🥀~Rozdział 35~🥀
🥀~Nadzieja~🥀
Perspektywa Livianny
Niekiedy nie jesteśmy w stanie dogadywać się z rodzicami, ale czy to znaczy, że nas nie kochają? Czym jest słowo kochać? Czy możemy na nich zawsze liczyć? To oni powinni nam na początku wszystko przekazać i jak powinniśmy się zachowywać...
Nie mogłam uwierzyć, że mój tata był mafiozą i tylko dlatego chciał od nas odejść? A mama? Wiedziała przez tyle lat i nie chciała mi o tym powiedzieć. Żyłam przez tyle lat w kłamstwie, nie mogłam w ro wszystko uwierzyć. Chciałam zacząć od nowa, ale to nie było łatwe.
Dobrze było znów się przytulić do taty, ale szybko się oderwałam i odwróciłam głowę. Czułam się nie pewnie i najchętniej bym odeszła stąd, ale nie miałam gdzie. Tata oderwał się od nas, po czym podszedł do drzwi.
— Zostawię was teraz na chwilę, ale później chciałbym was widzieć na dole. Przepraszam Livianno za to wszystko. Byłem okropnym ojcem, ale nigdy bym nie mógł pójść do innej kobiety, tym bardziej założyć rodziny i o tobie zapomnieć. Jesteś moją córką, nic tego nie zmieni.
Po tych słowach wyszedł, a ja przytuliłam się do Wayjna w jego obecności czułam się bezpiecznie.
— Tęsknię za tymi czasami, gdzie byliśmy po prostu zwykłymi dziećmi. Wszystko byłoby łatwe, Nie wiedziałabym o ojcu i miałabym go gdzieś, a teraz on zrobił to, żeby mnie chronić, mama dobrze o tym wiedziała, ale milczała — wyszeptałam.
Chłopak mnie objął i delikatnie głaskał po włosach, trochę się uspokajałam, ale jeszcze nie do końca.
— Z jednej strony byłoby dobrze wrócić do tego okresu, ale cieszę się nawet na ro co się wydarzyło, oprócz twojej ciotki. Wcześniej w końcu mogliśmy być sami i bez żadnych ograniczeń.
— A powiedziałbyś mi kiedyś, że jesteś Waynem? Jak mam do ciebie teraz mówić? — zapytałam i się skrzywiłam.
— Jestem nimi oba, Wayn był chłopcem, który nie umiał się sprzeciwić, chciał być dobry i zobaczyć dumę w oczach ojca, a Blood ma gdzieś opinie innych. Stałem się silny, ale jedno się nie zmieniło.
— Co takiego? — zapytałam i spojrzałam na niego.
— Moje uczucia do ciebie, jesteś wszystkim tym co mam. Nie przeżyłbym gdybym cie stracił. Wiem, że Ty miałaś to samo, ale bałem się, że wszystko zniszczę. Byłem tchórzem, nadal nim jestem.
Rozumiałam go, dotknęłam jego policzka i lekko się uśmiechnęłam.
— Nie jesteś nim, zawsze będziesz dla mnie kimś ważnym. Nawet jakbyś mnie wkurzał nic się nie zmieni.
Jeszcze przez chwilę leżeliśmy w swoich objęciach, po czym zeszliśmy na dół. Wayn pomógł mi zejść, byłam mu za to wdzięczna, nie było mi jeszcze tak łatwo się poruszać.
Musieliśmy jeszcze zmierzyć się z jedną rzeczą...
*****************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top