𝕮𝖍𝖆𝖕𝖙𝖊𝖗 9

Tak szczerze to jestem z siebie trochę dumna z tym rozdziałem. Nawet nie zauważyłam kiedy wyszedł taki długi

Also nie dawno dowiedziałam się, że źle myślałam o pewnej części naszego  pięknego języka polskiego i w każdej jednej rzeczy jaką kiedykolwiek napisałam mam ten sam błąd 🤡

--------------------------------------------------------

Budzenie się do pracy zawsze było ciężkie, ale bez wątpienia tamtego ranka było ono nieopisanie bardziej trudne niż kiedykolwiek.
Podniosłaś swoją niespodziewanie ciężką głowę z poduszki, żeby spojrzeć zaspanymi oczami na postać leżąca obok Ciebie. Tenko spał w najlepsze ułożony na miękkich pościelach z całkowicie rozczochranymi włosami i głową po części w wtuloną w poduszkę.
Jego dłoń wciąż trzymała się delikatnie Twojej talii.
Patrząc na jego lekko rozchylone usta ledwo powstrzymałaś się przed ponownym złączeniem waszych ust. Nie mogłaś jednak tego zrobić, nie tylko nie chciałaś go budzić kiedy tak wygodnie odpoczywał, ale bałaś się, że jeśli dasz się oddać swoim własnym cichym życzeniom już w ogóle nie wyjdziesz dziś do pracy.
Sprawiał, że tak ciężko było Ci powiedzieć "nie".

Wydarzenia z poprzedniej nocy wróciły do Ciebie nagle i poczułaś subtelne ciepło ogarniajace Twoje serce. Razem z nim wróciło też niestety poczucie winy. Nie potrafiłaś powstrzymać się i zrobić tego co powinnaś czyli dać mu czas dla siebie, czas żeby przemyśleć sam na sam swoje własne uczucia.
A jednak...a jednak uczucie tych ust na Twoich, które wciąż wisiało nad Tobą powoli odpychało od Ciebie wątpliwość. Wiedziałaś, że nie powinnaś czuć się z tym dobrze, ale kiedy pod opuszkami Twoich palców wciąż miałaś wspomnienie tej białej papierowej skóry i tych miękkich wełnianych włosów, ciężko było Ci skupić się na reprymendującym Cię sumieniu. Zaczęłaś zastanawiać się czy gdybyś miała zrobić to wszystko od nowa to czy nie postąpiłabyś tak samo.

Zdjęłaś jego dłoń z siebie starając się nie zakłócić spokojnego snu chłopaka. Wiedziałaś, że będziesz musiała go obudzić wcześniej czy później, nie chciałaś przecież, żeby otworzył oczy do pustego mieszkania i całkowitej samotności, ale mogłaś dać mu trochę więcej minut na odpoczynek.

Udałaś się do łazienki, żeby po raz pierwszy od dawna ułożyć swoje włosy i wyglądać na choć trochę poważnego dorosłego człowieka. Dopiero teraz doszło do Ciebie, że przez ostatnie dni nie byłaś wcale obrazem piękna i nawet dobrze, że zdecydowałaś się nigdzie nie wychodzić.
Nawet kiedy obecnego dnia nie mogłaś narzekać na jakość swojego snu, nigdy nieznikające cienie pod Twoimi oczami były wyraźnym dowodem, że przez inne noce sytuacja nie była tak dobra. Wręcz można było wyczytać w Twojej skórze, że wysypiałaś się znacznie mniej niż powinnaś.

Zwróciłaś swoje kroki do kuchni, żeby zrobić zarówno sobie jak i Tenko coś do jedzenia. Naprawdę wyjątkowo się starałaś przy tych niepozornych naleśnikach. Chciałaś choć trochę uczynić ten ranek milszym dla chłopaka. Już i tak czułaś się źle z tym, że musisz go w ogóle zostawiać. Obiecałaś sobie po cichu zrekompensować mu to jakoś później.

Całkiem jakby wywołany Twoimi myślami Tenko siedział już przy stole kiedy się odwróciłaś. Jego stalowy wzrok podążał za każdym Twoim ruchem uważnie i w skupieniu. Uśmiechnęłaś się niepewnie i położyłaś przed nim talerz. Wasze oczy spotkały się na tylko krótką chwilę, ale miałaś wrażenie, że moment trwał całą wieczność.
Chłopak zawsze miał wielki talent do wzbudzania w Tobie całej gamy emocji samym wzrokiem. W końcu jednak sama odwróciłaś od niego głowę i zaczęłaś jeść śniadanie.

- Jak długo? - usłyszałaś ten już znajomy cichy głos

- Huh? - podniosłaś głowę żeby spojrzeć na Twojego rozmówcę i ponownie spotkałaś się z intensywnym wzrokiem wbitym prosto w Ciebie. Nie patrzył jednak w sposób, który mógł by Cię zaalarmować. Przyglądał się Twojej twarzy raczej jakby próbował dokładnie przyjżeć każdej jej części i wyryć sobie twoje rysy twardo w pamięci. Tym razem to ty oblałaś się rumieńcem. - C-co masz na myśli? - twój głos wyszedł stanowczo zbyt wysoki niż byś tego chciała.

- Jak długo tam będziesz? - jego twarz posmutniała nieco i chciałaś wyciągnąć rękę żeby pogładzić go po policzku. Nie mogłaś znieść tej miny.

- Osiem godzin? Zazwyczaj nie więcej niż tyle, ale wiesz jak to bywa. - wzruszyłaś ramionami bezsilnie. Naprawdę nie chciałaś składać żadnych solidnych obietnic.

- Yhm - jednie mruknięcie było Ci dane w odpowiedzi zanim ponownie zapadła między wami grobowa cisza. Powstrzymując ciężkie westchnienie wstałaś od stołu, żeby udać się do przedpokoju, gdzie mogłabyś przygotować się do wyjścia. Nie minęło wiele czasu jednak zanim całkiem jak Twój cień Tenko pojawił się w niedalekiej odległości. Stał za framugą drzwi i nawet na Ciebie nie patrzył, wyglądał prawie jakby był tam wręcz przypadkowo, ale Ty i tak wiedziałaś już o co tak naprawdę mu chodziło.

- Serio, wrócę. - stwierdziłaś podchodząc do niego i poprawiając sweter powoli zsuwający się z jego ramienia. Znowu spotkała Cię jedynie cisza i trochę bardziej niż zwykle naburmuszona mina.

Po raz ostatni uśmiechnęłaś się pocieszająco i odwróciłaś aby wyjść. Nagle jednak pewna ręką złapała Cię za nadgarstek, delikatnie, ale jednocześnie nie pozwalając Ci odejść dalej. Odwróciłaś się skonsternowana i spojrzałaś na chłopaka stojącego teraz tuż koło Ciebie. Wciąż uparcie unikał Twoich oczu, a jego brwi były zmarszcozne jakby intensywnie nad czymś myślał. Otworzyłaś usta żeby coś powiedzieć, ale zatrzymałaś się w poł słowa, gdy Tenko w końcu podniósł głowę żeby spojrzeć Ci w oczy. Długi napięty moment minął zanim w końcu podjął decyzję i zanim się zorientowałaś pochylał się już nad Tobą żeby delikatnie musnąć Twoje usta.

- Myślałem o Tobie cały ranek i teraz tak po prostu wychodzisz...jesteś zbyt okrutna. - padły ciche słowa i nie widziałaś jak powinnaś na nie odpowiedzieć. Najchętniej wróciłabyś po prostu na swoją wygodną kanapę, ale krótkie spojrzenie na zegar przekonało Cię, że o niczym w tym stylu nie było mowy.

- Wiem, przepraszam. - westchnęłaś i pogładziłaś go po policzku. Nie przeoczyłaś tego jak jego główa mimowolnie podążyła za Twoją ręką.
Z ciężkim sercem odsunełaś się od niego by udać się do pracy.

Dzień był raczej niezbyt owocny. Na całe szczęście. Nie miałaś dziś czasu wybierać się z jakimś dzieciakiem do szpitala.

Poza paroma Twoimi współpracownikami nieustannie suszącymi Ci głowę o to gdzie się tyle podziewałaś wszyscy wydawali sie nie za bardzo zainteresowani Tobą i tym czy miałaś urlop czy nie. I dobrze. Nie planowałaś zwierzać się nikomu z tego, że żyjesz teraz z jakimś kolesiem, którego znalazłaś pewnego dnia przy śmietnikach w alejce koło Twojego bloku. Nie potrzebowałaś, żeby ludzie zadawali Ci jeszcze więcej pytań.

Właśnie...żyłaś z nim? Chyba tak? Nigdy tak naprawdę nad tym nie myślałaś. Wciąż okropnie ciekawiło Cię gdzie mieszkał przed tym jak go spotkałaś, ale pamiętając waszą konwersacje o jego przeszłości zdążyłaś się już przyzwyczaić do myśli, że prawdopodobnie nie dowiesz się niczego w najbliższym czasie.

Temat tego czy już razem mieszkaliście nadal pozostawał jednak nierozwiązany. Był Twoim wspolokatorem?...Chłopakiem? Nie, nie, nie (Imię) całowałaś go prawie tyle co nic, tylko jednego wieczoru kiedy był smutny. To jeszcze nic nie znaczy...no i też dziś rano...Nie myśl o tym za dużo w pracy!

Odgoniłaś od siebie tamte myśli najszybciej jak mógłaś.
W tym samym czasie prawie w idealnym dla Ciebie momencie do gabinetu wszedł mały chłopczyk. Odsunęłaś od siebie wszystkie nieznośna pytania, które tak Cię dręczyły i skupiłaś się na swoim nowym obiekcie do rozpraszania uwagi.

- Hej, co mogę dla Ciebie zrobić? - zapytałaś z uśmiechem. Chłopak wyglądał w porządku, dlatego zastanwiałaś się z jakiego powodu mógł by chcieć tutaj przyjść. Połowa problemów dzieci zazwyczaj ograniczała się do nałożenia plastra, a nie wyglądał na jakiś szczególnie pokiereszowanego. Brzuch może? Tak, to pewnie przez brzuch. To zawsze był brzuch.

-Uh...um - wyglądał na onieśmielonego Twoją obecnością. Słowa wyraźnie z trudem wychodziły z jego ust.

- No dalej, wyrzuć to z siebie. - uśmiechnęłaś się ciepło starając się wyglądać na miłą. Poznałaś już dużo nieśmiałych dzieci i wiedziałaś, że dobra komunikacja z nimi była kluczem do tego, żeby móc dobrze się nimi zająć. -Co się stało?

- M-mnie nic. Tylko um... - bez słowa położył na Twoim małym stoliku kartkę papieru. Spojrzałaś na nią. Na górze wielkimi literami napisane było "ZAGINĄŁ", natomiast pod spodem widniało zdjęcie jakiegoś puchatego kundelka z innymi ważnymi informacjami. - Zgubił się niedawno...- dodał chłopiec patrząc w dół -Rozdaję wszystkim zdjęcia, bo może ktoś go widział. - zaczął bawić się rąbkiem swojej koszuli.

Zerknęłaś na niego ze współczuciem. - Niestety jeszcze go nie widziałam, ale - głowa dziecka podniosła się z nadzieją. - z tego co widzę zgubił się w okolicy, w której mieszkam. Tam zawsze jest masa bezpańskich psów, musiał pewnie pójść gdzieś z nimi. Na pewno szybko sie znajdzie. - schowałaś kartkę do swojej torebki chcąc na wszelki wypadek móc sprawdzić jak wyglądał kundelek dziecka. Postarałaś się zapamiętać, żeby od teraz bardziej przyglądać się wszystkim psom spacerującym koło klatki.

- Naprawdę? - nieśmiałość została zapomniana kiedy wspominałaś, że mieszkasz niedaleko miejsca gdzie zwierzę się zgubiło. -Będziemy tam go dziś z rodziną szukać. Może Pani dołączy? Nazywa się Spotty! -para oczu zerkała na Ciebie zza stolika błyszcząc. Westchnęłaś już mając się zgadzać kiedy, krótki obraz Tenko czekającego na Ciebie w domu szybko przemknął Ci przez głowę. Akurat dzisiejszy dzień był najmniej odpowiednim żeby znikać gdzieś i szukać czyjegoś psiego przyjaciela.

Zwróciłaś się w stronę chłopaka już wiedząc, że niestety będziesz musiała powiedzieć "nie". - Wybacz, ale naprawdę dziś nie mogę. - stwierdziłaś szczerze czując się źle ze swoją odmową.

Jedno kiwnięcie głową pozniej i byłaś znów sama w swoim gabinecie, ze zniecierpliwieniem oczekując końca tego dnia.

Nareszcie. Myślałaś, że nigdy nie wyjdziesz z tego przeklętego budynku. Dzięki Bogu, że dziś ne było żadnych zajęć po godzinach bo naprawdę musiałabyś wtedy poważnie przemyśleć swój wybór zawodu.

Nigdy jeszcze nie byłaś taka szczęśliwa wracając do domu. Prawda, zawsze była to dobra rzecz, móc powrócić do ciepłego, małego, przytulnego mieszkania, ale tym razem miałaś rzeczywiście coś realnego do czego mogłabyś wracać. Nie mogłaś się doczekać żeby wejśc do domu, prztyluć Tenko i-

...

Musisz się uspokoić.
Powtórzyłaś sobie w glowie ganiące słowa. Jak tak dalej pójdzie zaczniesz podskakiwać po tym chodniku. Jesteś poważną dorosłą osobą, a w twoim mieszkaniu czekała na Ciebie inna poważna dorosła osoba i nie było powodu, żeby zbyt bardzo się tym ekscytować...nawet jeśli ta czekąjca osoba była wyjątkowo dla Ciebie specjalna. Nie ma powodu, żeby rozwodzić się nad tym zanadto.

Wciąż w dobrym humorze, jednak teraz nieznacznie spokojniejsza kontynuowałaś swoją drogę do domu przypominając sobie w odpowiedniej chwili, że musisz przecież zrobić jeszcze jakieś zakupy. Przez ostatnie dni opustoszyłaś swoją lodówkę tak bardzo, że mogłabyś właściwe nazwać to sprzątaniem.

Niechętnie udałaś się do marketu.

Wybrałaś parę rzeczy, starając się jak najlepiej balansować wszystko w swoich rękach. Czemu do cholery nie wzięłaś koszyka? Zawsze tak było, wchodziłaś myśląc, że całość zakupów zmieści Ci się w dłoni, a potem wielkie zaskoczenie, że wszystko Ci wypada. W szczególności powinnaś o tym pomyśleć kiedy wiedziałaś, że będziesz musiała kupić więcej niż jedną rzecz do Twojej, jak już wspomniałaś, kompletnie pustej lodówki. Ugh, może jakoś dojdziesz do kasy.

Nagle jednak coś odwróciła Twoją uwagę na dobry moment i doszłaś do wniosku, że jeśli chcesz to kupić, zdecydowanie bedziesz musiała wziąć ze sobą koszyk. Odwróciłaś się by razem ze swoimi produktami wykonać spacer wstydu wprost do wejścia gdzie w końcu mogłaś odciążyć swoje zmęczone ramiona i wrócić do półki, która moment wcześniej zwróciła Twoją uwagę. Gry.

Wprawdzie w supermarkecie nie spodziewałaś się ich dużego wyboru, co dopiero, że w ogóle tam będą, ale jakimś sposobem pojawiły się w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie. Wzięłaś jedną z nich pauzując na chwilę, żeby ją obejrzeć. Tenko lubił gry, prawda? Miałaś nadzieję, że tak, w końcu przez ostatni czas nie robił prawie nic poza graniem w nie kiedy tylko mógłaś dołączyć. Na pewno spodoba mu się perspektywa posiadania w domu jakiejś płyty nie wymagającej drugiego człowieka do działania.

Z innej jednak strony, oznaczałoby to, że nie potrzebowałby już Ciebie do grania z nim i nie wiedziałaś czy byłaś gotowa z własnej woli odebrać sobie sposób, w który zawsze ciągnął Cię za rękaw kiedy nie chciał wprost powiedzieć o co mu chodzi. I to jak przysuwał sie do Ciebie ukradkiem jakby Twoja kanapa była zbyt mała na dwie osoby...
Nie mogłaś być jednak samolubna, więc bez dłuższych przemyśleń wrzuciłaś opakowanie do koszyka. Poza tym zdecydowanie Twoje straty zostaną zrekompensowane przez jego wszystkie słodkie reakcje. Będziesz też mogła patrzeć jak gra bez wykręcania sobie szyi w bok. Ledwo powtrzymałaś się od zbyt szerokiego uśmiechu na myśl o nim.

Wyjęłaś portfel, żeby z wyjątkowo lekką ręką zapłacić za wszystko. Z jakiegoś powodu nie mogłaś zdobyć się, żeby być chytra kiedy w głowie byłaś już dawno w domu, siedząc na kanapie z pewnym chłopakiem...

- Policzyć siatkę? - dobiegło gdzieś z realnego świata.

- Nie.

Może i nie widziałaś niczego przed swoim własnym nosem, ale byłaś prawie pewna, że Twój dom znajdował się całkiem niedaleko. Zmusiłaś się do nie myślenia jak głupio musisz wyglądać i spojrzałaś w górę starając sie najlepiej jak możesz wydedukować swoje położenie na podstawie balkonów, które mijałaś. Wyraźnie w poprzednim życiu nie byłaś żeglarzem bo patrzenie w niebo nie mówiło Ci kompletnie nic.
Zmusiłaś się, żeby bez jęków smutku iść dalej, nienaturalnie powoli stąpając po chodniku i starając się balansować zakupy w taki sposób żeby pudełko makaronu nie oparło i się o Twoją twarz.
I przez większość czasu szło Ci to nawet dobrze, byłaś wręcz zaskoczona swoimi zdolnościami, aż do momentu kiedy przestało.

Poczułaś jak Twoja stopa zaczepia się o nierówność w betonie, która zdecydowanie nie powinna być taka duża i zanim zdążyłaś zrobić cokolwiek, bezceremonialnie runęłaś jak długa, a wszystkie zakupy razem z Tobą. Przez chwilę rozważałaś czy nie pozostać po prostu na tym chodniku dokładnie tak jak upadłaś. Chwila przerwy na wygodnym betonie twarzą w dół nie brzmiała tak źle, ale byłaś w miejscu publicznym więc z niechęcią podniosłaś się na łokciach, żeby spojrzeć na to co było powodem Twojego upadku.
Dziura, trochę czarna na brzegach...zaraz.

Czy to jest ta sama dziura?! Ta sama, o którą już raz zdążyłaś się potknąć i wywalić. Dlaczego ona wciąż tu jest?
Ugh, mogłaś się chyba domyślić, że nikogo raczej nie będzie obchodziło załatanie deptaka, ale kiedy spowodował to wyraźnie jakiś heros to czy żaden inny heros nie mógł tego naprawić? Na pewno istnieli jacyś bohaterowie od chodników. W tych czasach był już przecież jakiś od wszystkiego. Naprawdę nikt z zarządu nie pomyślał, żeby zadzwonić po...no eeee na przykład chodnikchodnik-mana?
Z resztą co Ty się w ogóle przejmujesz, dobrze wiedziałaś, że niezależnie co pomyślisz i tak nie zmienisz tego jak "bardzo" Twoja ulica obchodzi władzę. To co jednak mógłaś zmienić to siebie, tym bardziej, że już raz ta dziura zdążyła Cię powalić, a tym razem zabrała i Twoje zakupy. Niby powinnaś uczyć się na błędach, a jednak.

Prychnęłaś pod nosem deklarując personalną wojnę temu cholernemu chodnikowi i przeszłaś do zbierania po sobie swoich rzeczy.

- Naprawdę! Tu go widziałem ostatni raz! - dobiegło nagle z alejki parę metrów od Ciebie.

- I postanowiłeś go zostawić, tak? - dołączył się drugi głos. Trochę niższy i wręcz ponury. - Świetny pomysł. Brawo.

- Co? Nie! Wyglądał w pełni w porządku! Co miałem niby robić? W jednej chwili był, a w drugiej już wszyscy wracaliśmy. Myślałem, że poszedł przodem z wami.

- No jeśli poszedłby przodem z nami to chyba byśmy tutaj teraz nie sterczeli.

W odpwiedzi pierwszy mężczyzna (jak wywnioskowałaś po brzmieniu) dostał jedynie fuknięcie.

- Nie mogę uwierzyć, że udało Ci się przeoczyć jego kompletny brak. Jak to się w ogóle stało? Aż taki jesteś tępy?

-Hej! Nie zachowuj się jakbyś był lepszy. Wyraźnie ty też nie ogarnąłeś, że go nie ma więc jesteś tak samo winny jak ja.

Zatrzymałaś na chwilę swoją czynność.
To musiała być ta rodzina szukające psa, o którym mówił chłopiec. Ręką sięgnęłaś do swojej torby, żeby sprawdzić czy dalej masz kartkę, którą Ci przekazał.
Przyspieszyłaś zbieranie zakupów. Nie do końca chciałaś, żeby dziecko Cię zauważyło i zaciągnęło do poszukiwań. Nie mogłabyś w końcu w twarz odmówić jego rodzinie.

- Nie znajdziemy go tutaj, gdyby tak po prostu dalej tu był to na pewno sam by wrócił. Ktoś musiał go zamknąć.

- Albo to albo już nie żyje - podniosłaś jedną brew słysząc te słowa. Dzieciak chyba nie był w pobliżu skoro rzucali takimi stwierdzeniami.

- Nie mów tak! - dołączył się do rozmowy damski głos - on jest już i tak wystarczająco zły, że jeszcze go nie znaleźliśmy - coś w tonie dziewczyny mówiącej sprawiło, że poczułaś gęsią skórkę, lepiej jednak zrobiło Ci się wiedząc, że chłopca ze szkoły nie było zdecydowanie z nimi.
Chociaż według Ciebie wydawał się bardziej smutny niż zły. No, ale jak nikt inny wiedziałaś, że dzieci potrafią naprawdę wpadać w furię, więc byłaś w stanie uwierzyć, że mógłby być mniej niż znośny kiedy jego ulubiony pupil zniknął.

Zabrałaś ostatnie rzeczy ze swoich zakupów zauważając, że byłaś już tylko parę klatek od swojego domu. Starając się zakryć twarz minęłaś dyskretnie alejkę, w której tamta rodzina wciąż zdawała się szukać psa i nawet nie patrząc w ich stronę przemknęłaś dalej.

Zniecierpliwiona wpadłaś do korytarza. Nie tylko chciałaś już po prostu wrócić do domu. Ręce zaczynały powoli Cię już boleć. Gdy w końcu winda zabrała Cię do Twojego celu miałaś wrażenie, że jak na skrzydłach jesteś zanoszona do swoich drzwi. Z niemałym problem udało Ci się je otworzyć i prawie wypuściłaś wszystkie zakupy po raz drugi kiedy zaraz za progiem napotkałaś Tenko. Tenko siedzącego w dokładnie tym samym miejscu gdzie go wcześniej zostawiłaś.

- Jesteś 7 minut spóźniona - wymamrotał jakby sam nie zwracał uwagi na swoje słowa i Twoje ramiona wreszcie zostały uwolnione od ciężaru kiedy zabrał od Ciebie część rzeczy.

-Czekałeś tu cały czas? - zapytałaś nie do końca rozumiejąc co robił na podłodze koło drzwi.

-...No a co innego miałem robić? Nie było Cię cały dzień. - stwierdził jakby wcale nie chciał się do tego przyznawać.

- Och słońce - dałaś czułemu zdrobnieniu opuścić Twoje usta i uśmiechnęłaś się biorąc jego twarz w dłonie. Jego policzki od razu przeszły w głęboki odcień czerwieni, dokładnie tak jak tego chciałaś. - Kupiłam Ci prezent w ramach rekompensaty. - oczy chłopaka trochę się roszerzyły jakby nie wiedział o co Ci chodzi. Spojrzał na Ciebie z wyrazem niezrozumienia.

- Prezent? - wyglądał jakby słowo wydawało mu się wyjątkowo obce.

- No. Prezent. - podałaś mu do ręki pudełko z grą. Spotkała Cię jedynie cisza.

Oglądał dłuższą chwilę opakowanie bez słowa. Nie wyrażał nawet żadnych emocji. Może jednak to nie był dobry pomysł? -Coś nie tak? -zapytałaś nagle czując się wyjątkowo niepewnie. - Zawsze mogę to oddać jeśli Ci się nie podoba...um, albo kupić coś innego. -wzruszyłaś ramionami drapiąc się po karku. Chciałaś jedynie zrobić dla niego coś miłego.

- Nie, nie, podoba mi się..bardzo...tylko -zrobił pauzę, żeby przejechać palcami po zimnym plastiku. - Ja..j-ja nie - zająknął się i zaciął nie mogąc powiedzieć nic więcej. Nie musiał. Nie dostawał zbyt wielu prezentów, to było jasne. I oceniając po tym co już o nim wiedziałaś mogłaś stwierdzić, że nie dostawał nigdy za dużo czegokolwiek.

-W porządku, chciałam po prostu żebyś w końcu miał jakąś grę, w którą możesz zagrać solo - zaśmiałaś się starając podnieść nieco atmosferę między wami.

-Uhm...Dzięki -wymamrotał w odpowiedzi i nie przegapiłaś cienia uśmiechu na jego twarzy kiedy ścisnął pudełko w dłoni. - Co się stało? - ton Tenko zmienił się niespodziewanie. Wskazywał na Twoje kolana.

Spojrzałaś w dół żeby sprawdzić o co mu chodziło. Na obu Twoich kolanach widniały małe zacięcia i zadrapanie pokryte piachem i ziemią, z jednego z nich powoli sączyła się krew. Musiały być po upadku. Nie czułaś ich zbyt bardzo, jedyne drobne pieczenie i nic więcej. Widok nie był dla Ciebie zaskoczeniem. Spodziewałaś się ich tam po Twoim bliskim spotkaniu z betonem. Tego samego nie mogłaś jednak powiedzieć o chłopaku. W przeciągu chwili był już spowrotem na ziemi, dłoń powoli podnosząca się do Twojego kolana. Bardzo uważnie dotknął czerwonej cieczy spływającej powoli strużką po Twojej nodze. Podniósł swój kciuk i jakby sprawdzając czy jest prawdziwa potarł go o inny palec. Otworzyłaś usta żeby zapytać co robi, ale zamknęłaś je prawie od razu potem.

Jego głowa podniosła się żeby odkryć przed Tobą wyraz twarzy, którego nie widziałaś u niego jeszcze nigdy. Na jego oczy padł cień, którego nie było tam wcześniej, a spojrzenie, które Ci wysyłał okazało się niespodziewanie ostre. Ostrzejsze niż kiedykolwiek.

- Kto to zrobił? - zadał pytanie cichym szeptem, prawie niedosłyszalnym. Mimo to jego słowa jakby odbijały się jeszcze echem po pokoju długo po tym jak je powiedział. Nie mogłaś nic z siebie wydusić, zbyt zmieszana tym co widziałaś. - Kto. To. Zrobił. -powtórzył jeszcze ciszej niż wcześniej i poczułaś jak jego zimna dłoń zacisnęła się lekko wokół Twojej kostki. Dłoń, która powoli zaczynałaś się trząść.

- Ummm, ja? - odpowiedziałaś nie mogąc oderwać od niego wzroku.

- Ty? - zobaczyłeś jak jego twarz przechodzi w coś w rodzaju zaskoczenia.

- No tak. Przewróciłam się na drodze do domu. - zaśmiałaś się z nerwowym cieniem w głosie.

- A - jak za dotknięciem różdżki całe napięcie sytuacji zniknęło i mógłaś zobaczyć jak mina Tenko powoli przechodzi w spokojną, a zaraz później w zmartwioną. Jego chude ramiona opadły i oparł czoło o Twoje nogi wciąż jednak nie puszczając Twojej kostki. Spojrzałaś na niego z cichym politowaniem. Naprawdę nie mógł znieść nie trzymania Cię w jakikolwiek sposób. Tylko dlatego, że go lubiłaś, zdecydowałaś się również zejść na podłogę, żeby przytulić go tak jak wyraźnie tego chciał. Dokładnie jak się tego spodziewałaś prawie natychmiast miałaś wokół siebie parę zimnych dłoni ściskających Cię jakbyś miała uciec.

- Widzisz... - zaczął swoim ochrypłym ponurym głosem. - Nie możesz nigdzie wychodzić. Na chwilę gdzieś idziesz i od razu wracasz skrzywdzona. - wymamrotał starając się nie przycisnąć swoim ciałem do Twoich kolan.

- Muszę. Inaczej nie będziemy mieli niczego do jedzenia. - zaśmiałaś się.

- Będziemy? -Tenko spojrzał na Ciebie z czymś w rodzaju zaskoczonej miny wymalowanym na twarzy.

- Huh? Co? -zapytałaś nie wiedząc o co mu chodziło.

- Nic... -było jedyną odpowiedzią zanim Tenko uparcie schował swoją twarz w zgięcie Twojej szyi wyraźnie dając znak, że powiedział wszystko co miał do powiedzenia.

---------------------------------------------------------

Hmmmm szukali psa czy może kogoś innego 👀

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top