i.
\ i. HOT CHOCOLATE \
- Pamiętaj, Remus, po każdej burzy wychodzi słońce
- Łatwo ci mówić, Tina - zaczął - ty jesteś chodzącą kulką optymizmu.
Uśmiechnęła się w jego kierunku i wróciła do pitej gorącej czekolady. Siedzieli już tak od ponad godziny w kuchni, rozmawiając na przeróżne tematy i popijając gorącą czekoladą. Począwszy od wakacji po plany na nowy rok szkolny w Hogwarcie.
- Masz nowe blizny, Remus - dziewczyna mruknęła, a chłopak posłał jej zdziwione spojrzenie. - Przed wakacjami nie miałeś tej blizny na policzku - przejechała delikatnie palcem po bliźnie na policzku miodowłosego. Na ten dotyk Remus lekko się wzdrygnął.
- To naprawdę nic, Tina. Nie musisz się o to martwić - westchnął, odsuwając lekko rękę dziewczyny od jego policzka.
- Na pewno?
- Na pewno, a teraz chodź, odprowadzę cię do salonu Puchonów.
Skinęła głową i zeskoczyła z blatu, na którym ówcześnie siedziała. Idąc w stronę lochów, zerkała co chwilę w jego stronę. Musiała to przyznać, że Lupin jest przystojny, a blizny dodawały mu uroku. Dziwiła się, dlaczego Lupin jeszcze nikogo nie miał. Wiedziała, że nie jedna dziewczyna była w nim zadurzona.
Droga przebiegła im w ciszy, jednak była to komfortowa cisza. Taką jaką obydwoje potrzebowali.
- Dziękuje za odprowadzenie, ale mogłam sama przejść te kilka metrów - uśmiechnęła się promiennie w jego stronę, kiedy znaleźli się przy wejściu do pokoju wspólnego Puchonów.
- W-wolałem mieć pewność, że dotrzesz bezpiecznie - zająknął się, na co brązowooka zachichotała. - T-to ja będę się już zbierać.
Chłopak odwrócił się i zaczął iść w stronę pokoju wspólnego. Valentina jeszcze obserwowała go, aż do momentu, gdy zniknął za zakrętem. Sama wtedy do przejścia Puchonów. Wyjęła różdżkę, zastukała w beczkę i weszła do pokoju wspólnego, gdzie od razu skierowała się do dormitorium.
- Znowu się gdzieś szwendałaś z Lupinem? - padło pytanie ze strony Brooklynn
- Spotkałam go w kuchni i chwilę z nim pogadałam
- Chwilę? Nie było cię przez prawie 2 godziny.
- Lynn, jesteś moją najlepszą przyjaciółką, ale nie matką
Jej przyjaciółka jedynie przewróciła oczami i wróciła do czytanego czasopisma. Valentina natomiast skierowała się do łazienki, aby wziąć szybki prysznic i przebrać w przygotowaną pidżamę.
*∗ ☪*∗
Następnego dnia dwie Puchonki biegły spóźnione w stronę Wielkiej Sali na śniadanie. Brooklynn z rozmachem otworzyła drzwi, przez co większość osób odwróciło się w ich stronę. Allen szybko pociągnęła swoją przyjaciółkę za rękaw szaty w stronę stołu ich domu. Brunetka rzuciła ostatnie mordercze spojrzenie w stronę współlokatorki, ale na widok jedzenia jej spojrzenie złagodniało.
Przeczesała wzrokiem salę i jej wzrok padł na stół, przy którym siedział Regulus z innymi ślizgonami. Tęskniła za nim podczas wakacji. Przez te dwa miesiące wymienili zaledwie kilka listów, ale pomimo wszystko rozumiała, że to tylko ze względu na rodziców chłopaka. Pomimo że była czystej krwi, poglądy jej rodziny, a rodziny Regulusa mocno się różniła. Państwo Black trzymali się z Czarnym Panem i wręcz pluli na osoby półkrwi, a tym bardziej mugolaków. Natomiast Państwo Allen, wręcz przeciwnie. Valentina od dzieciństwa miała wpajane, że statut krwi nie ma znaczenia i każdy zasługuje na szacunek.
- Kończ to śniadanie, bo spóźnimy się na pierwsze zajęcia w tym roku szkolnym, Tina.
- Kończę już przecież - mruknęła.
Dojadła szybko tosta i wspólnie z Brooklynn wyszły z Wielkiej Sali. Zaczęły się kierować w stronę sali od eliksirów, ale za jej plecami rozległo się nawoływanie, co zmusiło ją do odwrócenia się w tamtym kierunku. W ich stronę szedł jej brat - Theodor Allen. Obok niego natomiast dumnie kroczył jego przyjaciel - Thomas Hale
- Cześć, Theo i Thomas - uśmiechnęła się promiennie, kiedy znaleźli się blisko nich. Adams jedynie kiwnęła w ich stronę.
- Cześć, Val i Brooklynn - uniósł lekko kąciki ust w górę. - Zapomniałaś wyjąć z mojego kufra kilka pergaminów, więc po obiedzie po nie pójdziemy, okej?
- Jasne, ale teraz śpieszymy się na eliksiry i wole nie spóźnić się pierwszego dnia w porównaniu do was - odpowiedziała, wskazując dwójkę Gryfonów. Brat potargał jej włosy i odszedł z przyjacielem w innym kierunku niż Puchonki.
*∗ ☪*∗
Remus od pewnego czasu wiedział, że spostrzega Valentinę jako kogoś więcej, niż przyjaciółkę. Jednak bał się to przyjąć do swojej świadomości. Bał się z kimkolwiek o tym porozmawiać. Bał się, że ta przyjaźń to jedynie akt dobroci Valentiny.
W kuchni, kiedy dotknęła jego policzka nienawidził jego blizn coraz bardziej. Nienawidził jego przypadłości całym sercem. Nienawidził okłamywać Valentiny, jednak nie chciał, by ona widziała w nim potwora. Nie chciał, by ona się od niego odwróciła.
Pomimo tej nienawiści do siebie i wszelkich wątpliwości nie mógł przestać oderwać od niej wzroku od momentu, kiedy wpadła spóźniona na śniadanie. Z daleka było widać jej lekko kręcone, brązowe włosy, zaróżowione policzki i lekki uśmiech.
- Luniek, co tak maltretujesz wzrokiem, Valentine? - szturchnął go łokciem, Syriusz. Dopiero po tym lekko otrząsał się z zadumy i zauważył, że cała trójka Huncwotów patrzy się wprost na niego.
- C-co? - spytał lekko zawstydzony. - Nie patrzyłem na nią tylko obserwowałem ścianę za nią.
- Jeśli ty patrzyłeś się na ścianę, to ja będę lepszy z eliksirów w tym roku, niż Smarkelus - prychnął James. - Weź ją wreszcie gdzieś zaproś, Remus, przez samo patrzenie się na nią nie zrobisz kroku do przodu, a tylko krok do tyłu, bo ktoś inny może ci ją sprzed nosa zabrać.
- Mówi to ktoś, kto od 5 lat próbuje do siebie przekonać Lily - Lupin mruknął. - Chodźmy lepiej na eliksiry, jakoś musisz być lepszy od Severusa, Rogaczu.
Wychodząc z Wielkiej Sali wzrok czwórki Huncwotów spoczął na Valentinę, przy której stała dwójka, starszych Gryfonów. Remus poczuł ukłucie zazdrości, kiedy rozpoznawał tam Thomasa Hale. Syriusz i James jako dobrzy przyjaciele posyłali nienawistne spojrzenia. Natomiast Peter, jak to Peter nie wiedział, co się dokładnie dzieje, ale patrzył się w tym samym kierunku, co reszta jego przyjaciół.
- Panowie lepiej przestańmy stać jak czwórka pedofili patrzących się na dziewczynę - szepnął James.
- Nie bój żaby Luniek, wymyślimy jakiś dobry plan twojego początku randkowania z Allen. - Miodowo włosy jedynie przewrócił oczami na słowa Syriusza i pociągnął przyjaciół w stronę sali od eliksirów.
— note!
natchnęło mnie na pierwszy rozdział, także trzymajcie i mam nadzieję, że się spodobał i zostaniecie z moim fanfiction na dłużej. rozdział ten pewnie w dalekiej przyszłości będzie poprawiany, bo nie jest idealny i pewnie kiedyś zauważę tutaj większe błędy lub cringe.
— miejsce na opinie:
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top