SCENA VIII

( król Baltazar skrył się przed wężami na dachu stajenki )

Kacper: Wielkie dzięki za gościnę. I za winko rzecz jasna!

Józef: Tanie nie było...

Gwiazda: A w przyszłości twój własny syn będzie zamieniał wodę w wino za free!

( wszyscy zgromadzeni spoglądają na Jezusa, który bez skrępowania siedzi i przeżuwa kawałki marchewki )

Melchior: Baltazarek! Złaź z tego dachu, pierdoło!

Baltazar: Józefie, bardzo prosimy, może twój syn zaradzi coś na te okrutne węże, które uwzięły się na naszego kumpla-idiotę?

Józef: Synek, jest robota do zrobienia. Trzeba gady zlikwidować.

( Jezus przestaje żuć i spogląda na ojca, następnie na dwóch króli, których bierze za owe gady, o których wspomniał Józef )

Józef: WĘŻE. Króli zostaw w spokoju, króle są cacy.

( Jezus kiwa głową. Odkłada marchewkę. Jedno machnięcie jego potężnej ręki sprawia, ze król Baltazar spada z dachu prosto w kłębowisko węży, które, przestraszone, zaczynają odpełzać jeden po drugim )

Baltazar: Jezu, wielkie dzięki...

( król Baltazar z ulgą podnosi się z ziemi )

Maryja: To może na koniec zaśpiewamy?

Baltazar: To może ja zagram?

( wszyscy zgodnym chórem krzyczą: NIE!!! )

Gwiazda: JA WIEM, JA WIEM CO MOŻEMY ZAŚPIEWAĆ! ( odchrząkuje ) Last Christmas, I gave you my heart...

Maryja: But the very next day you gave it away

Wszyscy: This year, to save me from tears/
I'll give it to someone special!

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top