7. Wróżby, ufoludy i ONA

- Gdzie była pani rano? Koło godziny 8:30.- zapytał komisarz ze specjalnym naciskiem na wspomnianą godzinę. Starał się nie zirytować. A powodów było wiele: zamyślony współpracownik, wyluzowana narzeczona po stracie byłego i krążący po pomieszczeniu łysy ufolud. I jak tu nie wyjść z siebie?

- A no rano wstałam o siódmej. Zrobiłam sobie pół godziny jogi na rozgrzanie. Później o w pół do ósmej zjadłam kromkę chleba bananowego z jogurtem naturalnym...

- Mnie naprawdę nie obchodzi pani poranna rutyna, proszę powiedzieć, co robiła pani konkretnie o godzinie ósmej trzydzieści.- powiedział poważnie Piotrek. Nogą szturchnął Gustawa, który myślami szybował w obłokach. Bodziec sprowadził go na ziemię.

- No byłam w domu. Piętnaście po ósmej zaczyna się mój ulubiony serial. Co prawda, lecą powtórki, ale i tak oglądam.

- Jaki był to konkretnie serial?- zapytał aspirant, otwierając swój tablet. Dziewczyna podała mu tytuł, a Górski przesłuchiwał ją dalej.

- Dlaczego zerwała pani z narzeczonym?- spojrzał na nią gniewnie.

- Bo nam się nie układało! Ja nie wiem gdzie on przeczytał takie bzdety, że nasze znaki do siebie pasują.- prychnęła śmiechem. Narzeczeństwem byliśmy rok. Ostatnie pól roku nam się totalnie nie ułożyło! On ciągle gdzieś wyjeżdżał i nie mówił gdzie!

- Nie mogła pani tego wywróżyć...- parsknął Bielski, spoglądając na komisarza, któremu na rozgniewanej buzi wkradł się niewinny, złowieszczy uśmiech.

- O godzinie ósmej byłam w domu. I siedziałam w nim do dwunastej.

- Tak długi jest ten serial?- zapytał rozbawiony Piotr.- Czy może jednak nie siedziała pani tak długo w domu?

- Czy pan coś sugeruje?- zapytała rozgoryczona.- To ja z nim zerwałam. Nie odwrotnie. On miał do mnie ciągle pretensje o nasze rozstanie! Nachodził mnie, stał codziennie pod moim domem i błagał, żebym do niego wróciła.- wyjaśniła, jednak panowie średnio jej w to uwierzyli.

- Myślałem, że kobiety na to lecą.- stwierdził rozbawiony Bielski, wzruszając ramionami.

- Już wiesz, czemu jesteś singlem.- kobieta zmierzyła go wzrokiem ze wstrętem. Gutek spuścił wzrok i zamilkł.

Do pokoju przesłuchań przyszła Marta, która w rękach trzymała plik kartek. Gustaw, aby nie przeszkadzać komisarzowi odebrał od kobiety kartki, które od razu zaczął przeglądać. Były to kadry z monitoringu z kamer na ulicy, na której mieszka podejrzana. O godzinie 7:40 kamera uchwyciła moment, gdy wychodzi z mieszkania.

- A jednak.- powiedział Bielski, bez oporu przerywając Górskiemu przesłuchanie.- Kamery wyłapały cię, kiedy o 7:40 wyszłaś z mieszkania.- powiedział poważnie, palcem wskazując na jej osobę złapaną w kadrze.

- Byłam w sklepie. Skończyło mi się mleko kokosowe.- odparła, bawiąc się palcami.

- Czy może miałaś dość ciągle nachodzącego cię, upierdliwego ex narzeczonego?- zapytał z wyrzutem.- Najłatwiej było go zabić. Pewnie ci hormony podskoczyły. Albo gwiazdy ci wywróżyły, że szczęście ci sprzyja!- wybuchł w nim demon złości.

- Ah tak?! Najpierw mnie z zaciekawieniem słuchaliście, a teraz wrzeszczycie!- krzyknęła, a jej kot, który był pod stołem uciekł do kąta, na przeciwko miejsca spoczynku psiego komisarza.

- Co było a nie jest nie pisze się w rejestr.- dodał Gustaw.- Nasza koleżanka zaraz sprawdzi, czy rzeczywiście byłaś w sklepie o tej godzinie.

- Jak na razie idziesz do aresztu.- dodał komisarz.

- Co? Ale jak to?- zapytała załamana.- Co ja zrobię z Ferdkiem?- spojrzała na swojego pupila. On gdy usłyszał swoje imię, spojrzał na swoją właścicielkę.

- Uznajmy, że damy pani taryfę ulgową w zamian za wróżby. Może wziąć pani Ferdka ze sobą. Jeżeli jest pani niewinna, jeszcze dzisiaj wyjdzie pani z aresztu.- odparł jej Piotr. Gestem przekazał Guciowi, aby zawołał do nich funkcjonariusza, który zaprowadził Anitę do aresztu śledczego.

Przesłuchanie tej kobiety zajęło policjantom bardzo dużo czasu. Gdy wyszli z pokoju przesłuchań, ich zegarki wskazywały wczesne godziny popołudniowe, a brzuchy i puste żołądki domagały się posiłku. Aby nie zagłodzić się na śmierć, policjanci udali się do policyjnego baru. Każdy z nich zamówił zupę dnia, jaką była ogórkowa. Zajęli wspólny stolik przy ścianie.

- Wierzysz w te jej przepowiednie?- zapytał Gutek, widząc strapioną minę komisarza.

- Gdybym wierzył, nie byłbym tutaj. Niejedni przepowiadali mi, że zostanę milionerem, a widzisz gdzie jestem?- odpowiedział spokojnie, jednak niezgodnie z prawdą.

Bardzo dużo myślał o tym, co wywróżyła mu Anita. W tamtej chwili jego serce zapłonęło promykiem nadziei. Musiał jednak sam go zgasić, co było dla niego ciosem. Nie mógł sobie pozwolić, aby jego sprawy sercowe wytrąciły go z rytmu śledztwa.

- Racja...- odparł przygaszony Gutek, mieszając beznamiętnie łyżką w zupie.

- A ty co? Uwierzyłeś?- zapytał lekko rozbawiony Piotr. Gutek, któremu nie było do śmiechu, spojrzał na niego smutnymi oczami, które następnie skierował na stół.- Ciężko ci?- zapytał spokojnie, klepiąc przyjaciela po ramieniu.

- No...- odparł, próbując się nie rozkleić.- Wiesz, związujesz się z kimś. Myślisz, że to ta, na zawsze. A ona podczas kolacji we dwoje mówi mi, że to była tylko przyjaźń.- wyznał aspirant, a pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, zostawiając po sobie wilgotną smugę.- Te wszystkie pocałunki, wiadomości, wyjścia... To wszystko była "tylko przyjaźń"...- westchnął ciężko, zerkając na zdumionego komisarza.- I wiesz, w takich chwilach bardzo łatwo uwierzyć we wróżby, nawet najbardziej dziwacznej dziewczyny z ufoludem na smyczy.- dodał lekko roześmiany, chociaż w środku w ogóle nie było mu do śmiechu.

Każdy z nich dokończył posiłek w ciszy. Zadumani we własnych problemach patrzyli pustym wzrokiem na swoje talerze... Po paru chwilach obydwoje spojrzeli ku sobie. Pozostawili puste talerze na stolikach i wrócili do biura, w ponurych nastrojach.

- Wiemy coś?- zapytał Piotr, zajmując swoje miejsce przy biurku. Sięgnął po komórkę, a następnie wybrał numer do Marty.

Przekazała komisarzowi niezbyt dobrą informację: Anita rzeczywiście przed godziną 8 była w sklepie spożywczym. Nie miała możliwości dotrzeć do parku, zabić narzeczonego i pójść do sklepu. Jak później sprawdził Gustaw, monitoring miejski wyłapał całą jej drogę do sklepu.

- Guciu, idź do dyżurki. Niech wypuszczą wróżkę z aresztu...- westchnął komisarz, a aspirant z niechęcią wykonał polecenie szefa.

- Czyli stoimy w miejscu. Pięknie.- zniesmaczony Gutek usiadł na swoim miejscu.

- Spokojnie, Gutek. Jeszcze jutro czegoś się dowiemy.- posłał mu pokrzepiający uśmiech.

- Jutro miałem mieć wolne. Byłem umówiony z zespołem.- marudził, machając żółtym ołówkiem między palcami.

- Zapomniałem. Jak coś, damy radę z Martą. W ostateczności zgarniemy cię z urlopu.- roześmiał się komisarz.- A co będziecie robić?- zapytał z ciekawości.

- Chcemy wybrać zdjęcie na okładkę. A trochę propozycji jest.- westchnął z uśmiechem szatyn. Przeczesał palcami lśniące włosy i odchylił głowę opierając ją na krześle.- Pewnie wszyscy przyjdą z dziewczynami, a ja znowu będę sam, jak palec.- powiedział w eter, a Górski popatrzył na przyjaciela ze współczuciem.

Do aspiranta podszedł czworonóg. Swoim wilgotnym nosem tykał Bielskiego po wierzchu dłoni, aby ten zwrócił na niego swoją uwagę. Chłopak popatrzył na psa, obdarowując go czułym uśmiechem. Chwilę później przytulił do siebie futrzaka, jak maskotkę.

- Chyba ty mnie rozumiesz, nie?- szepnął psu na ucho. Alex odpowiedział mu szczeknięciem.

Następne dwie godziny policjanci spędzili na grupowym wpatrywaniu się w sufit. Marta po powrocie ze sklepu spożywczego zajechała do restauracji, aby kupić coś do zjedzenia. Z ogromnym kartonem pizzy wróciła do biura. Po posiłku każdy z policjantów próbował się za coś złapać. Jedyne, czego mogli się złapać, to ich najedzone brzuchy.

Piotr postanowił, że dalsze siedzenie niczego nie poskutkuje, a jutro na bank będzie im się lepiej pracować, kiedy będą wypoczęci. Dlatego wszyscy rozeszli się do domów.

Marta zaraz po przekroczeniu progu mieszkania została przywitana przez swojego czworonoga. Pati przybiegła przywitać się z panią, która wróciła tego dnia wyjątkowo późno. Aby wynagrodzić pupilowi swoją nieobecność, Grabska zabrała go na długi spacer po parku.

Piotr razem z Alexem spędził ten wieczór, jak zawsze. Leżąc w łóżku czekali, aż Lucyna odbierze ich połączenie z komunikatora. Niestety dzisiaj, jak i przez ostatnie dni rudowłosa miała coś ważniejszego na głowie. Rozgoryczeni brakiem kontaktu skończyli dzień oglądając film z puszką piwa w dłoni oraz górą przysmaków w misce.

Najmłodszy z wydziału ten wieczór spędził mało owocnie. Po powrocie do mieszkania poszedł do swojej sypialni. Położył się na ogromnym łóżku, nawet nie ściągając kurtki, czy butów. Leżał tak, a wzrok wbił w biały sufit. Myślał. Dużo myślał o Jowicie. Brakowało mu jej. Jej uśmiechu. Cichego śmiechu. Wspólnych, wieczornych spacerów po parku... Z jednej strony chciał jak najszybciej o niej zapomnieć. Z drugiej nie umiał. Nie potrafił wyrzucić ich wspomnień z pamięci.

Kiedy w końcu nadszedł moment ukojenia, a Morfeusz zabierał roztrzęsionego wspomnieniami Gustawa w krainę snu, rozbrzmiał drażniący dźwięk przychodzącego połączenia co wystarczająco przebudziło aspiranta. Dzwoniła Marta, a w rogu wyświetlacza zobaczył, że za dwie minuty wybije 2 w nocy.

- Marta, jeżeli przyśnił ci się koszmar, przytul się do poduszki.- powiedział zaspanym tonem.

- Koszmar to my raczej będziemy zaraz widzieć.- powiedziała lekko roześmiana.- Mamy kolejną ofiarę.

- Powiązana ze śledztwem?- zapytał, przecierając twarz dłonią.

- Tak, znowu ktoś został zabity przez ugryzienie kieł.- odpowiedziała, jednocześnie skręciła samochodem w kolejną ulicę. Zadzwoniła do nas dziewczyna, która spacerowała po mieście.

- O tej godzinie?- z niedowierzaniem zapytał koleżankę.

- Też mnie to zdziwiło.- odparła.- Wziąć cię? Jestem niedaleko twojego osiedla.

- Jakbyś była tak miła, to bym się z tobą zabrał...- odpowiedział, wstając z łóżka.

- Będę za pięć minut.- dodała, kończąc rozmowę.

Bielski stanął przed dużym lustrem. Dopiero teraz zauważył, że nadal jest on w kurtce i butach. Jego włosy stanowiły artystyczny nieład, a na jego policzku znajdował się niepowtarzalny tatuaż odbity od pomarszczonej poduszki.

- Cudownie.- warknął i zmęczony przetarł oczy.

Sięgnął ręką po grzebień, którym przeczesał pokumiaczone włosy. Gdy nabrały prawidłowego wyglądu, postanowił wyjść z mieszkania. Pod jego blokiem, w srebrnym samochodzie, czekała Marta.

- Chyba wylewu kiedyś przez tę pracę dostaniemy.- westchnął bez przywitania, kiedy zapiął pasy.- Tak w ogóle to cześć.- dodał.

- Hej.- dodała lekko rozbawiona.- Myślę, że szybko się z tym rozprawimy. Leon jest już na miejscu.- odparła, skupiona na drodze.

Policjanci dojechali na miejsce zbrodni po 15 minutach. Następnie przedostali się przez tłum gapiów do miejsca, gdzie odnaleziono zwłoki.

- Muzeum przyrodnicze. Czyżby zbieg okoliczności?- wetchnął z załamaniem.- Co mamy?- zapytał Gutek, nachylając się nad kucającym patologiem.

- Trupa. Mam ci okulary pożyczyć, żebyś lepiej widział?- odparł Berger ze śmiechem, a następnie podał aspirantowi dłoń na przywitanie.

- Nie, nie oślepłem jeszcze od ekranu komputera.- rozbawiony popatrzył na Leona.

- Na twoim miejscu zastanowiłbym się nad kroplami do oczu. Tak czerwonych oczu, jak u ciebie, nie widziałem już długo.

- Spokojnie... po prostu chciałem iść spać, ale jak się okazuje denat miał dla mnie inne plany.- roześmiał się cicho.

- A no właśnie. Tu mamy panią, której jakieś zwierzątko przegryzło krtań i tętnicę szyjną. Krótko mówiąc śmierć nastąpiła natychmiast.- opowiadał, a w międzyczasie zdjął lateksowe rękawiczki.

- Zwierzątko...- powiedziała prześmiewczo Grabska.

- Raczej jakiś wilk. Potrzebowałbym szczęki takiego zwierzaka, żeby porównać ślady. Ale jestem pewny, jak nigdy, że to nie był żaden nóż czy broń palna.

- Dobra, poszukamy ci takiej szczęki.- odparł aspirant i oddalił się od wszystkich na parę kroków.

Odszedł na stronę z zamiarem poinformowania Górskiego o ich kolejnej ofierze. Niestety jego zamiary rozproszył szmer dobiegający niecałe 20 metrów od niego. Podszedł bliżej. Za rogiem budynku trwało przesłuchanie, które przeprowadziła całkiem obca mu policjantka.

- A przepraszam, co ty robisz? Bawisz się w policjantkę? Ojej, no niestety, policja jest już na miejscu. Pozwól pracować profesjonalistom.- bez przywitania ochrzanił dziewczynę.

- To pani nie jest policjantką?- zdziwiony mężczyzna spojrzał wściekle na kobietę, która przed momentem go przesłuchiwała.

- Jestem.- odparła nieśmiało, po czym zaczęła przeszukiwać kieszenie.

- No pewnie jesteś młodzikiem prosto po studiach. Zapewne posterunko...- nie dokończył, ponieważ nieznajoma przerwała mu w połowie słowa.

- Aspirant Elżbieta Bennet.- mruknęła, pokazując mu odznakę.- To ja zgłosiłam tę sprawę.- dodała, jednak Bielski nie był do końca zainteresowany jej słowami.

Jak taka gówniara może być wyższa stopniem?! Mi od trzech lat nie chcą dać awansu, mimo że daję z siebie wszystko!- pomyślał rozgoryczony.

- Hmm... skoro to ty zgłosiłaś sprawę, to może i ty zabiłaś?- powiedział zdenerwowany.- Słyszałem, że tu spacerowałaś. Co taka młodziutka dziewczynka robi o tej porze sama na mieście?

- Bezczelny.- szepnęła pod nosem i ominęła aspiranta.

Gutek zajął się przesłuchiwaniem świadka. Był to właściciel muzeum, Józef Zborowski. Starszy mężczyzna wyszedł z muzeum, kiedy zobaczył, jak Elżbieta kręci się dookoła z telefonem w ręku.

- Czyli ona jest niewinna? Nie oszukała mnie?- zapytał Józef, szukając wzrokiem policjantki.

- Raczej nie.- odpowiedział Gustaw, papugując mężczyznę. Dziewczyny nie było w zasięgu ich wzroku.- Niech pan przyjedzie rano na komisariat. Złoży pan oficjalne zeznania.

- Dobrze.- odparł, po czym za zgodą aspiranta wrócił do swojego domu. Nie otrzymał on zgody na pozostanie w muzeum, zanim śledztwo się nie skończy.

Bielski wrócił do Marty. Nadkomisarz w tym czasie spisywała zeznania od poszukiwanej przez niego dziewczyny. Kobiety stały naprzeciw siebie. Młodsza z nich miała na sobie ciemnoróżową kurtkę oraz wełniany szalik tego samego koloru. Marta na miejsce zbrodni przyjechała w czarnym płaszczu, sięgającym jej do połowy ud. Jej szyję okalał szalik w czerwono czarną kratę.

- Jestem podejrzana?- zapytała młodsza, niedowierzając słowom Grabskiej.

- Raczej nie, bo zabójstwo to raczej skutek ugryzienia zwierzęcia, a nie ludzka ingerencja.- powiedział Leon, podchodząc do dam.- Leon Berger, patolog.- podał dłoń dziewczynie. Ona, okropnie zestresowana podała mężczyźnie dłoń, którą on, jak na dżentelmena przystało, delikatnie ucałował.

- Ale równie dobrze ktoś mógł wykorzystać szczękę jakiegoś wilczura i zabić tę kobietę. Na przykład ty!- wtrącił się Gutek, czym wyprowadził nowopoznaną z równowagi.

- Gutek, ty chyba powinieneś pójść się przespać.- stwierdziła Marta.

- To samo uważam...- dodał Leon.- Nie chciałbym chować cię do mojej lodówki razem z tą panią...- westchnął rozbawiony, chcąc uratować sytuację.

- No dobrze...- szatyn wywrócił oczami.- Idę zadzwonić po Górskiego.- chcąc się oddalić, został zatrzymany przez Martę.

- Nie dzwoń do niego. Rano mu wszystko powiemy. Zaraz zawiozę cię do domu- powiedziała, lekko się uśmiechając.- A panią proszę, żeby rano stawiła się pani na komisariacie, celem złożenia zeznań.- zwróciła się do Bennet, podając jej wizytówkę.

- Dobrze. A czy mogę już iść?- zapytała cicho, chowając kartonik do kieszeni kurtki.

- Tak.- stwierdziła, patrząc porozumiewawczo na Gustawa.

- Ja tam bym zatrzymał koleżankę na 48... nie ma przecież alibi.- aspirant dodał swoje dwa grosze, a młodej dziewczynie z załamania łzy wypełniły oczy.

- On sobie tylko żarty z Ciebie robi. Idź do domu, spokojnie.- powiedziała najstarsza, dusząc wzrokiem Gutka.

- Do widzenia.- mruknęła aspirant i szybkim krokiem oddaliła się od zbiegowiska.

Marta w tym czasie przybliżyła się do rechoczącego Bielskiego. Ten natomiast naśmiewał się z przerażonej dziewczyny. Stojąc obok kolegi, trzepnęła go w głowę, czym również go uciszyła.

- Au! A za co to?!- krzyknął zaskoczony, masując obolałe miejsce.

- Tak się wobec dziewczyny zachowywać?- zapytała zażenowana.- Darowałbyś sobie.

- Ta lala jest chyba z cztery lata młodsza ode mnie, a jest wyższa stopniem!- pisnął rozgoryczony.- Może pomyślelibyście w końcu o jakimś awansie dla mnie.

- Policjant ma być wzorem dla wszystkich, a twoje zachowanie nie świadczy o tym, że jesteś wzorem. Znajdź choć jeden powód do awansu, to pogadam z Piotrem na ten temat.- powiedziała poważnie, a Gustaw zamilkł.- Chodź do samochodu.- dodała i razem udali się do auta stojącego nieopodal miejsca zbrodni.

///\\\///\\\///\\\///\\\

Witajcie! Dzisiaj mała niespodzianka!

Rozdziału miało nie być aż do skończenia książki (znaczy, dopóki jej nie napiszę) jednak uznałam, że taki prezent na rozpoczęcie wakacji poprawi mi i Wam humor 😁❤

Jakie macie plany na wakacje? Ja w czwartek wyjeżdżam w góry! Będę miała ogrom czasu i świętego spokoju, aby napisać kilka rozdziałów w tym, jak i w innych opowiadaniach 🥰

Oczywiście czekam na TEORIE SPISKOWE 😍🤩 puśćcie wodzę fantazji i piszcie, cokolwiek wam przyjdzie do głowy! Sekcja komentarzy jest wasza!

Spokojnego wieczoru oraz udanych wakacji!

Bielska 🌼🧸

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top