Ostateczne starcie
Stracić miłość chłopaka,
Zaufanie przyjaciół,
Wiarę w lepsze jutro.
━
To był naprawdę ciężki dzień.
Znów trafiła na dywanik do dyrektora. Znów dostała ostrzeżenie. Znów usłyszała, jak wszystkich zawodzi. Kolejna jedynka w dzienniku się pojawiła. Zmartwieni rodzice po raz kolejny próbują porozmawiać z córką. Nic.
Bycie superbohaterką bywa trudne. Trudno jest pogodzić dwa życia, gdy każdy oczekuje czegoś innego. Musiałaby być jakimś cyborgiem, by zaspokoić ich pragnienia. Przeznaczenie wybrało ją na obrończynie Paryża, więc musiała wszystko poświęcić by ratować życia niewinnych mieszkańców spod szponów Władcy Mroku. Dopiero gdy maska po raz pierwszy zakryła jej twarz, zrozumiała, że jest do tego stworzona. Jednak w tych czasach nikt nie docenia pomocy. Egoiści są na każdym kroku i trudno jest usłyszeć miłe słowo płynące z ich ust. Jednak mimo chwil słabości, brnęła w to wciąż, nie przyjmując myśli, iż kiedyś może przegrać.
Dłoń chwyciła mosiężną klamkę. Po plecach przebiegł dreszcz. Spojrzała ostatni raz za siebie. Ciemne chmurzyska zbierały się, by wylać na świat ciężar, który ciążył im niczym największy głaz, zmuszając do oglądania całego zła tego świata. Wypuściła powietrze z płuc i weszła do środka. Ominęła - jak zwykle - uśmiechniętą matkę i podążyła do swego pokoju. Powłóczyła nogami, a kiedy klapa zatrzasnęła się za jej plecami, padła wykończona na łóżko. Pragnęła jedynie schować się i nie wychodzić na światło dzienne. Niemalże słyszała dźwięk łamanego serca. Owinęła swoje ciało kilkoma warstwami kocy i tak została.
Już przysypiała, kiedy z otępienia wybudził ją wybuch. Otworzyła leniwie oczy i spojrzała w okno. Nic się nie waliło, nie było kolejnej kreatury, która demolowała miasto. Była za to cisza i spokój.
- Zbyt spokojnie - mruknęła kwaśno.
W stroju bohaterki przeskakiwała z dachu na dach. Stopy raz po raz ślizgały się po mokrej powierzchni, ale nigdy nie pozwoliła im upaść. Kiedy trafiła pod wieżę Eiffla nikogo nie zastała. Stolica Francji wydawała się teraz pustkowiem. Chwilę odczekała i kiedy zamierzała wrócić do domu, do jej uszu dobiegł znienawidzony głos. Odwróciła się w jego stronę. Z cienia wyszedł antagonista, który już od wielu miesięcy wysyłał swe mroczne motyle, do ludzi, od których emanowała zła energia. Te - pozornie delikatne stworzenia z pełną żądzą wchłaniały się do zranionych serc, opętując ciało ofiary. Machinalnie chwyciła za broń jakim było jojo.
- Nie poczekamy na kiciusia? - jego głos był przepełniony jadem.
- Nie ma po co czekać, już tu jest! - gdzieś w oddali dobiegł ich szelest liści, a zaraz potem srebrny kij dźgnął wroga w bok.
Zaraz potem dołączyła do niego dziewczyna i się zaczęła walka o śmierć i życie.
☯︎
Trzepot skrzydeł dało się słyszeć w całym mieście, lecz na placu boju było gorzej. Tysiące ludzkich ciał leżało na betonie. W powietrzu unosił się kurz od gonitw, krew spoczywała na dłoniach bohaterów. Ich poranione ciała opadały z sił. Wróg miał przewagę.
Kolejny cios, rozcinający powietrze na pół. Kolejne syknięcie wydobywające się z gardeł młodzieńców. Było wiadome, że dłużej nie wytrzymają. Ich ciała nie potrafiły tyle udźwignąć. Wszak byli jedynie zwykłymi nastolatkami, pragnącymi trochę poszaleć. Lecz żeby szaleć, w mieście musiał zapanować spokój. Spokój, który od miesięcy nie panował w mieście miłości. Każdy z osobna, budząc się co rano, obawiał się, że za rogiem czeka go śmierć. Musiała to zakończyć. Przywołała szczęśliwy traf. Do jej dłoni wpadła koperta. Trzęsącymi się dłońmi odpieczętowała ją. Zmarszczyła brwi z niezadowolenia. Odczytała słowa głoszące zakończenie czegoś. Tylko czego? Bohaterów? Czy zła? Jednym ruchem zgniotła kawałek papieru i ruszyła pomóc swojemu partnerowi stanąć na nogi. Podpierał się na swoim kiju, spoglądając na zgliszcza. Próbował przywołać w pamięci jakieś miłe wspomnienia, by tylko nie paść na ziemię i się rozkleić. Był za słaby. Zawsze był. Nie potrafił nawet przeciwstawić się ojcu, gdy ten zamykał go na cztery spusty, a co dopiero takiemu potworowi, który żył w każdych koszmarach. Chodzili dosłownie po trupach. Było ich tak wiele, iż utworzył się dywan, prowadzący do szponów złoczyńcy.
- Poddajcie się. - zachrypnięty głos przemówił. - Jesteście tylko głupimi dzieciakami. Nie chcę wam zrobić krzywdy, chcę tylko wasze miracula.
- Spójrz dookoła Władco Mroku. Już i tak pozbawiłeś wystarczająco wielu ludzi życia. Więc nadal masz czelność odnosić się do nas takim tonem? - Ladybug wyszła na prowadzenie. Wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie, lecz nawet, gdyby w tej chwili ktoś śmiałby przystawić lufę pistoletu do tyłu jej głowy, szantażując, by się nie odzywała do Władcy, w zamian zachowując życie, wyśmiała by go. I tak nie miała już nic do stracenia. Jej całe życie od momentu narodzin superbohaterów, zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Priorytety, które wcześniej uważała za najważniejsze, musiały odejść na dalszy plan. - Powiedz prawdę. Po co ci nasze miracula. - Była przerażona, co można było wywnioskować po jej drżącym głosie. Grała na zwłokę, próbując wymyśleć jakiś plan. Jednak w głowie miała pustkę, zupełnie jakby ktoś pozbawił ją zdolności do logicznego myślenia.
Jednak mimo fatalnego położenia w jakiej się znajdowali, widziała tlącą się determinację oraz nadzieję w kocich oczach swego partnera. Polegał na niej. Zawsze powtarzał, że kto jak kto, ale ona umie wyjść z każdej sytuacji. Chciała zakończyć to całe przedstawienie choćby dla niego.
Wykorzystali chwilę nieuwagi mężczyzny i przystąpili do ataku. Jednakowoż nie mogli się skoncentrować na własnych ruchach, ponieważ w ich głowach kotłowało się pytanie: Czy aby na pewno go pokonamy? Za wszelką cenę chcieli widzieć pozytywy, jednak nie umieli znaleźć światła w tunelu.
Już nic nie było dla nich ważne. Zaprzysięgli mieszkańcom, iż będą walczyć do ostatniej kropli krwi, nawet jeśli od początku byliby na straconej pozycji.
Władca Mroku widząc ich nieskoordynowane ruchy, ciała jak galarety, wybuchnął potwornym śmiechem, co zbiło z tropu bohaterów. Wykorzystując ich rozkojarzenie, szybko powalił swoich przeciwników na chłodny asfalt.
- Możesz podejść. - Rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu. Mgła owiała sylwetki herosów, wywołując na ich skórze dreszcz. Obserwowali jak z gęstej kurtyny wyławia się jakaś postać. Bez słowa, pewnym krokiem podeszła do swego Pana. Stanęła przy jego boku, dumnie unosząc głowę. Chwyciła za swą broń, przystawiając Biedronce do gardła.
- A-Alya...? - jęknęła granatowłosa, niedowierzając, iż ten potwór z krwi i kości dorwał jej najlepszą przyjaciółkę.
- Oto moje największe dzieło. Czyż to nie okrutne? Być tyle czasu okłamywanym przez swoją najbliższą przyjaciółkę, po czym z dnia na dzień, zostać uwikłaną w superbohaterstwo. Była zmuszona okłamywać swego chłopaka, którego raniła, często była postawiona trudnym sytuacją, gdzie musiała znaleźć sama rozwiązanie. Nie miała nawet krzty wsparcia. - rzekł z obrzydzeniem.
- Zamilcz! - Marinette zdobyła się na pewny siebie ton. Dobrze wiedziała, że mężczyzna manipulował jej psychiką. Chciał ją doszczętnie zniszczyć. Uważał, że w taki sposób fiołkooka będzie mieć wyrzuty sumienia, jednak się mylił. W końcu gdyby nie on i zło, które ze sobą niósł, żadna z tych sytuacji nie miałaby miejsca.
- Jak ty śmiesz się do mnie odzywać? Już niedługo padniecie mi do stóp! Będę waszym nowym Panem! - Gwałtownym ruchem podszedł do leżącej dwójki. Liście, gałęzie oraz kamyki chrupały mu pod stopami. Zmusił ich by spojrzeli na jego twarz, kryjącą się za maską. - Jesteście dwójką małolatów. Nic nie wiecie o życiu. - prychnął z litości.
- Nigdy nie będę tobie służyć!
- Możesz wreszcie zamknąć tą jadaczkę? - odezwała się po raz pierwszy Alya w swej zaakumanizowanej wersji. - Nie widzisz, że to wszystko, to jedynie twoja wina?! Pan uwolnił mą duszę. Już nie muszę być twoim pomagierem. Władca Mroku otworzył mi oczy na twoją fałszywość! - Niemalże pluła jej w twarz. To ją złamało. Dobrze wiedziała, że mówi to pod wpływem złej magii, jednak nadal te słowa raniły jej serce. W oczach stanęły łzy, które chwilę później spływały po poruszonych polikach. Obraz oraz głosy stały się niewyraźnie. Słyszała głuche pikanie kolczyków, świadczące o zbliżającej się przemianie. Załkaka głośno, czując delikatny dotyk rękawicy na jej talii. Był to jej partner, który nie mógł znieść jej stanu. Lecz nawet niebo zapłakało nad losem tej dwójki. Pozornie zwykłych nastolatków, jednak potężnych herosów, wyzwalających ludność od zła. Wszyscy wiedzieli, że to koniec. Ostatnią rzeczą, którą zobaczyła, była kucająca Tajna Kitka (ang nazwa lepsza, ale nie pamiętam jak się nazywa, a szukałam 10 minut -,- ~ dop.A). Zamajaczyło jej wspomnienie Białego Kota. Też był zaakumanizowany w przeciwieństwo swojej superbohaterskiej wersji. Choć teraz jej strój był dużo ciemniejszy. Miraculum, które zawisło jej centralnie przed nosem, wydawało się jakieś dziwne. Przeleciała jej myśl, że to tam ukryła się akuma, jednak nim cokolwiek zdążyła zrobić, zapadła ciemność.
☯︎
Otworzyła oczy i pierwsze co zobaczyła to krew. Głowę przeszył straszliwy ból, przypominający jej o starciu. Leżała na torsie partnera, który ewidentnie był jeszcze nieprzytomny. Spojrzała zamglonym wzrokiem na twarz bez maski. Uśmiechnęła się smutno, gdy spostrzegła miłość swego życia. Podparła ręce, próbując się podnieść, jednak była zbyt wyczerpana. Coś zalśniło w promieniach słońca. Doczołgała się i podniosła kawałek szkła. Krawędzie były ostre, toteż wbijały się w jej drobne palce. Ale już nie czuła bólu. Jedynie gorycz. Spojrzała na przedmiot, a w jego tafli spostrzegła zmęczoną twarz. Ale to nie było najgorsze. Szkło odbijało fioletowy blask, który jak spostrzegła - znajdował się za nią. Odwróciła się zbyt gwałtownie, jednakże nie zwracała uwagi na mroczki, jakie pojawiły się przed jej oczyma.
Był to blask, nadzwyczaj oślepiający. Nic nie dało przymknięcie powiek. Cisza dudniła w jej uszach, do czasu, aż nie odezwał się głos, dobiegający ze wszystkich stron.
Moc absolutna - pomyślała, gładząc krwawe uszy bez biżuterii.
- Chcę stworzyć nowy świat.
━
Bawienie się mocą jest niebezpieczne
Każdy chce coś odzyskać, jest to rzecz wiadoma
Lecz cena, którą trzeba zapłacić może być jeszcze większa
Więc zastanowić się trzeba, czy aby na pewno, chcemy coś zmieniać
Bo może się okazać, że będzie tylko gorzej.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top