🄰🅂🅂🄷🄾🄻🄴

Jesteś dupkiem , Harry.

Nie wiem, co w tobie jest, że ciągle ci wybaczam. Jesteś,  niczym długi i wysoki dźwięk —  dotkliwy i nie do zniesienia. Ale ja na to nie zważam i ciągle przy tobie jestem. Może powinieneś mi za to podziękować? Przecież to znoszę, dla ciebie.

A ty?

A ty ciągle się uśmiechasz...  Dlaczego ty zawsze musisz się uśmiechać, kiedy nie mam humoru? Zawsze to robisz. Zawsze. A najgorsze, że zawsze robisz to z nimi. Dlaczego nie możesz się pośmiać ze mną? Dlaczego tylko Wiewióra i Mądrala cię uszczęśliwiają? Zawsze jesteś z nimi szczęśliwy, ale nie ze mną. To mnie pogrąża. Zawsze uśmiechasz się z nimi, a w sekrecie zdradzę ci tylko jedno: to boli. Chcę żebyś się uśmiechnął, ale ty mnie zbywasz. Ciągle mnie to zasmuca, bo nie jestem powodem twego szczęścia. Nie mogę nim być. Kiedy wtulam się w twój ciepły sweter myślę o tym, aby się nie rozpłakać. Chcę żebyś mi powiedział, co czujesz, a nie myślał, że wiem co czujesz. 

Jesteś dla mnie cholerną niewiadomą. Cholerną niewiadomą, przez którą prawie wysadziłem w powietrze całe lochy, bo nie potrafiłem się skupić na eliksirach. Cholerną niewiadomą, która była przy mnie w skrzydle szpitalnym i która wykradała dla mnie jedzenie z kuchni. Cholerną niewiadomą, która jest najlepszą na świecie przytulanką. Cholerną niewiadomą, z którą spędziłem najlepsze chwile swojego życia... 

Nawet nie potrafię się na ciebie gniewać. To żałosne, jak bardzo jestem słaby. 

Jesteś dupkiem, Harry. 

Moim popieprzonym, jedynym, kochanym, pojebanym, słodkim, uroczym, nie potrafiącym wyznać miłości dupkiem. 

Przekręciłem się z lewego boku na prawy nie mogąc zasnąć. Zamyka, i otwieram oczy, wielokrotnie licząc miotły i nic. A ciebie nie ma. Zimno mi. Leżę na plecach, kolejny raz myśląc, o tym jak mówiłeś, że chcesz ze mną być, ale czy mnie kochasz, Hazz? 

Pewnie nie. Ale nie szkodzi. Ważne jest to, że ja cię kocham. Jesteś moim słonkiem, Harry. 

Nawet jeśli jesteś dupkiem.

Słyszę szczęk zamka. Tylko jedna osoba w całym Hogwarcie, poza mną, wie, jak otworzyć drzwi do mojego dormitorium. Wchodzisz przez drzwi, mimo że cię nie widzę, to wiem, że  zamykasz je za sobą i wreszcie odkładasz tą przeklętą pelerynę. Podchodzisz do mnie, uśmiechając się.

—  Cześć, kochany — mówisz, przelotnie maskując moje wargi. 

Pochylony nade mną składasz kolejny, krótki pocałunek. Zatracasz mnie tym chwilowym dotykiem wilgotnych ust. Przesuwam się bliżej ściany, robiąc ci miejsce. Zdejmujesz ubrania, a ja śledzę jak twoje ciało ukazuje się przede mną. Twoje mięśnie pleców, to jak się napinają mnie zachwyca. W samych bokserkach kładziesz się obok. Wtulam się w twoje ciepłe ciało. Kocham je, całego ciebie kocham. Teraz mi ciepło. Leżymy w milczeniu. Otaczasz mnie ramieniem.

 — Draco? — pytasz cicho, na co nic nie mówię. — Kocham cię. 

Moje serce zamiera, a po chwili zaczyna bić, jak szalone. 

— Ja ciebie też kocham— mówię, a uśmiech na mojej twarzy nie znika. 

Odpływam w twoich ramionach do krainy snu, szczęśliwy jak nigdy, a w głowie mam tylko jedno, że naprawdę mnie kochasz. dupku.

***

słów;488

data publikacji; 22.09.2020

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top