Część 7
Po kolacji byłam tak wkurzona i niestety podniecona jak chyba nigdy wcześniej. Gdybym mogła to zabiłabym Jacksona tu i teraz, ale niestety nie mogłam ze względu na ojca i umowy, którą przed chwilą zawarli. Chcąc, lub nie chcąc musiałam wytrzymać jego towarzystwo.
Gdy mój ojciec opuścił jadalnie i zostałam sama z Jacksonem, chłopak od razu spojrzał na mnie z wrednym uśmieszkiem i wypił do końca swoje wino. Chłopak nie spuszczał ze mnie swojego wzroku, a ja patrzyłam na niego ze złością. Zastanawiałam się co mu ostatnio odbiło. Przecież wcześniej gdy to ja byłam nim zainteresowania, on traktował mnie praktycznie jak powietrze...jak zwykłą siostrę swojego przyjaciela. Dlaczego więc teraz nagle o mnie zabiega, dlaczego chce bym znowu się w min zakochała?
-Co ci odbiło Wang?- zapytałam udając nie wzruszoną ,wstając z krzesła i krzyżując swoje ręce na piersi. Chciałam pokazać tym chłopakowi, że to mój teren i to ja tutaj żądzę.
-A nie chcesz tego?
Zapytał z lekko uniesioną brwią i nadal z tym uśmieszkiem, który doprowadza mnie do szału. Nim zaczęłam mu cokolwiek odpowiedzieć on podszedł do mnie i dłonią zaczesał pasmo moich włosów za ucho. Wzdrygnąłem się i odsunęłam nieco na co on się zaśmiał pod nosem.
-Przestań to robić- warknęłam po cichu bo bałam się, ze mój ojciec może nas podsłuchiwać
-Przecież wiem ,że ci się podobało- szepnął i znowu zbliżył się bliżej mnie. Kiedy położył swoje dłoń na mojej szyi poczułam podniecenie i dreszcze na ciele. Nie mogłam ukryć tego, że Jackson w takiej wersji mi się podobał. Jednak musiałam być twarda...
-Wcale nie- skłamałam patrząc mu prosto w oczy. Wtedy Jackson oblizał swoją dolną wargę i w jego oczach widziałam coś na znak złości
-Akurat- prychnął pod nosem i schylił się tak, by móc szepnąć mi coś do ucha. Prze chwile stał w takiej pozycji ,a ja czując jego oddech na płatku swojego ucha czułam jak miękką mi kolana -Daje ci pół roku- szepnął swoim seksownym głosem
-Na co?- zapytałam z zaciekawieniem, a wtedy poczułam jak Jackson musnął ustami moją szyje
-Na to byś się we mnie zakochała- odpowiedział, a ja zaniemówiłam
Byłam w szoku, że powiedział mi coś takiego. Powiedział mi to prosto z mostu i był pewny tego, że mu się to uda. Przez chwilę chciałam prychnąć pod nosem i go odepchnąć, ale coś mi na to nie pozwalało. Sama nie wiem dlaczego, ale Jackson chyba nadal mi się podobał..te uczucie gdy go kiedyś kochała ono chyba nie zniknęło tak do końca. Przełknęłam ślinę i przez chwilę zaczęłam się zastanawiać czy możne mu się to udać. Byłam nawet tego ciekawa czy Jackson da mi powód bym ponownie zaczęła do niego żywić to uczucie co kiedyś..
-Nie słyszę byś zaprzeczała, więc chyba sama tego chcesz- odezwał się nagle i odsunął na tyle by mógł widzieć moją twarz
-Załóżmy się o to. Jeśli ci się nie uda...odejdziesz. Zostawisz mnie i mojego ojca i nie będziesz się już do nas zbliżał- powiedziałam stanowczym tonem, który spodobał się chłopakowi
-Zgoda, ale jeżeli mi się uda, to już zawsze będziesz tylko moja- powiedział z zadowoleniem i przeczesał znowu moje włosy
-Jeżeli się w tobie faktycznie zakocham to nie będzie mi to chyba przeszkadzać- powiedziałam i uśmiechnęłam się w nieco kpiący sposób
-Nie patrz na mnie i nie uśmiechaj się tak, bo robię się na ciebie napalony- szepnął i stanowczo obiął mnie w tali
-I może o to mi chodziło, sprawie, że zwariujesz przy mnie i wtedy ci się nie uda mię rozkochać- szepnęłam patrząc na niego pewnym siebie wzrokiem, który działał na Jacksona jak płachta na byka
-Jeszcze zobaczymy- powiedział z zadowolenie i odszedł szybkim krokiem w stronę wyjścia z naszej rezydencji.
Ruszyłam za nim i praktycznie odprowadziłam go do jego sportowego auta. Kiedy do niego wszedł puścił mi oczko i odjechał zadowolony z siebie. Zaśmiałem się pod nosem i wmawiałam sobie, że nie mogę pozwolić mu wygrać. Nie mogę ulec jego urokom, które już mi się podobają. Będzie mi trudno, ale muszę dać radę by on w końcu odszedł od mojej rodziny...
- I jak było?- usłyszałam nagle głos Kaia po swojej lewej stronie. Od razu spojrzałam na niego z uniesioną brwią i zastanawiałam się co on tu robi...
-Zostałeś?- zapytałam i patrzyłam jak do mnie podchodzi
-Nie zostawiłbym cie z nim samą. Co chciał?- zapytał chowając ręce do kieszeni swoich obcisłych spodni, w których według mnie wyglądał bosko... Od razu nabrałam na niego ochoty i po części była to wina Jacksona, który podniecił mnie swoim dotykiem pod stołem podczas kolacji
-Chce mnie w sobie rozkochać- odpowiedziałam mu zagryzając swoją wargę
-Będzie mu ciężko- powiedział z uśmiechem i zbliżył się do mnie tylko po to by złapać mnie za dłoń- Jesteś taką suką, że chyba nigdy mu się to nie uda- dodał patrząc mi w oczy
-Masz rację- zgodziłam się z nim i chwilę po tym poczułam jego usta na moich.
Kai popchnął mnie na drzwi i zaczął mnie całować po szyi. Jego ręce zaczęły jeździć po moim udzie, a mi się to zaczęło tak podobać, że nie mogłam mu tego przerwać.Uśmiechnęłam się i wplątałam swoje palce w jego gęste włosy, by przybliżyć nasze ciała Jeszce bliżej siebie.
-Idziemy do ciebie?- zapytał chłopak między naszymi namiętnymi pocałunkami, a ja przytaknęłam i razem z nim weszłam do środka.
***
Jackson POV
Kiedy zobaczyłem, że dziewczyna za mną wyszła ucieszyłem się. Byłem tak zadowolony, ze nie mogłem się opanować i uśmiechnąłem się. Miałem ochotę wyjść z tego auta i ją po prostu przytulić, ale powstrzymałem się bo musiałem grać tego stanowczego, wrednego Jacksona. Zagryzłem wargę myśląc o niej i puszczając jej oczko odjechałem z posesji. W trakcie powrotu zastanawiałem się już nad planem swojego działania. A kiedy wróciłem do swojego apartamentu w centrum miasta od razu wszedłem pod prysznic i jak wcześniej myślałem o niej.
Od śmierci jej brata często to robiłem. Kiedy Kangyong jeszcze żył widziałem, ze dziewczyna jest we mnie zakochana. Często odwzajemniałem jej uśmiechy i te spojrzenia jakimi mnie darzyła, ale ze względu na jej brata z czasem przestałem. Bałem się, że mogę tym zniszczyć naszą przyjaźń, a tym samym stworzyć sobie wroga... Chyba wiecie jak to jest z braćmi, którzy chronią swoje młodsze siostry. Kangyong ciągle odganiał od swojej siostry swoich kolegów, albo nawet znajomych z jej szkoły. Do dziś pamiętał jak ciągle mówił mi, że zabije każdego z jej chłopaków i właśnie dlatego nie chciałem ryzykować. Nasz przyjaźń była dla mnie ważniejsza...Poza tym gdybym wtedy z nim zadarł pewnie nie byłbym teraz tym kim jestem.
-Musze ją mieć..- szepnąłem sam do siebie i uśmiechnąłem się pod nosem przypominając sobie jak doprowadzałem ją do szaleństwa swoim dotykiem.
Ta akcja przy kolacji była chyba najlepszym pomysłem na jaki wpadłem. Nie spodziewałem się, że będzie mi na to pozwalać, prędzej obstawiałem, że mnie skrzyczy, przywali mi z liścia, albo wyjdzie i zostawi mnie sam na sam ze swoim ojcem. Jednak ona tego nie zrobiła i to mnie tylko upewniło w tym, że nadal coś do mnie czuję. Jest pewnie zła za to, że przestał się nią interesować i pewnie podejrzewa, że coś knuję..Nie dziwie jej się. Sooyoung ma do tego prawo. Kiedy jej brat i matka zginęli w tym wypadku zacząłem przyjeżdżać do nich by ich wspierać . Często rozmawiałem z jej ojcem, który był dla mnie jak wujek i często słyszałem od niego pochwały na swój temat.
Jego słowa dla mnie wiele znaczyły. Cieszyłem się, że jest ze mnie dumny i faktycznie miał ku temu powód. Kiedyś nie miałem nic, a teraz jestem liderem gangu, który powoli pnie się w górę.Wyszedłem na ludzi, ale nie zawdzięczam tego tylko sobie..to po części także ich zasługa. Dlatego zawszę będę stał po ich stronie...
________________________________
Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział. Mam nadzieje, że po tym rozdziale zmieniliście trochę zdanie o Jacksonie, a jeśli nie to napiszcie mi co o nim tak szczerze myślicie :)
Jeśli chcecie kolejny rozdział to chciałabym wyłudzić od was jakieś komentarze, które dodadzą mi weny. Nie wiem jak wam , ale mi w moich opowiadaniach brakuję komentarzy od
@Kartofel_Na_Wietrze < @ Kartofel_Na_Wietrze
Bo one zawszę poprawiały humor nie tylko mi, ale i innym , którzy z ciekawości je czytają. Gdzie ty tak zniknęłaś dziewczyno 😂😂?
Do następnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top