V
Po powrocie do domu, [T/i] rzuciła się zmęczona na łóżko chłopaka. Nie wiedziała, czy to przez to, że na tyle mu zaufała czy przez jej zmęczenie. Wiedziała tyle, że nie było to odpowiednie zachowanie w czyimś domu.
- Chcesz dzisiaj spać tutaj? - zapytał czule Dazai wiedząc, że materac w jego łóżku jest o wiele miększy niż w jego drugiej sypialni, gdzie dotychczas spała [T/i] i poprawił jej włosy za ucho.
- Nie trzeba. - pokiwała głową przecząco i spojrzała gdzieś w bok zarumieniona.
Podniosła się do pozycji siedzącej i wciągnęła powietrze do płuc. Chciała się zapytać o jego wczorajsze zachowanie w salonie, ale kompletnie nie wiedziała jak to zrobić, aby go nie urazić.
Między nimi trwała totalna cisza, którą po chwili przerwało wyjście Dazaia do kuchni. [T/i] westchnęła ciężko i ściągnęła z siebie niewygodne buty i resztę ubrania.
W sumie to przestało podobać się jej to problematyczne ubranie i póki co nie będzie w nim chodzić, może tylko do Agencji. Zdjęła swój płaszcz i resztę ciuchów korzystając z chwili nieobecności mężczyzny i założyła spodnie i za dużą koszulkę, które miała na sobie wcześniej. Czarne ubrania wrzuciła do szafy bez składania ich.
- Wszystkiego najlepszego, [T/i]! - zszokowana spojrzała w drzwi i zobaczyła brązowowłosego z tortem ze świeczkami, który niósł jak kelner i czapeczką na głowie.
Nie wiedziała co ma powiedzieć, jak na to zareagować. Miała w głowie myśli przeróżne, chociażby to czemu nikt nie złożył jej życzeń w Agencji? Nawet jej 'przyjaciel', którego nie pamiętała.
- O-oh... Dziękuję. - powiedziała cicho, a chłopak odwrócił się w jej stronę po odłożeniu ciasta na stolik nocny.
- Przepraszam, nie wiedziałem, co mam zrobić, zapomniałem o tym z tego wszystkiego. - wyjął z drugiej ręki, wcześniej schowanej za plecami bukiet czerwonych róż i podał dziewczynie składając na jej czole czuły pocałunek.
[T/i] w szoku powąchała i odłożyła na bok prezent. A więc to było tą rzeczą, którą mieli załatwić. Nie wiedziała, czy dobrym pomysłem było zadanie jednego z nurtujących ją pytań, ale zaryzykowała.
- Nie przepraszaj, to jest świetne! Sama nie wiedziałam, że mam urodziny, więc to nie twoja wina, że zapomniałeś. Poza tym... Ile ja mam lat?
- Pomyśl życzenie, szybko, bo sam to zdmuchnę. - patrzył na ogień jak małe dziecko, które go pierwszy raz zobaczyło i zignorował pytanie dziewczyny.
[T/i] w lepszym humorze zaśmiała się i zdmuchnęła świeczki jak nakazał chłopak, a ten ściągnął je.
- Ile sobie liczę lat? - ponowiła pytanie.
Dazai nie odpowiedział i zaczął kroić tort z promiennym uśmiechem i rumieńcami nucąc jakąś piosenkę. Na początku nałożył po jednym kawałku i podał [T/i].
- Smacznego! Sam zrobiłem, chyba będzie dobry. - powiedział, jakby chciał się pochwalić i podrapał się po głowie uciekając wzrokiem.
- Dazai. Zadałam wcześniej pytanie. - spojrzała mu w oczy zmuszając go do spojrzenia w jej.
- A-Ah! - nerwowo podrapał się po głowie, wyglądało na to, że na chwilę odleciał, ale nikt nie wiedział o czym wtedy myślał - Mogłabyś powtórzyć?
- Ile mam lat?
- Od dzisiaj siedemnaście. W sumie na tyle też wyglądasz. - dodał zakładając na jej głowę czapeczkę urodzinową.
Po zjedzeniu tortu i wspólnym śmiechu z sytuacji opowiadamych przez Dazaia, [T/i] ziewnęła sennie.
- Idziesz już spać, [T/i]-chan? - zapytał.
Pokiwała przecząco głową ziewając jeszcze raz, a Dazai poszedł odłożyć talerze i włożyć róże do wazonu z wodą, aby nie zwiędły. Dziewczyna czując się pewniej po rozmowie z chłopakiem postanowiła spytać go o sytuację z wczoraj.
- Przez przypadek widziałam jak wczoraj płakałeś. Mogłabym wiedzieć co się stało? - zapytała ze smutkiem w głosie, kiedy mężczyzna pojawił się w drzwiach.
Uśmiech zszedł z niego w jednej sekundzie. Zacisnął dłonie w pięści wbijając sobie paznokcie w skórę, ale po chwili się rozluźnił.
- Co to za impreza bez alkoholu, co nie [T/i]?! - podniósł głos i pobiegł znowu w stronę kuchni.
Łatwo było wyczytać z jego łamiącego się tonu głosu na początku zdania, że coś było nie tak. Może dowie się kiedyś. W każdym razie wiedziała, że to źle, że zapytała i nie powinna tego narazie robić. Dało się to zobaczyć po reakcji chłopaka.
Po chwili wpadł do pomieszczenia z dwoma kieliszkami z lodem i wlał do nich jakiś trunek z dobrze wyglądającą etykietą. Musiał być na pewno drogi. Wypił na jednego łyka, dawając też dziewczynie, która piła wolniej i z niesmakiem.
Chłopak coraz bardziej i bardziej się nakręcał. Wyglądało na to, że przez nią mógł zatopić smutek w alkoholu bez żadnych konsekwencji, bo miał powód - jej urodziny.
Opowiadał coraz więcej żartów głośno się śmiejąc i w końcu zbił kieliszek wylewając lód i wódkę na kolana [T/i]. Dziewczyna syknęła z bólu i zimna, po czym odłożyła kostkę lodu i poszła poszukać jakiejś miotły.
- [T/i]... J-ja, prze-przepraszam... hic! - podskoczył z czkawką i zaczął zbierać potłuczone szkło gołymi dłońmi.
Gdy dziewczyna wróciła po nieudanej próbie znalezienia miotły, zobaczyła, że większość miejsca była wysprzątana. Oprócz jej mokrych spodni i poduszki nic więcej nie ucierpiało.
Wzięła trunek i schowała gdzieś wysoko na szafce, również wylewając swój kieliszek do zlewu ze smutkiem spowodowanym zachowaniem chłopaka.
Nagle poczuła przytulenie wyższego od niej mężczyzny od tyłu i odwróciła się nerwowo widząc, że to Dazai obejmuje ją w pasie.
- P-przepraszam. Nie nad-daję s-się do nicze-niczego. To m-moja wina, nie przyszedłem do O-Odasaku na czas. Tak samo to moja w-wina, to przeze mnie st-straciłaś wspomnienia. Nienawidzę s-siebie. To przeze mnie masz tą g-głupią chorobę, bo musiałem skoczyć do tej jebanej, cholernej, głupiej rzeki, a ty za-za mną. - powiedział pijany, co kompletnie ją zamurowało.
Zrozumiała, że właśnie jej powiedział powód swojego płaczu, ale nadal nie rozumiała o co chodziło z tą chorobą. Kim był Odasaku? W jaki sposób Dazai ją zranił? Czemu niby przez niego jej wspomnienia zostały wymazane?
Osamu wtulał się w nią i płakał stłumionym głosem w jej ramię, a [T/i] głaskała jego czekoladowe włosy uspokajająco. Była trzeźwa, a on już niezbyt, więc nie będzie pamiętał nic z tego wieczoru co jej powiedział, ale i tak zapyta go o to prędzej czy później.
- Chcesz iść spać? - tym razem to [T/i] zapytała o to Dazaia, a nie on ją.
- Chce z t-tobą, b-bo ja nie chcę z-znowu kogoś stracić. - chłopak mówił niejasno, ale dało się go w miarę zrozumieć.
Chyba nie miała wyboru. Przytaknęła na jego prośbę, a ten zaczął ściągać pasek i zsuwać swoje spodnie w kuchni.
- E-Ej! - zarumieniła się i zakryła oczy, dla pewności, że nie widzi go nagiego poszła do sypialni i ściągnęła swoje spodnie, bo były mokre - nie miała wyboru.
Po paru minutach hałasowania w kuchni Dazai wrócił do [T/i] poobijany. Chyba rozbieranie się sprawiło mu trudność. Uff, na szczęście nie zdjął bokserek.
Ułożyła się tyłem do chłopaka i poczuła wtedy jak bardzo przeszkadzał jej zapach alkoholu w jego ustach, ale nic na to nie dało się poradzić. Nie chciała go myć.
Chłopak wszedł pod kołdrę przewracając się po drodze i zbliżył się do [T/i]. Złapał ją w pasie i położył rękę pod jej głowę.
Mina [T/i] była zmieszana i mocno zaczerwieniona, ale jakoś czuła się dziwnie bezpieczna w jego ramionach.
Dziewczyna czuła się niezręcznie i nie mogła zasnąć. Poczuła dziwne uczucie przeszywające jej serce i to raczej nie był ból. Zaczęła czuć coś do Dazaia.
Chciała się odezwać i z nim porozmawiać, usłyszeć jego głos, ale chłopak już spał i chrapał jej głośno do ucha.
Nagle jej serce mocno zakuło, więc [T/i] ściągnęła z siebie kołdrę i z trudem zaczęła wdychać powietrze.
Nie chodziło tu o uczucia, a o prawdziwy ból jaki jej towarzyszył tej nocy. Niemożliwym było skupić się na czymś innym.
Dziewczyna wstała, ostrożnie ściągając z siebie rękę Dazaia, aby go nie obudzić i podeszła do szklanych drzwi, które otworzyła, aby wejść na balkon.
Zobaczyła białe krzesło w rogu, więc usiadła na nie, bo trudne było ciągłe stanie w miejscu. Oparła swoją głowę o rękę i spojrzała na piękny widok miasta nocą.
Poczuła mimowolnie jak jej oczy się zamykają, a jej ciało zsuwa się na zimne kafelki balkonu. Nie słyszała niczego, nawet szumu wiatru.
To doświadczenie z pewnością było pierwszym w jej życiu. Musiało to mieć jakiś powód, bo przecież nikt nie mdleje bez powodu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top