🄸🄽🅂🄿🄸🅁🄰🅃🄴
Aż ściska od wewnątrz, gdy myślę, o tym. Jestem artystą i powinno mnie to nie razić, ale nie wiem, ja zwyczajnie, jako mężczyzna nie umiem oddać tej całej kobiecej logiki. To mnie przerasta. Nie potrafię tego wszystkiego zmienić w ten sposób, żeby dopasować się do kobiecego stylu życia. Jeśli Jacques myśli, że zmusi mnie do napisania tej książki z tą kobiecością to grubo się myli. W życiu mi się to nie uda. Dobra, nie będę wybrzydzał pomysł jest przyzwoity, ktoś serio mocno się postarał, ale nie ma mowy - nie napiszę tego, bo to nie jest mój pomysł. Ten styl i ogólny zarys - to nie ja. Poza tym nie ma bata, aby ktoś dawał mi na siłę pomysły do tworzenia. Jacques mi tak nie pomoże.
— I jak podoba się? — zapytał mój przyjaciel wyraźnie się niecierpliwiąc.
— To nie dla mnie — mówię zdegustowany przekręcając się na fotelu obrotowym w stronę chłopaka. — Nie umiem tak pisać, a ta kobieta to suka.
Blondyn zaśmiał się.
— Przecież ona tylko się zakochała — mówi z uśmiechem.
—Tak, zakochała się w dwóch facetach na raz, mając dziecko z trzecim i pewnie wszyscy oczekują scen seksu, które aż ociekać będą pożądaniem i rozkoszą. Wszędzie zdrada, groza, tajemniczość, jak w chujowej telenoweli, bo czy Maria jest biologiczna matką, czy tylko surogatką swojego ojca i tej nierządnicy, która doprowadziła do rozwodu rodziców Marii? Czy Bastena to na pewno kobieta dla Richarda? Czy jej kuzyn w Teksasie nie skrywa jakiejś okrutnej tajemnicy? — mówię, dramatyzując i robiąc przesadzone gesty rękoma.
— Alec, chłopie, coś ty ćpał? — pyta rozkładając się wygodniej na mojej kanapie.
— Twoją spermę, skarbie.
Blondyn prycha śmiechem, jak koń, kiedy słyszy moją odpowiedź.
— To niech moja sperma cię inspiruje do napisania, jakiejś książki, bo teraz będzie tylko gorzej.
Westchnąłem.
— Słuchaj, mam świadomość, że nie dostałeś ode mnie żadnej pracy od ponad czterech miesięcy, ale to co robisz mi w żaden sposób nie pomoże. Chyba straciłem zapał, to nie dla mnie.
— Serio? Stary, w miesiąc napisałeś coś, co wybiło się w ciągu chwili. Masz talent tylko to wszystko za szybko cię dosięgło. Dasz radę mistrzu, aby nie panikuj, jasne?
— Oczywiście — mruknąłem i z powrotem przekręciłem się na fotelu tym razem do biurka.
— Dobra — zaczął Jacques wstając i doprowadzając się względnie do porządku.
Nawet nie musiałem patrzyć, żeby wiedzieć, co robi. Znałem go wystarczająco długo, a poza tym słyszałem, jak poprawia swoje ubrania.
— Zostawiam cię i czekam na e-mail z nowym zaczątkiem jakiegoś bestselleru od tajemniczego Wooda albo będę cie nawiedzał częściej i to bez piwa. — Chłopak starał się żartować i grozić jednocześnie, ale obaj doskonale wiedzieliśmy, że to i tak nic nie wskóra. No może, ja tak myślałem. Tak czy inaczej, wyszedł.
Zostając sam na sam z pozostawionym pomysłem na książkę od nowa przeczytałem konspekt historii. Westchnąłem wkładając kartki w szufladę biurka, stwierdzając, że nie zmieniłem zdania. To nie dla mnie.
Otworzyłem komputer i postanowiłem sprawdzić pocztę. Nie spodziewałem się niczego, ale dobrze jest zobaczyć, czy aby na pewno nie ma alarmu klęski żywiołowej, o której rząd postanowił poinformować e-mailem. Zalogowałem się, jak na obywatela przystało i prześledziłem wiadomości. Poza pizdylionem, jakiś bezsensownych reklam dostrzegłem jedną z wydawnictwa "Mories". Totalne zdziwienie - nie ukrywam, w końcu dlaczego tak dobrze prosperująca firma do mnie pisze? Tym bardziej, że jest to firma, która ekstremalnie ostro i zaciekle rywalizuje z wydawnictwem, dla którego pracuje Jacques. Otworzyłem wiadomość, tylko to mogło rozwiać wątpliwości.
od: Mories Publishing - Magnus Bane
do: Alexander Lightwood
Szanowny Panie Lightwood!
Wydawnictwo Mories pragnie nawiązać z Panem współpracę i proponuje wydanie Pańskiej kolejnej książki. Szczegóły podpisania umowy z wydawnictwem w załączniku. W razie, gdyby miał Pan jakieś uwagi proszę o kontakt ze mną, przedstawicielem wydawnictwa Mories Publishing - Magnusem Banem. Proszę również o odpowiedź w przeciągu najbliższego tygodnia. Mam nadzieję, że u Pana wszystko w porządku.
Z poważaniem
Magnus Bane
nr tel. +44 857 458 3984
●○●
Pragnę podkreślić, że NIE PANOWAŁEM dokonać tego haniebnego aktu zdrady wydawnictwa i najlepszego przyjaciela. To był spontaniczny, ale jak śmiały krok, który (będąc szczerym) wykonałem jedynie na złość Jacquesowi.
Nie chcę go obwiniać, ale to jak zareagował na wiadomość o tym, że jakiekolwiek inne wydawnictwo zaproponowało mi współpracę... mocno nie na miejscu, a ja poza żenadą i smutkiem czułem się zły.
Czy mój sukces zależał tylko od tego, że Alicabook Publishing dało mi szansę na debiut? Przecież ja nawet nie szukałem innego partnera! To mój przyjaciel o wszystko zadbał, a ja miałem tylko dostarczyć mój skrypt.
Co więcej nigdy nie myślałem o tym, aby wydawnictwo zmienić... Lecz po dzisiejszej ostrej wymianie zdań, jakoby na przekór, spotykam się z Magnusem Banem. Bez chęci zmian... po prostu na przekór.
Zadzwoniłem o trzynastej, a Pan Bane odebrał po dwóch sygnałach. Zdawał się być szczęśliwy z mojego telefonu. Ustaliliśmy spotkanie w jednej z kawiarni, położonej z dala od centrum miasta. Zapewniał mnie, że to świetne miejsce do pracy, gdyż jest spokojne i wytwornie urządzone.
Gdy stanąłem w progu kawiarni, pojąłem, o czym mówił przekorny pretendent wydawnictwa. Eleganckie szare sofy; grubosłojowe, drewniane stoły i lady; te wysokie krzesła o metalowych nogach - nie zachwycałyby, gdyby nie maszyna do pisania przy kasie fiskalnej; wycinki z gazet wywieszone na ścianach w surowych ramach; biało-czarne ściany w kilku miejscach potraktowane czarno-białym pismem odręcznym. Zachwycałem się i inspirowałem (a przynajmniej próbowałem).
Lecz siedząc w ferworze nowego miejsca i rozkoszując się stanem pobudzenia, nie wiedziałem, że wraz z przybyciem Magnusa Bane do kawiarni zawładną mną emocje silniejsze i wyraźniejsze.
Bo w momencie kiedy go ujrzałem mojej serce zamarło. Do kawiarni wszedł średniego wzrostu mężczyzna o wyglądzie ekscentrycznym. Poczynając od ułożonych do góry czarnych włosów z pasemkami błękitu, tajemniczego makijażu, czarno-złotych paznokci, przez fenomenalną stylizację, zdobne pierścienie, aż po mimikę twarzy. Lecz zwieńczeniem tego wizerunku były oczy — hipnotyzująco złote.
—Dzień dobry — przywitał się Magnus z uśmiechem perlistym i szczerym.
—Dzień dobry... Pan... Wygląda pan... — zacząłem, starając się zrozumieć, co właśnie ujrzały me oczy.
— Niecodziennie — odparł z mniejszym już uśmiechem, ale widziałem, że nie zgasiło to jego pewności, co najwyżej go rozczarowało. — Chyba tego słowa pan szuka.
— Skądże! Pan nie... — próbowałem się wytłumaczyć. — Szukałem słowa, które wyraża więcej, ale chyba mam ubogi zasób słownictwa. Wygląda pan pięknie... Doskonale i inspirująco... Ja nie umiem aż znaleźć słów.
Zaskoczyłem go. Jego górna warga nieznacznie drgnęła.
—To zaszczyt słyszeć takie słowa od równie pięknego mężczyzny.
Serce mi zamiera na chwilę, aby po chwili zabić ze zdwojoną siłą.
— Proszę mi wybaczyć tą szczerość — zaczynam, gdy Magnus Bane siada naprzeciwko mnie. —Ale skoro zacząłem od szczerości to muszę się jej już kurczowo trzymać.
Uśmiecha się, ale ten uśmiech jest nowy. Figlarny.
— Brzmi to tak, jakby nie zamierzał pan wcześniej być szczery.
— Nie chciałem mówić, że nie mam zamiaru podpisać z panem żadnego kontraktu, ale gdy pana widzę wszystko się zmienia. — mówię przejęty i ze ściśniętym gardłem.
Dostrzegam wyraźne skonsternowanie na twarzy Magnusa.
— Przepraszam, więc po co chciał się pan spotkać? — Bane nie jest zły. To ciekawość przez niego przemawia.
— Na przekór — szepczę. — Na przekór dotychczasowemu życiu, ale to życie wyszło na przekór mi. Jest pan mi jak dar... Inspiracja, której mi brakowało.
Przez chwilę między nami zapada cisza. Myślę o swojej bezmyślności i czekam.
— Brzmi to jak wyzwanie, którego chciałbym się podjąć. — mówi, a ja uśmiecham się. — Mów mi Magnus.
słów;1199
data publikacji: 23.01.2023
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top