Rozdział 5

Wchodzimy do budynku i od razu zauważam dziwny widok, a mianowicie jakieś szkło powieszone na sznurku i podświetlone delikatnie białą lampką. Jest na nim coś dziwnego i nawet nie umiem tego opisać, a stado nic mi na ten temat nie mówiło, co mnie strasznie dziwi.
Podchodzę do szkła i patrzę na to uważnie, czemu to tu jest?

— Co to jest? — pytam, patrząc na resztę.

— Szyba z samochodu — mówi Deaton — Nie wiadomo co tam się wydarzyło, ale jest to imponujące.

— Rozumiem — kiwam głową — Jak możemy się dowiedzieć co nam się dzieje?

— Lydia usiądzie naprzeciwko tego – pokazuje na szybę — W piśmie automatycznym ręką panuje podświadomość, liczymy, że cisza, ciemność i małe światło pomogą ci się odprężyć i wprawić w trans. Wpatruj się w światło i nie myśl o niczym.

Dziewczyna siada na krzesło, podchodzę do niej i chwytam za ramię by dodać trochę otuchy.

— Niech lepiej będzie tu sama, nie będzie umiała się skupić — mówi Deaton.

— Oh... Okej — uśmiecham się delikatnie i chcę odejść od dziewczyny, ale chwyta mnie za rękę.

— Nie, zostań — puszcza mnie, a ja zdziwiona do niej podchodzę.

Patrzę na Scott'a, który delikatnie kiwa głową i się uśmiecha.
Mam nadzieję, że teraz się czegoś dowiemy, bardzo mi na tym zależy.

Dasz radę Lydia.

Rudowłosa nagle nieopanowanie zaczyna pisać coś na kartce, a ja nie jestem w stanie zobaczyć co tam pisze, więc podsłuchuje rozmowę Deaton'a z resztą.

— W legendzie o Dzikich Łowach znikają ludzie — mówi twardo — Jeśli się nie mylicie, prawda jest jeszcze gorsza. Oni wymazują ofiary z rzeczywistości.

Przestaję podsłuchiwać, słysząc szybki oddech Lydii. Dziewczyna jeszcze szybciej pisze i prawie dotyka twarzą tej kartki.

— Lydia — mówię cicho do niej, ale nie reaguje — Ludzie, coś jej się dzieje.

Deaton bez wahania podbiega do stołu i wyłącza lampkę, a Lydia siada prosto na krześle z wymalowanym przerażeniem na twarzy i się nie rusza.
Zabieram bliżej siebie kartkę i patrzę na nią ze zdziwieniem ,,Mischief", co to znaczy?
Mrużę oczy by bardziej się skupić, ale coś dostrzegam, nie to napisała Lydia.

— Stiles — mówię cicho i robi mi się ciemno przed oczami.

Upadam na ziemię, słysząc cały czas słowo ,,Stiles", czemu z jednej strony jest mi to obce, a z drugiej bardzo znajome? Jestem zawiedziona, bo nie ma takiego imienia, więc to musi być coś innego, tylko co?
Jeśli to co Deaton mówił to prawda, mamy wielki problem. Gdy byłam mała mama raz mi opowiedziała o tej historii, mówiła, że zabiorą wszystkich, ale nikt nie będzie o nich pamiętać.
Może te szkło z szyby właśnie pochodzi od nich i kogoś zabrali?

— Lily! Obudź się — ktoś mną trzęsie.

Otwieram oczy i widzę przerażoną czwórkę, musiałam zemdleć widząc to słowo.

— Wystraszyłaś nas — Scott pomaga mi wstać — To przez słowo Stiles?

— Podejrzewam — chwytam się za głowę  — Jest to mi bliskie, muszę się dowiedzieć co to.

— Przepraszam — mówi Lydia — Myślałam, że coś pomoże odnaleźć nam tą osobę, a napisałam tylko słowo Stiles.

— Co to może oznaczać? — pyta Malia, patrząc na mnie.

— Nie wiem, ale może pomóc dostać się nam do niego — mówię cicho.

Do niego, to musi być on.

A może to jakaś moja siostra, która została w Beacon Hills? Nie, wszyscy wyjechaliśmy stąd by trochę odpocząć, chociaż oni odpocząć, bo ja zawsze chciałam wiedzieć co tutaj się dzieje. Tylko nie pamiętam od kogo się tego dowiadywałam. Były sytuacje gdzie mówili mi Scott i Lydia, ale mówili w skrócie, a jakaś inna osoba opowiadała mi to z każdym szczegółem, żebym jak najwięcej wiedziała.
Dowiem się kto to jest, chodźbym miała od tego umrzeć, nie mogę tak tego zostawić, gdy on zniknął. Skąd mam przeczucie, że to on? Nie mam pojęcia.

— Wracamy do szkoły — mówię — Może tam coś znajdziemy.

Omijam wszystkich i chce wyjść, ale zatrzymuje mnie dłoń Scott'a na moim ramieniu.

— Jesteś zestresowana — patrzy na mnie z troską.

— Mam odpuścić? — wyrywam się — Prawdopodobnie straciłam ważną dla mnie osobę, tak samo jak wy. Nie umiem być spokojna wiedząc, że on gdzieś na nas czeka!

— On? Skąd wiesz, że to on? — Lydia wstaje z krzesła.

— Nie wiem — chwytam się za głowę — Ale kto inny by powiedział, że zawsze będzie mnie kochać? To musi być on, nie ma innego wyjścia.

— Musisz się uspokoić — odzywa się Malia — Odpocznij.

— Odpocznę, gdy on wróci — patrzę na nią wkurzonym wzrokiem.

Wyglądają na takich spokojnych, dalej nie umieją uwierzyć, że naprawdę kogoś stracili?

— Twoje oczy — podchodzi do mnie Scott — To już drugi raz.

— Nie dotykaj mnie — robię krok do tyłu.

Wszyscy patrzą na mnie ze smutkiem, ja sama nie wiem co się ze mną dzieje. Wiem, że powinnam na razie to zostawić, ale nie umiem.
Zbyt bardzo dręczy mnie to wszystko i jedynym sposobem będzie znalezienie go.

— Okej, jeśli ma cię to uspokoić, jedźmy do szkoły — rudowłosa bierze torebkę i chwyta mnie delikatnie za rękę — Jesteśmy z tobą.

Kiwam tylko głową, żegnam się szybko z Deaton'em i wychodzę z budynku, a za mną cała reszta.

Znajdziemy cię.

Pov. Stiles

Nie ma wyjścia, przeszukałem chyba każdy zakamarek i nic tu nie ma. Teraz jedyną opcją jest czekanie aż wszyscy sobie o mnie przypomną i stąd wydostaną, tak samo jak resztę osób. Nie ma ich tu dużo, ale wiem, że z dnia na dzień będzie ich tu coraz więcej.
Mimo że strasznie brakuje mi Lily, nie chcę, żeby Jeźdźcy ją złapali, nie zasłużyła na taki los. Tak samo jak reszta stada, oni powinni sobie z tym wszystkim poradzić. Zawsze sobie radzili i bez mojej pomocy też.
Jednak obawiam się o Lily, nie wiem czy inni dadzą radę ją uspokoić podczas ataku paniki. Gdy tam byłem nie miała ich już długo, ale jeśli jest zbyt zestresowana tą sytuacją to może skończyć się to źle.
Jeśli stado w jakiś sposób sobie o mnie przypomniało, to na pewno teraz zastanawiają się jak pomóc mi się stąd wydostać, ale boję się, że stąd już nie ma wyjścia i zostanę tu na zawsze, siedząc bezczynnie jak cała reszta tych ludzi. Będę czekał na pociąg, który nigdy nie przyjedzie.

Hejka!
Przepraszam, że nie było długo rozdziału, ale musiałam oddać laptopa do naprawy.
(Nie polecam zgrywać gier z nieznanych stronek XD)

Mam nadzieję, że rozdział był ciekawy

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top