🥀~Rozdział 31~🥀
🥀~Człowiek~🥀
Perspektywa Blooda
Kiedy zaczynamy się uśmiechać do telefonu, bo zaczynamy pisać z tą jedną osobą oznacza to, że relacja jest prawdziwa, czy to przyjaźń, czy z drugą połówką. Gdy zaczynamy martwić się o kogoś bardziej niż o sobie, to warto walczyć dla tej relacji, nie ważne co napotka...
Przyciągnąłem do siebie bliżej do siebie Livianne bałem się pierwszy raz o to co zaraz na stanie. Nie chciałem zginąć teraz, jednak poświęciłbym się, żeby tylko dziewczyna była bezpieczna.
— Blood — wyszeptała, a ja spojrzałem na nią. Znów miała w kącikach oczu łzy. — Boję się — po tych słowach wtuliła się we mnie z całych sił, a ja mocną ją objąłem.
— Nie opuszczę cie, będę cały czas przy tobie — powiedziałem w jej oczy, a gdy drzwi się rozwarły, słyszałem jak pisnęła.
Spojrzałem w stronę wroga, który już miał pociągnąć za spust pistoletu, ale się zawahał gdy zobaczył nas w takiej pozie.
— Kim jesteście? — zapytał podchodząc do nas.
Przełknąłem ślinę, po czym kiwnąłem głowę na dziewczynę — Livianna Byers, a ja Wayne Coleman.
Mężczyzna, gdy to usłyszał zamarł, po czym wyciągnął z kieszeni słuchawkę i zaczął coś mówić, ale nie zwracałem na to uwagi. Bardziej martwił mnie stan dziewczyny, zaczęła się trząść, co znaczyło, że gorączka znów się zaczęła.
— Potrzebuje leków, Adreinne wsypała coś do jej jedzenia — wyszeptałem, gdy mężczyzna się podnosił i znów celował do nas z pistoletu.
— Wydostanę do was stąd, ale teraz muszę załatwić swoją sprawę. Mój człowiek do was przyjdzie, zaraz to piekło się skończy — wyznał i wyszedł z celi.
— Słyszałaś, za niedługo stąd wyjdziemy, wytrzymaj jeszcze chwilkę — powiedziałem i pocałowałem ją w czoło.
— Jeśli mi się nie uda, chce żebyś wiedział, że Ci wybaczyłam już dawno cieszę się, że jesteś i ciebie nie straciłam — wyszeptała, a mi się chciało w tym momencie płakać.
— Nie możesz mnie zostawić — powiedziałem z mocą i nią potrząsnąłem, ale ona w odpowiedzi tylko się uśmiechnęła.
Tak jak powiedział mężczyzna, za minutę ktoś przyszedł, spojrzał na nas współczującą, ale od razu pierwsze co zrobił to zabrał nas uwolnił. Na szczęście nie byliśmy przykuci do podłogi.
— Nie mamy przy sobie leków, ale pojedziecie z szefem, on coś wymyślił — kienal w stronę dziewczyny, który zemdlała. Miałem taką nadzieję, że tak będzie.
— Zbieramy się stąd — wpadł do nas ten sam mężczyzna, co wszedł do nas jako pierwszy. — I jesteście idiotami, że pomyśleliście o czasówce. Ruchy! — wrzasnął, a ja podniosłem się z Livianną na rękach.
Zaczęliśmy wszyscy uciekać, a do mnie po chwili dotarło co się dzieje, chcieli wysadzić budynek. W ostatniej chwili zdążyliśmy wybiec z niego, ponieważ gdy tylko wyszliśmy, wszystko wybuchło.
Po tym działo się wszystko szybko, nawet nie zarejestrowałem tego jak ktoś wstrzykuje mi w ramię preparat na senny...
*************
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuję za czytanie i dawanie gwiazdeczek ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top