Rozdział 22
Uważam, że każdy plan, w którym ma uczestniczyć Theo jest do dupy, ale nie mamy innego wyjścia. Trudno jest mu zaufać po tym wszystkim co zrobił. Nie pamiętam jak to wszystko naprawdę wyglądało, chociaż i tak jego plan obejmował zabicie mnie. Cieszę się, że chociaż nie byłam z nim nigdy w związku. Cały czas byłam na siebie wkurzona, że chodziłam z wrogiem, a teraz mogę na spokojnie odetchnąć wiedząc, że to tylko fałszywe wspomnienie.
— Jeśli to się nie uda, to sama cię tu zamknę i podpalę — staję na przeciwko Theo.
— Cóż, jeśli mam z powrotem trafić pod ziemię to ta śmierć nie byłaby najgorsza — uśmiecha się głupio.
— Widzę, że humorek wrócił — chwytam go za kajdanki i szarpię w moją stronę tak, że nasze twarze dzielą milimetry — Odwal jakiś numer, a trafisz w jeszcze gorsze miejsce.
— Chyba nie ma takiego — odsuwa się i unosi ręce.
Dalej na niego patrząc, odpinam kajdanki i na wszelki wypadek wyciągam pazury. Theo udaje, że tego nie widzi i podchodzi do jakiegoś urządzenia.
— To urządzenie — pociąga jakąś wajchę do góry — Przemieni energię z pioruna albo nawet z kilku.
Patrzę niepewnie na Scott'a, który stoi kilka kroków ode mnie. Widzę, że też nie jest przekonany do końca.
— Jesteś pewny, że to zadziała? — patrzy na Mason'a.
— Wszystko co będzie znajdować się w środku, będzie chronione przed prądem. Jeździec nie będzie w stanie stąd uciec.
To musi się udać, nie ma innego wyjścia.
— Założyliśmy piorunochron i podłączyliśmy do przewodu — mówi Liam — Jeździec się tu pojawi.
Wymyślili lepszy plan niż my byliśmy w stanie. Boże, my cały czas robiliśmy coś co prawie w ogóle nie pomagało, a oni dzięki pomocy jednego z naszych największych wrogów wymyślili takie coś.
— Nie jesteśmy w stanie dać go od razu do tej klatki, więc musimy go zwabić — Mason jest trochę podekscytowany — Dlatego musimy go tam zwabić, a wy zamkniecie klatkę — patrzy na mnie i na Scott'a.
— Ja go zwabię — odzywa się Hayden — Mason rozsypie jeszcze górski popiół, a Corey zdejmie piorunochron, żeby nie zwabić więcej Jeźdźców.
— To najlepszy plan ze wszystkich — uśmiecha się Scott.
Mogą pojawić się dwa problemy. Jeździec jakoś wyjdzie i nas pozabija albo transformator wszystko podpali. Chociaż to by nie było najgorsze, bo wtedy śmierć Theo może być przypadkiem.
— Do dzieła — klaszczę.
Mason pociąga jakąś wajchę i przez chwilę na klatce pojawiają się niebieskie "błyskawice". Biorę głęboki wdech i w tym samym momencie słyszymy grzmot, a mój telefon wibruje przez przychodzącą wiadomość. Mam ochotę go wyciągnąć i sprawdzić, bo Malia jest w szpitalu by dowiedzieć się co się dzieje z Peter'em. Wujek był w naprawdę złym stanie kiedy się tu pojawił.
Scott ciągnie mnie za jakieś wielkie pudła, za którymi się ukrywamy. Lekko się wychylam, a w pomieszczeniu pojawia się Jeździec. Kiwam lekko głową do dziewczyny, ta szybko wbiega do klatki, a za nią od razu ten stwór.
Wybiega drugim przejściem, które Scott od razu zamyka. Podbiegam szybko do głównego i próbuję go też zamknąć, ale coś się zacina. Wkurzona z całej siły próbuję domknąć, Jeździec się do mnie zbliża i chce wciągnąć, ale zostaje odepchnięty przez Theo, który domyka klatkę.
Tracę równowagę, przez co spadam na chłopaka i razem z nim na podłogę.
— Zawsze wiedziałem, że na mnie lecisz — słysząc jego słowa od razu wstaję i otrzepuję z kurzu.
— Jesteś idiotą — patrzę na niego z góry.
Mason w tym czasie wysypuję wokół klatki pył i ucieka z budynku razem z Hayden i Corey'em.
— Jego pistolet — patrzę na potwora, który chce go wyjąć, ale nie ma.
Przez ten stres zapomniałam mu go zabrać, więc musiał zrobić to ktoś inny. Odwracam się w stronę Theo i widzę, że trzyma go w ręce. Już chcę wyciągnąć znowu pazury, ale on wyciąga do mnie rękę z bronią.
— Bierz, mi to jest niepotrzebne.
Od razu wyrywam mu broń lekko zdezorientowana i oddaję Scott'owi, który chowa ją do bluzy. Odwracam głowę w stronę Jeźdźca, unosi rękę do góry by pewnie się wydostać, ale nic się nie dzieje.
— Udało się — szepczę.
— Panie Jeźdźcu — unoszę brwi, słysząc słowa Liam'a — Wypuścimy cię, jeśli powiesz jak odzyskać przyjaciół.
— Nie wiem czy odpowie, jak nie ma ust — przygryzam wargę — I to chyba nie była najlepsza część planu.
— Na to nie było planu.
— Jest dobrze — podchodzi do nas Scott — Nie wydostanie się, musimy się tylko jakoś porozumieć.
— Ktoś umie stąd migowy? Nie? To super — odpowiada sobie sam Theo.
Cicho wzdycham. Tego nie przemyśleliśmy, mogą mieć swój własny język albo w ogóle. Oni są jak ufo.
— Może rozumie tylko ból — znowu odzywa się Theo.
— Albo strach.
— Nie da się go wystraszyć, to trup — podchodzę do klatki i mu się przyglądam. Jego twarz wygląda obrzydliwie, nie ma ani ust ani oczu. Dotykam klatki i staję jeszcze bliżej, ale on nic nie robi — Czemu nie próbuje uciec?
Nagle wydobywa się z niego dziwny dźwięk, a ja odskakuję przerażona wpadając na Scott'a.
— Czy on wezwał posiłki? — pyta Scott.
— Na imprezie Nolan chciał nam pokazać Jeźdźca i wtedy pojawił się następny, nie wydawał żadnych dźwięków.
— To musimy się z nim szybko dogadać albo uciekać, robi się bardzo niebezpiecznie.
— I co chcesz niby zrobić? Dać mu kartkę i długopis? — pyta już poddenerwowany Theo.
— Lepiej taki plan niż nie mieć go w ogóle.
Chcę znowu podejść do Jeźdźca, ale nagle drzwi się otwierają i staje w nich Parrish. Zaskoczona patrzę na resztę i widzę, że oni też nie wiedzą o co chodzi. Za Parrish'em pojawia się Mason i unosi kciuk do góry, a ja od razu się uspokajam, jednak dalej mnie zastanawia po co on tu jest.
Mężczyzna podchodzi do klatki, a Jeździec w końcu się rusza.
— Jak ich wszystkich odzyskać? — odzywa się Parrish, a stwór oddaje znowu jakiś dziwny dźwięk — Mówi piekielny ogar.
Czyli Parrish go rozumie.
- Dużo nam to pomaga — opieram się o ścianę, bo czuję, że słabnę.
— Czego od nas chcecie? — stwór znowu oddaje dźwięk — Jesteśmy Dzikim Gonem. Ci którzy polują z nami, polują wiecznie.
W mojej głowie jego słowa odzywają się echem, a ja czuję coraz większy ból głowy.
— Odpowiadaj — znowu ten dźwięk — Powtarza się.
— Co mamy zrobić, żeby ich odzyskać? Czego chcecie? — Scott traci cierpliwość.
— Dlaczego tak patrzy na Lily? — pyta Theo.
Unoszę głowę i widzę, że Jeździec patrzy prosto na mnie i przekrzywia lekko głowę. Nie umiem się ruszyć, ból przeszywa całe moje ciało.
— Cierpisz — odzywa się Liam — Co ci jest?
Sama bym chciała wiedzieć.
— Nie zadawajcie mi pytań tylko mu — ledwo udaje mi się wypowiedzieć te słowa.
Czuję jakby coś próbowało wyrwać cząstkę mnie. Ból nasila się za każdym razem, gdy ruszę chociaż małym palcem, więc stoję tak i tylko patrzę na potwora.
— Są tylko łowy — teraz wszyscy go rozumiemy — Nikt im nie ucieknie, nawet ty.
Ruszam do przodu z grymasem bólu na twarzy, ale zatrzymuję się z krzykiem, gdy potwór znowu coś mówi w swoim języku. Czuję jakby ktoś miażdżył moje ciało i kątem oka widzę, że Parrish zaczyna się przemieniać.
Scott szybko do mnie podbiega i próbuje odebrać ból, ale odskakuje z głośnym sykiem.
— Lily...
— Powstrzymajcie Parrish'a! — upadam na podłogę, trzymając się za głowę — Już!
Nie wiem co się dzieje, Jeździec wyciąga w moją stronę rękę, a moje ciało znowu przechodzi ból. Obok mnie upada Theo, odepchnięty przez ogara. Nie wiem co przyszło Mason'owi do głowy, ale to był bardzo zły pomysł, nie powstrzymamy go.
Próbuję wstać, jednak jedynie głośno jęczę z bólu. Widzę, że jestem tu sama z Theo, a Scott i Liam gdzieś zniknęli z Parrish'em. Muszę wstać, bo Theo może wpaść na bardzo zły pomysł.
Ściskam mocno dłonie w pięści i wstaję, lekko się chwiejąc. Nagle ktoś za mną mocno popycha mnie na ścianę, a ja mocno uderzam głową i znowu upadam. Lekko ogłuszona patrzę kto to zrobił i widzę mężczyznę, który jest chyba nauczycielem Liam'a, widziałam go kilka razy w szkole.
— Może powinieneś im powiedzieć kim jesteś — obok niego staje jakby nigdy nic Theo, ale czuję że się boi — Hauptmann.
Nie wiem co to znaczy, ale ten facet nie powinien tu być. Próbuję wstać, ale źle układam rękę i znowu się przewracam. Nie może dobrać się do Jeźdźcy. Theo pokazuje mi zza pleców, że mam uciekać, ale nawet jakbym chciała to nie wiem czy byłabym w stanie.
Patrzę na nauczyciela i widzę, że się przemienia spoglądając na Theo, ten szybko się odwraca by uciec, ale mężczyzna wbija mu pazury w plecy i odwraca w stronę bariery.
— Zostaw go — znowu próbuję wstać i mi się udaje, ale nie jestem w stanie zrobić kroku.
— Złam barierę albo zabiję ciebie i ją — wbija mu pazury jeszcze bardziej.
— Nie rób tego — udaje mi się zrobić krok do przodu.
Jednak Theo mnie nie słucha i zrywa barierę. Mężczyzna od razu rzuca chłopakiem w moją stronę i razem upadamy na ścianę. Kolejna fala bólu przechodzi przez moje ciało i tym razem już nie jestem w stanie się ruszyć.
— A ty — nauczyciel robi krok w moją stronę — Przydasz mi się kiedy indziej.
Wchodzi do klatki i szybkim ruchem przekręca kark Jeźdźcy w nienaturalny sposób. Rozrywa kawałek głowy i wyciąga jakąś część mózgu. Patrzę z przerażeniem na to jak wkłada ją do buzi i zjada, jakby były to jakieś cukierki.
— To koniec — odzywa sie Theo.
Hej! Przepraszam za nieobecność, ale mam strasznie dużo nauki.
Postanowiłam, że dziś zrobię dłuższy rozdział, żeby jakoś przeprosić za nieobecność.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top