Część 21
JONGHYUN POV :
Dziewczyna płakała z trudem zabrałem ją z korytarza przed salom gdzie wcześniej był Kai. Nie mogłem uwierzyć w to, że ten facet tak po prostu zmarł. Dziwiłem się, że to przyszło mu tak łatwo. Tak łatwo ją zostawił, a Jackson dopiął swego. Kiedy razem z Sooyoung przeszedłem do dużego holu od razu wszyscy spojrzeli na nią ze współczuciem. Wszyscy zaczęli się interesować płaczącą dziewczyną, w moich objęciach. Przez jej płacz zaczepiła nas jedna z lekarek, która powiedziała mi bym podszedł do recepcji i zapytał o jakieś tabletki na uspokojenie. Nie chciałem tego robić, ale nie mogłem tak patrzeć na jej ból po stracie przyjaciela. Zrobiło mi się jej żal, więc posadziłem ją na wolnym krześle i idąc do recepcji cały czas oglądałem się za siebie. To dziwne, ale martwiłem się o nią...Chciałem jej jakoś pomóc i w tym momencie nawet zapomniałem o tym , że chce się zemścić na niej , a właściwie na jej ojcu...
Podszedłem do dużej recepcji gdzie siedziało kilka pań. Wszystkie coś robił, ale tylko jedna zapytała w czym może mi pomóc. Zapytałem ją o tabletki, które by pomogły dziewczynie się uspokoić i kiedy ta kobieta zobaczyła ją od razu zaoferowała swoją pomoc. Razem ze mną i podeszła do dziewczyny i podała jej środki uspokajające, które Soo od razu zażyła. Nadal płakała, ale z czasem zaczęło jej przechodzić. W sumie dopiero teraz zauważyłem to, że dziewczyna ściskała moją rękę...
-Co się stało twojej dziewczynie?- zapytała kobieta spoglądając na mnie. Kiedy usłyszałem słowo dziewczyna, od razu chciałem zaprzeczyć, ale nie wiedząc czemu, tego nie zrobiłem
-Jej przyjaciel zmarł w nocy. W tym szpitalu...Przed chwilą się dowiedziała- odpowiedziałem patrząc na nadal załamaną Sooyoung
-Dziś w nocy?- zdziwiła się- Miałam dyżur, ale nie przypominam sobie, by ktoś zmarł. No nic ... Musze wracać do pracy- powiedziała szybko i odeszła spowrotem do recepcji gdzie zajęła się kolejnymi pacjentami
-Słyszałaś to?- zapytałem nie odwracając wzroku na Soo
Dopiero kiedy dziewczyna mi nic nie odpowiedziała, zerknąłem na nią. Patrzyłem ze zdziwieniem jak Soo tępo patrzy przed siebie. Zacząłem zwracać na siebie jej uwagę, ale ona nawet nie drgnęła. Pomyślałem, że dostała jakieś mocniejsze leki, więc złapałem ją i podnosząc jak pannę młodą wyniosłem ją ze szpitala. Taksówką wróciliśmy do mojego mieszkania, w którym jak się okazało była moja mama. Kobieta widząc dziewczynę w takim stanie, przejęła się i zaczęła zadawać mi miliony pytań na które starałem się jej odpowiedzieć mówiąc niecałą prawdę. Musiałem zmyślić, ze dziewczyna miała chorowitego przyjaciela, który zmarł tej nocy...Przecież nie mogłem powiedzieć jej, że Kai zmarł przez postrzał....
Gdy moja mama dowiedziała się o tym co się stało od razu zaczęła zajmować się dziewczyną. Czułem się do tego nie potrzebny, więc koniec końców postanowiłem umówić się z Jacksonem. Zadzwoniłem to niego i umówiłem się z nim na obrzeżach miasta. Mówiąc , że idę do sklepu wyszedłem z domu i motorem pojechałem na miejsce spotkania. Przybyłem tam jako pierwszy, więc odpalając fajkę czekałem na Wanga. Chciałem się z nim spotkać w jednym celu... Kiedy usłyszałem nadjeżdżające auto, wiedziałem , ze to Jackson. Wygasiłem papierosa i zacząłem podchodzić do chłopaka , który właśnie wychodził z auta. Zdziwiłem się nieco, że zawsze elegancko ubrany Jackson przyjechał teraz w zwykłych czarnych dresach z adidasa, czarnej koszulce i czapce z daszkiem.
-Mówiłeś, że to pilne...Co jest?- zapytał witając się ze mną
-Ten cały Kai zmarł. Słyszałeś o tym?- zapytałem przyglądając mu się
-Naprawdę?- zapytał nawet na mnie nie patrząc. Jackson spojrzał na swoje stopy, a zaraz po chwili wyciągnął coś ze swojej kieszeni i zaczął się tym bawić. Była to zwykła zapalniczka- To nawet i lepiej - dodał po chwili
-To nie było w twoim planie..- mruknąłem przypominając sobie nasze wcześniejsze rozmowy
-Ale co? - zapytał nie mając bladego pojęcia o co teraz mi może chodzić
- No nie miałeś w planach zabicia go - powiedziałem, a on zaśmiał się pod nosem jakbym go rozbawił- Co jest?- zapytałem
-A może miałem...W sumie cieszę się, że ten debil kopnął w kalendarz. Soo szybciej o nim zapomni kiedy już będzie moja- powiedział z zadowoleniem, a ja zacząłem się zastanawiać czy on mnie czasem nie oszukał
-Co tak właściwie chcesz z nią zrobić? Wiem, ze najbardziej chcesz się na niej zemścić, ale co tak właściwie planujesz?- zapytałem
Jackson westchnął przeciągle i zaczął spacerować obok mnie. Zastanawiał się z uśmiechem na ustach, aż w końcu mi powiedział jaki jest jego główny plan. Kiedy to usłyszałem moje serce jakby spowolniło swoje bicie. Poczułem dziwne ciarki i dreszcze. To było okropne co on chciał z nią zrobić, ale nie mogłem nic powiedzieć. Czułem się jakbym został w tym momencie sparaliżowany....
-Chce ją wykorzystać, a później zabić. Jeśli nie chce być moja to nie będzie niczyja...Zginie marnie. Taki jest mój plan- powiedział to z dumą - Jeśli to na tyle, to ja się zmywam. Mam wiele spraw do załatwienia więc zjeżdżaj pocieszać moją sukowatą księżniczkę- dodał z uśmiechem i nim zdążyłem mrugnąć, Jackson odjechał z piskiem opon.
Drapiąc się po karku podszedłem do swojego motoru i gapiłem się w ziemie jakbym w niej coś widział. Zastanawiałem się dlaczego wcześniej mi nie powiedział o tym, że planuję pozbyć się Kaia. Wiedziałem już , że to była jego sprawka. Byłem pewny, że musiał przekupić pracowników szpitala i z pewnością zabił Kaia już gdzieś poza szpitalem, co by wyjaśniało to dlaczego ta recepcjonistka nie wiedziała o jego śmierci...
Ze złości, że to przede mną ukrył wrzasnąłem i kopnąłem jakiś karton, który stał blisko mnie. Podparłem się rękoma o pojazd i zastanawiałem się czy nadal powinienem mu pomagać. Wcześniej Jackson mówił mi tylko o tym, że weźmie z nią ślub i zrobi z niej " niewolniczą żonkę" , a teraz nagle zmienił zdanie, że chce ją zabić... Nie wiem czy to właściwe... Ale w sumie dlaczego tak mi na tym zależy? Co mnie ona obchodzi?
-To nie moja sprawa. Zrobię swoje i tyle- powiedziałem sam do siebie i wsiadłem na motor.
W drodze powrotnej zajechałem jeszcze do sklepu i kupiłem kilka słodkości dla Soo. Wiedziałem, że kiedy dziewczyny jedzą słodycze, to ich humor się polepsza, więc pomyślałem, że to trochę uśnieży jej ból po stracie przyjaciela. Kiedy wróciłem do domu moja mama siedziała w salonie i wypełniała jakieś papiery. Przywitałem się z nią szybko, a ta powiedziała mi, że Sooyoung jest w moim pokoju. Po cichu wszedłem do środka i odkładając siatkę ze słodyczami na biurku kątem oka spostrzegłem, że dziewczyna śpi.
Ten widok sprawił, że sam poczułem się jakiś przygnębiony. Było mi tak jakoś ciężko na sercu i nie wiedziałam do końca dlaczego czułem coś takiego. Podszedłem do niej i usiadłem obok niej opierając się o ścianę. Zaczęłam przyglądać się jej z góry i zauważyłem mokre ślady na jej policzkach. Płakała nawet przez sen. Nie wiem co mną teraz pokierowało, ale delikatnie wytarłem jej mokre policzki. Czułem , że dziewczyna była wychłodzona, więc nakryłem ją i przy okazji siebie kołdrą. Kiedy tylko to zrobiłem od razu poczułem jak Soo przysunęła się do mnie bliżej i wtuliła się w moje ciało obejmując mnie w biodrach.
Poczułem się nieco skrępowany, ale nic nie zrobiłem. Czując jej głowę na swoim podbrzuszu, czułem się za nią tak jakby odpowiedzialny. Czułem jakbym teraz trzymał przy sobie cos cennego i może właśnie przez te uczucie zacząłem wolnymi ruchami głaskać ją po włosach...Przez dobrych kilka minut tak z nią siedziałem i obserwowałem jak śpi, aż w końcu mnie samemu zachciało się spać. Odleciałem sam nie wiem kiedy, ale gdy się obudziłem dziewczyny nie było przy mnie.
_____________________________________
Jak wam się podobają rozdziały ? Dajcie mi znać co o tym wszystkim sądzicie :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top