🄽🄸🄶🄷🅃🄼🄰🅁🄴🅂 🄾🄵 🅃🅁🅄🅃🄷 - 🄵🄾🅄🅁
Magnus miał ochotę przetransportować nawet nieprzytomnego Alexandra Lightwooda, aby w końcu wypełnić zadanie. Jego ciało, dusza i umysł źle znosiły przebywanie z ludźmi. Nic do nich, jako istot, nie miał, ale to jakimi czasem okazywali się tępakami było zwyczajnie uciążliwe. Wolał wrócić do znanych mu zwyczajów, osób i zachowań, a nie gnieździć się w jakiejś uliczce za kontenerem na śmieci z omdlałym chłopakiem. To normalne, że wolał przebywać w dobrze znanym mu środowisku, a gdyby dobrze poszło już dziś wróciłby do własnego łóżka. Nie miał się, jednak co łudzić. Alec musiał być świadomy podczas przechodzenia przez portal, w innym wypadku jego ciało zostałoby rozerwane. Koniec końców był skazany na czekanie póki chłopak się nie obudzi, a i tak Magnus miał sporo szczęścia w tym wszystkim.
Udało mu się przedostać do tego świata bez przestrzeni, znalazł Aleca w jeden dzień i zdołał go zmusić do przyjęcia energii w ciało. Co z tego, że to ostatnie było wymuszone? Ważne, żeby teraz się obudził i żeby można było z nim wrócić do Piekielnego Miasta. Po raz kolejny odtworzył w pamięci ten dzień. Alec był zwyczajnym osiemnastolatkiem, ale Magnus wiedział, że pewne sprawy zdradzały jego demonizm. Miał wrodzoną impulsywność, którą pokazał na lekcji, myślał przejrzyście i z rozmysłem podejmował niektóre decyzje, a ponadto był wysportowany. Chłopak wiedział, że akurat ostatnia z tych rzeczy jest do nauczenia nawet tu, ale nie mógł podejść to tego obojętnie. Alexander pokonał tor przeszkód lepiej niż on. Miał do tego pewien żal i nie miał pojęcia, jak to ocenić. Czarnowłosy mógł zwyczajnie mieć farta, ale bądźmy szczerzy, jakim cudem był szybszy bez jakiegokolwiek treningu? Magnusa zżerała zazdrość i własna ambicja. Spojrzał na niespokojną i spoconą twarz Aleca. Przypomniało mu się, jak wziął to wiotkie ciało w stylu panny młodej i zaniósł aż tu. Gdy chłopak zemdlał, nie wiedział, co myśleć. Po pierwszym szoku zrozumiał, że musi go zabrać od ludzi. Kiedy przekonał trener o swoich dobrych zamiarach, co nie było trudne, zaciągnął go do szatni, gdzie zabrał jego rzeczy a potem bez większych ceregieli zaciągnął w uliczkę przy skrzyżowaniu ulic Royal Dead i Marsh Street.
Teraz czeka. Chłopak powinien zacząć się wybudzać, ale on nadal leży nieprzytomny. Magnus chcąc nie chcąc zaczął się martwić. Jego ciało niby się poruszało, klatka piersiowa unosiła, ale to i tak było niepokojące. W końcu minęło już wystarczająco sporo czasu, aby odzyskać siły i obudzić się. Westchnął i oparł głowę o ścianę budynku. Chciał już wrócić do domu, położyć się w łóżku i nie mieć żadnych problemów na głowie.
?¿?
Alec miał nadzieję, że to halucynacja albo jakiś popierdolony sen. Znów widział Newtgnusa, który siedział przed nim oparty o ścianę. Miał go dość. Ten facet jest jakimś prześladowcą! Widząc znów jego twarz Alec chciał uciec, ale nie mógł. Ból w nogach, rękach i brzuchu był nie do zniesienia.
— Kurwa — wymknęło mu się, a Magnus otworzył oczy.
Bane czuwał nad ciałem Aleca, jednak po paru godzinach nie mógł już znieść ciągłego gapienia się, dlatego też na chwilę przymknął oczy.
— Nie musisz się przedstawiać — powiedział chłopak, wstając.
Alec zgromił go spojrzeniem.
— Na demona, żartuję — powiedział, podnosząc w geście obronny ręce do góry.
Czarnowłosy nie zwrócił na to uwagi, próbował się podnieść.
— Może ci pomóc? — zapytał Magnus, nie mogąc patrzeć na nieudolne próby Alexandra.
Chłopak go zignorował.
— Nie bądź dzieckiem. — Magnus podszedł do niego i starał się złapać pod pachy, ale Alec ewidentnie nie chciał i go odpychał.
Zażenowany Magnus ciężko wypuścił powietrze z płuc.
— Ty tak na poważnie?
Milczenie było odpowiedzią — irytującą odpowiedzią.
— Bardzo dojrzale — wywrócił oczami. — Jeśli już skończyłeś to może pozwolisz sobie pomóc, madame? Nie mam czasu na takie humorki. Chcę się stąd wyrwać, a bez ciebie ani rusz.
Alexander nadal milczał. Nie chciał prowadzić z nim żadnej konwersacji. Zero jakiejkolwiek interakcji między nim a Newtgnusem byłby spełnieniem jego marzeń w tym momencie.
— Sam tego chcesz — usłyszał Alec i zobaczył, jak chłopak zbliża się do niego.
Alec zdążył wydać, aby krótki krzyk protestu, bo już po chwili stał na nogach. Co prawda niepewnie i chwiejnie, ale stał, a silne dłonie Magnusa podtrzymywały go od upadku. Czuł się absurdalnie bezpiecznie.
— Dzięki — wymruczał i próbował sam utrzymać równowagę, ale nie potrafił.
Magnus nie miał zamiaru puszczać jego ramion. Czuł, że chłopak nie utrzyma się długo bez jego pomocy.
— Puść — powiedział Alec, chociaż nie do końca chciał, aby te dłonie przestawały go dotykać.
Czuł się przeraźliwie dziwnie i nie miał pojęcia dlaczego. Ból kończyn i brzucha mieszał się z przyjemnym ciepłem ogarniającym go od ramion aż po czubki paców.
— Nie. — Spojrzał Alecowi prosto w oczy, na co chłopak przełknął ślinę. — Nie mam zamiaru zbierać cię za chwilę z ziemi.
Poprawił ciało Aleca i wziął pod ramię.
— Gdzie mieszkasz? — zapytał Magnus.
— Ta, już ci mówię — prychnął Alec.
— Pamiętaj, kto tu cię trzyma żebyś nie rozbił sobie tej ślicznej główki.
— Mój wybawca — wymruczał chłopak.
Magnus wlokąc niewystarczająco sprawne ciało Aleca uśmiechnął się.
— Miło, że dostrzegasz mój hojny gest, ale nie mam zamiaru czekać do usranej śmierci aż zdecydujesz się powiedzieć, gdzie mieszkasz.
— Dlaczego ci ludzie nie zwracają na nas uwagi? — Alec udał, że nie słyszy Magnusa.
Był naprawdę zdziwiony tym, że nie zaszczyciły ich żadne zakłopotane, dziwne czy współczujące spojrzenia, że nikt nie raczył nawet poświęcić im ułamka sekundy na przelotne objęcie ich oczami. Był zdziwiony tym, że byli obojętni wobec nich.
— Narzuciłem kilka prowizorycznych czarów, nic wielkiego, ale przynajmniej nikt niczego nie zobaczy. — Głos miał nadzwyczaj spokojny i Alec mógłby przysiądź, że to było dla niego normalne, tyle że to nie powinno takie być.
Żadne czary nie istniały.
Alec nie chciał jednak zaprzątać sobie tym głowy, może to tylko sen, czy coś. Może kolejny koszmar? W końcu ostatnio nie zdarzyło mu się miewać złych snów. Chciał, aby tak było, jednak czuł wszystko zbyt rzeczywiście. Ból, silne ręce podtrzymujące od upadku,zapachy, widoki, które kojarzył. To nie mogło się od tak zwyczajnie dziać w jego głowie.
— Powiesz w końcu, gdzie mieszkasz? — Magnus nie miał już cierpliwości, a jego ton głosu był zirytowany.
Alec wymamrotał nieświadomie adres. Chciał do domu, do czegoś co mogło być mu bliższe niż ten idiota, który mu pomagał.
?¿?
Kiedy Magnus doczłapał się na trzecie piętro starej kamienicy, odetchnął z ulgą kładąc ciało przytomnego jeszcze Aleca przed drzwiami jego domu. Był z siebie dumny. Udało się. Nie chciało mu się wierzyć, że to dopiero jeden dzień w ludzkim świecie. Chłopak miał być dostarczony do szkoły w najbliższym miesiącu, a jemu udaje się to prawie osiągnąć w jeden dzień i to samemu. To jest tak wielki i cholerny fart, że głowa mała. Po dwóch lub trzech wdechach czarnowłosy pomógł wstać ledwo trzymającemu się na nogach Alecowi. Nie chciał przyznać tego tak oczywistego stwierdzenia, ale był zmęczony. To takie nieodpowiednie z jego strony, powinien się wykazywać większą kondycją — należał w końcu do tej elitarnej grupy w szkole, ba, on był jej liderem — a teraz co, ma zamiar wymięknąć? Nie powinien być w takim razie dumny, bo wykazuje zbyt wielki brak formy, ale co może poradzić na to, że jest inaczej? Z ramieniem zawieszonym na szyi przeszedł przez drzwi, które otworzył chwilę wcześniej. Do jego uszu dotarł zaniepokojony kobiecy głos.
— Alec, to ty?
Na wąskim korytarzyku pojawiła się kobieta blisko czterdziestki. Widząc swojego syna w takim stanie przeraziła się.
— Na miłość boską, Alec — powiedziała i podbiegła do chłopców.
Od razu ujęła w swoją dłoń bladą twarz syna. Ubrana w granatowe dresy wbijała w jego swój wzrok.
— Do mojego pokoju — powiedziała i ruszyła przez korytarz do drzwi, z których niedawno co wyszła.
Mogłaby pomóc, przemknęło przez myśl Magnusowi, ale gdy tylko przekroczył próg pokoju beształ się za takie myślenie. Kobieta przygotowała łóżko. Pościel była świeżo zmieniona (w kącie leżała inna — rzucona byle jak), a na szafce obok stała miska z wodą oraz ściereczka niewielkich rozmiarów. Ponad to stały tam jeszcze dziwne fiolki, w który Magnus ze zdumieniem dostrzegł znane mu substancje lecznicze.
— Połóż go — nakazała, a Magnus wybudzony z niedowierzania wykonał jej polecenie.
— Czy to się zaczyna? — zapytała, a chłopak nie rozumiał. Zauważył jednak jej roztrzęsiony głos.
— O czym pani...? — próbował zapytać, ale nagle Alec jęknął.
— Ja, czy on ...
Zamilkła na chwilę, a Magnusowi przemknęło przez myśl, że ona wie.
— Czy pani, wie ... - Magnus bardzo ostrożnie starał się ułożyć słowa. — ... kim jest, Alec?
— Pytanie brzmi, czy ty wiesz?
Lepiej się dobrać nie mogli. Żadne z nich nie powie tego na głos, bo jeśli nie są tym za kogo podejrzewają to skutki mogą być tragiczne. Maryse westchnęła i podeszła do syna, który w krótkim momencie walki na spojrzenia jego matki i Magnusa zdołał zdołał wydać niepokojącą serię urywanych oddechów.
— Może powinnam zadać ci pytanie, czy chcesz jego dobra.
Kobieta spojrzała na niego mocno ciemnymi oczami niebieskiego odcienia, starając się zauważyć, czy chłopak za chwilę nie skłamie. A Magnus ponownie spoglądając na szafkę nocną zrozumiał, że nie może to być nieświadoma osoba, dlatego pomimo burzy i wewnętrznego głosu sprzeciwu oznajmił:
— On jest pół demonem.
?¿?
Seal ostrożnie podniosła się z ziemi. Kurczowo trzymała w dłoni rzemyk Magnusa marząc, aby wrócił. To zaledwie kilka godzin, jednak był tam sam, bez nikogo. Wiedziała, że jest silny i na pewno nic złego mu się nie stanie, a przynajmniej nie powinno, ale obawa zostawała przy niej niczym okropny fetor, którego nie można się pozbyć gorącym prysznicem.
Co jeśli ktoś go zaatakuje? Nie bądźmy śmieszni, od razu beształa się w myślach dziewczyna, przecież on poradzi sobie - nie jest małym dzieckiem. Ale jeśli ktoś go ogłuszy? Jest silny. Ale jeśli straci siły, ale jeśli nie znajdzie chłopaka, ale jeśli on nie będzie chciał pójść z Magnusem, ale jeśli...
Jest tyle scenariuszy, które mogą się zakończyć fatalnie, tyle elementów, które mogą zawieść, tyle tego wszystkiego, że Seal ma już dość czekania. Ponadto czuje się winna temu, że chłopak jest tam tak całkiem sam. Gdyby nie ona, cała grupa byłaby w świecie ludzi i wszyscy szukaliby teraz tego chłopaka. To przez nią ta misja jest totalnym niepowodzeniem.
— Gdzie idziesz? — zapytał Reez, który całkiem nie przypadkiem opierał się o pobliskie drzewo.
— Czy musisz to wiedzieć? — odburknęła dziewczyna ignorując rewolucję energii trwającą w jej wnętrzu.
— Muszę, bo wyładowanie to nie przelewki — wyrecytował chłopak. — Seal — poprosił wywracając oczami.
Dziewczyna zmroziła go wzrokiem, a potem odwróciła głowę w poprzednim kierunku i ruszyła dalej. Reez westchnął i wpatrywał się w jej oddalająca postać.
— Kurwa — przeklął i podbiegł do poruszającej się w ślimaczym tempie Seal.
— Posłuchaj — zaczęła widząc, że blondyn jest obok. — nie wiesz, co czuję i nie chcę twojej łaski, nie potrzebuję niańki i nie musisz za mną łazić, więc z łaski swojej zajmij się swoimi sprawami i ...
— Nie — oparł lekko zirytowany chłopak.
Czerwonowłosa odburczała coś pod nosem.
— Seal, jak coś ci się stanie Magnus mnie zabije, potem będzie się bawił moimi wnętrznościami, chcesz mieć na sumieniu dobrodusznego chłopczyka ze sklepienia? — Spojrzał znacząco na dziewczynę a ta jęknęła przeciągle upadając, chociaż tak naprawdę chciała usiąść, na ziemię.
— Lewiatanie, Seal. — Od razu uklęk przy dziewczynie, a ta zaczęła się śmiać. — Co to było? — zapytał nie rozumiejąc jej zachowania. W głosie słychać było pretensje. — Matko, jak ja się przestraszyłem — powiedział odsuwając się i siadając niedaleko.
— Spokojnie. Będę już grzeczna niańko — oznajmiła dziewczyna z lekkim uśmiechem mimo wyraźnego zniesmaczenia.
?¿?
Alec miał ochotę spać. Tak, to było to o czym marzył. Pragnął oddalić się w krainę, gdzie jego myśli i on będą sam na sam ze sobą, kiedy świat zacznie pędzić swoim zwariowanym tempem, pełnym brakiem na wszystko czasu. Chciał uciec w otchłań snu, Chciał, ale czuł w sobie blokadę, potężną niczym zapora z czegoś okropnie mocnego, co blokowało każdą chęć oddania się w rozkosz odpoczynku. Czy to była za coś kara? Czemu nie mógł wpaść w ramiona pana snu?
— Obudź się — usłyszał znajomy głos, którego nie mógł dopasować do żadnej osoby, która przychodziła mu do głowy. — Alec wiem, że nie śpisz, więc otwórz oczy.
Alec jęknął przeciągle i obrócił się z pleców na bok lekko uchylając oko. Zauważył bardzo dobrze znaną mu białą szafę, drewnianą podłogę i ściany. Kojarząc sobie poszczególne fakty chciał zerwać się do pozycji siedzącej. Jednak udało mu się jedynie otworzyć oczy i dokładnie rozejrzeć. Z jednej strony żadnych zmian z normalnym stanem rzeczy, z drugiej dostawione krzesło, na którym Newtgnus siedział. No kurwa, pomyślał Alec. Chłopak przeklinał najczęściej w myślach, ale ostatnio zauważył, że zdarza mu się to aż za często.
— Co ty tu robisz?! — zapytał nie tyle, co w niesmaku, jak zdenerwowaniu chłopak.
— Też miło cię widzieć ponownie. — Magnus przewrócił oczami. — Myślisz, że mi się uśmiecha oglądanie cię śpiącego bez przerwy? Też chcę coś od życia.
— To dlaczego się na mnie gapisz, jak śpię? — Alec czuł w całej tej sprawie całkowity irracjonalizm. - Nie musisz za mną łazić i z łaski swojej odpowiedziałbyś może, co ty tu robisz.
— Grzeczniej — usłyszeli chłopcy spoglądając na drzwi,w których stała Maryse.
— Znasz go? — zapytał nie dowierzając Alec. — Nasłałaś go na mnie? — zaczął panikować i układać w głowie, jaka może okazać się prawda.
Brak zaufania mamy, jej troska, może obawa, że zrobi coś głupiego? Czy zawiódł ją, że musiała prosić się kogoś o nadzór? Może nawet wynajęła i zapłaciła tylko po to, aby wiedzieć co się z nim dzieje. Ale dlaczego? Czym zasłużył sobie na taki brak zaufania, co nakłoniło ją do tego? Podstawowe pytanie brzmiało, dlaczego. Chłopak czuł, że zrobił coś źle tylko w którym momencie, tylko w którym momencie? Nie rozumiał...
— Oczywiście, że nie. — Kobieta wydawała się urażona. — Nie znam go, ale przyniósł cię tutaj nieprzytomnego, więc chyba na jakikolwiek szacunek zasługuje? — Uniosła brwi.
Alec poczuł się zawstydzony.
— Trzymaj — kobieta rzuciła trzymaną w ręku koszulkę do syna. — Skoro masz już więcej siły porozmawiamy w kuchni.
I wyszła. Alexander spojrzał na czarny materiał, który otrzymał. Jak nie zauważył, że nie ma na sobie górnej części ubrań? Przeciągnął koszulkę przez głowę i powoli wstał z łóżka. Spojrzał na Magnusa, który ewidentnie, go obserwował.
— No co?
— Nic, fajną masz mamę — stwierdził i wstał z krzesła kierując się do wyjścia.
Jasne było, że chłopak nie przyzna się do obserwowania jego nagiego torsu i pleców. Musiałby być idiotą, żeby mu to powiedzieć. Poza tym zależało mu na prawdzie, jak Alecowi udało się być szybszym od niego, bo na pewno nie za sprawą mięśni.
data publikacji;28.04.2019
data ponownej publikacji;11.02.2022
ilość słów: 2326
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top