𝕝𝕒𝕣𝕦𝕞 𝕣𝕒𝕕𝕠𝕤𝕟𝕖𝕘𝕠 𝕕𝕟𝕚𝕒

W pewien słoneczny dzień
Miał nie zalegać żaden cień.
Chłopiec  miał marzenie
I po cichy prosił o jego spełnienie.
Właśnie to marzenie
Niosło w sobie cienie,
Sznur i unicestwienie,
Szczęście i pragnienie.
A chłopiec ciągle prosił
W smutku żal swój nosił.
Myślał i wciąż zwlekając,
W szachy i karty grając,
Zapomnieć próbował,
A w środku ciągle się gotował.
Ze smutku się zabijał
Powoli, z prawdą się mijał.
Każdy uśmiechnięty,
W dzień ten wcale nie smętny.
Ludzie się witają,
Maski na twarzach mają.
Kłamią i kłamstwem się żywią,
Swoje gęby w perfidne uśmiechy krzywią.
A, że chłopiec wrażliwym człekiem,
Zamiast jak co rano jeść swe płatki z mlekiem,
Chwycił za linę, nie za długą
I powrócił do ciemności, jakby był dla niej sługą.
I tak poszedł chłopiec w cień
W pewien słoneczny, piękny dzień.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top