Część 14
Minęło kilka godzin odkąd ostatni raz kogoś widziałam. Ten idiota, który mnie porwał od ostatniego razu , nie pojawił się tu ponownie. I to w sumie było mi na rękę, bo w tym czasie uwolniłam się z więzów. Od kilku minut chodzę po ciemnym i pustym pomieszczeniu i szukam jakiejś drogi ucieczki. Kilka razy juz próbowałam wyjść drzwiami , ale niestety nie udawało mi się otworzyć zamka. W pomieszczeniu było tez okno, ale niestety był w nim kraty, więc też odpadało. Zaczęłam myśleć nad jakimś planem i była tak pogrążona w myślach, ze nie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi i wchodzi do środka.
-Widzę, że już się uwolniłaś ślicznotko- odezwał się ten idiota
-Mówiłam ci, ze masz mnie tak nie nazywać!- warknęłam odwracając się w jego stronę. Chłopak gdy to zrobiłam uśmiechnął się do mnie z kpiną i przez chwilę bardzo intensywnie mi się przyglądał. Gdy to robił ogarniała mnie fala podniecenia, przez co miałam ochotę uderzyć się cegłą, by się opanować
-Myślałem, ze uwolnienie się zajmie ci znacznie więcej czasu, a tu proszę zaskoczyłaś mnie - powiedział zakładając sobie ręce na klatce piersiowej - Jestem ciekawy czy w końcu przypomniałaś sobie coś?
-Niby co miałam sobie przypomnieć?- zapytałam i prychnęłam pod nosem. Kiedy chłopaka zaśmiał się cicho, wykorzystałam jego nieuwagę i spojrzałam w stronę drzwi, które zostawił otwarte...Droga była wolna, musiałam tylko znaleźć odpowiedni moment
-Zabawna jesteś- przyznał i nagle zrobił się poważny- dlaczego postrzeliłaś syna prezydenta?- zapytał , a ja otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia
-Aaa więc o to chodzi. Trzeba było tak od razu- powiedziałam i powolnym krokiem zaczęłam do niego podchodzić.
Chłopak widząc to od razu stanął bardziej męsko i pewniej siebie. Wypiął swoją pierś do przodu i zaczął patrzeć na mnie z góry jakby chciał pokazać mi teraz swoją dominację i przewagę nade mną. Uśmiechnęłam się do niego zmysłowo i położyłam swoją rękę na jego przed ramieniu. Palcami zrobiłam kilka zmysłowych kroków po jego skórze i wtedy spojrzałam mu prosto w oczy. Zadziałało, chłopak był zaskoczony i chyba nieco podniecony.
-To była moja misja. Ktoś mi to zlecił- odpowiedziałam jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie
-Kto?- zapytał, a ja uśmiechnęłam się
-A kto pyta? Czemu miałabym ci powiedzieć? Obowiązuję mnie tajemnica służbowa
-Tajemnica służbowa? no ciekawe. Gadaj kto ci to zlecił- rozkazał, a ja odsunęłam się od niego i zaczęłam chodzić wokół jego ciała. Chłopak nawet nie podążał za mną wzrokiem. Wyglądał jakby nie bał się tego co mogła bym teraz zrobić. A mogę przecież wiele.
-Dlaczego cię to interesuję co?- zapytałam cichym i zmysłowym głosem
-Byłem tam z nim. Nie pamiętasz?- zapytał w momencie gdy byłam za jego plecami
To co powiedział mnie nieco zaskoczyło. Zatrzymałam się i przez chwilę przypomniałam sobie tamten dzień. Od razu przypomniało mi się, że faktycznie było tam jeszcze dwóch chłopaków. Spojrzałam na sylwetkę chłopaka i przeklęłam pod nosem zdając sobie sprawę z tego, że ten chłopak teraz nie kłamał. Teraz go sobie przypomniałam.
-Faktycznie byłeś tam- przyznałam mu rację i stanęłam do niego twarzą w twarz by na niego spojrzeć
-Więc , powiedz dlaczego to zrobiłaś i kto ci to zlecił?- powiedział twardo, a ja przygotowałam się na swoją akcję
-Zapomnij - powiedziałam i szybkim ruchem kopnęłam go w podbrzusze, później w tył kolana i następnie gdy chłopak opadł na podłogę , przyszpiliłam go do posadzki i związałam mu ręce za plecami ,sznurem który cały czas był gdzieś obok nas.
-I co ci to da? Myślisz, że cię nie dopadnę?- zapytał z uśmiechem na twarzy.
-Ehh zaczynasz mnie już wkurzać. Nie zapomnij , że nie jestem bezbronna. Tych wiązów na pewno nie uda ci się rozplatać, więc było miło, ale ja będę już spadać. Powiedziałam puszczając go i zaczęłam odchodzić od drzwi
-To jeszcze nie koniec ślicznotko- powiedział chłopak gdy przekroczyłam próg.
Na odchodne pokazałam mu środkowy palec i zaczęłam wchodzić po wąskich schodach. Gdy byłam praktycznie w połowie usłyszałam jakieś głosy. Im byłam wyżej tym bardziej stawały się one wyraźniejsze, a kiedy znalazłam się na górze od razu zauważyłam niezłą bójkę. Uśmiechnęłam się widząc znajome twarze, a szczególnie ucieszyłam się widząc Kaia...Chłopak powalił jednego chłopaka na podłogę i sprzedał mu kilka mocnych ciosów w twarz. Gdy skończył podniósł się i spojrzał instynktownie w moją stronę, wtedy od razu do niego podleciałam i rzuciłam mu się w ramiona. Kai odetchnął z ulgą gdy tylko poczuł jak moje ramiona oplątują jego szyję.
-Wybacz za spóźnienie- powiedział tuż nad moim uchem, a ja odsunęłam swoją głowę by na niego spojrzeć
-W sumie to nawet dobrze się bawiłam
Kai słysząc to postawił mnie na podłodze i zaśmiał się pod nosem . Rozejrzałam się do okoła i zobaczyłam, że nasz gang już praktycznie wykończył ludzi, którzy prawdopodobnie pracowali dla tego idioty, którego tak łatwo pokonałam i kiedy wszystko było już skończone, drzwi do budynku otworzyły się nagle ni z tego ni z owego . Wszyscy spojrzeliśmy w tamtą stronę i zobaczyłam w progu Jacksona i mojego ojca gotowych do akcji, która już się skończyła.
-Tato- powiedziałam ucieszona i przytuliłam ojca jakbym nie widziała go z kilka dni
-Spóźniliśmy się?- zapytał nieco zaskoczony i zezłoszczony Jackson, a ja przytaknęłam
-Kai jak zawsze zjawił się na czas. On zawsze wie kiedy coś mi grozi i wie doskonale gdzie zawsze jestem- zachwaliłam chłopaka , a on w podziękowaniu się do mnie uśmiechnął
-Nie odbierałaś telefonu, więc miałem przeczucie, że coś ci się stało- powiedział Kai , a Jackson na jego słowa zacisnął mocniej swoją pięść i prychnął pod nosem, jakby kpił z jego słów
-Też mi coś. Gdzie byleś jak ją porywali co?- zapytał z wyrzutem w stronę chłopaka, który powolnym krokiem zaczął do nas podchodzić. Chciałam już coś powiedzieć Jacksonowi, ale wyprzedził mnie ojciec, który powiedział chłopakowi dosłownie to samo co ja chciałam mu powiedzieć
-A gdzie byłeś ty? To z tobą moja córka była? Dlaczego nie miałeś jej na oku?- powiedział ze złością
Kiedy Jackson to usłyszał od razu zmienił swoje nastawienie. Poczuł, że jest na przegranej pozycji, ale mimo to nie zaczął przepraszać. Chłopak syknął pod nosem i zaczął mordować wzrokiem Kaia. Wyglądał teraz jakby był o mnie zazdrosny i z jednej strony mnie to bawiło. Cała ta akcja pokazała mi jaki jest Jackson. Fakt, że mnie szukał, ale dlaczego pozwolił na to by mnie ktoś porwał. Gdyby mnie kochał to zadbał by o to bym była bezpieczna. Gdyby na jego miejscu był Kaj, to znając go chłopak poszedł by ze mną nawet pod drzwi od kibla i nie pozwolił by nikomu wejść do środka...Cóż Jackson chyba pod niektórymi względami wcale się nie zmienił tak jak mi mówił.
-To nie moja wina, że musiała iść do łazienki- warknął Wang, a ja wywróciłam oczami
-To było trzeba iść za mną- powiedziałam patrząc na niego
-Nic nie mówiłaś
-To trzeba było się tego domyślić!- wtrącił się nagle Kai, który teraz poczuł się jakoś pewniej.
Jackson widząc to odwrócił na chwile od nas głowę, a gdy wrócił do nas spojrzeniem od razu się uśmiechnął
-Mam tego dość. Sooyoung nie będę dłużej czekał. Masz jak najszybciej za mnie wyjść- powiedział, a wszyscy , którzy to słyszeli otworzyli szerzej oczy z zaskoczenia
-Co? - zapytałam w tym samym czasie co mój tata
-Że co mam niby zrobić?
-Masz zostać moją żoną. Już nie mogę na ciebie czekać- powiedział i podszedł do mnie. Kiedy chłopak chciał złapać mnie za dłoń od razu się od niego odsunęłam i spojrzałam na niego z kpiną
-Ty chyba żartujesz...Mieliśmy umowę- powiedziałam patrząc na niego
-W chuj mnie ona obchodzi!- warknął - I tak udawałem, to wszystko było kłamstwem- dodał , a ja czułam się w tej chwili jakby ktoś uderzył mnie patelnią
-Nie zmieniłeś się...- zaczęłam, ale Jackson mi przerwał śmiejąc się. Kiedy przestał podszedł do mnie i przybliżył swoje usta do mojego ucha
-Nie kochana, ja nigdy cię nie kochałem. Chce cię tylko wykorzystać- szepnął tak cicho, ze tylko ja go usłyszałam
Kiedy Jackson się ode mnie odsunął poczułam wielką złość. Nie mogłam uwierzyć w to, ze dałam mu się tak łatwo nabrać. Serio uwierzyłam mu , że zaczęłam mu się podobać. Każde jego słowo brałam na poważnie. Zaczęłam nawet ponownie się w nim zakochiwać....Jak ja mogłam dać się tak oszukać?? Co ze mną było nie tak?
-Sooyoung?- odezwał się mój tata
-Wynoś się z stąd! Nie chce cię więcej widzieć!!- krzyknęłam głośno do Jacksona
-To raczej nie będzie możliwe. Przecież zostaniemy małżeństwem- powiedział z dumą i złością
-Chyba po moim trupie. Nigdy za ciebie nie wyjdę!- powiedziałam
-Jesteś tego pewna?- zapytał Wang
-Tak!! Nigdy nie będziemy razem Jackson, wynoś się z stąd!- warknęłam zaciskając swoje pięści ze złości
-Pożałujesz tego - powiedział ze złością Jackson i wtedy mój ojciec kiwną głową na swoich ludzi, którzy zaczęli odciągać Jacksona i jego gang od nas.
Jackson nie odpuszczał i doszło do szarpanin i gróźb kierowanych w naszą stronę, ale ja nie słuchałam tego co Jackson krzyczał. Kręciłam głowa i patrzyłam na niego z nienawiścią. Nadal nie mogłam pogodzić się z tym, że chłopak udawał. A ja głupia mu w to wszystko uwierzyłam...
-Kai musisz jej pilnować. Jackson na pewno będzie chciał ją teraz skrzywdzić. On jest znany z tego, że morduję wszystkie swoje byłe- odezwał się nagle mój ojciec
-Myśli pan, że będzie on w stanie ją zabić?- zapytał Kai
-Myśle , że będzie próbował- powiedział i westchnął rozglądając się do okoła - Gdzie jest ten , który tu rządzi?- zapytał chłopaków, którzy nadal w ciężkim stanie leżeli poobijani na podłodze.
Nikt nie odpowiedział mojemu tacie, więc postanowiłam to zrobić. Gdy on odszedł w dół schodów, a zaraz za nim kilka osób z gangu, Kai spojrzał na mnie i okrył mnie swoją kurtką. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, ze było mi zimno. Podziękowałam chłopakowi spojrzeniem i przeprosiłam go . Przeprosiłam go za to, że jak głupia zaufałam Jacksonowi i nie słuchałam go gdy mówił mi o tym , bym była uważna. Kai uprzedzał mnie przed Jacksonem, ale ja mu nie wierzyłam. To był mój błąd. Kiedy chłopak przyjął przeprosiny powiedział mi dlaczego tak nagle wyjechał. Powiedział mi wprost, że nie mógł patrzeć na to jak spędzam wolny czas z Jacksonem. Dlatego postanowił wyjechać i przyznał , że nawet nie chciał wracać...
________________________________
Przepraszam, że tak długo musieliście czekać na ten rozdział, ale w końcu go dodałam. Mam nadzieję , że wam się podobał. Jeśli chcecie kolejny to zachęcam do komentowania i oddawania głosu. Z góry dziękuję za miłe słowa i mam nadzieję, że wpadniecie na mój profil, w poszukiwaniu innych książek do czytania. Szczególnie polecam książkę " PARK JUNHEE", która jest najnowsza :)
Do następnego :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top