List do Chat'a
Przygryzła wargę. Z rany pociekła krew. Nad głową granatowłosej przeleciał kruk i usiadł na kamieniu. Spojrzała pustym wzrokiem na zwierzę, po czym skierowała swoje tęczówki na zachmurzone niebo. Zauważyła - a może to tylko złudzenie - uciekającą postać w czarnym lateksie. Nie zdobyła się na uśmiech.
Lodowate od braku miłości dłonie, wsadziła do kieszeni i rozejrzała się naokoło. Nikogo nie było. Idealna okazja. Wyjęła pomiętą kartkę z wyschniętymi plamami od kawy. Zaczęła czytać.
☯︎
"Kochany Kotku,
Mistrz Fu zawsze powiadał "Doświadczenie straty to element życia."
Ale z pewnością nie byłam przygotowana na taką stratę.
Na pewno żadne z nas nie spodziewało się takiego przeznaczenia.
A jednak zostaliśmy tymi pieprzonymi bohaterami.
Chociaż...może to i lepiej. Inaczej nie poznałabym prawdziwego Ciebie, a Ty nadal tkwił byś w swoim pokoju pod okiem ochroniarza.
"Tak, ścieżka może być bardzo kręta, można się nawet pogubić po drodze."
Kolejna przepowiednia. Czasami myślę, że Mistrz przepowiadał przyszłość, nim stracił pamięć.
Zaśmiała się gorzko.
Czyż to nie ironia, że ganiałeś za owadem w kobiecej postaci, a ja za Twoim ideałem?
Żenada. Byliśmy zaślepieni nieistniejącymi osobami. Teraz mi wstyd.
- Z resztą...nie ma o czym mówić. Ja w ogóle nie jestem zazdrosna. Dlatego...
- Że i tak oboje się kochacie?
- Dlatego, że między nami nic nie ma.
Z biegiem czasu stało się to zabawne. Mijaliśmy się, idąc cały czas ramię w ramię.
Kiedy stałam się strażniczką, nie było przeciwwskazań, aby zdjąć przed sobą maski. Lecz wolałam iść okrężną drogą, uważając, że tak będzie lepiej.
Niestety tak nie było.
Żyłam w obawie, że Biały Kot może powrócić, a tego nie chciałam. Chronienie Ciebie i innych Paryżan było moim priorytetem.
Niestety nie zdawałam sobie sprawy, że krzywdziłam Cię bardziej w ten sposób, niż w jakikolwiek inny.
Cóż. Nadal jesteśmy tylko głupimi dzieciakami.
"Liczy się nie tylko czy wygrywasz czy przegrywasz,
- W końcu jesteśmy drużyną.
- Niepokonaną.
Jak widać nie koniecznie. Przegraliśmy i teraz muszę płacić za to srogą cenę.
- Miłość, którą potajemnie do siebie żywicie, ściągnie na Was klęskę.
Nigdy nie zapomnę tego dnia. Był słoneczny dzień, nikt nie spodziewał się ostatecznej walki. Wszystko szło dobrze, do pewnego momentu. Nigdy sobie tego nie przebaczę. Leżałeś w kałuży krwi, a gdy pod moją nieuwagę Władca Ciem zabrał Twój pierścień, wydawało mi się, że jestem w jakimś koszmarze. Ty, chłopak, w którym byłam zakochana, walczyłeś u mego boku.
Teraz żałuję, że nie dałam szansy Czarnemu Kotu.
Jebana egoistka.
"Dostrzega się dopiero to, co się straciło."
To nie tak, że ja Cię olewałam, bo gdyby nie Ty - nie byłoby też mnie.
Ale nie mogłam cieszyć się z małych chwil, takich jak spędzanie razem czasu na wspólnym patrolu, śmianie się...kiedy wszystko inne mnie przerastało. Problemy, które teraz straciły znaczenie.
Dlatego chcę teraz powiedzieć, że dla mnie byłeś idealny, w nieidealnym chłopaku. Kochałam Cię, takiego jakim byłeś - szkoda, że zrozumiałam to tak późno. Teraz tej pustki w sercu nikt nie może zastąpić.
Żarty - choć nie śmieszne - mnie bawiły. Ale nie dawałam tego po sobie poznać.
Póki nie poznałam Twojego imienia, nie mogłam wiedzieć jak ciężkie masz życie. Zawsze tryskała od Ciebie energia, a Twoje kocie oczy nigdy nie straciły swego blasku. Teraz wiem, że te żarty były jedynie przykrywką Twojego zranionego serca.
ważniejsza jest umiejętność akceptowania zmian."
Twój ojciec żałuje swoich czynów, lecz nic go nie usprawiedliwia. Nawet chęć odzyskania żony.
A teraz oboje musimy zaakceptować, to co się stało.
"Prawdziwym darem jest po prostu życie."
I choć jest trudno, obiecuję, że dam radę!
Miłych snów, Adrien ;*"
Twoja Pani <3
☯︎
Litery zaczęły rozmazywać jej się przed oczami. Słone łzy ciekły po jej zaróżowionych policzkach, aby zaraz potem zostały wchłonięte przez rękaw bluzy.
Wstała z chłodnej ławki i trzęsącą się dłonią sięgnęła po zapalniczkę. W chłodnym błękicie jej tęczówek - które straciły swoją barwę - zalśnił płomień. Przez dłuższą chwilę przyglądała się oczarowana, jednak postanowiła w końcu przystawić list do ognika. Kartka poczerniała, aby następnie się skruszyć. Widziała jak poszczególne słowa się spalają. Od "Twoja Pani" - która bez niego nie mogła istnieć, do "Kochany Kotku", który teraz błądził w odległej krainie bez niej.
Czarny pył spadł na suche liście, tylko po to, aby wietrzyk zabrał go ze sobą. Widziała jak maleńkie drobinki wirują w powietrzu, dopóki nie straciła ich z oczu. Westchnęła i skierowała się w stronę wyjścia.
Mimowolnie jej wzrok natrafił na szkody wyrządzone starciem z antagonistą. Po ich ukochanym mieście pozostały zgliszcza. Wokół ruin budynków i wielkiej wyrwy w drodze, leżały ciała. Ciała ludzi, którzy pokładali całą nadzieję w Biedronce, a ona nie potrafiła ich ocalić. Wiedziała, że nie nadaje się do tego zadania, dowodem tego był brak kolczyków na jej uszach.
Znów jakaś postać jej mignęła, tym razem na jednym z ocalałych dachów. Jeden kącik ust, powędrował ku górze. Wiedziała już, że jej ukochany nie opuścił jej. Będzie jej Aniołem Stróżem.
Przeskoczyła przez kałużę, w której jeszcze jakiś czas widniała para drżących dłoni, które niedługo zetkną się na rączce parasola.
Miłość potrafi być ślepa, a jej początek łatwo przegapić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top