Knight x Ayumi
Duże, wygodne łóżko było tym, czego po całym dniu pracy zawsze pragnęła. Leżała na nim, ze skrzyżowanymi kostkami i oboma ramionami ułożonymi prostopadle do reszty sylwetki. Wpatrywała się w sufit, na którym tańczyły światła odbijające się od oczka wodnego tuż za tarasem na zewnątrz. Dzięki temu, że szyby pokryte były witrażem, każdy promień wpadający do środka miał niepowtarzalną barwę i sprawiał, że wnętrze zdawało się ożywać, nawet, jeśli cała reszta wystroju była raczej szara: kamienne ściany i zimna posadzka z niedźwiedzim futrem, wielkie łoże również przykryte futrami, jak w starym zamku.
- Ayumi-chan, wiem, że tam jesteś. - Nie odwróciła wzroku od kształtów na suficie. Coś uderzyło od spodu w łóżko i po chwili wychyliła się spod niego drobna sylwetka. Dziewczyna, na oko mająca szesnaście lat, miała na sobie piżamę w truskawki, co stanowiło kontrast do kruczoczarnego, pokrytego futrem ogona wystającego ze spodni i podobnej barwy trójkątnych uszu wystających z pomiędzy długich, zadbanych włosów.
Ayumi kucnęła przy łóżku, opierając na nim łokcie.
- Senpai-sama wcześnie dzisiaj wróciła - stwierdziła, przekrzywiając głowę. Senpai wyciągnęła dłoń i podrapała ją za uchem, co w pierwszej chwili spowodowało u niej pomruk zadowolenia, a w następnej - rumieniec pokrywający jej twarz. Było to jej klasyczne zachowanie - pogodzenie się z faktem przynależności, ale żaden znak tego, iż aspekty owej mogłyby sprawiać jej jakąkolwiek przyjemność. Można to było nazwać reakcją obronną jej psychiki. Ale ani swoich instynktów, ani właścicielki, nie była w stanie w ten sposób przekonać.
- Chodź do mnie. - Wyciągnęła ręce, uśmiechając się przyjaźnie. Zbyt przyjaźnie.
Po chwili wahania, wskoczyła na łóżko i dała się przytulić. Jak na bezwzględną i okrutną istotę, jaką była Senpai, potrafiła być też bardzo kochana i lubiła się przytulać. Dopiero w niektórych chwilach, tych gorszych, zamieniała się w surową panią gotową dotkliwie ukarać swoją własność.
Tym razem jednak Ayumi nie zrobiła nic, co mogłoby ją wyprowadzić z równowagi, a o ile nie będzie zbyt głośno, prawdopodobnie skończy się na mizianiu, a to jeszcze wchodziło w zakres poczucia dumy dziewczyny.
- Ayumi, co robiłaś cały dzień?
Dziewczyna odsunęła się nieco, w głowie konstruując wypowiedź.
- Słuchała muzyki, rysowała, piekła ciastka z panią Kami...
- Widzę... Tęskniłaś?
Zmarszczyła brwi, powściągając dumę podpowiadającą jej odpowiedzenie "chciałabyś" czy czegoś w tym stylu. Senpai w pierwszej chwili dostrzegła jej zwątpienie i, nie czekając na jej odpowiedź, zachichotała, przygarniając ją z powrotem do siebie i zanurzając nos w jej włosach.
- Hmmm...? Co to za szampon?
- Truskaw... - urwała w pół słowa, nagle wytężając wszystkie zmysły. Poruszyła nosem, uderzając ogonem o pościel. - Co to za zapach?
Senpai sięgnęła do kieszeni bluzy i wyciągnęła z niej garść ususzonych listków jakiejś rośliny.
- Kocimiętka - zgadła od razu.
- Chcesz?
Wystawiła dłoń w jej kierunku. Ayumi zacisnęła wargi, powstrzymując chęć pochwycenia przedmiotu. Trwała zaciekła walka pomiędzy jej instynktem a zdrowym rozsądkiem.
W końcu niepewnie pokręciła głową, odsuwając się tak, by zapach więcej jej nie kusił.
- Na pewno?
Senpai bezczelnym ruchem podsunęła jej roślinę pod nos. Ayumi jęknęła cicho...
- ... N-niech da...
- Poproś - rozkazała bez wahania, zabierając kocimiętkę poza jej zasięg.
- N-nie...
Uniosła brew.
- Czyżbyś próbowała okazać nieposłuszeństwo?
- N-nie, A-Ayumi... - Sama możliwość tego, że Senpai mogłaby być niezadowolona, sprawiła, że przeszły ją dreszcze. - Nie chce. - Odwróciła głowę, starając się, by nie wyglądało to ani trochę dumnie.
- Nie to nie. - Wzruszyła ramionami i schowała kocimiętkę z powrotem. - Ale, skoro nie będziesz się tym zajmować, będziesz miała bez wątpienia czas na wiele innych, ciekawych rzeczy. Mylę się?
Ayumi przełknęła głośno ślinę, odsuwając się do tyłu. Senpai, jak na złość zbliżyła się. Ale tym razem dziewczyna nie chciała dać za wygraną. Oddalała się i oddalała, aż w pewnej chwili...
ŁUP.
Senpai zachichotała, patrząc na zdezorientowaną ofiarę śliskiego brzegu łóżka. Wylądowała ona na niedźwiedzim futrze, więc nawet nie zdołała zrobić sobie krzywdy. A jednak uczucie spadania, nawet jeśli przez chwilę, było jej bardzo znajome, nawet jeśli nie w bezpośrednim znaczeniu.
Spadała każdego dnia. Coraz niżej i niżej, bo gdy tylko znalazła się w odpowiednim miejscu, nie była w stanie już tego powstrzymać. Wszystko działo się samo. Nie uznawała się za masochistkę, nie mogła też czerpać przyjemności nawet z rzadkich objawów miłości w wykonaniu Senpai, albowiem ta - wbrew pozorom - wcale takich nie lubiła. Mogła czuć przywiązanie do swojej własności, przyjemność z samego faktu posiadania, ale daleko jej było do pałania do swojej niewolnicy erotycznym uczuciem.
Nie, zdecydowanie. Te sidła również przeznaczone były dla Ayumi. Bo przecież to ona, nieważne co się działo, nieważne jak bardzo cierpiała, nie powiedziałaby safe word. Bo wtedy straciłaby swoją panią na zawsze. I to był punkt zwrotny ich relacji.
- S-Senpai-sama...
- Hmmmm...? - Położyła się na brzuchu, patrząc z góry na zdobiącą dywanik ofiarę losu.
- Ayumi-chan... chce się bawić - oznajmiła niepewnie, czując, jak na jej twarz wypływa rumieniec.
Senpai uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zadowolona tym wyznaniem.
- Niech poprosi.
Wspięła się powoli z powrotem na łóżko i zbliżyła do swojej pani, która przez ten czas w milczeniu podążała za nią wzrokiem. Przysunęła się do niej i, ocieplając własnym oddechem jej twarz i czując jej oddech na sobie samej, powiedziała, pewniej niż do tej pory:
- Proszę.
Knight odsunęła się nieznacznie, chyba nieco zawstydzona nagłym wprowadzeniem bardziej erotycznego klimatu. Potem uśmiechnęła się, kryjąc tym swoje zakłopotanie, i sięgnęła do szafki nocnej, wyjmując z niej czarną, skórzaną obrożę ze smyczą.
Ayumi odgarnęła włosy i posłusznie zastygła w bezruchu, czekając na założenie akcesorium. Kliknięcie zapięcia sprawiło, że jej serce zabiło szybciej.
- Senpai-sama... - zamruczała, zbliżając twarz do twarzy swojej właścicielki. Zanim jednak zdążyła wykonać ten ruch, pociągnięcie smyczy sprawiło, że zgarbiła się, przywierając do pościeli. Senpai posmyrała ją po brodzie, spuszczając nieco smycz.
- Nie pamiętam, bym pozwalała ci się ruszać. Chcesz być ukarana? - Ayumi nie odpowiedziała. Senpai uśmiechnęła się lekko i po krótkiej chwili kontynuowała niskim, mrukliwym głosem. - Chcesz, prawda? Pragniesz tego, bym zrobiła ci krzywdę. Jeśli połamałabym ci wszystkie palce, płakałabyś z ekstazy. Jesteś nienormalna, Ayumi-chan. Zboczona. Zasługujesz na karę, której tak pragniesz.
Przesunęła dłonią do jej karku i pociągnęła, sprawiając, że obroża - razem z resztą Ayumi - odchyliła się nagle do tyłu. Szorstki materiał wbił się w jej skórę, zmuszając do podążenia za ruchem dominy. Chwilę później wylądowała na plecach, z panią siedzącą okrakiem na jej udach.
- Związać cię? Czy nie? Zrobić ci krzywdę? Czy może zamknąć w zimnej celi i nie karmić cię, dopóki nie zemdlejesz z wyczerpania? Pozwolić ci bezwiednie podążać za moimi akcjami czy też kazać zrobić ci coś kompromitującego, co tylko utwierdziłoby nas w tym, że to ja jestem panią, a ty należysz do mnie? Hm, Ayumi-chan? Masz jakieś pomysły?
Twarz kociej dziewczyny zarumieniła się, a ona sama - o dziwo - uśmiechnęła się lekko, wpatrując się przymrużonymi z przyjemności oczami w swoją panią.
- Senpai-sama może mi zrobić wszystko, co tylko pragnie. Ayumi-chan czeka na to.
Senpai otworzyła szeroko oczy, przez chwilę nie wiedząc, jak zareagować. Choć nie przyznałaby się do tego, czuła jak jej policzki zaczynają się rumienić od tego wyznania.
Bez słowa zerwała się z łóżka i wybiegła z sypialni. Jej zirytowane mieszało się z niepowstrzymanym zawstydzeniem - największym, do jakiego Ayumi-chan kiedykolwiek ją doprowadziła.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top