🄽🄸🄶🅃🄷🄼🄰🅁🄴🅂 🄾🄵 🅃🅁🅄🅃🄷 - 🄴🄸🄶🄷🅃🅃🄴🄴🄽
Magnus zapukał w drewniane drzwi. Słysząc głos Alexandra chwycił za klamkę.
Pomimo tego, że był to pokój taki sam jak inne, uśmiechnął się, spoglądając na jego wnętrze. Alexander swoją obecnością rozjaśnił mdłe pomieszczenie — dodał do niego życia swoim bałaganem.
— Och, Magnus. — Alec zakłopotany uśmiechnął się. — Przepraszam za ten burdel, ale dostałem ubrania i chciałem się z tym ogarnąć...
— Eleonor się spisała — przyznał Magnus, spoglądając na rozłożone ubrania.
Alec nieco zmieszany zapytał, kim jest Eleonor.
— Znajoma, która pracuje w Centrum i prowadzi sklep z odzieżą używaną. Nasza szkoła zaopatruje uczniów jedynie w podwójny zestaw mundurku i stroju treningowego, no i jeden strój wizytowy, a resztę ubrań musimy sami ogarnąć. Pomyślałem, że powinieneś mieć co na siebie włożyć, więc ją poprosiłem, o kilka rzeczy dla ciebie... Nie jesteś chyba zły z tego powodu? — zapytał po chwili Magnus.
— Och, nie skąd — zaprzeczył chłopak lekko się rumieniąc. Ukrył jednak czerwień policzków za drzwiczkami szafy, udając, że wkłada do jej wnętrza koszulkę. — Dziękuję, że o tym pomyślałeś, ale skoro to moje ubrania to czyj był tamten dres?
— Mój, bo przecież byłeś w moim pokoju — zaśmiał się chłopak.
— Naprawdę?- Alec wystawił głowę zza drzwiczek i wykonał zdziwioną minę, na co Magnus zaśmiał się i skinął głową. — Wszystkie pomieszczenia są tu takie same?
— Każdy ma takie same warunki, nic nadzwyczajnego.
Magnus rozejrzał się po raz kolejny po pomieszczeniu. Gdy jego wzrok oplótł Alexandra chłopak przypomniał sobie powód jego wizyty.
— Alec, chciałem pogadać o tym, jak będziesz się uczył i ogólnie o tym, jak będziemy się przygotowywać do sierpnia... sam rozumiesz... Mogę usiąść? — wskazał na krzesło przy biurku.
— Śmiało, rozgość się. — Głos zdawał się być bardziej oziębły, sztuczny i oficjalny.
Alec schował ostatni element swojej garderoby do szafy i zamknął ją. Trzymając dłonie na drewnianej gałce, wypuścił ciężko powietrze.
— Masz już jakiś plan? — zapytał, siadając na łóżku.
— Właściwie to chyba najrozsądniej byłoby poprosić o pomoc nauczycieli w naszej szkole, ale uwzględniając okoliczności to głupota, więc...
—Czemu głupota?
— No tak — zaczął Magnus, używając tonu, jakby dokonał odkrycia. — Powinniśmy zacząć od wyjaśnienia innych spraw. Przede wszystkim byłeś przyjmowany do szkoły w trybie nadzwyczajnym, chociaż to też nie jest dobre na początek, hmm...
— Magnusie, można jaśniej?
— Próbuję — odrzekł chłopak. — Byłeś rano u Minnie, prawda? O czym ci opowiadała?
— No — zaczął chłopak — opowiadała o tym, jak demony z tych dwóch mas się spotkały i o demonach i aniołach.
— Nie ma aniołów — zaprotestował chłopak.
— Właśnie, są demony z linii angelicznej i demonicznej, tak?
— Dokładnie, co jeszcze zapamiętałeś?
W tym momencie chłopak zaczął przypominać sobie cały poranek, opowiadał kolejno o niebieskich oczach, przydziałach i masach energii aż nagle przypomniało mu się jedno słowo, które nie znalazło odpowiedzi.
— Magnusie, kim są Zakazani?
— O tym powinniśmy porozmawiać później. To za ciężkie, jak na razie dla ciebie.
— Czy uważasz, że jestem głupi? — zapytał delikatnie wyzywającym tonem czarnowłosy, mając nadzieję, że dowie się czegoś więcej.
— Ja dbam, aby ci głowa wytrzymała i się nie przegrzała — odparł z uśmiechem chłopak. — Znasz już podstawy o wymiarze demonów, niedociągnięcia się doszlifuje, ale jest okej. Teraz chyba pora na Piekielne Miasto.
— Czyli to, gdzie się znajdujemy — westchnął chłopak wiedząc, że przegrał i nie dowie się w najbliższym czasie o nich.
— Tak jest. Można powiedzieć, że to taka sklejka wszystkich energii; trochę z Ziemi, trochę z masy angelicznej i z masy demonicznej. Piekielne Miasto to wymiar o niejednolitej budowie, coś jak Wenecja albo archipelag, ale też nie do końca. Możemy bez problemu przemieszczać się z jednej części do drugiej, bo wszystko jest połączone tylko, że nadal oddzielnie.
— Coś jak szklanka z olejem i wodą?
— Jak co? — zaśmiał się chłopak.
— No olej i woda. Jak wlejesz je do szklanki to są w niej razem, ale nie połączą się bo są oddzielnie — zaczął tłumaczyć Alec zawzięcie gestykulując i patrząc na swoje dłonie.
Kiedy podniósł wzrok, oblał się rumieńcem, bo poczuł, że powiedział jakąś głupotę. Magnus z uśmiechem się w niego wpatrywał.
— Ciekawa teoria — skomentował, ale nie wracał już do tego tematu za co Alec był wdzięczny.
Chłopcy rozmawiali długo. Alexander słuchał o podstawowych zasadach rządzących Piekielnym Miastem i zrozumiał, że jego położenie nie jest za bardzo korzystne.
Wymiar pośredni między światem ludzkim i demonicznym nie był wykorzystywany od początku jego istnienia. Dopiero w XV wieku pół demony zaludniły Ziemię do tego stopnia, że zaczęły być zauważalne dla ludzi. Słynne procesy o czary nie zawsze były tylko błędnymi osądami, bo kryła się w nich niewielka cząstka prawdy. Kiedy kilka pół demonów zostało prawie straconych, najsilniejsi ojcowie zadecydowali, że ich dzieci powinny być bezpieczne i chronione. Pokazali oni pół demonom jak dostać się do świata pośredniego. Od tamtej pory istnieje pewien system, aby każdy z ich rasy trafił do Piekielnego Miasta. Specjalne osoby rozsiane po cały świecie odnajdują niemowlaki i dzieci, które są pół demonami. Nie jest to trudne, gdyż kiedy rodzi się pół demon jest otoczony swoją "osobistą" (jak wspólnie nazwali to Alec i Magnus) energią, która, dopiero kiedy ciało jest gotowe, przyjmuje ją do siebie. Jest ona widoczna tylko przez inne pół demony i tylko podczas niedojrzałości. Średnio w wieku ośmiu lat dzieci muszą opuścić swoje dotychczasowe życie. U Alexandra nastąpiło kilka niezgodności.
Po pierwsze — wiek. Nie budziło wątpliwości, że Alec przekroczył normalną średnią przystąpienia do Piekielnego Miasta, dwukrotnie. Drugim (i prawdopodobnie już nie tak oczywistym) faktem był brak Alexandra w spisie pół demonów, do którego wpisywano każdą istotę mającą wokół się energię. Co więcej, jego imię i nazwisko znajdowało się na liście ludzi. Kiedy specjalistyczne sprzęty zidentyfikowały nowy pokład mocy, zaczęto panikować. Była to sensacja, do której powstały liczne teorie spiskowe.
— Kiedy wybrano naszą szkołę, żeby cię sprowadziła — zaczął chłopak — myślano, że się to nie uda. Właściwie to jesteś czymś między śmieciem i obawą dla starszych pół demonów i nie chcą brać w tym udziału. Część się ciebie boi, a część interesuje. Sam dowiedziałem się o tym, kiedy wyprosiliśmy ten test, ale wiem, że uda się i będziesz mógł wybrać. Problem polega na tym, że musisz mieć kogoś innego za nauczycieli niż mnie.
— Czekaj, nie obiecałeś, że mi pomożesz? — oburzył się Alec, którego wcale nie zabolało, że jest śmieciem. Wcale.
— Pomogę, ale potrzebna jest też pomoc osób, które wiedzą więcej niż ja...
— Ale Magnus, mi wystarczy podstawowa wiedza. Masz już jakiś plan, jak będzie moja nauka wyglądać?
Magnus przeciągnął się na krześle i spojrzał na zegarek nad łóżkiem.
— Niedługo mam trening z moimi przyjaciółmi — to będzie twój trening zbiorowy, ale obowiązkowy. Odbywają się one codziennie od piątej do siódmej rano. Później rozchodzimy się na swoje lekcje, ale obecnie robię same kursy, więc mogę zrezygnować z nich do sierpnia lub póki nie znajdziemy innych osób do twojej nauki.
— Nie możesz od tak porzucać kursów przeze mnie — zaprotestował chłopak. — Ile one trwają?
— Różnie; od trzech do sześciu godzin — odparł Magnus. — Na niektóre mógłbyś chodzić ze mną... — mruknął chłopak, jakby do siebie. — Ale to nie jest wielka strata, bo są mało istotne — robiłem je z nudów. Poza tym zajęcia z nich mam tylko w środy i czwartki, więc...
— Wtedy mógłby popracować sam lub mieć czas dla siebie — wpadł w słowo, aby przekonać o swojej racji. — Nie jestem na tyle ważny, żeby rezygnować z zajęć.
— Twoje życie jest ważniejsze od jakiś zajęć. —Magnus był poważny mówiąc to. — No nic. Rano trening zbiorowy, przed południem nauka, a popołudniu trening indywidualny, pasuje ci? — zapytał z nieodgadnionym spojrzeniem.
— Wydaje się w porządku, ale po co tyle treningów?
Magnus zaśmiał się.
— Musisz się stać maszyną do zabijania — zażartował. — Zbieraj się za pół godziny śniadanie a później twój pierwszy trening.
— Cholera, za chwilę piąta. Przegadaliśmy całą noc — zdziwił się Alec. - Dlaczego nie czuję zmęczenia?
— Bo jesteśmy pół ludźmi i mamy o połowę mniejsze zapotrzebowanie na na sen i jedzenie — uśmiechnął się brunet. — Do zobaczenia na śniadaniu.
data publikacji;26.06.2019
data ponownej publikacji:19.01.2023
ilość słów:1355
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top