✩ X ✩

Siedzieliśmy na dachu jeszcze przez dłuższy czas. Kiedy jednak zadzwonił dzwonek na przerwę, postanowiliśmy wrócić do środka. Kolejną lekcją była matematyka, więc od razu złapałem się z Karl'em, który już tam czekał.

- Hej - Przywitał się z uśmiechem.

- Hej - Powiedziałem trochę mniej entuzjastycznie.

- No nie, co się stało -

- Gadałem z Clay'em. Powiedziałem mu o.. no wiesz.. Nie przyjął tego za dobrze - Mruknąłem stając obok szatyna.

- Był zły? - Zapytał opierając się o ścianę.

- Nie, bardziej zawiedziony. Powiedziałem mu, że wyrzuciłem to gówno, i że wiesz - Odpowiedziałem, ściągając plecak z ramienia, bo zaczynał mi już ciążyć.

- Jeden: zrozumie, dwa: cieszę się z określenia jakiego użyłeś, trzy: lepiej żeby nie zaczął się obawiać, że wiem o tobie więcej niż on bo mnie znienawidzi - Odrzekł wyliczając wszystko po kolei na palcach, a ja lekko się zaśmiałem. - Sukces!

- Wykorzystujesz mnie - Oburzyłem się zakładając ręce na piersi i tym razem to on się zaśmiał.

- Ależ skąd -

Naszą jakże ciekawą rozmowę przerwał dzwonek na lekcje. Jako, że nie było Alex'a chłopak usiadł ze mną. Nauczycielce to nie przeszkadzało, bo byliśmy cicho. Przez całą lekcje szatyn trzymał nasze splecione dłonie pod ławką, co jakiś czas gładząc moją kciukiem. Uśmiechałem się lekko, co napewno widział.

Po kilku kolejnych lekcjach siedzieliśmy na stołówce. Dream i Karl zmusili mnie do zjedzenia dwóch kanapek. Nie udało by im się to, gdyby szatyn nie przypomniał mi, że wczoraj obiecałem mu coś zjeść. Od razu przypomniała mi się cała sytuacja i nie chcąc robić mu przykrości, po prostu zjadłem.

Chłopacy prowadzili jakąś głupią rozmowę, ale zbytnio się jej nie przysłuchiwałem. Mój telefon zadzwonił. Nie chciało mi się odchodzić od stołu, więc po prostu odebrałem. 

- Dzień dobry, z tej strony doktor *nazwisko*. Dzwonię by poinformować, że pańska matka się obudziła. Jej organizm nie dał za wygraną, rzadko komu udaje się obudzić tak szybko.. Może ją pan odwiedzić, ale jest na razie zmęczona, więc proszę by nie musiała się wysilać - Powiedział głos ze słuchawki, a ja dosłownie zerwałem się z krzesła. Podziękowałem i rozłączyłem się, patrząc na zdziwionych chłopaków. 

- Mama się obudziła - Odparłem szybko i pobiegłem w stronę wyjścia. 

Dobrze wiedziałem, że Clay za mną pobiegł, więc zatrzymałem się obok jego auta, czekając aż dotrze. Zaraz po tym i on, i Karl wsiedli do auta. 

- Wiesz, że nie musisz? - Zwróciłem się do szatyna. 

- Muszę. Chcę poznać twoją mamę - Powiedział uśmiechając się do mnie. 

- Na randki umówicie się potem - Odrzekł blondyn i ruszył spod szkoły. 

Co za idiota..

Niecałe dziesięć minut później byliśmy już pod szpitalem. Wbiegłem do środka od razu udając się w stronę sali w której leżała mama. Nie spała, więc uśmiechnęła się gdy mnie zobaczyła. 

- Boże mamo tak strasznie się bałem.. - Powiedziałem podchodząc do niej i łapiąc jej zimną dłoń. 

Zaraz po mnie do pokoju wbiegli Karl i Dream. 

- Już dobrze - Odparła cicho, po czym spojrzała na chłopaków. - Cześć Clay, a Ciebie jeszcze nie znam. 

- Karl - Przedstawił się szatyn. - Miło panią poznać. 

Jego uśmiech aż rozświetlał ponure pomieszczenie. 

- Cieszę się, że się obudziłaś - Szepnąłem z uśmiechem. - Trochę mi odbiło gdy doktor zadzwonił, że twój stan się pogorszył.. 

- Trochę to mało powiedziane.. - Mruknął Karl, podchodząc do mnie od tyłu i kładąc ręce na moich ramionach. 

- Co mnie znów ominęło? - Zapytał zirytowany blondyn, wywołując tym śmiech u wszystkich w pomieszczeniu. 

- Dużo Clay, dużo- Odpowiedziałem patrząc na niego. 

- Nie powinniście być teraz na lekcjach? - Zapytała rodzicielka skanując nas wszystkich wzrokiem. 

- No właśnie dzieci. Na lekcje. Już - Powiedziałem z szerokim uśmiechem. 

- Nie ma szans. Mówiłem, że chce poznać twoją mamę - Odrzekł szatyn i usiadł na krześle niedaleko łóżka. 

- Miło mi - Odpowiedziała kobieta, uśmiechając się do chłopaka. - Kto chce usłyszeć historię z dzieciństwa Nick'a? 

- NIKT MAMO - Powiedziałem od razu, nie dając jej dokończyć, przez co w pomieszczeniu znów rozniósł się śmiech.

Brakuje tylko tego by opowiedziała jak bardzo bałem się robaków, albo jak popuściłem gdy zobaczyłem faceta przebranego za świętego Mikołaja na mieście. 

- Pewnego razu Nick znalazł w pokoju pająka i przez tydzień spał ze mną bo bał się tam wejść - Zaśmiała się, a ja schowałem twarz w dłoniach. 

- Boże, Sapnap naprawdę? - Zapytał Clay umierając ze śmiechu. 

- Odwal się, byłem mały - Mruknąłem zakładając na siebie kaptur. 

- Właściwie to miałeś jedenaście lat - Dopowiedziała kobieta z wielkim uśmiechem. 

- Mamo nie powinnaś odpoczywać? - Zapytałem się jej, czując jak pale się ze wstydu. 

- Nieustraszony Nick boi się pająków? - Zaśmiał się Karl. 

- Nawet ty? - Mruknąłem załamany. - Zemszczę się na was obiecuje. 

Zacznę nawet teraz. 

Wstałem i podszedłem do szatyna. Stanąłem za nim i przytuliłem się do jego pleców, po czym złożyłem subtelnego buziaka na jego policzku. Chłopak od razu się zarumienił. 

- Teraz to ja zapytam co mnie ominęło - Powiedziała mama, patrząc na nas z uśmiechem. 

- Możemy założyć razem fanklub karlnap jeśli pani chce - Odparł uśmiechnięty Clay. 

Wywróciłem oczami odchodząc od Karl'a i opierając się o ścianę. 

- O, właśnie. To podwójna zemsta. Za to gdy Cię odprowadziłem do domu - Odrzekłem, przypominając sobie jak chłopak pocałował mnie w policzek na pożegnanie. 

- Zasłużyłem sobie - Przyznał, zakładając na siebie kaptur.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top