Rozdział 3 „From zero to hero"
Niezwykłe poruszenie panuje na dworze królewskiej rodziny Świata Wodnego, ponieważ dziedzic zjawia się w końcu na ważnej naradzie. Poruszany temat jest nieznany dla młodzieńca, ponieważ nie był on obecny na dwóch poprzednich zebraniach. Nie jest w stanie przypomnieć sobie, czy aby nie słyszał co nieco od Anny, lecz ma pustkę w głowie. Chcąc zachować twarz przed wścibskimi krewnymi, którzy tylko czekają na jego kolejne potknięcie, improwizuje, gra na zwłokę, aby zaoszczędzić sobie zbędnych i z pewnością niepochlebnych komentarzy ze strony krewniaków oraz ważnych ministrów. Pan Wu odlicza minuty do zakończenia nudnej dyskusji o wyolbrzymionym problemie dotyczącym ponownego podwyższenia podatków wasalom podległym rodzinie królewskiej. Według niego jest to zbędna decyzja, gdyż w niczym dobrym ten ruch nie pomoże, cóż ma biedny jednak poradzić, jego zdanie nie jest brane pod uwagę, gdyż w ostatnim czasie nieco zaniechał swych obowiązków. Może winić samego siebie, lecz to nie do końca jego wina. Przez swój brak szacunku do zobowiązań królewskich, jego autorytet niemało ucierpiał, lecz w tym momencie młody dziedzic nie martwi się tym. W tej chwili obchodzi go tylko, aby spotkanie jak najszybciej dobiegło końca, a wtedy będzie mógł odwiedzić Boo. Choć od rozstania nie minęło wiele, on już za nią tęsknił.
Ci mniej ważni nie mieli prawa wstępu na zebrania, tyczyło się to także Anny, choć była jego narzeczoną, oraz Joojoo. Być może dlatego nie mogła mu nic powiedzieć? Pojawienie się Boo woli zachować w sekrecie, pozostawiając tajemnicę między nim a Anną. A przynajmniej na razie, dopóki nienawiść skierowana w jego stronę nie przeminie.
Nadchodzi upragniony przez pana Wu moment. Po złożeniu podpisu na papierze z listą obecnych, pan Wu teoretycznie może poczuć się wolny. Są to pozory, ponieważ widzi, że Joojoo koczuje na niego ukryta za kunsztownie zrobionymi filarami z marmuru. Jej zachowanie niewiele się zmieniło, choć nie ma tu już Lindy. Z Lindą czy bez niej, Joojoo wciąż ponosi konsekwencje zgubnego zauroczenia młodym dziedzicem. Mężczyzna wzdycha, gdyż wie, co go czeka. Pragnie, by Joojoo dała sobie spokój, lecz ta uparta dziewczyna jest gorsza od stada jadowitych węży. Nie umie jej do siebie zniechęcić, a wręcz odwrotnie- Joojoo jakby wzmacnia swe działania względem niego.
-Jesteś głodny? – pyta i z uśmiechem na twarzy podchodzi do Mistrza Świata Wodnego. – Przyniosłam ci coś~- oznajmia śpiewnym tonem głosu. Oczom Mistrza Świata Wodnego ukazuje się ręcznie robione pudełko wypełnione jego ulubionymi perskimi ciastkami z rodzynkami. Chłopak zagryza dolną wargę, ponieważ jest to jego słaby punkt, o czym Joojoo doskonale wie. Działa to na jego niekorzyść, jest zły, że tak łatwo ulega słodkiej pokusie. Dyskretnie sięga po pudełko i chowa pod szatami.– Opowiesz mi, czemu Anna wróciła tak późno? – zapytuje Jojoo z nieukrywanym zainteresowaniem. Joojoo jest zbyt dobrze poinformowana, niepokoi go fakt, iż wie więcej niż powinna. Dotrzymuje kroku mężczyźnie, gdy ten oddala się.- Poczekaj~ - woła, gdyż idzie o wiele za szybko, a ona nie jest w stanie zrównać się z nim.
-Nie wyobrażaj sobie za wiele, nie będę się dzielił z tobą moimi prywatnymi sprawami.- odpowiada najuprzejmiej jak potrafi, lecz zdaje sobie sprawę, iż dziewczyna tak łatwo nie odpuści. Musi wymyślić skuteczny sposób, aby pozbyć się tego natręta. Jeżeli tak dalej pójdzie, dowie się o Boo.
Uśmiech wstępuje na jego twarz, gdy zbliża się do swoich komnat- miejsca, gdzie Joojoo nie ma wstępu.
Jisoo dokonuje poprawek. To czwarty raz w tym miesiącu, kiedy Kim Hailee trafia na przegląd techniczny. Nie rozumie tego, zwłaszcza iż Kwon Jiyong osobiście ją składał kilka lat temu. Czy nastąpiła pomyłka? Czy Kwon Jiyong pomylił się? Jisoo pracuje tu od niedawna w momencie, gdy Hailee 'ujrzała światło dzienne' po raz pierwszy, nie było go jeszcze w firmie. Lalka powinna działać bez zarzutu, a tymczasem klient zgłosił, iż lalce coś nie styka. Jest nowy, więc nie wypada mu prawić reprymend czy wymądrzać się, lecz główkuje, szuka sposobu na odkręcenie tego pecha lub zbiegu okoliczności, ponieważ zniszczeniu ulegają zawsze te same części. Czy to wina tego, iż jako pierwsza z serii 'LLAH' opuściła mury korporacji? Jisoo zastanawia się. Poprawia naderwany przewód główny z układem odpowiadającym za prawidłowe funkcjonowanie lalki. Spaja odstające kabelki. Przez chwilę wydaje mu się, że lalka oddycha. Nie, to niemożliwe. Stare modele jak Hailee, były proste w obsłudze, nie to co nowe, udoskonalone. Lepsze w każdym calu. Przestarzałym i nie tak modnym lalkom brakowało wielu nowoczesnych i przydatnych komend i funkcji. Przypadek Hailee jest nietypowy. Chłopaka dziwi, że wszystkie cztery kable stykające są rozszarpane od wewnątrz, choć nie widać śladu sabotażu produktu. Może doszło do przegrzania?
Zdobycie odpowiednich elementów nie należy do łatwych zadań. Po pierwsze są drogie, oryginalną 'recepturę' i kopie projektu powstania Kim Hailee spalono, nawet sam twórca nie zna na pamięć instrukcji. Jisoo zagryza dolną wargę, ponieważ czas naprawy Hailee wydłuża się w nieskończoność. Nikt nie potrafi podać przyczyny, dlaczego Hailee tak często wraca do fabryki. Jisoo ma ograniczony czas, klient chce zwrotu Hailee najpóźniej do południa.
GD po raz kolejny proponował klientowi lepszy model, a nawet robota z innej, lepiej sprzedającej się serii, lecz on upiera się przy posiadaniu Kim Hailee. Dlaczego? Gdzie leży sekret pierwszego modelu lalki z serii ' Live Long And Happy'? Jest to nie w smak panu Kwon Jiyongowi. Naprawa Hailee jest o wiele kosztowniejsza niż zakup nowego, lepszego modelu. Klient nasz pan, a Kwon go bardzo ceni. Ponadto Hailee ma dla twórcy wartość sentymentalną i nie może przeznaczyć jej tak po prostu na linię demontażową. To, że wciąż poddaje Hailee poprawie jest dla Jisoo zagadką.
Jisoo upewnia się, że poprawnie wykonał to ważne zadanie. To jego pierwszy raz, gdy pracował na Kim Hailee. Boi się pomyśleć, co się stanie, kiedy nastąpi kolejna usterka. Jego głównym zadaniem nie jest naprawa wadliwego towaru, lecz sprzątanie, pakowanie i liczenie paczek oraz załatwianie potrzebnych elementów. GD stwierdził, iż Jisoo powinien dokonać przeglądu Hailee. Jisoo wcale nie cieszył się z tego powodu. W przypadku kolejnej awarii, to jemu się oberwie, a nie cwanemu użytkownikowi.
Po rutynowych oględzinach, Jisoo starannie owija lalkę w delikatny ochronny celofan koloru ecru z jaskraworóżowymi drobnymi cekinami, i umieszcza w przeznaczonej przestrzeni w środku kartonu, wyłożonego puszystą gąbką. Zamyka wieko pudła, obkleja w pionie i poziomie taśmą ochronną. Nakleja naklejkę z logo firmy Happily Ever After . Wykłada karton na wózek, którym wjeżdża do windy, a ta zawozi go na poziom -1. Przed podziemnym kantorem stoi już zaparkowany samochód dostawcy. Jisoo załadowuje karton do bagażnika jak zawsze osobiście, zamyka klapę, a kierowca nic nie mówi. Jisoo wie, że sam chciałby wykonać to zadanie. Dostawca zachowuje pozory, jakby nic się nie stało; wsiada do auta, odpala silnik, odjeżdża. Jisoo ma nadzieję, iż Hailee szybko tu nie wróci, a kierujący pojazdem nie spartaczy jego ciężkiej pracy.
-Hailee? Jak się czujesz?- pyta z troską w głosie właściciel, kiedy dał jej szklankę z wodą mineralną niskomineralizowaną oraz tabletkę na wzmocnienie, jaką powinna zażywać. Te, które jej szkodziły, a które znajdowały się na liście zakupów dołączonej do koperty, którą otrzymał od Kwona, już dawno odstawił, a zastępował lepszymi substytutami. W dniu, gdy po raz pierwszy Hailee przestała „działać" wystraszył się nie na żarty i dlatego od tamtej pory upewniał się i sprawdzał dwa, a nawet trzy razy, zanim podał to Hailee. Uważał za najokrutniejszą zbrodnię być uważanym za zbrodniarza, dokonując 'zbrodni' na własnym obiekcie westchnień, którym bez wątpienia była Hailee. Nie musiał się dwa razy zastanawiać, 'adopcja' jej należała chyba do najbardziej ambitnych działań, jakie podjął w swym krótkim życiu.
Dziewczyna rozgląda się niepewnie wkoło, szklanka z białą cieczą drga jej w dłoniach, co chłopak dostrzega i od razu kładzie swą dłoń na jej. W ten sposób chce jej dodać otuchy i zapewnić wsparcie.
-Możesz przytulić?- zadaje mu nieśmiało pytanie Hailee, nie patrzy na jego twarz, lecz gdzieś w nieznanym kierunku. Chłopaka nie martwi to, od zawsze wiedział, że Hailee lubi się zamyślać, dlatego nie niepokoił się niepotrzebnie.
Młody uśmiecha się delikatnie i otacza ją ramieniem, zamykając ukochaną w ciepłym uścisku. Chciałby powiedzieć osobę, lecz to tylko wyrób z tworzywa sztucznego. Dla niego jednak niezwykle wartościowy. Myśli więc o niej jak o prawdziwej istocie ludzkiej. Wie, że Hailee najbardziej tego potrzebuje, aby poczuć się kochaną i bezpieczną. Pomimo iż instrukcja obsługi ściśle zakazywała zbytniej bliskości, właściciel Hailee odkrył własne metody, o wiele bardziej skuteczne od elementarzowych punktów z mini katalogu. On sam na tym dużo korzysta, ponieważ Hailee okazuje mu szacunek, którego w swoim życiu mało lub w ogóle nie doświadczył. Chce, by jak najszybciej wróciła do zdrowia, ale wie, że musi dać jej czas na rekonwalescencję. Szczególnie, że w ostatnich tygodniach „chorowała", co wypruwało z młodzieńca radość i energię, bo stres pożerał go na zewnątrz i od środka.
Hailee w końcu wróciła po miesiącu długiej terapii, jak oficjalnie powiedział rodzinie. Może w końcu los mu zacznie sprzyjać i będzie mógł przedstawić Hailee surowym rodzicom, wesołemu dziadkowi, niebojącemu się przygód i czerpania z życia ile się da, oraz szorstkim braciom, od których zawsze odstawał.
-Oppa, zjedzmy lody truskawkowe z bananowym sosem.- poprosiła Hailee.
-Aiya, już zapomniałaś, że ci nie wolno sosu bananowego?- karci ją nieco i czochra jej tę śmieszną czuprynę.
-Ale dlaczego, oppa?- dopytuje się uroczo się przy tym uśmiechając.
-Bo od bananów wychodzą ci włosy i rośnie nos.- przypomina jej.
-Aiya~ - wzdycha, po czym nadyma policzki jak małe dziecko.
-Żartowałem~- oznajmia mężczyzna, a wkrótce w domu słychać radosny śmiech dwojga zakochanych.
-Naprawdę nie mogę bananów?- dopytuje się z zainteresowaniem Hailee.
-Możesz, możesz. Nie wolno ci brukselki oraz pomidora.- poprawia się.- A z mrożonych rzeczy nie powinnaś spożywać lodów czereśniowych i brzoskwiniowych.
-To się zgadza. – przytakuje dziewczyna, po czym ponownie uśmiecha się. Jest wdzięczna, że ten ludzki chłopiec pamięta o tak mało istotnych szczegółach, lecz dzięki temu ona czuje się szczęśliwa.
- - -
Tytuł z poprzedniego rozdziału jest fragmentem cytatu autorstwa Eleanor Roosevelt
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top