We met in heaven // M.Fewtrell

Cichy, słoneczny, lekko wietrzny dzień w twoim domu w Monako. Zrobiłaś sobie małe wakacje od swojej pracy, jaką było projektowanie ubrań. Jako że twój przyjaciel - Jarno Opmeer - też miał akurat wolny czas, postanowiłaś zaprosić go do siebie. Jak na przyjaciół przystało, spędzaliście te chwile bardzo wspólnie - ty przeglądałaś instagrama a on grał w fifę na konsoli.

W pewnej chwili rozległ się dźwięk powiadomienia z telefonu Jarno, a po momencie chłopak zastopował grę i podszedł do ciebie.

-Ej, (Y/N) - powiedział, szturchając cię - mam propozycję.

-No? - odparłaś, leniwie podnosząc wzrok.

-Chcesz jechać na wyścig F1?

-CO?! - krzyknęłaś, nie wierząc mu.

-Noo. Właśnie dostałem propozycję od Mercedesa. Teraz jest wyścig na Imoli, więc pomyślałem, że może by ci się spodoba-

-NO RACZEJ! - wyrzuciłaś z siebie i rzuciłaś się w objęcia chłopakowi. Pojechanie na GP Imoli było twoim odwiecznym marzeniem - jak nikt uwielbiałaś Ayrtona Sennę, a to przecież była wręcz jego świątynia.

Jarno zaśmiał się i również cię przytulił.

-No to leć się pakuj!

***

Przylecieliście do Włoch w czwartkowy wieczór, więc tego dnia starczyło wam czasu jedynie na rozpakowanie się i zjedzenie kolacji. Zmęczeni podróżą, od razu usnęliście.

Jednakże następnego dnia bez budzika obudziłaś się o siódmej rano, mimo, że nie należałaś do rannych ptaszków. Od razu wyskoczyłaś z łóżka i pobiegłaś do pokoju Jarno.

-Wstawaj! Musimy tam pojechać! No chodź, no chodź! - zaczęłaś wołać niczym małe dziecko.

Chłopak powoli otworzył oczy i zaśmiał się, widząc twoją nieposkromioną radość.

-No dobra, nieznośny bachorze, już idziemy!

***

-Nadal nie mogę pogodzić się z tym, że już go wśród nas nie ma. Powinien jeździć jeszcze dużo dłużej, mógłby osiągnąć jeszcze więcej...

-Umarł, robiąc to, co kocha. To najpiękniejsza śmierć, jaką możesz sobie wyobrazić.

Westchnęłaś i spojrzałaś jeszcze raz na pomnik Ayrtona Senny. Patrząc na jego zastygłą w bezruchu twarz, wyrażającą pewien rodzaj smutku i zadumania, nie mogłaś powstrzymać łez. Przytuliłaś się do Jarno i pozwoliłaś dać upust swojemu bezgranicznemu smutkowi.

Twój wyrzut emocji został po pewnym czasie przerwany przez roześmiane głosy, zbliżające się w waszą stronę. Podniosłaś głowę i zobaczyłaś grupkę chłopaków. Jarno pomachał im na powitanie.

-Znasz ich? - spytałaś, trochę zdziwiona.

-Przecież to Quadrant. Taka fanka Lando Norrisa i tego nie wiesz?

-Fanka Lando, nie jego znajomych - mruknęłaś i zaśmiałaś się trochę.

Podszedł do was młody brunet, uśmiechając się już z daleka.

-Cześć, Jarno - powiedział, przybijając piątkę z twoim przyjacielem. Po chwili spojrzał na ciebie - czyżbyś nareszcie miał dziewczynę?

-Zależy jak na to spojrzeć - rzuciłaś mu zdziwione spojrzenie - w sensie, mam na myśli to, że jesteśmy przyjaciółmi - dodał, śmiejąc się z zakłopotaniem.

-Dałeś się zfriendzone'ować, rozumiem - odpowiedział chłopak, na co Jarno spiorunował go wzrokiem.

-W każdym bądź razie, jestem Max Fewtrell - przedstawił się członek Quadrant'u, podając ci rękę i uśmiechając się w urzekający, twoim zdaniem, sposób.

-(Y/N) - przedstawiłaś się, próbując zignorować lekkie ciepło wpełzające na twoje policzki.

-No dobra, koniec uprzejmości, wracaj do chłopaków, Max - pół żartem powiedział Jarno, rzucając Fewtrellowi nie znoszące sprzeciwu spojrzenie.

-No okej, już sobie idę, panie obrońco - zaśmiał się w odpowiedzi Max i powoli odszedł, rzucając ci na odchodne zagadkowe spojrzenie. Poczułaś, że policzki palą cię jeszcze bardziej.

-Rumienisz się - stwierdził oczywistość Jarno, dość chłodnym tonem głosu.

-A ty co? Zazdrosny? - spytałaś, na co twój przyjaciel tylko prychnął i wzruszył ramionami.

***

-Co ty masz za gówno na głowie? Zdejmuj to, ale już.

-No co? Czapka Red Bulla, nie mogę jej nosić?

-Po pierwsze, przestań simpować do wszystkich "ładnych" kierowców, bo twoje szanse u nich wynoszą mniej niż zero. Po drugie, będziemy siedzieć w garażu Mercedesa.

-No i? Przecież się nie obrażą.

-Mają, jakby to powiedzieć... Złe wspomnienia z Red Bullem. Możesz im nie podpadać?

-Ale Jarno...

-(Y/N), nie zachowuj się jak dziecko, nie będę więcej razy powtarzał, tak nie wypada.

-A może pozwól jej robić to, co chce, hm? Kobiety już dawno uzyskały swoje prawa człowieka.

Odwróciłaś się, lekko zaskoczona, i zauważyłaś Fewtrella, podchodzącego do was.

-Odwal się od niej, jeśli chce się tak ubrać, to ma prawo tak się ubrać.

-Nie wtrącaj się w nie swoje sprawy, Fewtrell - odburknął Jarno, mierząc drugiego chłopaka zimnym spojrzeniem.

-Już się wtrąciłem, więc to też moja sprawa - odparł Max, podchodząc jeszcze bliżej do Opmeera i prostując się.

-Zapewniam cię, że nie.

-Bo co? - rzucił wyzywająco Max, patrząc się wyzywająco prosto w oczy Jarno.

-Bo ja tak mówię! - nie wytrzymał Opmeer i popchnął z całej siły chłopaka. Tamten nie pozostał mu dłużny - od razu odzyskał równowagę, złapał Jarno za ramię i wymierzył mu kopniaka w krocze, co skutecznie unieruchomiło przeciwnika. Gdy już miał dokończyć swojego dzieła, nie wytrzymałaś i rozdzieliłaś chłopaków.

-Przestańcie! - krzyknęłaś - czy wy jesteście w przedszkolu!? Czy może jesteście dorośli?! Pomyślcie czasami!

Jarno powoli się wyprostował i odparł:

-Nic mi nie jest.

-To super, wiesz!? Ale ja mam was serdecznie dosyć! Dzięki za zepsucie mi dnia! - krzyknęłaś i jak najszybciej odbiegłaś od nich. Usłyszałaś jeszcze, jak Max woła za tobą, ale zignorowałaś to i szybko zgubiłaś ich w tłumie.

***

Niedzielny wieczór. Leżałaś na łóżku hotelowym, w fatalnym nastroju, nie odzywając się do nikogo. A nawet gdyby ktoś teraz chciał z tobą rozmawiać, niewątpliwie skończyłby marnie, zredukowany do atomów przez twój gniew.

Po chwili usłyszałaś dźwięk otwierania drzwi od pokoju i zobaczyłaś Jarno. O wilku mowa.

-Hej, (Y/N)... - powiedział trochę niepewnie, zatrzymując się w bezpiecznej odległości od twojego łóżka, jakby wiedząc, że dalej zaczyna się strefa podwyższonego niebezpieczeństwa.

-Czego chcesz? - odburknęłaś mu, po czym wróciłaś do przeglądania czegoś na telefonie. Niech się cieszy, że w ogóle coś do niego powiedziałaś.

Chłopak stał chwilę, przybity, najwyraźniej składając w głowie to, co chciał powiedzieć.

-Pogodziłem się już z Maxem po tamtym zdarzeniu. Teraz chciałem przeprosić ciebie.

Podniosłaś na niego wzrok, obrzucając go zdziwionym spojrzeniem.

-Przeprosić? Mnie? Za co? Za bycie głupią, zazdrosną górą mięsa i kości? Podziękuję.

-(Y/N), wiesz, że nie chciałem się tak zachować - powiedział lekko rozpaczliwym tonem chłopak, znajdując odwagę na to, żeby usiąść obok ciebie.

-To czemu to zrobiłeś?

-No dobra, może byłem trochę zazdrosny - westchnął Jarno - ale już się ogarnąłem. Wyjaśniliśmy sobie z Maxem sprawę po męsku i jest już naprawdę bardzo dobrze.

-W sensie że znowu się pobiliście?

-Ej, tego nie powiedziałem - uśmiechnęłaś się lekko.

-Więc... Już będzie okej? - spytał po chwili Jarno, z wyraźną nadzieją w głosie.

Spojrzałaś na jego błagającą minę i uśmiechnęłaś się lekko.

-No nie wiem, jeśli naprawdę muszę... - westchnęłaś, kręcąc głową. Opmeer miał trochę nierozumiejącą minę, na co się zaśmiałaś - tak, już się na ciebie nie obrażam, głupku jeden.

-Kamień z serca - zaśmiał się chłopak, momentalnie się uśmiechając - w takim razie mam propozycję - wychodzimy dzisiaj na kolację z Maxem? Słyszałem, że w okolicy mają doskonałą pizzę.

-Niech wam będzie - uśmiechnęłaś się, po raz pierwszy od paru dni naprawdę szczęśliwa.

~~~~~~~~~~~~~~
One shot zamówiony przez Tancereczkaa
Wiem, że trochę na to czekałaś, ale mam nadzieję, że finalnie ci się podoba ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top