🥀~Rozdział 7~🥀
🥀~Mama~🥀
Perspektywa Livianna
Dlaczego jest tak, że niekiedy musimy przecierpieć, żeby znów być szczęśliwym? Nie którzy za wszelką cenę chcą zniszczyć to wszystko co zaczynamy budować, wcale nie jest dokonać tego tak łatwo. Jeśli nigdy w siebie nie zwątpimy, będziemy niezniszczalni...
Pierwszy raz w życiu tak się bałam. Nigdy wcześniej nie widziałam pistoletu czy innych broni. Do tego chłopak, który trzymał mnie w pasie. Jednak jeśli miałabym znów wybór, postąpiłabym tak samo. Wierzyłam, że jednak tam gdzieś jest. Odruchowo wtuliłam się bardziej w mężczyznę. Może starał się być przerażający, ale dla mnie taki nie był. Wręcz przeciwnie.
Nie rozumiałam o co chodzi tym mężczyzną, ale gdy usłyszałam swoje imię, dreszcz przebiegł po moich plecach. Na szczęście nas nie znaleźli, ulżyło mi. Chciałam się podnieś, ale przeszkodził mi w tym Blood.
Najpierw mnie puścił, po czym znów zaczął nasłuchiwać, kiedy miał pewność, że znów zostaliśmy sami, wyprostowałam się.
— Kim oni są? — wyszeptałam i nagle coś do mnie wróciła. Bardzo ważna informacja. Co z mamą?
Wyciągnęłam telefon z kieszeni, po czym szukałam numeru telefonu, ale gdy już miałam nacisnąć zieloną słuchawkę, Blood wyrwał mi telefon.
— Co ty robisz! — krzyknęłam i chciałam mu zabrać urządzenie.
— Oni są niebezpieczni, jeśli teraz zadzwonisz wrócą tutaj. To dla twojego dobra. Twoja mama już nie żyje — powiedział, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
— To nie jest prawda. Błagam daj mi to — zaczęłam błagać, nie mogłam jej stracić. Miałam tylko ją.
Nawet gdy tata od nas odszedł zmieniła się, praca stała się na pierwszym miejscu na jej liście priorytetów. Bardzo mało kiedy spotykałyśmy się w domu czy przy wspólnej kolacji, ale nadal byłyśmy rodzinom.
— Niczego nie rozumiesz. Dzisiaj rano doszło do spotkania dwóch różnych gangów. Nie wiesz co się dzieje, gdy jesteś blisko nich? Kule latały jak szalone do tego walka wręcz — powiedział, a ja pokręciłam głową. Czułam jak znów do oczu zaczynają mi napływać łzy.
Nigdy nie chciałam, żeby ktoś widział moje łzy, starałam się być silną, ale nie zawsze udawało mi się to. Prawda jest taka, że gdy dusimy w sobie ból on w pewnym momencie wybucha.
— Jeśli mi nie wierzysz moge ci z chęcią pokazać — warknął, a ja spojrzałam na niego ze strachem.
Już nie był tak spokojny i opanowany. Wcześniej tak się go nie bałam, ale teraz rozumiałam dlaczego tak miał na imię. Jego maskę zaczęła odbijać światło, które tutaj wpadało, a jego wzrok oceniał i ciskał gromy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać już dawno byłabym martwa.
Jednak najgorsze uczucie to stracić bliską osobę, nawet jeśli nie mieliśmy aż tak dobrych stosunków z nią...
****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top