조용히 Open your eyes

Dużymi krokami zbliżał się debiut nct 127, czyli unitu, w którym w końcu i ja będę mógł pokazać każdą swoją stronę, więc również to był mój debiut. Wszyscy ciężko pracowaliśmy i wszystko dopinaliśmy na ostatni guzik, by nie było miejsca na niespodziewane pomyłki i błędy. Nie dało się jednak ukryć, że to ja byłem tym najbardziej odstawającym najmniej będąc chętnym do nawet prowadzenia dyskusji z innymi członkami, którzy z początku co chwilę próbowali mnie zagadywać i wplątywać do konwersacji. Z początku dlatego, że dość szybko zaprzestali owych czynności widząc brak reakcji i poprawy z mojej strony. No bo ile można stawać na głowie i skakać wokół takiej chińskiej niemowy, która udaje, że mniej rozumie niż w rzeczywistości jest w stanie? Nawet nasze niezwykle nieśmiałe maknae, Haechan, był mniej aspołeczny ode mnie. Co chwilę podczas rozmowy się zawstydzał, ale mimo wszystko próbował, natomiast mnie jedyne co to poza treningami można było zobaczyć gdzieś pod ścianą z słuchawkami w uszach. Przyzwyczaiłem się, że zawsze byłem sam, więc i teraz ciężko mi było zawrzeć jakikolwiek kontakt czy więź. Tak naprawdę zależało mi tylko na zaprzyjaźnieniu się z jednym hyungiem. Był nim Taeyong i szczerze mówiąc podziwiałem go pod każdym względem. Miał zarówno niesamowity głos, jak i styl taneczny. To on z nas wszystkich najciężej pracował i dbał o cały unit jak na przykładnego lidera przystało. To na jego głowie było większość spraw i to on wstawiał się za każdego członka broniąc przed menadżerami. Był jednocześnie stanowczy i wiecznie naładowany pozytywną energią. Nawet jak było ciężko, nie pokazywał po sobie żadnych negatywnych emocji, tylko po to by dodać nam wszystkim otuchy i przekazać siłę. To on również najbardziej pomagał z choreografiami, gdy komuś coś nie wychodziło lub z czymś miał problem. Jednak to właśnie niestety on był osobą, która najmniej mnie dostrzegała. Jedyną jego uwagą jaką byłem obdarowywany było poprawianie moich błędów w tańcu, które nadal popełniałem. Najwięcej pod tym względem potrzebowałem rad ze strony reszty zespołu. Nierzadko się zdarzało, że przez to czułem się jedynie ciężarem oraz zastanawiałem czy nie lepiej dla reszty by było gdybym odszedł. Jednak mimo tego za każdym razem wybijałem sobie to z głowy mówiąc, że muszę być lepszy i nie mogę się poddawać. Stawiałem sobie za cel bycie dostatecznie dobrym by hyung był ze mnie dumny; żeby dostrzegł mnie pewnego dnia i pochwalił. Dzięki tej motywacji byłem na tyle zdeterminowany, że nawet, gdy pozostali członkowie kończyli i zbierali się już do dormu, ja nadal zostawałem godzinę, czasem dwie, dłużej w wytwórni w jednej z wolnych sal do ćwiczeń i powtarzałem wszystko w czym byłem gorszy, dopóki nie padałem pod ścianą całkowicie zmęczony. Z czasem polubiłem ten stan, kiedy moje serce biło jakby dostało ataku, a wszystkie mięśnie były całe obolałe. Tylko wtedy czułem, że jestem z każdym malutkim krokiem coraz bliżej celu. Byłem niezwykle szczęśliwy widząc polepszające się z każdym dniem moje ruchy taneczne, nawet jeśli poprawa była minimalna. Jednak ta cała pewność siebie znikła już na trzy dni przed planowanym debiutem. Wszyscy byliśmy niesamowicie poddenerwowani, nawet lider dawał się złapać na tym, że był nieobecny myślami, czy nawet można powiedzieć, że w nienajlepszym humorze. Natomiast moje zdenerwowanie niestety przeszło na tańczenie układów. Nieważne jak bardzo się starałem co chwilę popełniałem dużo błędów, często nawet takich zmuszających do przerwania wspólnego tańca choreografii i zaczęcia go od początku. Żaden z nich nie pokazywał po sobie, że ma do mnie jakieś pretensje, ale widać było po części z nich lekkie zirytowanie i zmęczenie. Gdyby nie ja, nasz obowiązkowy trening trwałby dwa razy krócej, a tak to musieli znosić wszystkie moje pomyłki, za które ich co chwilę przepraszałem moim łamanym koreańskim. Nie raz czułem się tak beznadziejny, że miałem ochotę wybiec z płaczem z sali, jednak powstrzymywałem się za każdym razem przypominając o celu. Po prostu nie mogłem zawieść całego zespołu, a zwłaszcza hyunga.
Gdy tylko lider ogłosił pierwszą przerwę wszyscy głęboko odetchnęli z ulgą i poszli się napić. Ja również uczyniłem to, tyle, że sam i zaraz po tym usiadłem pod ścianą podkurczając nogi przy czym wyciągając telefon z słuchawkami i włączając piosenkę naszego wcześniejszego unitu the 7th sense. Odpływając przy jej dźwiękach jak zawsze obserwowałem pozostałych członków. Z tego co widziałem wynikało, że tylko ja siedziałem sam. Haechan razem z Doyoungiem i Jaehyunem stali kawełek ode mnie przy tej samej ścianie w tym starsi co chwilę uśmiechali się w stronę nieśmiałego maknae klepiąc go po plecach w geście otuchy bądź pochwały. Niedaleko od nich stali Yuta z Taeilem pokazujący nawzajem sobie coś na telefonach, natomiast jeszcze dalej Johnny, Mark i Taeyong obradowali miejsce pod lustrami. Ostatni wymieniony w pewnym momencie pokazał Johnny'emu na sprzęt do odpalania muzyki, na co ten tylko przytaknął momentalnie uśmiechając się szeroko i ruszył w tamtym kierunku. Z zaciekawienia aż przystopowałem muzykę lecącą właśnie w moich uszach i zacząłem obserwować lidera wychodzącego powolnym krokiem na środek sali siadając na podłodze. Po sekundzie również Mark poszedł w jego ślady przyklękając na jednym kolanie twarzą do niego po jego lewej stronie. Chwile później po całym pomieszczeniu zabrzmiały pierwsze odgłosy słuchanej przed chwilą przeze mnie piosenki, a razem z nią pierwsze ruchy dwójki chłopaków. Zaraz dołączyła do nich reszta członków nct u znajdujących się tu na sali, czyli pozostała dwójka poza Tenem; jakby ktoś rozdawał darmowe jedzenie lub byli na jakiejś wyprzedaży. Ich sposób tańczenia w tym momencie był niesamowicie profesjonalny. Wczuli się tak bardzo, że nawet pracowali mimiką, przez co nie raz czułem uderzenia gorąca czy zawstydzenie obserwując prawie cały czas tylko Taeyonga. Po skończeniu wszyscy przez chwilę jeszcze kucali dysząc.
-Jeszcze pięć minut przerwy dla nas i bierzemy się dalej za trening.- ogłosił z uśmiechem na twarzy Taeyong, który jako pierwszy wstał. Wyglądał jakby zatańczona choreografia właśnie go nieco rozluźniła mimo, że jego twarz była bardziej wilgotna od potu niż wcześniej. Cały czas dysząc podszedł do swojej butelki z wodą, a po kilku sekundach reszta również to uczyniła.
Pozostały czas treningu minął niesamowicie szybko i już chciałem jak zawsze zostać dłużej na sali, gdy nagle poczułem na swoim ramieniu czyjąś rękę przez co aż podskoczyłem. Gwałtownie odwróciłem głowę i musiałem kilka razy zamrugać ze zdziwienia, gdy ujrzałem tą farbowaną białą czuprynę.
-Dobrze ci dziś poszło, tylko nie denerwuj się tak.- odezwał się z uśmiechem, a moje oczy w tym momencie przybrały wielkość talerzy. Mówił niezwykle powoli i dobierał ostrożnie słowa wiedząc o moich problemach z językiem koreańskim.
-Dziękuję, hyung. Chciałbym jeszcze chwilę potrenować.- wydukałem co chwilę zastanawiając się czy z nerwów nie pomyliłem jakiegoś słowa, jednak nie widząc jego śmiechu uznałem, że na szczęście nie.
-Też dziś zostaję dłużej. Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało moje towarzystwo.- odparł z szerokim uśmiechem, jednak zaraz się zaśmiał zapewne widząc moje energiczne kręcenie głową w odpowiedzi.
Z sali właśnie wyszła ostatnia osoba zamykając za sobą drzwi przez co zostaliśmy sami.
-Co powiesz na piosenki girlsbandowe jako rozgrzewkę?- zapytał przeglądając playlistę w telefonie.
Popatrzyłem na niego nieco zdziwiony i jednocześnie nie bardzo chętny. W końcu byłem tu by ćwiczyć naszą choreografie do fire truck. Poprawiać wszystkie swoje błędy w niej i powtarzać wszystko co mi nie wychodzi.
-Zawsze jak jestem zdenerwowany, rozluźnia mnie tańczenie do lżejszych układów.- wytłumaczył widząc moją reakcję.- Jak tylko się rozluźnisz weźmiemy się za właściwy cel, okej?- zapytał ciepłym głosem.
Niepewnie kiwnąłem głową, po czym TY podszedł podłączyć swój telefon do sprzętu. Po wykonaniu owej czynności przez chwilę szukał czegoś, a po chwili z głośników słychać było niezwykle cukierkowe i napełnione wesołą aurą dźwięki I.O.I very very very.
Momentalnie również i na moich ustach pojawił się uśmiech w połączeniu z podniesionymi brwiami i spojrzeniem w kierunku lidera mówiące "serio?". Ten tylko wzruszył ramionami wychodząc na środek, po chwili ciągnąc mnie delikatnie za ramię, żebym również to samo uczynił.
Przez moment się opierałem, ze zdenerwowania zapominając koreańskiego w wyniku czego z moich ust zaczynały wydobywać się jedynie chińskie zdania, których lider napewno nie mógł zrozumieć. Znałem choreografie, jednak bałem się, że coś znów pójdzie nie tak i tylko się przed nim ośmieszę. Widząc jednak, że nie zamierza mi odpuścić westchnąłem i dałem się wciągnąć w tańczenie układu, a zaraz po nim w kolejne dwa, po których później obydwoje trafiliśmy zmęczeni pod ścianami.
-Dlaczego do nikogo się nie odzywasz?- zapytał po dłuższej chwili namysłu Taeyong w pewnym momencie.
Słysząc pytanie moje oczy szybko powędrowały w bok jakby chciały od niego uciec.
-Reszta mówi, że wydaje im się, że nie rozumiesz języka, ale widzę, że nie taka jest przyczyna.- kontynuował nie otrzymując odpowiedzi.- Powinieneś dać im szanse.- powiedział delikatniej.
Chciał jeszcze coś powiedzieć jednak nie dałem mu, wreszcie postanawiając się odezwać.
-Reszta grupy przysłała hyunga, żeby porozmawiał z donsengiem i dlatego hyung został dłużej z donsengiem, prawda?- zapytałem ściszonym głosem, jednak na tyle głośno by lider mógł mnie zrozumieć.
Dopiero w tym momencie postanowiłem podnieść wzrok na jego twarz. Widać było na niej zaskoczenie, jednak chwile później skrzywił się odwracając wzrok.
-Wszyscy się o ciebie martwią i chcą, żebyś im dał szansę. - westchnął.
-Oni mnie nie polubią.- szepnąłem po chińsku będąc pewien, że mój towarzysz tego nie zrozumie.
-Skąd możesz wiedzieć skoro nawet nie próbowałeś z nimi porozmawiać?- zapytał retorycznie z zaciśniętymi zębami ze zdenerwowania.
Nie dało się nie zauważyć jego rosnącego wkurzenia wywołanego zdaniem, którego miał nie zrozumieć.
-Rozumiem trochę chiński przez nasze lekcje językowe na bierząco dodawane nam do harmonogramów- wytłumaczył krzywiąc się.
Nagle w pewnym momencie pod wpływem jego nagłej zmiany tonu głosu zacząłem czuć gulę w gardle, a do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Nie umiem tak dobrze śpiewać jak Taeil, ani tak dobrze tańczyć jak hyung, nie umiem być tak towarzyski jak Doyoung, nie umiem być tak wesoły jak Jaehyun, nie jestem tak wysportowany jak Yuta, nie umiem tak dobrze angielskiego jak Mark i Johnny ani nie jestem tak uroczy jak Haechan.- zacząłem wymieniać wszystkie mocne strony pozostałych członków unitu.- Jak mogli by polubić kogoś tak beznadziejnego?- zapytałem czując coraz większe trudności z mówieniem i spływające już od dłuższego czasu po policzkach łzy.- Łatwo hyungowi mówić, żeby donseng spróbował otworzyć się na resztę.
Podkurczyłem nogi skulając lekko głowę, jednak mimo tego kątem oka widziałem jak Taeyong wstał.
-Nie, nie jest mi łatwo mówić.- niemal prawie krzyknął zaciskając jeszcze bardziej zęby jak wcześniej.- Też przeżywałem swój debiut i wcale prościej od ciebie nie miałem. Wierz mi, powinieneś się cieszyć mając tak łatwy start!- tym razem wybuchł przez co na moment podniosłem wzrok, jednak zaraz znów wrócił on na swoje poprzednie miejsce przez widok jaki ujrzały. Po jego policzkach również płynęły łzy..- Myślisz, że łatwo mi było jak musiałem co chwile czytać i słuchać na swój temat rzeczy typu, żebym odszedł z zespołu i że nct powinno mieć innego lidera? Na każdym kroku wszyscy wypominali mi moją przeszłość! Miałem tego wszystkiego dość, ale musiałem znosić.-zaśmiał się, ale nie słychać było w tym śmiechu ani odrobiny wesołości.
Po raz kolejny podniosłem głowę słysząc oddalające się kroki. Taeyong właśnie brał swój telefon z drugiego końca sali, po czym na moment do mnie podszedł.
-Rób po prostu jak uważasz.- powiedział po czym odwrócił się zmierzając w kierunku drzwi. Jego zaciśnięte oczy przeszywały moje, natomiast twarz wyrażała ból.
Chciałem wstać i go zatrzymać, jednak całe ciało jakby zastygło odmawiając jakiegokolwiek ruchu. Głos także utknął w gardle. Jedynie myśli go wołały błagając, żeby został. Krzyczały w kółko jak modlitwę przepraszając chcąc, by nie zostawiał donsenga samego.
Płynące łzy zamazywały widziany obraz przez co jedynie usłyszałem głośne trzaśnięcie.
W tym momencie już nic mnie nie obchodziło, nic więcej prócz bólu wewnętrznego. Mocno złapałem się za kolana jednocześnie chowając głowę w nich i zacząłem jeszcze mocniej płakać. Byłem wściekły na siebie, za to, że doprowadziłem hyunga do takiego stanu. Po prostu nienawidziłem siebie w tym momencie. To przeze mnie i moje wyimaginowane problemy hyung teraz płakał i był zdenerwowany. Czasem miałem wrażenie, że trzymanie się z dala od innych ludzi było właściwe w moim przypadku. Jedyne co potrafię to sprawić, żeby wszyscy przeze mnie cierpieli i wyprowadzać ich z równowagi.
Gdy w miarę się uspokoiłem wstałem i podłączyłem telefon włączając z niego naszą nową piosenkę debiutową. Byłem tu by ją przećwiczyć.
Początek kulejąco wyszedł, ale wyszedł, natomiast przy refrenie potknąłem się o nogi przy najbliższej okazji upadając i uderzając z całej siły głową o zimną podłogę. Resztki łez znów zamieniły się w wybuch płaczu i minęło może pół godziny zanim nieco się uspokoiłem i podniosłem. Chwiejącym krokiem podeszłem po komórkę. Nie widziałem sensu tańczenia w takim stanie, gdyż nie potrafiłem się na nim skupić, a mogłem wyrządzić sobie większą krzywdę niż guz czy dorodny siniak.
Zanim wyszedłem z pomieszczenia sięgnąłem jeszcze do kieszeni spodni w celu przeliczenia pieniędzy, które miałem przy sobie. Nie miałem jeszcze zamiaru wracać do dormu. Nadal mocno się trząsłem i nie byłem gotów na ponowne zobaczenie się z hyungiem, a takowe spotkanie było niemal pewne, chociażby przez to, że jako lider najwięcej chodził z pokoju do pokoju sprawdzając czy wszystko jest w porządku lub dowiadując się czy nasze maknae line- do której i ja się zaliczałem- jadło i kładło się spać o odpowiedniej porze. Przeliczywszy wszystkie monety, których było niewiele pokręciłem głową wzdychając. Przez poranne kupno butelki wody i batona teraz co najwyżej starczało mi na małą bułkę. Aż mi głośno zaburczało w brzuchu na myśl o przygotowywanym dziś obiedzie przez Doyounga hyunga. Jego potrawy zawsze wychodziły mu niesamowicie dobrze, a zwłaszcza zupy. Po raz kolejny pokręciłem głową odrzucając od siebie tą myśl i zakładając słuchawki ruszyłem opuszczając salę do ćwiczeń, a następnie budynek wytwórni.
~~~~~~~~~~~~~~~
Do dormu tak jak planowałem przyszłem, gdy wszyscy już z pewnością spali. Po najcichszym jak się dało przekroczeniu progu drzwi wyciągnąłem z kieszeni telefon w celu jedynie sprawdzenia godziny, jednak ku mojemu zaskoczeniu ujrzałem również osiem nieodebranych połączeń od Taeyonga hyunga, a ostatnie było sprzed godziny temu. Dopiero po kilku sekundach spostrzegłem, że od pewnego momentu zacząłem wstrzymywać powietrze, które powoli wypuściłem po czym na mojej twarzy pojawił się lekki smutny uśmiech, a z oczu popłynęły pojedyncze łzy. Momentalnie przed oczami stanęła mi scena sprzed kilku godzin. Czułem w tym swoją winę, bo gdyby nie ja tej sytuacji by nie było.
Czując zmęczenie schowałem telefon z powrotem na jego wcześniejsze miejsce i po ściągnięciu butów zacząłem niemal na palcach kierować się w stronę salonu. Tej nocy postanowiłem tam zasnąć, gdyż wolałem uniknąć przypadkowego obudzenia moich współlokatorów w postaci Taeila i Yuty. Wiedziałem, że tak czy siak będę musiał się tłumaczyć czemu wróciłem po ustalonej przez hyungów "godzinie policyjnej", jednak wolałem takie rozmowy zostawić na następny dzień. Spanie co prawda na kanapie do największej wygody nie należało, zwłaszcza przez brak nawet koca, gdyż wszystkie takie rzeczy znajdowały się w pokojach lub schowku, który również był na piętrze. Nie idąc już nawet do kuchni by oszczędzić niepotrzebnego hałasu położyłem się od razu oplatając rękami czując delikatny chłód. Gdy tylko udało mi się uspokoić myśli zamknąłem oczy i powoli zaczynałem odpływać do krainy snów. Będąc już na granicy między zaśnięciem, a jeszcze jawą poczułem przyjemne uczucie jak delikatnie coś niezwykle miękkiego i lekkiego zaczyna przykrywać moje ciało.
~~~~~~~~~~~~~~~
Gdy otworzyłem oczy przez chwilę jedynie zakryłem głowę niebieskim kocem którym byłem okryty przez rażące mnie promienie słoneczne, jednak zaraz otrząsnąłem się zrzucając gwałtownie go z siebie. Przerażony wyciągnąłem telefon w celu sprawdzenia godziny jednak nim zdążyłem to zrobić usłyszałem ciche kroki, które zmusiły mnie do podniesienia głowy. Zaraz z kuchni wyłoniła się farbowana biała czupryna. Nic nie mówiąc ruszył w moim kierunku i usiadł na końcu kanapy obok moich nóg. Wyglądał na nieco niepewnego.
-Gdzie są wszyscy? Nie powinniśmy mieć teraz treningu? Czemu nikt mnie nie obudził? Czemu...
-Wziąłem to wszystko na siebie, więc się nie martw.- przerwał potok moich pytań składających się ze zdenerwowania z koreańskich słów przeplatanych chińskimi. Na jego twarzy ku mojemu zaskoczeniu pojawił się delikatny uśmiech.- Powiedziałem reszcie, że wczoraj źle się wieczorem poczułeś i wmówiłem im, że przez cały czas po treningu leżałeś u mnie w pokoju i spałeś, a w nocy chciałeś obejrzeć dramę, przy której usnąłeś. Wytłumaczyłem, też że dziś potrzebujesz odpocząć, a ja z tobą zostanę i się tobą zajmę.- przez chwilę się zatrzymał jakby o czymś przypominając i wybuchł śmiechem.- Taeil również upierał się, że zostanie by zrobić ci kilka ze swoich "mikstur". Ledwo udało mi się go przekonać, że nie ma takiej potrzeby, ale i tak pozostawił mi szczegółowe instrukcje co i kiedy mam zrobić. Mark i Doyoung zresztą też chcieli szczególnie zostać, a Haechan przestraszył się, że jest to coś śmiertelnego.- jeszcze bardziej się zaśmiał kręcąc głową po czym westchnął.- Cytując Taeila przed wyjściem, ukrzyżuje mnie jak dowie się, że niewystarczająco się tobą opiekowałem.
Po skończeniu opowiadania uśmiechnął się uroczo, a ja jedynie patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami. Nie wiedziałem w sumie co mnie bardziej zszokowało- troska o mnie reszty zespołu czy to, że Taeyong hyung normalnie ze mną rozmawiał tak jakby akcja z wczoraj nie miała miejsca.
-Hyung..- zacząłem, gdy już w miarę zaskoczenie powoli zaczynało mi przechodzić.- Ja za tamto wczoraj..
-Wiem co chcesz powiedzieć, ale nie. To ja powinienem przeprosić.- po raz kolejny starszy przerwał mi w połowie zdania kręcąc głową.- Przepraszam, Winwinnie.- spuścił głowę spochmurniając i odwracając wzrok.- Raczej nerwy z powodu debiutu naszego unitu są kiepskim usprawiedliwieniem, no nie?- wymamrotał cicho lekko się krzywiąc.- Winwinnie..
Chciał coś powiedzieć jednak tym razem to ja mu przerwałem przysuwając się do niego chwytając jego dłonie w swoje uśmiechając się przy tym na co ten jedynie podniósł głowę patrząc na mnie zdziwiony.
-Cieszę się, że hyung nie jest na mnie zły. Donseng bał się, że hyung nadal będzie.- wydukałem na co Taeyong hyung również znów się rozchmurzył.- Donseng trochę przemyślał kilka spraw i postanowił spełnić prośbę hyunga i zacząć rozmawiać z resztą zespołu.
Przez chwilę jedynie przyglądał mi się z uśmiechem po czym zamknął mnie swoimi ramionami w uścisku.
-To dobrze.-szepnął.- Jakbyś potrzebował jakiejś pomocy to mów nawet nie zastanawiając się.
Przytaknąłem tylko głową odwzajemniając uścisk. Mimo powstrzymywania się z moich ust nie chciał zniknąć szeroki uśmiech. Chyba po raz pierwszy byłem tak szczęśliwy. Hyung nie musiał tego nawet mówić wprost, ale czułem że osiągnąłem swój cel- był ze mnie dumny, a ja zapragnąłem robić wszystko by zawsze taki był.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top