Część 5
Siedziałam właśnie w pokoju gdzie było najwięcej komputerów, telewizorów i różnych szpiegowskich rzeczy. Było to nasze takie centrum dowodzenia. Oprócz mnie w pomieszczeniu był tu także Kai, Dowoon i Chanyeol, którzy byli naszymi hakerami.
Wszyscy obserwowaliśmy syna prezydenta z ukrytej kamery w okularach D.O. Chłopak trzymał się bezpiecznej odległości i miał wybadać dla mnie sprawę z ochroniarzami. Już wcześniej wiedziałam, że ponoć on ich sobie wymienił na innych, więc chciałam sprawdzić jacy oni są
-Dzwoni Lay- odezwał się Kai, a ja przytaknęłam i kazałam dać go na głośnik
-Co jest?- zapytała
-Wszystko załatwione. Policja od razu go oskarży o postrzelenie syna prezydenta
-Jesteś pewny, że zrobiliście to tak jak wam mówiłam?- zapytałam i wstałam ze swojego fotela by podejść bliżej monitorów , na których właśnie pojawił się mój cel
-Tak, zrobiliśmy wszystko i czekamy na dalsze zadania
-Obserwujcie go jak złapie go policja od razu dajcie mi znać- powiedziałam i za raz po tym Kai nas rozłączył.
Nie odrywałam wzroku od ekranu i patrzyłam jak Moon Joonyong wychodzi z budynku, a tuż za nim idzie dwóch ochroniarzy, którzy według mnie nie stanowili zagrożenia. Nie wyglądali oni jak profesjonaliści w tej dziedzinie, więc byłam pewna, że nie zobaczą mnie z dachu budynku...
-Nie wyglądają na osiłków, pewnie to jakaś najbiedniejsza firma ochroniarska- zaśmiał się Chanyeol , a ja razem z nim
-Masz rację- powiedziałam i zobaczyłam jak zza rogu wychodzi jeszcze ktoś.
Był to chłopak ubrany w eleganckie ciuchy. Był zamaskowany i przez to nie było widać jego twarzy- Kto to?- zapytałam licząc, że oni będą coś wiedzieć. Byłam wściekła, ze prawdopodobnie coś mi umknęło
-To chyba jakiś znajomy...wcześniej go nie widziałem- odezwał się Dowoon
A ja przytaknęłam. Faktycznie obaj mężczyźni zaczęli zachowywać się jak jacyś znajomi. Przywitali się i zaczęli z sobą rozmawiać. Westchnęłam i powiedziałam , że ruszamy. Wyszłam z pomieszczenia i ruszyłam w stronę auta, które czekało na mnie i na Kaia. Kiedy wyszłam na zewnątrz od razu zobaczyłam swojego ojca i Soohyuka, który chował dla mnie najlepszą broń snajperską do bagażnika.
-Pamiętaj by go nie zabić- powiedział do mnie od razu
-Tato nie wierzysz we mnie?- zapytałam i się do niego uśmiechnęłam
-Przypomnę jej jeszcze to gdy będziemy na dachu, proszę się nie martwić - powiedział Kai ,a ja prychnęłam pod nosem i usidłam do auta na miejscu pasażera
Kai przez chwile jeszcze rozmawiał z moim tatą, a później w końcu do mnie dołączył i odjechał jak zawsze się popisując. Przez całą drogę milczał i dopiero gdy weszliśmy na dach jednego z biurowców chłopak postanowił w końcu się odezwać
-Dziś czeka cie kolacja z Jacksonem
-Czyżby? Mój ojciec coś planuję?- zapytała ciekawa tego dlaczego on po raz kolejny u nas będzie
-Mówił tylko, że ma nas tam nie być.
-Czyli szykuje się rodzinny obiadek z Jacksonem. Na twoim miejscu byłabym zazdrosna- powiedziałam i zaczęłam ustawiać broń
-Dlaczego?- zapytał chłopak i prychnął pod nosem
-Jesteś moim przyjacielem, ale nigdy nie jadłeś kolacji ze mną i moim ojcem, a Jackson Wang robi to praktycznie..
-Co tydzień- dokończył za mnie i słyszałam jak zaczął odchodzić w stronę schodów do wyjścia.
Kiedy usłyszałam jak zamyka drzwi od razu przyjęłam odpowiednią pozycję i spojrzałam na ekran swojego telefonu. Jeśli na drogach nie było opóźnienia pan Moon pod swoim domem powinien być za dokładnie minute i 49 sekund. Westchnęłam i czekałam na niech w skupieniu. Kiedy w końcu zobaczyłam jak pod dom syna prezesa podjeżdża auto od razu wiedziałam , że to oni. Najpierw zaczęli wychodzić jego ochroniarze, którzy rozejrzeli się po okolicy , ale nie spojrzeli na dach pobliskiego budynku...co prawda dzielił nas niewielki park z placem zabaw dla dzieci, ale moim zdaniem gdyby byli dobrymi ochroniarzami powinni wtedy to sprawdzić....
Kiedy mężczyźni otworzyli tylne drzwi wyszedł najpierw ten znajomy, a dopiero później mój cel. Namierzyłam go , wycelowałam w jego prawe udo i po odliczeniu do trzech strzeliłam. Byłam pewna, ze strzeliłam celnie, ale wolałam się upewnić. Kiedy zobaczyłam jak kula przebiła na wylot jego nogę, ten od razu krzyknął z bólu i upadł by gdyby nie jeden z jego ochroniarzy.
Podniosłam się i zaczęłam oddalać od krawędzi budynku tak by nikt mnie nie zobaczył. Pośpiesznie zabrałam swoje rzeczy i już po chwili dołączyłam do Kaia, który czekał na mnie w aucie.
-I jak?- zapytał włączając silnik
-Łatwizna- powiedziałam zadowolona i odłożyłam broń na tylne siedzenie
-Wyłączyłem kamery na tej dzielnicy , więc o to też nie musisz się martwić- powiedział i wskazał palcem na jedną z miejskich kamer
-No, okey przyznaję, ze o tym bym zapomniała. Dzięki- powiedziałam, a on pokręcił głową z rozbawieniem
-Później mi podziękujesz teraz przyznaj, że jednak mnie potrzebujesz- powiedział Kai, a ja zaczęłam się z niego śmiać
-Jongin dobrze wiesz, że cie potrzebuję
-Mów do mnie Kai, wiesz jak bardzo nie cierpię tego imienia- warknął chłopak i z piskiem opon włączył się do ruchu.
***
Jonghyun POV
Kiedy nasz klient został postrzelony skarciłem się w myślach, że nic nie widziałem. Odwróciłem się za siebie i zacząłem się rozglądać za kimś podejrzanym. Od razu spojrzałem w stronę dachu jednego z budynku, który stał za niewielkim parkiem i zobaczyłem tak czyjąś oddalającą się sylwetkę...Od raz w oczy rzuciły mi się długie blond włosy, które musiałem zapamiętać....
-Zabierzcie go do szpitala- powiedziałem do chłopaków i ruszyłem biegiem w stronę budynku
-A ty gdzie?- zapytał mnie Sehun, ale ja nic mu nie odpowiedziałem, bo w oddali znowu zobaczyłem te blond włosy.
Przyspieszyłem , bo chciałem jak najszybciej minąć park, w którym było pełno dzieci. Przez przerwy między pniami drzew widziałem jak dziewczyna miała przy sobie broń snajperską. Byłem pewny, że to ona go postrzeliła. Niestety kiedy byłem już blisko, auto odjechało i zniknęło mi z oczu na jednej z głównych dróg w Seulu . Wtopiło się w tłum innych aut nim zobaczyłem jego rejestrację. Zatrzymałem się i głośno krzyknąłem ze złości. Przeraziłem tym kilku przechodniów, ale mnie to zbytnio nie obchodziło...Wiedziałem, że zjebałem sprawę....
-Kurwa !!!!!
***
Sooyoung POV
Kiedy wróciłam do domu od razu poszłam do biura ojca. Powiedziałam mu o tym jak mi poszło, ale tak jak się spodziewałam nie dostałam od niego żadnej pochwały. Nie winiłam go za to i nie było mi z tego powodu żal. Wtedy ojciec powiedział mi o kolacji na której będzie także Wang.
-Tak w ogóle dlaczego go ciągle tu zapraszasz?- zapytałam i przysiadłam na jego biurku
-Chyba cie lubi- powiedział jakby tym chciał mi to wszystko wytłumaczyć
-I co z tego? Tylko dla tego...
-Pomyślałem, że brakuje ci towarzystwa... Oprócz chłopaków stąd nie znasz nikogo
-I nie potrzebuje nikogo- wtrąciłam mu, a on tylko odchrząknął
-Daj mu szanse. To fajny i bystry chłopak. Na pewno dogadasz się z nim tak jak ze swoim bratem- powiedział, a ja niechętnie przytaknęłam i wyszłam zostawiając go samego.
Przeszłam przez korytarz i zamknęłam się w swoim pokoju. Przez chwile myślałam o słowach ojca i o Jacksonie, ale szybko wyrzuciłam ich z głowy i poszłam do łazienki by się wykąpać. Kiedy naszykowałam sobie kąpiel od razu się rozebrałam i weszłam do wielkiej wanny. Od razu poczułam się zrelaksowana.
_______________________________________
Pytanka na dziś:
- Co myślicie o Jacksonie?
-Co myślicie o Jonghyunie?
-Co myślicie o Kai'u ?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top