Knight x Cana
By: KnightingKnight &
Enjoy yourselves!
- Oparzyłam się herbatą! - mruknęła z niezadowoleniem, kładąc szklankę na stole.
- W co? - spytała Cana, nie odrywając wzroku od telefonu.
- W udo - prychnęła. - W rękę a w co?
Wyższa podniosła wzrok, patrząc na swoją towarzyszkę.
- Pocałować?
- Całuj - zażartowała, dramatycznie wystawiając dłoń. - Byle z uczuciem.
Cana musnęła ustami wierzch jej dłoni, nie tracąc z oczu jej rozbawionej twarzy.
- Aww, przypomniało mi się jak Ayumi zlizywała mi lukier z palców.
Zastygła w bezruchu, przez chwilę zbyt zszokowana, by cokolwiek powiedzieć. Dopiero po chwili odsunęła się i z uniesioną wysoko głową odwróciła się, mając zamiar stąd jak najszybciej odejść.
- Co, też chciałaś mnie polizać~?
To pytanie wypuściło na jej twarz najbujniejszy rumieniec jakiego kiedykolwiek doznała.
- C-co? N-n-nie! Skąd w ogóle ci to do głowy przyszło...
- Na pewno~? - spytała, podchodząc do niej od tyłu i jedną ręką obejmując ją w pasie, drugą zaś przystawiając od ust. Cana wciąż nie zdążyła ich zamknąć ze zdziwienia, więc Knight wsunęła do środka środkowy palec, opuszkiem muskając jej podniebienie. - Co teraz, Cana-chan~?
Nie wiedząc co zrobić, niepewnie zamknęła buzie, starając się jednak nie poruszyć językiem. Zrobiła naburmuszoną minę, mającą porównać ją do dziecka któremu rodzice starając się dać nielubiany posiłek.
- Ssij - zakomenderowała Knight, drugą dłoń dyskretnie wkładając pod jej bluzkę i sunąc nią coraz wyżej, aż dotknęła fiszbin stanika. - To dopiero początek, Canuś.
Zarumieniła się, odracając wzrok. Czując dotyk palców Knight na swoich żebrach jęknęła cicho, po czym wykonała polecenie.
Knight zachichotała cicho, opierając głowę na jej łopatkach. Różnica wzrostu znowu dała się we znaki, starała się jednak nie zwracać na to większej uwagi.
Jedną dłoń zaczęła wsuwać pod stanik dziewczyny. Do ust włożyła jeszcze jeden palec. Po chwili chwyciła między nie język Cany, czekając na jakąkolwiek reakcję.
Oczy Cany przybrały rozmiar piłeczek golfowych, po chwili jej poliki oblały się soczystym rumieńcem, a ona sama podskoczyła lekko. Zacisnęła powieki, nieudolnie wiercąc w buzi językiem pochwyconym przez palce Knight.
Knight wybuchnęła śmiechem, puszczając jej język i wyjmując palce z jej ust, sunąc nimi po jej brodzie i szyi, zostawiając wilgotny ślad. Wyjęła dłonie spod jej koszulki, odsuwając się nieco, wciąż nie przestając chichotać.
- Cana-chan~ - zamruczała, robiąc krok do tyłu. - So cute, yet so pathetic. O czym ty myślisz, Cana-chan~? Jesteś aż tak zboczona...? - Westchnęła cicho. - Powiedz szczerze, kręci cię sadomasochizm? Ha, przecież widzę, że tak... Ale szczerze zastanawia mnie... jesteś masochistką z wyboru czy z sytuacji~? Czego tak naprawdę pragniesz...?
Spojrzała się na nią lekceważącym wzrokiem. Prychnęła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Nie odzywając się, odwróciła swoje spojrzenie w stronę ściany. Po chwili jednak przerwała ciszę.
- N-nic takiego wcale mnie nie kręci. - oznajmiła drżącym głosem.
Knight podeszła do niej, tym razem od przodu, kładąc dłoń na jej dekolcie, tam, gdzie kończył się ślad ze śliny. Przekrzywiła głowę, patrząc w bok.
- Niby jestem od ciebie ważniejsza, ale wzrost temu przeczy, więc na potrzebę chwili... - Stanęła na palcach, podciągając się na jej bluzce, aż dosięgnęła ucha. Westchnęła cicho, sprawiając, że ciepły oddech rozlał się po twarzy Cany. - Jesteś pewna? - Przybrała budzący litość wyraz twarzy. - Naprawdę chciałabym, byś pokazała mi, co lubisz, Cana-sama~
Zdezorientowana dziewczyna poczuła jak jej policzki stają się coraz cieplejsze. Najchętniej odsunęłaby się do tyłu, jednak spowodowałoby to upadek Knight.
- A po co ci... to wiedzieć? - zapytała, jej głos łamał się przy każdej sylabie, dało się to też poznać po jej wciąż czerwonej twarzy.
- Chciałabym sprawić ci przyjemność, Himi-sama...
- Z jakiej to niby okazji?
Knight zmrużyła oczy. Z reguły szło zdecydowanie łatwiej. A miała nadzieję, że uda jej się nakłonić Canę do współpracy bez żadnych nadzwyczajnych środków...
Nie rozbiorę się przed tobą, głupia, pomyślała, odsuwając się nieco. Pociągnęła nosem.
- C-Cana-sama mnie nie chce... - szepnęła z żalem, do jej oczu napłynęły łzy.
- Już ja znam te twoje gierki! - rzuciła, patrząc na nią z pogardą. Po chwili, widząc, że oczy Knight przybrały wygląd szkła, przewróciła oczami i przysunęła ją do siebie, obejmując w ciepłym przytulasie.
- Cana-sama... Jesteś... na mnie zła~?
- Można tak powiedzieć. Póki co, zamknij się i ciesz, że w ogóle się do ciebie odzywam.
- Ukarzesz mnie...?
- Huh? - odsunęła ją od siebie i spojrzała prosto w oczy - co masz na myśli?
- K-Knight zasłużyła na k-karę - zachlipiała, kładąc obie dłonie na piersi.
Boże, kobieto, Ayumi była łatwiejsza...
Zgarbiła się nieco, błądząc wzrokiem po pomieszczeniu w geście winowajcy.
Nie, nie czuła się winna. Chciała tylko jednego. A to jedno mogła dać jej tylko Cana.
Tymczasem wyższa uśmiechnęła się przebiegle.
- Myślisz że jestem aż tak głupia, żeby nie wiedzieć co planujesz? - nachyliła się nad nią, unosząc jedną brew ku górze.
- Tch... - Zacisnęła zęby, widząc, jak kolejny z jej genialnych planów spełza na niczym.
- Kara, mówisz?
- ... - zaniemówiła. - Teraz ci się zebrało? - Odsunęła się, zakładając ręce. - Teraz to już za późno- mruknęła, odwracając się z zamiarem odejścia.
Cana stała jak wryta, po chwili ocknęła się i cichutko podeszła ją od tyłu, chwytając za jej oba nadgarstki, które potem założywszy za plecy Knight, złapała jedną ręką.
- Powiedz mi, co ode mnie chciałaś? - szepnęła jej do ucha.
- P-puszczaj! - szarpnęła się, patrząc na nią twarzą czerwoną z gniewu. - N... Nic od ciebie nie chcę - syknęła, ale Cana miała nieco więcej siły i ogółem była większa. To nie wróżyło nic dobrego. - Nie zapominasz się, Cana?!
Drugą ręką objęła ją w talii i przyciągnęła jeszcze bliżej.
- Nie uciekaj~ - powiedziawszy przeciągle, oblizała usta. Nagle jednak zmieniła ton na bardziej oschły. - O co ci chodziło. Nie puszczę cię, dopóki mi nie powiesz.
Knight prychnęła, sięgając po awaryjny zapas pewności siebie.
- Nie mam obowiązku ci tego mówić, pecie. Za to byłabym niezmiernie wdzięczna, gdybyś mnie puściła. Nie chcę musieć nosić bransoletek by przykrywać sińce, jakoś mi to nie w smak.
- Ładnie to tak do mnie mówić, Knight-sama? - rozluźniła uścisk, jednak wciąż nie dając się jej wyrwać. - Sama to zaczęłaś.
- Tch! Będę mówić jak mi się podoba... To TY nie robisz niczego tak jak powinnaś - rzuciła oschle. - Jeśli nie masz zamiaru... - ugryzła się w język, żeby nie powiedzieć słowo za dużo. I tak powiedziała zbyt wiele. A Cana i tak sama z siebie sporo zauważyła...
Skoro już o tym mowa, Cana często kazała jej wypowiedzieć jakieś słowa. Wyjaśnić. Cokolwiek. Jakby nie potrafiła się domyślić. Ale Knight nigdy nie wiedziała, czy rzeczywiście nie była wystarczająco domyślna, czy przypadkiem nie robiła tego by ją upokorzyć, wiedząc, że powiedzenie niektórych zwrotów jest ponad jej siły...
- Zamiaru czego...? - uśmiechnęła się podle, starając się zachować powagę w głosie.
Knight zacisnęła wargi, nie mając zamiaru dać jej satysfakcji z jej położenia. Zamiast tego wyprostowała się, w jednej chwili zamiast stawiać opór przysunęła się do Cany bliżej, ocierając się o nią plecami.
- Sama sprawdź - rzuciła wyzywająco, patrząc jej prosto w oczy.
- Nieźle kombinujesz. - puściła ją i spojrzał na zegarek. - Niestety, jest już bardzo późno, a jutro muszę wcześnie wstać. Ale nie przejmuj się, na pewno dokończymy.
W-w takim momencie?!
Knight wywróciła oczami, siadając po turecku na swoim wielkim, królewskim łożu.
- Szczerze, jesteś aż tak opanowana czy po prostu jesteś hetero? Opcji, że ci się nie podobam, nie dopuszczam do świadomości.
- Nie, po prostu twierdzę, że jestem za młoda. - wzruszyła ramionami.
Knight pacnęła się dłonią w czoło i opadła na poduszki z rezygnacją.
- Udam że wcale nie jesteś bardziej zboczona ode mnie.
Podeszła do niej i cmoknęła w czoło.
- Dobranoc. - powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia.
Knight tylko westchnęła z rezygnacją.
- Muszę się przerzucić na starsze - mruknęła, obracając się na drugi bok i zapadając w sen.
THE END.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top