𝟎
𝑃𝑅𝑂𝐿𝑂𝐺
❝ Prawdziwa natura zła, jest wbrew pozorom doprawdy całkiem prosta.
Czyni się zło, ponieważ trzeba je czynić. To niczym choroba; człowiek nabawia się jej podczas niewinnej zabawy, a potem odkrywa, że zostaje z nim na zawsze, jest uporczywa i już nigdy nie da spokoju. Jest niczym nałóg, silniejszy niż wola przetrwania. Czegokolwiek człowiek nie zrobi, ono z nim zostanie. Na wieczność, na zawsze, niczym głęboko pogrzebane w podświadomości wspomnienie, którego nie da się wyrugować z umysłu.
Czas upływa, a ta rzecz, to zło, to zasiane ziarno rozwija się. Kiełkuje. Rozprzestrzenia po całym systemie, aż nie pozostaje ani jeden niezarażony organ. To wtedy wybór staje się iluzją, decyzja oszustwem, wola walki – naiwną farsą. Nie ma już powrotu do światła, bo przynależność człowieka, już z góry należy do ciemności, która staje się jego powietrzem i krwią. Jedyne, co można zrobić, to zarażać dalej. Każda ziemia, na której się stanie będzie skażona. Każdy człowiek, dotknięty tym dalej będzie nieść to przekleństwo. ❞
───
───
• 𝐈𝐓 𝐖𝐎𝐍'𝐓 𝐍𝐄𝐂𝐄𝐒𝐒𝐀𝐑𝐈𝐋𝐘 𝐁𝐄 𝐀 𝐃𝐈𝐒𝐀𝐒𝐓𝐄𝐑 •
Okrągłe, żółte oczy o zabarwionych na czerwono tęczówkach zamglone poprzez zamyślenie, patrzyły z pewną dozą nostalgii w kierunku przejścia. Wierzch długiego, kościstego palca kreślił krzywizny wzdłuż zapisanego imienia i nazwiska w otwartej stronnicy dziennika.
"Minęły trzy ziemskie lata, odkąd tu wróciłem, a czuje się jeszcze bardziej znudzony, niż kiedykolwiek przedtem.
Light Yagami.
Jedyny człowiek, który wywarł na mnie tak ogromne wrażenie, chodź może to zbyt pochopnie dobrane słowo, zaskoczył brzmi zdecydowanie lepiej. Żądny władzy, pozbawiony skrupułów, przebiegły, podstępny, a do tego nie można zaprzeczyć, iż dokonał czegoś, na co nie ośmielił się żaden wcześniejszy posiadacz któregokolwiek z notatników. Był pierwszym i jak dotychczas jedynym, który zabrnął tak daleko jednocześnie nie odczuwając przy tym, ani strachu, ni to wszelkich możliwych wyrzutów sumienia."
Smakował te słodko-gorzkie słowa na języku, i chodź nie były tak dobre jak jabłka, to niezaprzeczalnie mogły z nimi konkurować.
I to właśnie było to. Wystarczyła dosłownie chwila, aby w głowie Ryuka utworzyło się w mgnieniu oka kilka krzywo nakreślonych schematów. Szerokie, praktycznie czarne usta, wykrzywiły się w paskudnym uśmiechu odsłaniając ostre, nierówne zęby, a z głębi gardła wydobył się cichy, ale jednocześnie zakończony ostrymi szpikulcami złowieszczy śmiech.
Machnąwszy parę razy dłonią, wymazał kilka kluczowych nazwisk z kilkunastu stronnic, zdając sobie jednocześnie sprawę z faktu iż tym samym odejmuje sobie samemu kilkanaście dosyć tak niedawno przywłaszczonych lat. Jednak było to tego warte. Mógł równie dobrze szybko wpisać kilka tych przypadkowych do czarnego notesu, aby odzyskać parę wiosen, chodź w tej chwili był to mało ważny element w jego zrodzonym pod wpływem nudy planie. Jednakże zdawał sobie sprawę, iż jeśli dowiedzą się o tym inne shinigami, a zapewne stanie się to prędzej niż by później to jakoby nie patrząc nie będą zadowolone, chodź mógł przypuszczać, że i tak pewne ich grono będzie zachwycone nowo dostarczoną przez niego rozrywką ─ ich celem egzystencjalnym zawsze było jedynie odbieranie dla własnych korzyści, niż by dawanie tak jak on to właśnie uczynił.
Zamknął dziennik, wcześniej dopisawszy krótką notatkę, z pokrótce rozrysowana historią okraszoną o kluczowe nazwiska na ostatniej stronie. Ważąc przez dłuższą chwilę notatnik w dłoniach porzucił go do góry i patrzył jak ten zawisa na chwilę w powietrzu, aby już po chwili zniknąć w drzwiach prowadzących do świata ludzi.
Kilka najbliższych miesięcy, żeby nie powiedzieć lat zapowiadało się nader obiecująco. Wystarczyło jedynie poczekać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top