🥀~Rozdział 8~🥀

🥀~Łzy~🥀

Perspektywa Livianny

  Każdy w pewnym momencie dochodzi do takiego wniosku, że nie zawsze warto się poświęcać dla innych. Nie zawsze jest to doceniane, ale najważniejsze to nie zmienić się pod naciskiem kogoś innego...

Dziewczyna spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się lekko. Dobrze widziała, że za niedługo będzie musiała wychodzić z jego domu, ponieważ jego tata za niedługo mógł przyjść i znów zaczęły się problemy.

— Wiesz czasami czuje się jak jakiś przestępca — wyszeptała i spojrzała w oczy przyjaciela.

Leżeli na jego łóżku, żeby odpocząć po całym dniu szkoły. Chcieli wykorzystać każdą minutę, żeby nacieszyć się swoim towarzystwem.

— Dlaczego? — zapytał i podparł się na dłoni.

— Wiem, że twój tata mnie nie lubi i muszę się przed nim kryć i tak jest lepiej, ale wiesz ja..

— Mój ojciec wszystko komplikuje. Nienawidzę właśnie go za to, ale nigdy moje uczucia się nie zmienią co do ciebie.

I właśnie to wystarczyło dziewczynie, jednak kiedy znów musiała iść do pustego domu poczuła pustkę. Dobrze wiedziała, że mamy tam nie zastanie. Praca pochłaniała wszystko.

— Kłamiesz! Udowodnij! — krzyknęłam i spojrzałam na niego że łzami w oczach. Wspomnienia co chwila zalewały mi oczy i wcale nie chciały z niej wyjść.

Blooder nie skomentował tego tylko wyciągnął telefon, po czym puścił mi nagranie z kamer. Była na nim zwykła ulica, ludzie przechodzili i na ułamek sekundy dostrzegłam budynek mamy, do którego z resztą wchodziła. Przeniosłam wzrok na chłopaka, ale ten tylko kiwnął głową, żeby wróciła do oglądania. Nagle jakby za machnięciem czarodziejskiej różdżki wszystko się zmieniło. Dwóch mężczyzn, którzy byli na czarno weszło w tłum i zaczęło strzelać do samochodu znad przeciwka. Nie patrzyli na nic.
Ludzie zaczęli uciekać i taranować. Jednak to nie było najgorsze, dostrzegłam mamę, jak zaczyna podchodzić do jednego z mężczyźni tak bez niczego z nim rozmawiać. W pewnym momencie wyciągnęła pistolet i zamiast strzelić do przeciwnika, strzeliła sama do siebie.

Upadłam na podłogę, gdy kolana się pode mną ugięły. Nie mogłam w wszystko uwierzyć, dlaczego ona to zrobiła i mnie zostawiła? Aż tak mało dla Bień znaczyłam.

Nie panowałam nad sobą, czułam się jakbym była w innej rzeczywistości. Płacz całkiem mną zawładnął, nawet nie zareagowałam, kiedy znów znalazłam się w objęciach chłopaka. Czułam, że moczę mu koszulkę, ale jemu to nie przeszkadzało.

Nie mogłam tego zrozumieć jak życie mogło być aż tak okrutne. Dlaczego osoby, które kochałam, były dla mnie ważne postanowił mnie zostawić. Najpierw tata, potem przyjaciele, a szczególnie Wayne, a na końcu mama. Czy naprawdę nie mogłam liczyć na normalną miłość...?

Prawda jednak była taka, że wcale nie byłam sama, miałam kogoś obok przez cały czas, ale nie miałam o tym pojęcia...

***************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top