rozdział 3
Jakieś siedem godzin później po tym, jak Paul odebrał telefon, Luna zmęczona chodziła po kawiarni, zbierając zamówienia.
Ten dzień był zwariowany - pierwszy raz od roku pojawili się jej ulubieni klienci. Bracia Phelps, byli nielicznymi, którzy nie wmuszali w nią historii Harry'ego Pottera, tylko rozmawiali z nią jak z normalnym człowiekiem. Nie musieli nawet mówić co zamawiają - zawsze wyglądało to tak samo. Gorąca czekolada i pudełeczko przysmaków Weasley'ów. Spędzili w kawiarni około godziny, a potem znowu zrobiło się nudno - przynajmniej do godziny szesnastej pięćdziesiąt dwie.
Siedem minut przed zakończeniem zmiany w progu Dziurawego Kotła pojawił się Connor. Chłopak usiadł przy tym samym stoliku, co dzień wcześniej i chwycił za menu. Blondynka odczekała kilka minut i powolnym krokiem ruszyła w jego kierunku.
Każdy klient to premia, dasz radę Luna, powtarzała sobie w myślach.
- Co podać?
Przyjrzała mu się i zauważyła, że jego wyraz twarzy nie wyrażał tej samej ekstytacji , co wcześniej no i w nosie brakowało kolczyka.
- Mhm... - Spojrzał na nią, a jeden kącik jego ust powędrował w górę. - Poproszę kremowe piwo i jabłecznik - powiedział po chwili. - Masz dziś inny humor, coś się stało? Czy wreszcie poznałaś magie Harry'ego Pottera?
- Nie? - odparła pytaniem na pytanie. - Po prostu moi ulubieni klienci tu wpadli i poprawili mi nastrój.
- Jak się nazywają? - zapytał z zaciekawieniem.
- Oliver i James. - Zachichotała.
W kuchni zostawiła zamówienie, a sama pobiegła do szatni, by zdjąć fartuch i zabrać płaszcz. Kiedy wróciła, zamówienie dla Connora było już gotowe, więc zgarnęła je szybkim ruchem i po chwili znalazła się już przy swoim ostatnim gościu.
- Idziesz już? - zapytał, kiedy zamówienie wylądowało przed nim na stoliku.
- Tak, a co? - odpowiedziała, zarzucając na siebie płaszcz.
- Usiadź ze mną, chciałbym cię poznać. - Uśmiechnął się, biorąc łyk ciepłego napoju.
- Ha, nie mogę zostać tutaj ot tak, ...- Zawiesiła się, zawstydzona. Zapomniała jego imienia.
- Connor - podpowiedział ze śmiechem.
Luna delikatnie się zarumieniła; szalik owinęła ciasno wokół szyi, próbując nieco zakryć rumiane policzki.
- Czytałaś kiedyś w ogóle Harry'ego Pottera, Luna?
- Nie - prychnęła. - Strata czasu.
- Wiesz co? - Sięgnął po swój plecak i zaczął w nim grzebać. - Za tydzień tutaj wrócę po odbiór. - Wręczył jej już lekko zniszczony egzemplarz pierwszej części serii. Luna przejrzała książkę i pokręciła głową.
- Nic nie obiecuję, fanatyku - powiedziała zrezygnowana. - Przepraszam, ale muszę już iść.
Ruszyła szybko w stronę drzwi, nie dając mu czasu na protesty. W małym lustrze ostatni raz się przejrzała, a kiedy jej dloń znalazła sie na klamce, usłyszała za sobą roześmiany głos.
- Luna! - zawołał Connor. - Gryffindor jest o wiele lepszy od Slytherinu... Ale o tym dowiesz się, gdy przeczytasz książkę!
Luna wyszła przed budynek i mimowolnie sie uśmiechnęła. To było coś nowego. Obcy chłopak, który nie ma o niej zielonego pojęcia robi wszystko, by namówić ją do tej dziwnej serii książek i filmów. Wszyscy inni wiedzieli, że to nie ma sensu.
Mimo wszystko, kiedy usiadła na przystanku autobusowym, położyła książkę na kolanach i... zaczęła czytać. Tak po prostu.
~~
Hej!
Mam malutkie pytanko... podoba wam się to Fanfictions?
Milego dnia kaczuchy
Alex x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top