-5-


Następnego dnia zdziwiło mnie trochę to, że mój dziadek wcześniej wyszedł do pracy. Przeważnie jedliśmy razem śniadanie a dziś było inaczej. Sama przyrządziłam sobie śniadanie i praktycznie w biegu zaczęłam szykować się do wyjścia. Przygotowywanie śniadanie trochę mi zajęło i przez to miałam 15 minutowe opóźnienie. Kiedy zamykałam dom myślałam tylko o tym, że spóźnię się na autobus. Byłam na siebie zła, że się tak guzdrałam.

Kiedy odwróciłam się i poprawiłam swoją torbę z książkami od razu zobaczyłam zaparkowany na poboczu motor. Obok niego stał zapewne jego właściciel, który miał na głowie kask. Chciałam go minąć i zacząć biec w stronę przystanku, ale ten mężczyzna mnie zatrzymał łapiąc mnie za nadgarstek. Wystraszyłam się i gwałtownie się do niego odwróciłam. Zaczęłam się wyrywać , ale to nic nie dawało. Kiedy mężczyzna uniósł swoją wolną rękę już myślałam , że chce mnie uderzyć czy coś...szykowałam się do tego by zacząć krzyczeć, ale gdy nabrałam powietrze w usta on szybko ściągnął kask i się trochę uspokoiłam.

-Pojebało cię, chciałaś krzyczeć?- zapytał chłopak i uśmiechnął się z rozbawienia

-To ciebie pojebało ! Wystraszyłeś mnie Kris- warknęłam i wtedy chłopak mnie puścił

-Nie robiłem tego specjalnie, ale to było tak zabawne, że chyba nigdy tego nie zapomnę- powiedział i poprawił się na motorze

-Co ty tu robisz?- zapytałam prawie zapominając o tym, że powinnam się śpieszyć na autobus

-Przyjechałem z tobą pogadać. Przemyślałem to co mi wczoraj powiedziałaś i masz trochę racji

-Yhm...kurde Kris jestem przez ciebie jeszcze bardziej spóźniona- krzyknęłam w panice i zerwałam się już do biegu. 

-Poczekaj podwiozę cię , w końcu i tak tam jadę- odezwał się, a ja się zatrzymałam i niepewnie wsiadłam na motor

Chłopak bez słowa oddał mi swój kask i pomógł mi go założyć. Przyznałam się, że nigdy nie jeździłam na motorze, a Kris obiecał się nie popisywać i nie wygłupiać. Kiedy odpalił silnik od razu złapałam go w pasie i przytuliłam się do jego pleców. Już w tym momencie się bałam, a co to będzie jak ruszymy... Na szczęście nie było tak źle. Kris jechał spokojnie i nie łamał przepisów. Dzięki temu , że chłopak mnie podwiózł nie spóźniliśmy się na zajęcia. Co prawda weszliśmy do klasy równo z dzwonkiem, ale za to przed nauczycielem. Kiedy ja i Kris pojawiliśmy się w progu drzwi wszyscy na nas spojrzeli i zaczęli coś plotkować. Nie wiem dlaczego , ale czułam, ze to chodzi o nas. Idąc z chłopakiem do naszej ławki rozglądałam się po klasie i starałam się usłyszeć o czym wszyscy tak gadają. Niestety kiedy przechodziłam obok nich oni milczeli do momentu aż ich nie minęłam.

-O co im chodzi?- zapytałam szeptem Krisa a on tylko wzruszył ramionami i kładąc mi dłonie na ramionach podprowadził do ławki

Gdy usiadłam na swoim krześle przy oknie nadal słyszałam szepty, które się nasiliły. Spojrzałam za siebie i wtedy dostrzegłam Jacksona, który buzował się ze złości. Patrzył na mnie jakby chciał mnie zabić...To było dziwne i cały czas zastanawiałam się o co może chodzić.

-Nie przejmuj się nimi, pewnie po szkole krąży jakaś plotka- powiedział nagle Kris, który oderwał mnie od patrzenia w stronę Jacksona

-To dlaczego patrzą w moją stronę i milczą gdy przechodzę obok?- zapytałam odwracając się w stronę tablicy i ukrywając twarz za swoimi włosami

-Nie myśl o tym. Pewnie im zaraz przejdzie ta ekscytacja - powiedział i kątem oka zobaczyłam jak zmierzył wzrokiem klasę

Wtedy zapanowała cisza, a do klasy wszedł nauczyciel , który zaczął prowadzić lekcje. Przez cały dzień ciągle słyszałam szepty za swoimi plecami. Trzymałam się przez to blisko Krisa, bo tylko on mnie nie obgadywał. Z początku chciałam pogadać o tym z Wangiem, bo czuję, że on wie o co chodzi, ale on na przerwach gdzieś znikał, a ja nie będę go szukać jak igły w stogu siana. Aż taka głupia nie jestem by za nim tak ganiać. Przez to, że dzisiejszego dnia tak długo byłam przy Krisie trochę się do siebie zbliżyliśmy. Chłopak pytał mnie o moje hobby dzieciństwo i różne takie, a ja nie byłam mu dłużna. Szczerze to chłopak z początku wydawał mi się być mało towarzyski w zasadzie nie lubi towarzystwa tak jak ja, ale jak jesteśmy we dwójkę dobrze nam się z sobą gada. Coś myślę, że uda nam się nawet zaprzyjaźnić.

-A tak w ogóle to skąd wiedziałeś gdzie mieszkam?- zapytałam przypominając sobie dzisiejszą akcję , która miała miejsce dziś rano

-Cóż...ale nikomu nie powiesz?- zapytał, a raczej mnie uprzedził

-Brzmisz jakbyś popełnił przestępstwo- powiedziałam i miałam ochotę się zaśmiać. Spojrzałam na Krisa i nie zrobiłam tego, bo zobaczyłam jak patrzy na mnie z powagą - Nikomu nie powiem- dodałam

-Włamałem się do akt szkoły- przyznał rozglądając się czy nikt tego nie usłyszał

-Co zrobiłeś?- zapytałam otwierając szeroko oczy. Z jednej strony byłam przerażona a z drugiej pełna podziwy i rozbawienia. 

-A co ty myślałaś , że będę jak jakaś ciota pytał się o twój adres innych?

Zapytał z oburzeniem a ja łapiąc za jego ramie zaczęłam się śmiać. Kris po chwili do mnie dołączył i oboje śmialiśmy się z tego przez kilka sekund. Dziwnie to zabrzmi , ale od dawna się tak nie śmiałam jak teraz. Czułam, że ja  i Kris nadajemy na tych samych falach...Śmialibyśmy się znacznie dłużej gdyby nie pewna osoba, która do nas podeszła i nam to przerwała.

-Nie za wesoło wam, co?!- usłyszeliśmy oboje, a sekundę po tym zobaczyłam jak Jackson chwyta za koszulkę Krisa i popycha go na pobliską ścianę

-O co ci chodzi?- zapytał go chłopak ze spokojem, a ja podeszłam do nich bliżej i złapałam Jacksona ze ramie

-Jackson zostaw go! O co ci znowu chodzi ??- zapytałam starając się ich rozmielić

Jackson mordował wzrokiem Krisa i dopiero gdy zapytałam go o co mu chodzi odwrócił na mnie wzrok. Myślałam, że się zaraz uspokoi i go puści, ale on nadal trzymał go mocno przy ścianie i nadal wyglądał na wściekłego. 

-O co chodzi?- zapytał jakby z sarkazmem, albo irytacją- To ja powinienem się zapytać o co chodzi!- warknął tak głośno, że cały korytarz to usłyszał

-Mów jaśniej , bo jakoś cię nie rozumiem- odezwał się Kris , który wyglądał teraz jak taki typowy luzak, który nie boi się, że coś może mu się stać. Nie bał się tego , że Jackson może mu zaraz przywalić

-Najwidoczniej jesteś za głupi by mnie rozumieć!

-Uspokójcie się obaj!- krzyknęłam i z całej sił odsunęłam od Krisa Jacksona

Chłopak spojrzał na mnie jakby z obrzydzeniem, przenosił na nas swój wzrok i zaczął kręcić głową jakby nie chciał dopuszczać do siebie jakiejś myśli. Spojrzałam kątem oka na Krisa i zauważyłam, że chłopak patrzy na szepczących między sobą gapiów...

-O co chodzi? O co wam wszystkim chodzi?!- zapytał głośno chłopak, a ja wróciłam wzrokiem na Jacksona

Chyba jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Wyglądał jakby zaraz miał rozwalić całą szkolę. Widziałam jak powstrzymywał się przed krzykiem. W jego oczach widziałam dokładnie chęć mordu i szczerze... zaczęłam się bać. Cofnęłam się o krok i ukryłam się nieco za Krisem, by ukryć się przed tym spojrzeniem. Kris kiedy to zobaczył od razu spojrzał na Wanga.

-Czyli to prawda?- odezwał się zaciskając swoje pięści

-Jaka prawda- zapytał go Kris

-Wy na serio jesteście razem- zaśmiał się jak psychopata, a mnie i Krisa zatkało.

To co powiedział Jackson wyjaśniało to dlaczego słyszałam te szepty i to ,że każdy na nas dziwnie patrzył. Pokręciłam głową z rozbawienia i miałam ochotę się zaśmiać, ale tego nie zrobiłam bo nie chciałam by ktoś to inaczej odebrał

-I o to tyle krzyku?- zapytał Kris prychając pod nosem- Nawet jeśli to co z tego?- zapytał, a ja myślałam, że się tylko przesłyszałam

-Co z tego? Ty siebie słyszysz? Każdy w szkole wie, że Sooyeon jest moja!!! - krzyknął i przybliżył się do nas bliżej

-Traktujesz ją jak rzecz i myślisz, że to normalne. Co jest z tobą nie tak?- powiedział Kris prowokując Jacksona

Wang gdy to usłyszał nie wytrzymał i powalił Krisa na podłogę. Tłum gapiów i ja byliśmy zaskoczeni.. Nie wiedziałam przez chwile co mam robić. Niektórzy wyciągali telefony i zaczęli to nagrywać, a ja stałam jak głupia i patrzyłam jak Jackson i Kris się biją. Byłam w szoku i to wielkim bo nie spodziewałam się aż takiej złości po Jacksonie. Kris w sumie bardziej go sprowokował , ale mimo to powinien najpierw posłuchać naszej wersji a nie wierzyć plotką, o których huczała dziś cała szkoła. 

-Dość! Przestańcie, ogarnijcie się!!!- krzyczałam i chciałam ich jakoś rozdzielić. Unikałam ich ciosów, a nawet czasami to oni sami odpychali mnie od siebie. Dawali mi jasno do zrozumienia, że muszą to załatwić między sobą i nie chcą bym się wtrącała...Zachowywali się jak dzieciaki z gimnazjum

-C się dzieję? co to za zbiorowisko?- usłyszałam głos nauczyciela, który wyszedł z tłumu i gdy zobaczył bijących się chłopaków od razu zainterweniował i ich rozdzielił. - Co to ma znaczyć, co ? Marsz do dyrektora!- warknął patrząc tylko i wyłącznie na Krisa

-Proszę pana, on powinien stąd zostać wylany, napadł mnie , a ja mu nic nie zrobiłem- odezwał się Jackson , a nauczyciel mu oczywiście uwierzył 

Nikogo to nie zdziwiło, każdy wiedział, że Wang wyjdzie z tej bójki bez winy. To było do przewidzenia. Nauczyciel rozgonił tłum i ciągnąc Krisa za ucho zaczął go prowadzić w stronę gabinetu dyrektora. Zacisnęłam szczękę i odwróciłam się do zadowolonego z siebie Jacksona

-I co tym chciałeś udowodnić?- zapytała go ze złością. Jackson gdy usłyszał mój głos poprawił swoje nieco rozczochrane włosy i podszedł do mnie

-Dostał tylko cześć tego na co zasługuję- odpowiedział mi i spojrzał na mnie z góry

-Czy ty siebie słyszysz Wang?- zapytałam- Co on ci takiego zrobił?

-Wiesz naprawdę  głupie pytanie. Jak ty możesz z nim być, co? On jest beznadziejny...olej go i bądź ze mną. Zapomnę o tym, że się z nim  dziś szlajałaś- powiedział i obiął mnie swoim ramieniem

-Co? Ja z nim nie jestem! Nie wiem kto to wymyślił, ale to nie jest prawda- powiedziałam i odepchnęłam go agresywnie od siebie

-Nie rób ze mnie głupka!- krzyknął- Sam widziałem jak podwiózł cie do szkoły na motorze z najniższej półki- zaśmiał się, a ja zrozumiałam, że to przez to cała szkoła zaczęła o nas gadać. To to zapoczątkowało te plotki

-Dla twojej wiadomości, to nic nie znaczyło. Kris mnie tylko podwiózł, a ty i cała szkoła jak zawszę sobie coś ubzduraliście . Nie wiem jak można być aż takim...!!!

Nie zdążyłam dokończyć bo chłopak agresywnie wpił mi się w usta jak jakaś pijawka. Trzymał mnie mocno za ramiona i nie mogłam przez to nawet go odsunąć. Jackson całował moje usta a ja nie mogłam kompletnie nic zrobić. Nie mogłam jak zareagować...

______________________________________

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Jeśli jesteście ciekawi co będzie dalej to nie zapomnijcie o zostawieniu komentarza:) Tak w ogóle co myślicie o chłopakach, o Jacksonie i Krisie? 



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top