ROZDZIAŁ 41
Z samego rana Neteyam wyruszył wraz z innymi mężczyznami na powietrzny patrol. Kinnat natomiast niepewnie udała się do namiotu Neytiri, kobieta uwcześnie wyrzuciła Lo'aka z domu wraz z Tuk by w pomieszczeniu panowała cisza. Czarnowłosa chodź z początku niebyła zadowolona z tak wczesnego rodzicielstwa, teraz nie była w stanie wytrzymać chodź chwili bez swoich wnuków, dlatego każdą możliwą chwili wykorzystywała na opiece nad nimi
- Mamusia przyszła.. - Lo'ak podszedł do przyjaciółki z uśmiechem ją przytulając
- A wujaszek wyszedł.. - białowłosa odpowiedziała pociągając go za warkocz
Osiemnastolatek zachichotał uważnie przyglądając się dziewczynie. Zazdrościł bratu, wokół którego od samego początku krążyły piękne kobiety o niezliczonych talentach, aż wkońcu wybrał tą nieskazitelnie idealną. Z nim było trochę gorzej..
Lo'ak od samego początku był "planem B", jeśli którejś by nie wyszło z Neteyamem - wtedy szły do niego. Zauważył to już za dzieciaka, kiedy inny nie chcieli się z nim bawić, wiecznie mu dokuczali z powodu wyglądu. Wszystko zmieniło się gdy musieli opuścić las, wśród U'labu poczuł się pewnie, tym bardziej jak poznał Torrę. Dziewczynę o takim samym wyglądzie
- Halo, Lo'ak! - Kinnat pomachała mu dłonią przed oczami, chłopak lekko się zarumienił
- Tuk, idziemy! - ten z kolei udał się z siostrą w kierunku czegoś na podobe szkoły
- Widzę cię.. - Kinnat szepnęła spoglądając na kobietę, która jedynie schyliła głowę i wróciła do obserwacji śpiących dzieci - Jeszcze śpią? - spytała zadziwiona
- Tak, w nocy miały problem ze snem.. - czarnowłosa spojrzała w kierunku przyszłej synowej z lekkim uśmiechem
- Czyli faktycznie słyszeliście.. - Kinnat przejechała dłonią po swoim karku
- Niczym się nie przejmuj.. Ja i Jake też tacy byliśmy. - białowłosa zaśmiała się nerwowo
- Nie będzie to problem jeśli jeszcze z nimi zostaniesz? Poszłabym do ogrodów, pomóc ludziom w zbiorach..
- To nie będzie problem. Idź! - w oczach Neytiri pojawiły się iskierki
Dwudziestolatka udała się w stronę kolonii ludzi, tam niemal natychmiast udała się w kierunku ogrodów
- Witajcie! - zawołała widząc parę kobiet w maskach tlenowych - Co dziś zbieramy? Ziemniaki? Marchew?
- Arbuzy wkońcu dojrzały! - Ruby zaklaskała w dłonie i zaciągnęła Na'vi w kierunku paru drewnianych doniczek, w których rosły wysokie drzewa
- Co to są arbuzy? - białoskóra rozejrzała się po kobietach
- Na ziemi są to owoce, które możesz zjeść, ale też się nim napijesz. Są takiej wielkości. - Kate wskazała za pomocą dłoni wielkość owocu - I wyrastają z ziemi, ale nie jak marchew czy ziemniak. Mają taki swój krzak, który jest leżący.. Tu niestety nie przyjął się taki, więc tak jak resztę owoców i warzyw musieliśmy modyfikować, tak by wyrosły..
- Aż wkońcu po roku się udało.. - Olivia wzięła do ręki jeden z wiszących owoców, który w jej dłoniach był wielkości kuli do kręgli - Te ziemskie mają twardą skórę, i czerwony środek. Te natomiast są miękkie, jak taki balon wypełniony.. Piaskiem?
- Co to jest balon? - Kinnat ponownie rozejrzała się po swoich ludzkich przyjaciółkach
- Później ci wytłumaczymy.. Te arbuzy posiadają miękką i jadalną skórkę, pokrytą takimi drobnymi włoskami jak kiwi.. - Charlie sięgnęła po zerwany owoc i podała go Na'vi
- No dobra, ale czym jest kiwi? - białoskóra ugryzła podarowany owoc, poczuła się trochę jak małe dziecko, gdy po jej brodzie zaczął spływać słodziutki szmaragdowy sok
- Owoc z którym został zmodyfikowany.. - Ruby odpowiedziała z uśmiechem, Olivia natomiast okrążyła wysoką przyjaciółkę
- Po roku, wkońcu ubrałaś się jak kobieta Omaticaya! - ciemnoskóra zawołała radośnie, Kinnat zamerdała ogonem i kucnęła
- Wkońcu mam zostać jego żoną. Muszę się dostosować..
- Pierdolenie ułożonej żony. - rudowłosa Kate usiadła na brzegu jednej z donic - Nie daj mu się! Nie jesteś rdzennym mieszkańcem lasu, noś ubrania z twojego klanu!
- Kate.. - Olivia przewróciła oczami - Nie mieszaj jej w głowie..
- Ale taka prawda. Zwlekaj ze ślubem najdłużej jak tylko możesz, jesteś młoda, zaszalej z kimś innym! Mówię to jako samowystarczalna kobieta..
- Zgorzkniała singielka. - Ruby poprawiła rudowłosą przyjaciółkę
- Ja przynajmniej korzystam z życia. Zaliczyłam piętnastu facetów, w tym dwóch Na'vi. Było ciężko, ale jakoś weszło.. - Kate skrzyżowała ręce na klatce piersiowej
- Jak? - Charlie i Olivia spojrzały na nią pytająco
- Cały nie wszedł, OK? Ale polecam, takich doznań z żadnym mężczyzną nie przeżyjecie. A zwłaszcza ty Ruby, Max nie potrafi cię zadowolić..
- Ty jeszcze nie natrafiłaś na takiego co by ci w pełni dogodził.. - Olivia również usiadła
- Jeszcze tak bardzo zdesperowany mężczyzna się nie urodził.. - Charlie przewróciła oczami - Ale wracając do ciebie. - we czwórkę zwróciły się w stronę Kinnat - Planujecie coś jeszcze?
- W sensie?
- Jakieś dzieci, mieszkanie z dala od teściów.. Chociaż Neteyam już ten punkt spełnił. - Kate zaśmiała się głośno
- Rozmawialiśmy już o powiększaniu rodziny.. Ustaliliśmy, że te pięć lat odczekamy.. Ale w nocy dowiedziałam się, że cały ten czas dochodził we mnie. - Kinnat lekko zawstydzona warknęła
- A to menda! - Kate zerwała się na równe nogi - A ja ci mówiłam, miałaś być stanowcza, a ten cię zdominował!
- Trochę ciszej. - Olivia starała się uspokoić przyjaciółkę
- Jakie ciszej?! Nasza biedna Kinnat może być ponownie w ciąży! - rudowłosa krzyknęła
- Ale bycie matką to fajna sprawa. - Ruby stanęła naprzeciwko kobiety
- Tak? A przypomnij mi ile razy płakałaś, bo twój cudowny syn płakał.
- Boś mu historii o krwiożerczych potworach naopowiadała! - wtrąciła cicho siedząca Charlie
- Nie zmieniajcie tematu! - szczupła rudowłosa pogroziła palcem - On nie traktuje jej poważnie! Rucha pewnie inne na boku! - dodała rozpłakując się - Pierdol się Jeff!! - krzyknęła najgłośniej jak tylko umiała po czym ponownie usiadła - Zostawił mnie samą w ciąży, uciekł jak tchórz gdy Jake wygonił tamtych.. Moja malutka córeczka zmarła kilka godzin po porodzie.. Wszyscy mężczyźni są tacy sami, nawet Neteyam. Niech się też pierdoli.. Wszyscy niech się pierdolą..
Kinnat jak i pozostała trójka kobiet była w szoku. Żal jej było przyjaciółki, poniekąd rozumiała jej ból jako matka
- Kinnat? - białoskóra odwróciła się w kierunku zaniepokojonego Neteyama - Coś się stało? - spytał wskazując na płaczącą Kate
- Pierdol się! - chłopak stanął zaszokowany na słowa koleżanki swojej ukochanej
- OK.. - odpowiedział upuszczając uszy oraz ogon, nie było mu przykro z powodu usłyszanych słów, ponieważ znał Kate i wiedział że potrafi być chamska, był po prostu w szoku zaistniałą sytuacją sprzed półgodziny - Rian jest w obozie.. Nie wygląda za dobrze.. - oznajmił
- Niemożliwe.. - Kinnat zerwała się z miejsca i pociągając Neteyama za rękę udała się stronę obozu
Zresztą nie tylko oni, towarzyszki Kinnat oraz pozostali naukowcy również udali się we wskazane miejsce
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top