to uwierzyć. Niby przeszłam dość spory kawałek, ale żeby chodzić już od ponad godziny?
Odwróciłam się na pięcie, po czym żwawym krokiem ruszyłam w drogę powrotną.
Strasznie cieszyłam się, że udało mi się dojść do tego jeziora, zamierzałam wrócić tam jutro, zaraz po powrocie do domu, ale jednocześnie martwiłam się, że rodzice zaczną się niepokoić o to, dlaczego nie ma mnie tak długo.
Mam szczerą nadzieję, że jednak jeszcze nie wrócili.
Niepokoiła mnie również inna rzecz, a mianowicie trasa, którą miałam zaraz pokonać.
Skoro chcę wrócić tą samą drogą znowu będę musiała minąć tego dziwnego jegomościa.
Zdecydowanie będę musiała znaleźć jakąś inną ścieżkę.
Wzięłam głęboki wdech po czym wkroczyłam na ulicę.
Nic złego nie mogło mi się przecież stać, prawda?
To tylko zwyłky mężczyzna, który najzwyczajniej w świecie nie miał ochoty się ze mną przywitać.
Ale gdyby wszystko było z nim w pożądku to czy ten chłopak patrzyłby tak na mnie? Czy gdyby wszystko było z nim normalnie czułabym takie straszne dreszcze...?
Ja przecież tylko chciałam powiedzieć ,,dzień dobry"...
A więc witam wszystkich tu zgromadzonych!
Tak właśnie oto wleciało nowe ff.
Mam nadzieję, że prolog wam się spodobał :D
Jednak fanfik o Ninjago nie wpadnie dziś, chyba, że nagle wpadnie mi wena na rozdział (i przybędzie trochę wolnego czasu), bo jak na razie zupełnie nie mam pomysłów co w nim umieścić, a ja po prostu nie mogłam się już doczekać wypuszczenia tego opo😅
Ale nie będę już przedłużać
Miłego dnia wszystkim!🎢
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top