-Mingi- ALONE PEOPLE


Dedykacja dla : 6DzieckoGugu9 

ONE SHOT :

Samotne,  życie  jest najgorszym życiem  jakie może mieć człowiek.  Żyjemy  w takim świecie,  że  wiele osób  jest samotnych,  ale każdy inaczej na to patrzy.  Inni przyjmują  to ze spokojem i jakoś  sobie tym radzą,  a inni ubolewają nad swą samotnością.  Ty zaliczasz się  do tych drugich.  Chciałabyś  coś  zmienić  w swoim życiu.  Chciałabyś  spotykać  się  po pracy ze znajomymi,  chciałabyś  pisać  z kimś SMS i móc  do kogo zadzwonić.  Chciałabyś mieć  przy sobie choć  jedną  taką  osobę,  ale dla ciebie było  to niemożliwe. 

Od zawszę  czułaś  się  jak czarna owca w rodzinę.  Kiedy inni byli chwaleni,  nagradzani i znajdowali się  oni w centrum uwagi,  ty zawszę  byłaś  tą niewidzialną.  Rodzina mimo,  że  ja miałaś  to nie czułaś  się  w niej dobrze... Twoja siostra,  kuzynki i kuzyni pod każdym  względem mieli lepiej.  Im poświęcano czas,  z nimi rozmawiali,  a ciebie  olewali.  Pewnie wiele osób ciekawi  dlaczego tak było,  ale nawet ty nie znasz odpowiedzi na te pytanie.

Rodzina zainteresowała się  tobą  dopiero gdy skończyłaś  szkołę i zaczęłaś  szukać  pracy.  Kazali ci ją  znaleźć  jak najszybciej,  kazali ci składać  CV do różnych  fabryk nie zważając  na to,  że  miałaś  inne ambicję.  Nie słuchali  tego co mówiłaś  i na rzucali ci swoje ideę.  Dlatego  miałaś  tego dość  i po znalezieniu  pracy w sklepie zoologicznym postanowiłaś się  wyprowadzić  i odciąć  pod każdym  względem.

I to z początku  było  dla ciebie  dobre.  Radziłaś sobie sama.  Miałaś  mieszkanie,  prace,  stać  cię  było  na media ubrania i nawet wyjścia  do restauracji czy kina,  ale... na co ci to skoro nie miałaś  nikogo.  Twoje koleżanki  ze szkoły  już  dawno o tobie zapomnieli,  rodzina też  zniknęła  tak jakby nigdy jej nie było... Nawet znajomi z pracy,  albo sąsiedzi  traktowali cię  w porządku,  ale nie mieli ochoty na zaprzyjaźnianie się  z tobą. 

Twoje wieczory,  noce,  poranki i dnie wyglądały  tak samo. Dzień,  w dzień  wykonywałaś te same czynności.  Żyłaś w rutynie i nie mogłaś  z niej wyjść.  Kiedy zdałaś  sobie sprawę z tego jak samotna jesteś czułaś,  że już  nie ta się  od tego uciec.  Cały  dzień  byłaś  w pracy,  a tam nie miałaś  szansy na poznanie kogoś  i zmienienie  z taką  osobą  chociażby 20 słów... Wieczory spędzałaś w domu,  bo nie lubiłaś  wychodzić  samotnie do kina,  barów  czy do klubów.  Nie miałaś  ochoty na takie rozrywki. 

Jedyne co od czasu do czasu robiłaś  to wychodziłaś do parku  i samotnie siedząc  na ławce przyglądałaś się  innym ludziom  tylko po to by się  jeszcze  bardziej zdołować.  Widok paczki znajomych,  zakochanych par,  albo szczęśliwych rodzin.. doprowadzał  cię  do płaczu.  Właśnie  tak było  w tym momencie.

Siedziałaś  na ławce  i myśląc  o jutrzejszym dniu przyglądałaś się  innym i w pewnym momencie zobaczyłaś chłopaka.  Był on wysoki i dobrze ubrany.  Od razu pomyślałaś  o niemożliwym  i skarciłaś się  za te myśli.  Przecież  doskonale wiedziałaś,  że  ten chłopak  nawet na ciebie nie spojrzy... Mimo tego śledziłaś go wzrokiem i zachwycałaś się  nim jakby był  on jakimś  bóstwem. 

Kiedy chłopak  doszedł  do rozwidlenia dróg,  odwróciłam  głowę  i czując,  że  już  więcej go nie spotkasz,  postanowiłaś  wrócić  do domu.  Wstałaś  z ławki  i podnosząc  głowę  zobaczyłaś  tego chłopaka tuż  przed sobą.  To wyglądało  trochę  tak jakby,  on wyrósł  spod ziemi.

- Przepraszam - powiedziałaś z lekkim uśmiechem  i wymknęłaś go jak gdyby nigdy nic

Odeszłaś,  ale ciągle czułaś jakby ten chłopak ci się  przyglądał.  Miałaś  wielką  ochotę  się  obrócić  i w pewnym  momencie  to zrobiłaś.

- Jestem Mingi i nie mam się  gdzie podziać... Możesz  mnie przenocować? - zapytał  ten chłopak,  który  teraz wydawał  ci się  jakiś  dziwny

- Pytasz o to mnie?  - zapytałaś  go,  a on przytaknął  i z uśmiechem podszedł  do ciebie  bliżej

Zmarszczyłaś czoło  i patrzyłaś  na niego  uważne.  Chłopak podszedł  do ciebie i chwycił  cię  za dłoń.  Od tak po prostu chwycił  twoja dłoni splatając ze sobą  wasze palce.  Ten ruch wprawił  cię  w jakieś  dziwne uczucie.  Czułaś  się  zagubiona i nie wiedziałaś co masz zrobić. 

- Ale my się  nie znamy... - zaczęłaś,  ale ten Mingi ci przerwał

-No to się  poznamy... W czym problem.  - powiedział  pewnym siebie głosem

- Ale dlaczego akurat ja? 

- Bo wydajesz się  być  bardzo samotna- odpowiedział robiąc  się  trochę  smutny - Chce  chociaż  na dobę sprawić  byś  poczuła się  inaczej. Pozwolisz mi na to? - zapytał cię,  a ty nie wiedząc  czemu zgodziłaś  się.

Postanowiłaś mu zaufać i zgodziłaś  się  przenocować u siebie obcego chłopaka,  który  zachowywał  się  nieco dziwnie.  Ruszyłaś w dalszą  drogę i od czasu do czasu zerkałaś w stronę  Mingiego i przyglądałaś mu się  kątem  oka.  Chłopak cały  czas patrzył  przed siebie i się  uśmiechał.  Szedł  z tobą  ramie w ramie i czułaś  się  z tym naprawdę dobrze. 

Pierwszy raz czułaś  jakbyś  nie była sama.  Czułaś  się  dobrze idąc  obok niego.  Pewnie dla innych to nie było  nic ważnego,  ale dla ciebie to znaczyło  naprawdę wiele. Nigdy nie czułaś  się  tak jak teraz.  Naprawdę  nigdy nie towarzyszyło ci takie uczucie.  Nie mogłaś go opisać,  choć  bardzo tego chciałaś.  Nie obchodziło cię  to,  że  nie znasz tego chłopaka.  Kiedy on był  przy tobie,  czułaś,  że  jesteś  szczęśliwa...

Razem z Mingim wróciłaś  do swojego mieszkania.  Oprowadziłaś go,  a on zachwalał  twój  gust i od razu poczuł  się  jak w domu. Mingi miał  pewny siebie  charakter.  Robił  to co mu się  podobało.  Nie pytał  czy może  się  położyć  na sofie w salonie , tylko od razu to zrobił.  Nie byłaś  na niego zła...wręcz przeciwnie.  Cieszyłaś się  z tego.  Cieszyłaś się,  że  chłopak jest tak otwarty. Cały  czas coś  mówił  i cie rozśmieszał.  Cały czas był  tobą zainteresowany i nic poza tobą  go nie rozpraszało... Czułaś  się  rak jakbyś była  teraz z najlepszym przyjacielem.  Mingi chyba nawet cię  tak traktował. 

Zrobiliście  razem kolacje,  którą później oboje zjedliście . Obejrzeliście komedię, z której się  śmialiście.  Cały  czas słychać  było  wasz śmiech  i dopiero gdy  poszliście  spać  wszystko ucichło.  Zasnęłaś jak dziecko... Po raz pierwszy od kilku miesięcy,  z uśmiechem na ustach.  Pierwszy raz od kilku lat nie przyśniły ci się  koszmary... A to wszystko przez tego Mingiego.

Rano kiedy wstałaś  chłopak nadal był  u ciebie.  Nadal z tobą  rozmawiał  i poświęcał  ci swoją  uwagę.  Był  dla ciebie miły...  Nawet kiedy wyszłaś  do pracy on poszedł  razem z tobą.  Rozmawialiście  o wszystkim i o niczym,  ale tylko do czasu.  W pewnym momencie zauważyłaś,  że  ludzie  dziwnie się  patrzą  w waszą  stronę.  Patrzyłaś  na nich i z początku  myślałaś  o tym,  że  to przez wasz śmiech,  oni tak się  na was patrzą.  Lecz wtedy usłyszałaś szepty...

-Z  czego ona się  tak śmieje?

- To chyba jakaś  wariatka...

-Rozmawia z samą  sobą.  Żal mi rej biedaczki

Rozglądałaś się  to tych ludziach i starałaś się  zrozumieć o co im chodzi.  Przecież  obok ciebie nadal stał  Mingi.  To z nim się  śmiałaś  i rozmawiałaś.  Dziwiło  cię  to,  że  oni wszyscy zachowywali się  dziwnie.  Odwróciłam  się  w stronę Mingiego i wtedy twoje cale szczęście  zniknęło...

Przez ciało  chłopaka  przechodzili ludzie.  Zwykli ludzie,  którzy  nadal patrzyli na ciebie jak na wariatkę i szeptali pod nosem na twój temat.  Mingi srał  nadal przed tobą  i wyglądał  jakby był  duchem... Patrzył  na ciebie  i się  do ciebie uśmiechał . Wyglądał  tak jakby chciał  ci poprawić  humor... Ale to mu nie wychodziło...

- Przepraszam [t.i]  , ale jestem tylko twoją  wyobraźnią

Powiedział  Mingi,  a ty zbladłaś i przez chwilę  zaczęłaś  patrzeć  w jeden punkt.  Bolało  cię  to,  że  przez te samotność  zaczęłaś  wariować.  Przez te samotność  , wyobraziłaś sobie chłopaka,  który  miał  zostać  twoim przyjaciele.  Wyobraziłaś go sobie nieświadomie i wierzyłaś jak głupia,  że  on istnieje.  Zwariowałaś,  ty po prostu zwariowałaś.

- Chodź  bo spóźnisz  się  do pracy - odezwał  się  Mingi,  a ty uniosłaś głowę  i ruszyłaś za nim wiedząc,  że  on nie istnieję...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top