-THE END-
Patrzę na Jacksona stojącego między ziomeczkami Krisa. Wszyscy z nich patrzą na chłopaka z rozbawieniem, a ja patrzyłam na niego i Minho ze strachem. Jeśli zaraz tutaj dojdzie do czegoś poważniejszego, oni sobie w dwójkę nie poradzą. W zasadzie nie wiem co oni tutaj razem robią, ale się tego domyślam. Jackson musiał zadzwonić do Minho i razem uzgodnili , że musiałam jechać do Krisa...Byłam głupia...mogłam prosić Minho by mnie krył, albo coś. Tak przynajmniej nie doszło by do takiej sytuacji.
-Co wy tu robicie?- zapytałam chłopaków jako pierwsza
-A ty co tu robisz?- warknął Jackson
-Nie powinnaś była tu przyjeżdżać- dodał Choi, a ja wywróciłam oczami. Chciałam im powiedzieć, ze sama liczyłam na to , że raz na zawsze zakończę te wojnę między Jacksonem a Krisem, ale nie był to dobry moment
-Wykazaliście się odwagą, przychodząc tutaj- odezwał się Kris. Chłopak cały czas patrzył prosto na Jacksona, a w jego oczach było widać te pogardę i rozbawienie
-Odwagą? A niby kogo mam się tu bać?- zapytał go - W więzieniu nauczyłem się wielu rzeczy...Musze ci za to podziękować.- dodał, a Krisowi naglę zszedł nieco uśmiech
-Jackson, Minho chodźmy już. Wracajmy do domu- powiedziałam wymijając Krisa, ale nim od niego odeszłam, poczułam jak chłopak zacisnął dłoń na moim nadgarstku
-Nie tak szybko- powiedział posyłając mi karcące spojrzenie
Chciałam się wyrwać Krisowi, ale ten tylko wzmocnił uścisk. Czułam, że teraz stanie się coś złego. Kiedy Jackson i Minho zaczęli reagować, Chłopak , który mnie trzymał przekazał mnie do dwóch innych chłopaków, a reszcie nakazał zamknąć drzwi od garaży. W pomieszczeniu nie było nikogo oprócz nas. Zadowolony właściciel budynku zaśmiał się i zaczął chodzić przy Jacksonie. Słysząc te jego słowa jakie mu mówił miałam ochotę uderzyć go z całej siły w ryj, ale nie mogłam bo byłam za mocno trzymana. Minho i Jackson z trudem się powstrzymywali, widziałam jak bardzo było ciężko im się powstrzymać przed rzuceniem się na nich wszystkich. Myślałam , że to potrwa chwile, ale myliłam się. Jackson i Kris zaczęli rozmawiać z sobą. Nie oszczędzali w złośliwych tekstach i tym podobnych...Pierw zaczęli bitwę słowną, do której od czasu do czasu włączałam się ja. To trwało kilka minut, a skończyło się w momencie kiedy Kris w końcu przyznał się do popełnionego przestępstwa. W końcu powiedział to nam prosto w oczy.
-To ja zabiłem mojego ojca. Zrobiłem to po to by zniszczyć życie twojej rodzinie
Oczy Jacksona zrobiły się zimne jak lód. W chłopaku zaczęło się gotować ze złości. Minho zauważył to samo i z początku chciał opanować chłopaka, ale mu się to nie udało. Jackson rzucił się na chłopaka, do którego dołączyli pozostali. Dwójka chłopaków przeciw czwórce...Nie mieli szans. Krzyczałam i się wyrywałam...Chciałam iść im pomóc. Wiedziałam , że nie potrafię się bić i jakoś zbytnio bym im nie pomogła, ale musiałam cos zrobić. Trzymana przez dwóch facetów nie mogłam tak bezczynnie patrzeć. Widząc jak Minho obrywa, a Jackson stara się bić innych i mu jakoś pomóc, zaczęłam działać. Zaczęłam kopać i gryźć swoich oprawców i robiłam to praktycznie nie przestając. Kilka razy oberwałam od nich, ale to mnie nie zatrzymało. Po kilku minutach szamotania się z nimi , w końcu się uwolniłam. Podbiegłam do większej grupy i pod wpływem adrenaliny zaczęłam walczyć z Krisem i jego bandą jak lwica.
Musiałam bronić Jacksona i Minho i nie obchodziło mnie to co oni sobie teraz myśleli. Słyszałam jak Jackson krzyczał bym stąd uciekała, ale nic sobie z tego nie robiłam. Czasami czułam jak chłopak mnie odganiał, ale ja wracałam. Nie biłam się najlepiej, ale przynajmniej odciągałam od chłopaków tych przygłupów. W pewnym jednak momencie wszyscy usłyszeliśmy głośny huk ... To był wystrzał z broni. Wszyscy zamarli w bez ruchu i spojrzeliśmy w stronę źródła dźwięku.
Kawałek od nas stał Kris z wymierzoną w naszą stronę bronią. Chłopak uśmiechał się patrząc mi prosto w oczy. Spojrzałam w dół i zobaczyłam jak z mojego brzucha leci krew. Moje ubrania zaczęły nią nasiąkać, a ja zaczęłam czuć ból w miejscu postrzelenia. Kiedy zdałam sobie sprawę z tego co się stało, zaczęłam tracić siły i zaczęłam opadać na posadzkę. Kiedy spadłam usłyszałam głośny i przeraźliwy krzyk Minho i Jacksona. Mój wzrok zaczął się rozmazywać, ale mimo to czułam i widziałam jak Jackson do mnie podbiega i chwyta mnie w swoje ramiona. Zaczął mną potrząsać i mówić bym nie zasypiała i powtarzał, że wszystko będzie dobrze. W moich oczach tak jak i jego pojawiły się łzy.
-Sooyeon proszę cię....Wytrzymaj - mówił rozpaczliwym głosem, który był dla mnie jak echo...Jego głos robił się coraz bardziej cichszy. Przez co wiedziałam, że umieram...
Nic mnie nie bolało...Resztkami sił patrzyłam na Jacksona. Zdołałam się nawet złapać jego trzęsąca się rekę i uśmiechnąć się do niego po raz ostatni. Nie chciałam go zostawiać w takiej chwili, ale nie miałam wyjścia....Czułam, że już nic mnie nie uratuję. Kiedy zobaczyłam czarną plamkę, która zaczęła się powiększać, wiedziałam , że to śmierć. Wiedziałam, że ona właśnie po mnie idzie, dlatego musiałam coś powiedzieć, ale co...Miałam mu tyle do powiedzenia, ale jedyne co mi przychodziło do głowy w tym momencie było...
-Kocham Cię...I zawszę będę z tobą- zaraz po tym zamknęłam oczy i czułam jak odchodzę...
JACKSON POV :
Kiedy ona umarła nie czułem złości...Czułem wielki smutek. Trzymając ją w swoich ramionach i tuląc jej martwe i chłodne już ciało, płakałem... I to porządnie płakałem. Moje serce rozbiło się na miliony małych części, które z czasem zaczęła umierać. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem takiego smutku. Kiedy poczułem na swoim ramieniu rękę Minho...to nic mi nie pomogło. Nie pocieszyło mnie. Tuliłem ją do siebie jakbym nie wierzył, że ona nie żyję. Przestałem zwracać uwagę na to co się wokół mnie działo. Nie widziałem tego jak Kris i jego banda uciekli z miejsca przestępstwa i nie widziałem jak przy nas zjawiła się policja i karetka. Ratownicy medyczni z trudem odciągnęli mnie od mojej Soo i z małym smutkiem stwierdzili zgon...Nawet nie próbowali jej ratować. Zacząłem krzyczeć kiedy zaczęli szykować czarny worek, do którego chcieli ją wpakować i wywieźć prawdopodobnie do kostnicy... Nie wiem co było dalej... Ostatnie co pamiętam to mocne ukłucie w szyję. Przypuszczam, że uśpili mnie na parę godzin, bo kiedy się dotknąłem, Minho był razem ze mną w szpitalnej sali.
Później wszystko działo się szybko...Rozmowa z policją, pogrzeb Sooyeon, na który nie chciałem iść....Nie chciałem , ale nie mogłem się na nim nie pojawić. Znowu ryczałem tam jak głupi , ale nie obchodziło mnie to ... Po pogrzebie policja znowu zaczęła nas nękać. Razem z Minho mówiliśmy im o wszystkim. W firmie zaczęły się problemy...miałem tego wszystkiego dosyć. Chciałem z sobą skończyć, ale kiedy próbowałem...słyszałem jej cichy głos w mojej głowie. Postanowiłem walczyć...nie chciałem by jej śmierć poszła na marne. Dzięki temu policja znalazł po kilku tygodniach Krisa. Te o dziwo przyznał się do wszystkiego i po procesach dostał dożywocie. Minho poprawił sytuację w firmie, a ja z czasem pogodziłem się ze stratą Soo...Było to dla mnie ciężkie, ale robiłem to dla niej. Żyłem dla niej.
________________________________
Przepraszam was, że w końcu musiał nastać ten koniec. Książka nie zakończyła się do końca happy endem, ale mam nadzieję, że wam się podobała. Dziękuję za wasz czas poświęcony na czytanie i dziękuję bardzo za komentarze jakich było pełno. Cieszę się, ze mogłam podzielić się z wami moją twórczością i obiecuję was nie zawodzić w innych książkach :) Naprawdę dziękuję kochani :)
Autorka : Magda Pałyła
01.11.2020r.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top