🄽🄸🄶🄷🅃🄼🄰🅁🄴🅂 🄾🄵 🅃🅁🅄🅃🄷 - 🅃🄴🄽
Chłopak siedział na ławce w szatni, zastanawiając się, dlaczego zachowuje się w ten sposób. Dlaczego stał się biernym uczestnikiem wszystkich zdarzeń, które się wokół niego dzieją? Głowa pulsowała mu solidnym bólem. W jednym momencie chciał tu być, w drugim czuł się obco, w kolejnym nie wiedział co robić. Nie miał pojęcia, czy powinien przestać myśleć, czy może w końcu zacząć działać i postawić na swoim. Zaczął tak łatwo im ufać, ale chyba nie powinien, bo, na Boga, przecież to wszystko jest chore! Kto normalny by w to uwierzył? Demony; jakieś pół demony; światła, tęcze, kolory z ciała... Czysty absurd. Jak można w to wierzyć? Przecież to nie może być prawda... To sen...
Fakt. To najbardziej logiczne wyjaśnienie - sen. A raczej najgorszy z koszmarów. Może, mimo wszystko, to nie jest rzeczywistość. To jedynie sen, z którego może się w każdej chwili obudzić. Na pewno, w najmniej oczekiwanym momencie, obudzi się w swoim łóżku i poczuje zapach smażonych naleśników. Mama będzie stała przy kuchence, Izzy z Maxem będą się o coś głupiego kłócić, a on wstanie i przyjedzie do nich. Tak! To będzie ten zwyczajny dzień. Pójdzie do szkoły i znowu stanie na uboczu, obserwując, jak ci wszyscy spoceni nastolatkowie od nowa przeżywają te same dramaty życiowe, o których nigdy nie zapomną. Ponownie będzie na normalnej lekcji angielskiego. Wszystko będzie normalne i logiczne.
Siedząc i marząc o dawnym świecie, w którym żył nie zauważył, że ktoś go obserwuje.
— Nie posłuchałeś — powiedział mężczyzna, opierając się o fugę w drzwiach.
Alec odwrócił się w jego kierunku.
— Kim jesteś?
— To nie jest najważniejsze w tej całej sytuacji - odpowiedział wymijająco. - Miałeś być ostrożny, a ty poszedłeś za nimi, jak potulna owieczka... Albo głupi baran. Ostrzegałem cię, ale ty jesteś głupi Alexandrze. Jesteś kretynem.
— C-co? — Alecowi zabrakło zdolności mowy.
Przyglądał się bacznie temu człowiekowi lub czymkolwiek by to nie było. Ubrany był w czarne ubrania, chociaż można by się było zarzekać, że to w co był ubrany nieznajomy było mgłą. Gęstą, czarną mgłą, która przytulona do ciała dawała złudzenie tkaniny. Twarzy nie dało się opisać, była tak przeciętna, taka typowa, że aż niemożliwe, by taka istniała. Skóra była wyraźnie opalona. Postura natomiast... potężna. Można pokusić się o stwierdzenie, że był to francuz, bo posiadał delikatny akcent z tamtych stron.
— Czego nie rozumiesz, pokrako? — wysyczał, podchodząc blisko Aleca i chwytając go za koszulkę . Przyparł go do ściany. — Ygh, spieprzyłeś, rozumiesz? S-p-i-e-p-r-z-y-ł-e-ś... — Jego głos dziwnie łamał się, a każda litera brzmiała bardziej, jak syk.
Po chwili rozluźnił uścisk i odsunął się od chłopaka.
— Chciałem dobrze, ale skoro wybrałeś taki los... On będzie robił z ciebie samo dno... Myślałeś, że to żarty? Przecież nikt z nich nie żartuje! On cię zniszczy do takiego stopnia, że jeszcze będziesz błagał, aby cię opalano żywcem nad ogniem... Kurwa, życie ci nie miłe?!
Mężczyzna przechadzał się bez celu po pokoju. Wyglądał, jak obłąkany.
— Zresztą radź sobie, a ja trzymam kciuki, palancie, że jeszcze kiedykolwiek zobaczę cię żywego.
Wyszedł przez drzwi, a Alec pragnąc go złapać i zażądać wyjaśnień ruszył za nim. Na marne, bo chłopak rozpłynął się w powietrzu.
Tyle, że to niemożliwe! Alec wybiegł przez drzwi, jak oparzony, ale już go nie zauważył.
— Ej, ty! Gdzie jesteś?! — wydzierał się chłopak.
— Alec? — zapytał Magnus, słysząc krzyk.
Spojrzał w stronę szatni. Alexander rozglądał się nerwowo na wszystkie strony i poszukiwał kogoś wykrzykując bez składu i ładu jakieś słowa. Chłopak na tyle szybko, na ile mógł, znalazł się obok niebieskookiego.
— Alec, ej co jest? — Chłopak nie reagował, nadal szukał kogoś wzrokiem.
—Alexander. — Magnus złapał chłopaka za ramiona. — Co się stało? — zapytał dokładnie wymawiając każde słowo.
— Gdzie on znikł? I kto to był, do cholery? Czemu on był w szatni i mówił, że spieprzyłem? Co tu się dzieje do cholery, Magnusie?
Magnus był zdezorientowany.
— Alec, masz świadomość, że byłeś kompletnie sam w tej szatni, prawda? Takie żarty nie są zabawne i tylko sprawiają, że inni biorą cię za wariata.
Alecowi drżała dolna warga. Spojrzał na ręce Magnusa, które trzymały jego ramiona, odepchnął je. Zaczął głębiej oddychać.
— Alec? Wszystko okej? — Magnus spojrzał jeszcze bardziej zdezorientowany.
Lightwood z trudem zaczął nabierać powietrza. Co się z nim działo? Fakt, był zdenerwowany na Magnusa za to, że nawet go nie wysłuchał tylko od razu osądził, ale nie do tego stopnia, żeby się dusić z nerwów. Z każdą chwilą coraz ciężej było dostarczyć organizmowi odpowiednią ilość tlenu. Nagle upadł kolanami na parkiet. Coraz trudniej było mu oddychać, nawet nie był pewien, czy w ogóle jeszcze to robi. Magnus mówił do niego coś niezrozumiałego. Kolory blakły, a obraz stawał się niewyraźny. Nie mógł dłużej wytrzymać na klęczkach - padł swoim ciałem na podłożę, wiedząc, że podniesienie się jest niemożliwe. Mając najczarniejsze i najbardziej tchórzliwe myśli z możliwych usłyszał głos, który zabraniał mu mówienia o sytuacji, która miała miejsce w szatni, bo jeszcze chwila, a sprawi, że jego płuca eksplodują . Alec, sam nie wie może minutę, kiwał przecząco głową . Później był tylko ból. Żadnej możliwości wydania krzyku. Żadnej możliwości ulgi. W pewnym momencie poczuł przy swoim uchu czyiś oddech — nie pojmował, jakim cudem mógł go wyczuć w takiej agonii.
— Alexandrze, on i tak ma cię za niezrównoważonego, jeśli chcesz poznać prawdę musisz trzymać ze mną i się mnie słuchać. Zobaczysz sprawię, że twój koszmar minie. Będziesz szczęśliwy, ale tylko za posłuszeństwo. — Głos był spokojny, taki przyjemny, ojcowski... Ale w dobrym słowa tego znaczeniu. Można by rzec, że dawał on nadzieję całej sytuacji. — Wystarczy, że obiecasz mi to. Dalej, Alexandrze, obiecaj, że mu nie powiesz, a to minie. Ból zniknie za jedno małe kłamstewko. Dalej, wiem, że tego pragniesz, chłopcze... Dalej...
Prawda, Alec chciał tego. Wiedział, że to złe i że nie powinien. Na Boga, ale kto by to znosił? Jedno małe kłamstwo — to przecież nic, żadna cena za możliwość oddechu. Jego ciało chciało się zgodzić — pragnienie i ta obietnica, tak pięknie się uzupełniały, że tylko głupiec nie skorzystałby z takiej możliwości. Jednak umysł Aleca nie chciał ulec. To było, jak spełnienie najgorszych snów — czuł to wewnątrz siebie, że ostatnie, czego pragnie to zniewolenie. Może i był wariatem, bo z dużym prawdopodobieństwem umiera, ale to jego mózg panuje mimo wszystko nad ciałem. A w tym przypadku mózg mówi wyraźne „nie".
— Uparty po matce, jak widać — szepce głos, ale Alec tego nie słyszy.
Alexander jest w stanie usłyszeć tylko:
— Policzymy się, chłopcze...
¿?¿
Pierwszym uczuciem, jakiego doświadczył Alec był ból. Ponawiający się i nieprzyjemny, jak obudzenie się przy parze tygodniowych skarpet w poniedziałek rano. Bolała go każda możliwa część ciała i nie miał zielonego pojęcia, dlaczego tak się działo. Podniósł z zimnego i mokrego podłoża, na którym leżało jego ciało. Powieki nadal przykrywały oczy Alexandra. Jakie wielkie było jego zdziwieni, kiedy nawet otworzenie oczu nie rozmyło wszechobecnej ciemności.
¿?¿
Magnusa dręczyły wyrzuty sumienia. Z Aleciem działo się coś naprawdę złego. Chłopak przecież nic nie wie, bo jak zawsze, rządzący zabronili mu wytłumaczyć Alexandrowi cokolwiek. Nie wiedział, jak może temu wszystkiemu zaradzić. Miał rozkazy i musiał się do nich stosować.
— Nie rozumiem, czemu przy nim nadal siedzisz.
Magnus spojrzał na drzwi, w których stała Minnie. Magnus nie odstąpił go od momentu, kiedy chłopak stracił przytomność. Przestraszył się. Naprawdę uważał, że to mogło być przez niego. Kiedy Alexander znalazł się pod opieką Minnie, ta z trudem odciągała go od chłopaka, aby móc pracować. Magnus stał z boku przez cały czas, a teraz już od godziny czeka aż chłopak się wybudzi. Prawdę mówiąc Magnus nie miał pojęcia, dlaczego, tak bardzo przejmował go stan Aleca.
— Wiesz, Minnie — zaczął. — Ja też nie wiem, dlaczego. Nie wiem, odkąd przebywam z tym chłopakiem, czuję, że zrobiłem źle. Zabrałem go od rodziny, a widać, że ją kochał. Później to zdarzenie w lesie, byłem pewny, że umarł. On może się tego wszystkiego bać, a ja ostatni kretyn palnąłem coś, o jakimś treningu. Może on traci zmysły. Wyskoczył i zaczął krzyczeć o kimś kogo tam nie było. Nie mam pojęcia, dlaczego, ale wydaje mi się, że on tu zwyczajnie nie pasuje. Przerasta go to wszystko.
Kobieta słuchała Magnusa wpatrując się w unoszącą się pierś Aleca.
— Słuchaj, Alec ma teraz wyładowania i to nie twoja wina. Musi się przyzwyczaić do klimatu i przede wszystkim zrozumieć. Może i masz rację, ale najpierw powinniśmy wszystko mu wytłumaczyć i dopiero później osądzać. On już jest dorosły. Moim zdaniem rada powinna dać mu wybór.
— Co masz na myśli? — zapytał beznamiętnie chłopak, chociaż bardzo go to ciekawiło.
Minnie usiadła na brzegu łóżka i wypuściła swoje siwiutkie włosy z ściśle upiętego koka.
— No wiesz, że pod koniec szkolenia masz wybór. — Zaczęła obracać w palcach spinkę. — Wracasz do zwykłych ludzi albo zostajesz tu. Moim zdaniem Alec powinien otrzymać ten wybór teraz. Jest dorosły, a nie ma nawet podstawowej wiedzy. Uważam, że zaczęcie szkolenia to okropne rozwiązanie.
Magnus spojrzał na Aleca.
— Właściwie — zaczął nie pewnie — myślę, że jednak zasługuje na szansę. Przecież nie jest niczemu winny... Jeśli rada da mu wybór i wybierze naukę to mu pomogę.
Minnie podniosła wzrok.
— Ty tak na poważnie?
— A dlaczego nie? To przeze mnie tu jest, więc można powiedzieć, że mu już pomogę do końca.
Magnus wpatrywał się w leżącego chłopaka.
— Odkąd interesuje cię coś takiego, hm?
Minnie wstała i ponownie uwiła na swojej głowie ciasny kok. Magnus natomiast tylko wzruszył ramionami.
— Zawsze, kiedy było zadanie to je wykonywałeś. Nie wiem, martwisz się o niego, jak o własną rękę, bo się czujesz winny? Magnusie, od kiedy ty czujesz się winny, bo dobrze wykonałeś swoją robotę?
Chłopak nie odpowiedział.
— A twoja robota? Aktualnie chyba ją zaniedbujesz — zauważył, po dłuższym milczeniu.
— O to się nie martw. Idź się lepiej wykąp, bo capisz. — Kończąc kobieta zatrzasnęła drzwiami i opuściła pokój.
Chłopak zaśmiał się.
Może i Minnie miała rację. Rzeczywiście kiedyś wykonywał zadanie i o to głównie chodziło, żeby było wykonane. Poza tym zawsze wszystko było dobre, ale teraz widząc przykład Aleca miał wątpliwości, czy aby na pewno Piekielne Miasto jest idealnym miejscem, dla każdego pół demona. Może naprawdę tylko Alec był takim przypadkiem. Może rzeczywiście był za stary, na jakiekolwiek szkolenie. Magnus ciągle o tym myślał. Alecowi naprawdę ciężko rozstać się z tym wszystkim, co było mu znane. Może powinien poprosić radę, aby zwolniła Alexandra z obowiązku nauki w akademii. Minnie mogła mieć rację. Przecież on jest dorosły. Nie, ona miała rację. Alec nie zdoła nadrobić tylu podstaw. Jego życie w demonicznym wymiarze nie ma sensu. Cholera, co on najlepszego narobił?
Magnus podźwignął się na nogi. Może rzeczywiście powinien wziąć prysznic. Jego umysł odpocznie i lepiej będzie myślał.
data publikacji; 19.05.2019
data ponownej publikacji;1.06.2022
słów;1783
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top