ROZDZIAŁ 34
- Kinnat? - Kiri późną nocą podeszła do łóżka na którym spała białowłosa - Kinnat..- dodała delikatnie ją szturchając
- C-co? Co się stało..? - zaspana dziewiętnastolatka rozejrzała się po Igloo - Oh, Kiri.. - dodała przecierając oczy - Co ty tu robisz..? Jest noc..
- Wiem.. - czarnowłosa odszepnęła kładąc się obok niej
- Dobra, jak chcesz to się połóż.. - Kinnat przewróciła oczami i ułożyła się obok przyjaciółki - Powiesz mi co się stało?
- Znalazłam Cador'a.. - odpowiedziała pociągając nosem
- I co?
- Wszystko z nim dobrze.. - czarnowłosa skłamała i usiadła - Kinnat..?
- Co się stało? - białowłosa również usiadła
- Jeśli umrę, chciałabym być pochowana w lesie.. W moim domu.. - westchnęła wspominając dziecięce czasy
- O czym ty mówisz..? - do Kinnat zaczynało coraz więcej rzeczy dochodzić, i to ją zaczynało przerażać - Kiri..
- Tej nocy jak uciekaliśmy przed Quritch'em.. Pająk mnie osłaniał, bronił mnie.. A w momencie w którym widziałam jak spadał w dół.. - osiemnastolatka zasłoniła twarz dłońmi - Nie mogłam nic zrobić, strach całkowicie mnie sparaliżował.. Ten biały głupek powiedział że mnie kocha.. - spojrzała w oczy białowłosej - A teraz mogę stracić i jego.. Kinnat, ja bym tego nie przeżyła, dlatego mówię to tylko tobie.. Jak przyjaciółka do przyjaciółki, pochowaj mnie w lesie w którym się urodziłam.. Chce być blisko mojej mamy..
- Dobrze.. - Kinnat objęła ramieniem niebieskoskórą po czym poszły spać w jednym łóżku
W tym samym czasie Neteyam i Acair rozpalili ognisko na wolnej od krzaków i drzew przestrzeni położonej w lesie. Oboje siedzieli w ciszy, rozmyślając jak pokonać wspólnego przeciwnika, niestety brali pod uwagę to, że walka w pojedynkę nie wchodziła w grę
- Masz coś? - Neteyam dyskretnie spojrzał w stronę białowłosego, ten jedynie prychnął i wrócił do bawienia się swoim sztyletem - Musimy porozmawiać.
- Nie dziękuje.
- To nie była prośba. - Neteyam stanął nad nieobecnym białoskórym - Teraz. - Acair spojrzał na niego z irytacją
- Czego? - warknął
- Musimy obmyśleć plan, jak pokonać A'gulug'a.. - niebieskoskóry kucnął naprzeciwko rywala
- Sam sobie to obmyślaj, ja wymyślę swój plan.
- Tak? Wrócisz do wioski z podkulonym ogonem?
- Odwal się.. - Acair posępniał i odwrócił się do niego plecami
- Coś cię gryzie? - Sully położył swoją dłoń na jego barku
- Powiedziałem odwal się! - białoskóry wstając ściągnął z siebie jego rękę - Nie zamierzam z tobą rozmawiać. Jak możesz, to idź zatruwać powietrze innym. - ponownie kucnął do niego tyłem - Ja żyje w strefie wolnej od demonów..
- Tak? To dlatego nigdy nie patrzysz na swoje odbicie.. - Neteyam odszedł na drugi koniec "obozu", natomiast Acair spojrzał na niego gniewnie - Zabolało?
- Nie bardziej jak twój ryj..
- Mnie przynajmniej jakaś kobieta wybrała.. - dowódca wojowników zacisnął swoją pięść na rączce od swojego sztyletu
- Kinnat? Ta puszczalska wywłoka? - blondyn uśmiechnął się triumfalnie gdy Neteyam zerwał się na równe nogi
- Co ty powiedziałeś o Kinnat?
- Nie słyszałeś? Szpetny demon, i na dodatek jeszcze głuchy.. Że się puszcza! - krzyknął w kierunku leśnego Na'vi
- Kinnat się nie puszcza.. - czarnowłosy zacisnął pięści, chcąc tym samym trochę pohamować swoje emocje
- Jak nie? Mnie zdradziła, z tobą.. We wiosce jest pełno wolnych, i nawet zajętych Na'vi co myślą o córce Wodza.. Nie zdziwiłbym się, jakby w tym momencie krzyczała: "Lo'ak, Lo'ak!" - Acair również wstał naśladując przy tym głos dziewiętnastolatki - Te dzieciaki napewno są twoje? Masz pewność?
- Mam. Odwal się od mojej rodziny, dobrze ci radzę. - Neteyam pogroził palcem
- A jak nie, to co mi zrobisz? - Neteyam opuścił wzrok na swoje stopy - No właśnie, jesteś słaby. Dlatego nie zdziwię się, jeśli ona kiedyś kopnie cię w dupę i zostawi dla lepszego, tak jak to zrobiła ze mną.. Z tym wyjątkiem, że zamiast mnie wybrała mięczaka, słabego kretyna..
- Ten kretyn, jeszcze kiedyś ci udowodni..
- Co? Że świetna z ciebie niańka? Błagam cię, Merritt od razu przyznał że nie wierzy, że wrócisz cały i zdrowy. To już twoje rodzeństwo ma ciekawsze życie od ciebie, Lo'ak to idiota ale przetrwał na nieznanych wodach, Kiri to świrnięta dzikuska, ale ona nie pozwala z siebie drwić. To małe wiecznie piszczące też sobie w życiu poradzi, bo nie raz widziałem jak się do was odzywa.. - zaśmiał się kpiąco
Neteyam nic nie odpowiedział, usiadł w osamotnieniu i jeszcze raz wszystko sobie poukładał. Acair'owi o to chodziło, zasiał niemały zamęt w jego głowie, dzięki czemu on mógł się wycofać, natomiast jego przeciwnik będzie nieskupiony na zadaniu. Pupilek Wodza zapomniał jednak o jednej ważnej rzeczy. Miał do czynienia z Neteyamem
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top