5


-Proszę SooNi wróć do nas- powiedziałam i poczułem jak łzy spływają po moich policzkach i kapią na twarz mojej ukochanej. Modliłem się o to by otworzyła swoje piękne oczy, by szepnęła moje imię i mnie dotknęła. Tak bardzo tego chciałem. Teraz jak zdaję sobie sprawę z tego, że ona może ode mnie odejść, wiem jak bardzo ją kocham. Żałuję tego co jej powiedziałem. Nie powinienem na nią krzyczeć i tym bardziej ją o coś obwiniać. Gdybym tego nie zrobił, ona byłaby bezpieczna, nic ny jej się nie stało.

-To za długo trwa- usłyszałem głos JiDwi.

Spojrzałem na niego i miałem ochotę mu przywalić. Jego oczy były pełne łez, podobnie jak moje. Tylko, że ja płakałem i miałem nadzieję, że ona się obudzi i będzie nam dane żyć szczęśliwie. On natomiast tracił nadzieję. Jego warga drgała. Byłem pewny ,że powstrzymywał się od płaczu. 

-Ona odeszła- powiedział i uklęknął by oddać jej pokłon...

Spojrzałem na nią i krzyczałem do niej w swoich myślach. Błagałem by się obudziła. Dotykałem ją i składałem na jej ustach delikatne pocałunki. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Ukryłem twarz w zagłębieniu jej szyi i płakałem jak małe dziecko. Moje serce się rozrywało. Kiedy usłyszałem jak JiDwi się podnosi i wychodzi z pokoju, rozryczałem się jeszcze bardziej. Zapomniałem nawet o tym, że mężczyzna nie powinien płakać...Nie mogłem się przed tym powstrzymać. Nie mogłem powstrzymać łez i smutku. 

-Proszę nie zostawiaj mnie. Chodź do mnie- szepnąłem do jej ucha i przytuliłem ją mocniej do siebie...


***

Kiedy zrozumiałem ,ze SooNi nie obudziła się od 10 minut, poczułem złość. Przez moją matkę odeszła osoba, którą kochałem...którą nadal kocham. 

Trudno mi będzie o niej zapomnieć. Złożyłem jej pokłon, by pokazać ile dla mnie znaczyła. Król nigdy ni komu nie powinien się kłaniać, ale ona była dla mnie ważniejsza od innych. Kiedy dotknąłem dłońmi podłogi uroniłem kilka łez. Nie chciałem by SooHo to zauważył, więc wolałem się ulotnić. Podniosłem się i ostatni raz spojrzałem na dziewczynę... Moje serce było zranione, w głowie wracały wspomnienia spędzonych z nią chwili...One już się nie powtórzą...

-Żegnaj - szepnąłem i wyszedłem na korytarz. Była tam AhRo, która czekała na jakieś wieści. Zasunąłem za sobą drzwi i oparłem się o nie. Poczułem pustkę...Nie wytrzymałem. Pozwoliłem sobie na płacz. Płacz pełen żalu, smutku i tęsknoty. 

AhRo musiała to zauważyć, bo niepewnie do mnie podeszła i przytuliła się do mnie. Wtedy wyobraziłem sobie ,że to SooNi. Obiąłem ją i zacząłem płakać jak jeszcze nigdy. To wszystko stało się przeze mnie. To moja matka wydała rozkaz by ją zabić. Nie zrobiła by tego gdybym ją nie kochał....

***

Te światło cały czas świeciło mi w oczy. Bałam się do niego podejść. Ciągle słyszałam jakieś głosy, które mówiły mi bym tam nie szła. Były one jak echo w mojej głowie. To właśnie przez nie traciłam rozum. Ciągle też czułam ciepło na swojej skórze. Dawno tego ciepła nie czułam.

-Żegnaj- usłyszałam jakby szept JiDwi...nie wiedziałam czy to mi się zdawało, czy naprawę to powiedział. Nim się dłużej nad tym zastanawiałam moje serce zaczynało mnie coraz bardziej boleć. Złapałam się w miejsce bólu i starałam się jakoś uspokoić. Ból stawał się wtedy jeszcze gorszy. Rwał mnie od środka tak, że krzyczałam jak opętana. Błagałam by ustał i wtedy  usłyszałam głos SooHo. Był głośny i wyraźny. Kiedy go usłyszałam chciałam się już obudzić.

-Proszę nie zostawiaj mnie. Chodź do mnie- jego ton był strasznie smutny. Byłam pewna, że chłopak przeze mnie teraz cierpi. Tak bardzo chciałabym go teraz zobaczyć i powiedzieć, że nigdy go nie zostawię...

-SooHo- szepnęłam i czułam, że zaraz będzie mój koniec. Ostatni raz spojrzałam w stronę światło, które zaczynało znikać. Nie wiem czy to przez omamy, ale zauważyłam tam swoją matkę. Wyglądała tak jak ją pamiętałam. Uśmiechała się do mnie i wołała mnie do siebie. Nie chciałam iść w jej stronę, bo to by oznaczało, że odejdę. Z moich oczu wypłynęła łza i wtedy obok mojej matki pojawił się ktoś jeszcze...

Był to SooHo, który trzymał na rękach małego roześmianego chłopca. Wyglądali na szczęśliwych. Nie wiem jakim cudem, ale zaczęłam się do nich zbliżać. Wcześniej nie mogłam zrobić kroku w tył, ani w przód, a teraz mogę to zrobić. Dostałam wybór...

Kiedy podeszłam do nich blisko, spojrzałam na SooHo. Chłopak odwrócił swój wzrok od chłopca i spojrzał na mnie. Kiedy zobaczyłam ten jego błysk w oku i szczery uśmiech, tak bardzo chciałam do niego wrócić. SooHo widząc moje łzy wyciągnął ku mnie rękę i wytarł je kciukiem. Wtedy czułam jakby ten dotyk był prawdziwy. Czułam się tak jakby to się działo naprawdę. 

-Chodź do nas- powiedział i złapał moją rękę

Spojrzałam na nich wszystkich i zrobiłam krok w przód. Przeszłam przez mgłę i zobaczyłam jasne białe światło. Obok mnie znowu pojawiła się pustka. Rozejrzałam się do okoła, ale nie widziałam już ani drogi powrotnej, ani SooHo i mamy...Zostałam sama.

Zamknęłam oczy i wtedy poczułam coś dziwnego. Powoli otworzyłam powieki i zaczęłam zauważać w tej bieli kształty i kolory. Moje ciało było zdrętwiałe, a mózg wydawał się tak jakby budzić z głębokiego snu... Kiedy kształty zaczęły się bardziej wyostrzać, zobaczyłam przed sobą twarz. 

Nie wierzyłam, że wróciłam. Nie wierzyłam w to, że SooHo był przede mną.  Wyglądał okropnie, ale mimo to się uśmiechał. Tak bardzo chciałabym go dotknąć, ale było mi z tym ciężko. Chłopak zauważył co planuję zrobić, więc mi pomógł. Chwycił moją dłoń i położył ją na swoim policzku, uprzednio ją całując

-Strasznie cie kocham. Już nigdy nie pozwolę ci odejść- powiedział i przytulił się do mnie.

Odetchnęłam z ulgą gdy poczułam jego prawdziwe ciepło. Cieszyłam się z tego, że był blisko mnie, że mogłam poczuć jego zapach. Cieszyłam się z tego, że nie umarłam.

_________________________________

Przepraszam, że rozdział taki krótki :)

Jeśli chcecie kolejne zostawcie po sobie komentarz :)


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top